sobota, 28 października 2017

Od Quicka

Podjechaliśmy pod hotel i napadli nas ludzie z telewizji prosząc o wywiad.
-Tylko szybko i po polsku moja żona nie zna włoskiego, a powinna rozumieć o co pytacie, Więc jeśli macie tłumacza to możemy odpowiedzieć na kilka krótkich pytań.
-W jakich okolicznościach się państwo poznali? - padło 1 pytanie
-Wpadliśmy na siebie przypadkiem - odparła Roz
-A czemu akurat polka?
-Bo polskie dziewczyny są najpiękniejsze - odparłem zgodnie z prawdą
Pytań było jeszcze wiele i naprawdę bezsensowne. Na większość nie odpowiadaliśmy. W końcu po 40 minutach postanowiłem to skończyć.
-Moi drodzy pozwólcie nam teraz pójść się pobawić bo przynudzacie. Dziękujemy za przybycie - i po prostu skierowaliśmy się na salę.
Nie miałem bladego pojęcia że Dominik tak zaszaleje i na zaprasza tyle gości eh nie podobało mi się to. Damon cały czas płakał. Jula już na uszach stawała żeby go uspakajać jakoś. Ludzie gadali jedni przez drugich ciągle sto lat śpiewali i pić mi kazali, ale ja nie zamierzałem. Musiałem być trzezwy dla Roz, no nie pójdę z nią do łózka i będę śmierdział wódą. O ile będzie mnie chciała po tym wszystkim nawet porozmawiać nie mogliśmy. Tak wiele chciałem jej powiedzieć. To że jest prześliczna, że ją kocham, że przepraszam, że jestem idiotą. Jedyne to mogłem ja przytulać i z ciężkim sercem patrzeć jak się męczy, gdy słyszy płacz Damona.
Po 2 godzinach pobytu na sali weselnej miałem już szczerze wszystkiego dosyć i moja rodzinka też nie czuła się najlepiej, wiec podałem im karteczkę by przekazali pozostałym. Właściwie to była serwetka na której napisałem że spadamy na górę po angielsku a Dominik nas będzie musiał usprawiedliwić a oni  niech się bawią. Wszyscy powoli się wymiksowali ja wziąłem od Juli Damona. Przeprosiłem wszystkich gości i obiecałem że gdy mały troszkę się uspokoi wrócimy a puki co życzyłem im wszystkim miłej zabawy.
-Nawet chwili spokoju. Kruszynko jak ty pięknie wyglądasz eh i przepraszam za tą ostatnią noc i za ten zawias w kościele. Ta temperatura mnie jakoś trzyma i nie wiem od czego. Dopiero Dominik dał mi przeciw gorączkowy bo nawet o tym nie pomyślałem. Za to pomyślałem żeby się przebrać i zrobić imprezkę na górze. Nawet kazałem wszystko przyszykować, bo nikt z nas nic tam nie jadł możemy powygłupiać się potańczyć co ty na to?
-To świetny pomysł tęskniłam za tobą i bałam się że mnie zostawisz, a jak zacząłeś kręcić w tym kościele to mało nie umarłam ze strachu.
-Oj nie wspominaj tego to straszne było. Damon już się wyciszył widzisz brakowało mu mamusi i tatusia nie mówię że Jula zle się nim zajęła czy coś. On maleńki jeszcze jest i wiesz do nas przywykł i do noszenia. Chyba go rozpieściliśmy he, ale to w końcu nasz synuś.
-Na początku się go bałam a teraz nie mogę się z nim rozstać nawet na kilka godzin bo zle się z tym czuję i bardzo za nim tęsknię
-Eee... ja miałem podobnie he he jak się urodził to przeraził mnie jego krzyk i zastanawiałem się jak ja to zniosę a on płakał dzień i noc. A teraz to takie naturalne i mi nie przeszkadza a najważniejsze jest to że jesteśmy już kochającą się i prawdziwą rodzinką. Pocałowałem malucha w czoło i przytuliłem Roz.
Potem tradycyjnie przeniosłem ją przez próg z Damonem. Ale w bieli wiec tradycji stało się zadość. Roz się przebrała a ja zająłem się Damonem który spłakany prawie natychmiast zasnął. Położyłem go do nosidełka i poszliśmy na koniec korytarza do pokoju gdzie już imprezowali bez nas. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym śmialiśmy się jak u siebie w domu przy obiadach. Było tak normalnie jak w Polsce i wtedy zdałem sobie sprawę że tęsknię za naszym domkiem w górach. Pózniej trochę po wywijaliśmy piruetów. Na koniec Drake wpadł ręką w tort Luke się śmiał no tak jak my wszyscy, ale oberwał pierwszy bo stał najbliżej pózniej wszyscy się lepiliśmy i umazani poszliśmy do swoich pokoi. Jednak dla mnie i Roz to nie był koniec he he.
-To uciekamy do sypialni? Tylko się nie przestrasz bo nie wiem co Dominik tam nawymyślał.
-Spanie na legalu - powiedziała Roz patrząc na obrączkę.
-No tak słuchaj mam syna, ożeniłem się zostaje tylko dom i drzewo.
Roz zaczęła się śmiać.
-I noc poślubna - dodała
-Jak nie masz ochoty to po prostu poprzytulamy się tylko - powiedziałem
-No tak łatwo to nie będziesz ze mną miał, a co ty myślisz że ja to nie mam na męża własnego ochoty?
-Głupi ja.
Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro tam były najdroższe apartamenty i sypialnie wszystko zrobione pod noce poślubne. Znalezliśmy odpowiedni numer pokoju otworzyłem drzwi i jeszcze raz przeniosłem Roz przez próg. No i muszę przyznać że to co ukazało się naszym oczom zszokowało chyba nas oboje. Postawiłem Roz na miękkim puszystym dywanie w kolorze bordowym. Staliśmy i po prostu się gapiliśmy.
-Nie wiedziałem że coś takiego mam w ofercie - powiedziałem zamykając drzwi na klucz. Ściany były w lekko różowym kolorze cały apartament wyciszony. To co się rzucało w oczy to łóżko a raczej jego wygląd mnóstwo białych i bordowych poduszek starannie poukładanych w jakiś synchroniczny układ. Biała atłasowa pościel nakryta bordową welurową kapą lekko przy małą znaczy tak to miało wyglądać. Biel mieszana z bordo na środku przestronnego łóżka na bordowej kapie było ułożone z puszystego weluru spore serce w białym kolorze, a środek miało bordowy. Całości dopełniały białe i bordowe róże ułożone w wiązankę i położone na samym koniuszku serduszka całe ramki serca. Co jakiś czas były ozdobione samymi rozwiniętymi bordowymi różami nad łóżkiem wisiały delikatne białe zwiewne firanki bez żadnego wzorku pospinane w półksiężyce. Rozchodziły się ku dołowi i przyczepione były bordowymi różami wraz z zielonymi listkami do boków łóżka. Obok łóżka stała biała komoda na styl barokowy na niej lampka nocna. Sufit ozdabiały delikatne w montowane  nad łóżkiem lampki które powodowały nastrój i dodawały ciepła całemu pomieszczeniu. Na stoliku nakrytym gustownym białym obrusem i posypanym bordowymi płatkami róż  stało schłodzone wino i szampan oraz truskawki. Łazienka była wyłożona czarnymi płytkami  w sufit w montowane były ledowe żarówki dające delikatne różowe światło które odbijało się na białych płytkach podłogi. W rogu łazienki stała wanna na kształt zaokrąglanego trójkąta podłoga posypana była bordowymi płatkami róż. Wanna miała hydromasaż automatyczne podgrzewanie wody. Wewnątrz było pełno piany na której oczywiście były wysypane bordowe płatki róż. Całości dopełniały bordowe ręczniki po prostu szok Dominik się postarał
-To co najpierw kąpiel?
Roz chyba była w takim samym szoku jak ja bo pokiwała tylko głowa i automatycznie zaczęła się rozbierać ja poszedłem odstawić nosidełko ze śpiącym Damonem
-No stary śpij tu jak aniołek i nie popsuj nam tej chwili jak mamusia ma ochotę
Wszedłem do łazienki Roz leżała w wannie wyraznie zadowolona. Rozebrałem się i wszedłem do niej przytuliliśmy się, całowaliśmy pózniej kosmos.
-Wiedziałeś o tym?
-Nie miałem pojęcia że coś takiego tu jest - mruknąłem przysypiając.
Z rozkosznego leżakowania w wannie wyrwał nas płacz Damona. Owinęliśmy się ręcznikami i poszliśmy do niego zjadł i zasnął. Roz zajadała truskawki wtulona we mnie. Nic nie mówiliśmy było nam po prostu dobrze w takiej ciszy cieszyć się swoja bliskością. Po jakimś czasie była runda 2 którą zaczęła Roz i skończyło się na tym jak wymamrotała że latają jej gwiazdy przed oczami. Ledwie żywy przyznałem że mam mroczki przed oczami przytuliliśmy się bo chyba żadne z nas nie miało się siły ruszyć po takiej jezdzie. Już się lekko rozwidniało. A my dwoje eh.
Byliśmy już w końcu chyba nacieszeni sobą i swoja bliskością. Leżeliśmy wtuleni w siebie i rozmawialiśmy o tym całym ślubie. No co prawda widziałem to inaczej, ale Dominik on zawsze robił swoje bo on przecież wie naj.
-Szkoda tylko ze oprócz ciebie i naszej rodzinki nie mam się z kim pocieszyć, poplotkować, nie mam się komu pochwalić - Powiedziała Roz i posmutniała
-Oj słoneczko wiesz sama jakie są czasy ale hm mam pomysł
wyszedłem z pod kołdry.
-Wiesz że nie masz nic na sobie? - upewniła się - i takiego to cie nie widziałam
-To się przyzwyczajaj kruszynko no chyba że coś ze mną nie fajnie to mogę wskoczyć w portki
-Nie no jest wszystko na miejscu - śmiała się
-Eee... to spoko bo zacząłem się obawiać he he - przyniosłem laptopa który stał na komodzie .
-Ciekawi mnie po co Dominik zostawił ten laptop
-Jako wspomagacz gdy byś mnie nie kręciła to miałem sobie włączyć brzydki film... no dasz wiarę i wziąć niebieska tabletkę -  wypaliłem
-Będziesz teraz pracował?
- Nie no co ty wejdziemy na facebooka i poszukamy znajomych może się ktoś uchował co ty na to? - Pocałowałem ją i podałem laptopa
Roz wpisała hasło no i chyba ktoś się i nawet uchował. Roz napisała cześć bo jakaś Anka była nawet dostępna
-A co to za Anka?
-Kiedyś przed epidemią chodziłyśmy razem do jednej klasy nasze mamy się znały i ona jako jedyna uważała ze nie jestem czarownicą i mnie nawet lubiła. Jej mam często przychodziła do mojej wiec sporo czasu spędzałyśmy na plotach o facetach.
-No domyślam się bo baby tylko o facetach gadają
-A ja nawet nie mam się z kim podzielić swoim szczęściem?
-A naprawdę jesteś szczęśliwa - pocałowałem ją
-Tak teraz jak mam was obu tylko dla siebie to zdecydowanie tak.
-No to chyba już masz z kim poplotkować bo coś, ktoś odpisał - skomentowałem
-To Anka - ucieszyła się Roz - mogę poklikać? Nie będziesz zły?
-Nie no co ty pisz. A ja mogę czytać? - dopytałem
-Jasne - pocałowała mnie - ale nie komentuj
-A podpowiadać mogę?
W odpowiedzi Roz się tylko uśmiechnęła. Była taka szczęśliwa jak mała dziewczynka która dostała lizaka. Z rozmowy wynikało że wszyscy żyją i że ma 2 letnią siostrę ta cała Anka i jej ojciec uratował jakąś Aśkę która była w wieku Drake i się on jej podobał no i że są tu w Wenecji mieszkają w jakimś pensjonacie. Pisała że jest ciężko i ta cała Aśka też coś pytała o Drake. Roz też pisała że tu jesteśmy że wyszła za mąż i takie tam babskie pierdoły. Póżniej coś posmutniała
-Co się stało?
-One nie wierzą mi
-Przecież ten ślub leciał w telewizji
-Ale oni nie maja tam telewizora nie stać ich w ogóle im ciężko
-No to trzeba zaprosić ich na obiad i pokazać klasę co ty na to?
-Zrobił byś to dla mnie?
-Jasne wszystko dla mojej żony nawet za gwiazdorze he he no żeby bardziej ci zazdrościły
-Kochany jesteś a pomógł byś im jakoś bo tam gdzie mieszkają są szczury i ten jej ojciec to dorywczo robi bo są tu nie legalnie.
-No to by wszystko wyjaśniało pomyślę ale myślę że dało by się coś zrobić jeżeli ty tego chcesz
-Mówiłam ci że cię kocham?
-Z 1000 razy w tę noc. Rety to już 6 to może niech ona napisze ci adres tego pensjonatu i o 7:30 podjedzie pod nich moja limuzyna to na 8 by byli w sam raz na śniadanie .
-Naprawdę?
-No klikaj słonko a ja skocze pod prysznic bo w tym układzie to trzeba się ogarnąć. Hm... tylko muszę załatwić kilka spraw ale to może nie będzie wam przeszkadzało jak popracuje trochę podczas śniadania.
Takim to sposobem Roz znalazła znajomych pózniej się szykowała nie poznawałem jej ale tak się cieszyła
-Ale będą miały miny mówiła a kierowca nic nie powie?
-Nie kochanie to twoja gra .
I wybiła godzina 0. Mieliśmy wychodzić gdy obudził się Damon
-Idzi kochanie nakarmię go przewinę i przyjdziemy. Kierownik podprowadzi ich do naszego stolika
Gdy zszedłem te dziewczyny tak piszczały że mało co nie ogłuchłem rety jak za starych czasów gdy psiapsióły się zobaczą po wakacjach poczekałem troszkę bo Damon dopiero zasnął wiec by go obudziły. No świetnie teraz będą miały miny Roz nareszcie utrze im nosy a ja jej pomogę a co?
Wziąłem wózek bo zamierzałem popracować nad tą fuzją na wyścigach miałem podpisać umowę a jeszcze nawet do niej nie zajrzałem. Powoli podszedłem do stolika a za mną kierownik hotelu.
-No już jesteśmy kochanie - pocałowałem Roz - O widzę że są twoi goście. Witam państwa - podałem rękę facetowi koło pięćdziesiątko pózniej przywitałem się z jego żoną. Roz nie wytrzymała i sama powiedziała żeby szybciej było
-To jest Anka z którą pisałam, a to Aśka
-Witam państwa w hotelu Etna mam nadzieje ze podróż się państwu nie dłużyła?
-To jest John mój maż - przedstawiła mnie Roz .
-Karty dla państwa proszę - wydałem polecenie kierownikowi hotelu.
-Rozumiem że w języku polskim szefie?
-Tak i jakaś polską obsługę mi daj wiesz jak Roz jest uczulona jak oni się plączą
-John jest Włochem - ciągnęła dalej Roz
Póżniej to już nie bardzo wiedziałem jak toczyła się rozmowa bo najpierw pochłonęły mnie te papiery wiec piąte przez dziesiąte słyszałem że najpierw gadały o Damonie póżniej o tym ślubie potem coś o kiecce ślubnej i tej którą Roz miała na sobie
-Dziewczyny pytają czy droga była ta sukienka - dopytała mnie Roz
-Znaczy ślubna? To ja nie wiem w poniedziałek dostane fakturę kochanie a i te konkretną to wiesz Dominik wymieniał tobie garderobę przed przyjazdem więc musiał bym fakturkę znalezć ale tania nie była jest jakiegoś znanego projektanta Dominik nie znosi tandety jej jak on mnie denerwuje
-Dominik to stylista zajmuje się ciuchami włosami wszystkim
-Właśnie jest nie znośny
I jak na złe pojawił się Dominik
-I jak się podobało Bella? - zapytał Roz
-Mi się podobało
-Ah tak on się nie odzywa to coś mu nie pasowało
-Lakier Dominiku nie było go tam i te olejki, no koszmarne mam włosy teraz po tym
-Ja zaraz to załatwię za bardzo cie rozpieściłem mój drogi i teraz ciężko ci dogodzić
-Podpisuje dziś te fuzje muszę chyba jakoś wyglądać - burknąłem
-Jesteś dziś nieznośny, jak ty z nim wytrzymujesz moja droga - powiedział do Roz i poszedł
Wszyscy obecni patrzyli ze zdziwieniem
-John sporo pracuje i ma czasem swoje humory
-Ale co kochanie mam humor - pocałowałem ją i uśmiechnąłem się
Pózniej rozmawiałem z tym całym ojcem a dziewczyny jedząc śniadanie oglądały na laptopie płytkę ze ślubu

Od Rozi

Miałam już po sufit Dominika który na każdym kroku wspominał że to jest jedna wielka porażka i że nigdy w całej swojej karierze nie miał tak beznadziejnego przypadku jak ja. Wcale nie musiał mi powtarzać że wyglądam żałośnie przecież widziałam się w lustrze. Jula zajęła się Damonem bo oczywiście nie miałam nawet sekundy by iść do łazienki. Jak tylko Al wyciągnęła mnie z łóżka zaczęły się najgorsze tortury. Dominik dał mi tylko 5 minut na szybki prysznic. I wcale nie zdziwiłam bym się gdyby stał z minutnikiem w ręku i wpakował mi się do łazienki jak siedziałam bym tam choć sekundę dłużej. Po prysznicu usiadłam na krzesełku jedna kosmetyczka próbowała ogarnąć moje paznokcie, a druga nakładała mi makijaż w tym samym czasie gdy trzecia układała mi fryzurę. A Dominik tylko biegał powtarzając że ten ślub będzie jedną wielką porażką, że powinnam chociaż współpracować. Bałam się jednak że Quick może faktycznie nie chce się żenić i że albo nie pojawi się w kościele albo powie nie. Przynajmniej w tych torturach nie byłam sama bo Al też zgarnął. Nawet nie wiem kiedy minęły te wszystkie godziny a ja nawet nie widziałam Damona. Kiedy byłam już uszykowana i zostało już tylko 40 minut do ślubu chciałam wziąć od Julki płaczącego Damona
- Moja droga - oburzył się Dominik - nie możesz teraz niańczyć dziecka.
- Dominik a nie łatwiej było by zatrudnić modelkę - podsunęłam - albo jakąś aktorkę
- Zdecydowanie było by lepiej ale przez 40 minut nikogo nie znajdę 
Myślałam że zwariuje. Przecież to miał być najlepszy dzień w moim życiu ale z Dominikiem to była czysta tortura. Naprawdę miałam ochotę uciec. I na szczęście uratował mnie Drake
- Spadaj - warknął na Dominika
Ten prychnął jak oburzony kot. Machnął głową i z fochany wyszedł za drzwi
- Jakoś nie wyglądasz jak byś skakała z radości - zauważył
- Spędziłam kilka okropnych godzin z Dominikiem więc czego się spodziewać - przyznałam
- Tylko o to chodzi? - dopytał
- Nie, przecież tu powinni być nasi rodzice. No i nie wiem o co chodzi Quickowi. A jak on się nie pojawi albo powie nie. No i jeszcze ma być telewizja...
- Siostra nie panikuj. - uspokoił - Jak Quick coś odwali to pożałuje i nie mówię że to ja będę go bił. Sama świetnie sobie poradzisz. A co do telewizji nie przejmuj się nikt tego nie będzie oglądał no bo kto lubi oglądać jakieś wesela. Z reszto wyglądasz świetnie
Chwilę pózniej pojechaliśmy do tego kościoła. Dominik miał racje była masa ludzi i masa dziennikarzy. Ze zdenerwowania rozbolał mnie brzuch. Nie lubiłam tłumów no i do tego to wszystko szło na żywo. Przecież jak Quick mnie wystawi będę pośmiewiskiem. Na szczęście Al pojawiła się szybko
- Denerwujesz się - zauważyła
- Aż tak widać?
- Uspokój się przecież oboje chcecie tego ślubu
- No tak - przyznałam - tylko nie miałam pojęcia że nasz ślub będzie na żywo w telewizji.
Pózniej już nie było czasu. Drake podprowadził mnie pod ołtarz. Miałam tylko nadzieję że nie zapomniał obrączek bo będzie porażka. Quick na szczęście się pojawił. Jak to dobrze że nic nie jadłam bo chyba puściła bym pawia. Próbowałam się skupić na całej ceremonii ale stresowałam się tymi wszystkimi ludzmi których miałam za sobą. Ale Quick chyba był nie obecny. I kiedy przyszedł moment na to by powiedział "Tak" ten nic nie powiedział. Czas płynął a on nadal nic nie mówił. Wiedziałam że tak będzie. Musiałam być biała jak ściana. I szczerze miałam ochotę stamtąd wybiec. Nie mógł mi powiedzieć tego wczoraj tylko musi mnie skompromitować na oczach wszystkich tych ludzi. Drake podszedł i go stuknął o wiele mocniej niż potrzeba było. Spojrzałam na Drake który był równie niepewny co ja, ale uśmiechnął się pocieszająco.
- Nie - wypalił nagle Quick. W oczach zebrały mi się łzy. Nie płacz głupia nie kompromituj się jeszcze bardziej - no tak - dodał Quick
- Może pan powtórzyć czy się zgadza? - dopytał pastor
- No tak - odparł Quick - i pytająco spojrzał na Drake - a co ja palnąłem?
Twój mąż to głupek - powiedział bezgłośnie Drake i się uśmiechnął
Pózniej wsiedliśmy do karety a Quick widział tylko te przeklęte konie. A kogo to obchodzi czy koń ma grzywę na prawo stronę czy na lewo. Naprawdę czy ja nawet nie mogę cieszyć się swoim własnym ślubem. Tak bez dwóch zdań mój mąż to głupek. Zamiast gapić się na jakiegoś konia powiedział by mi przynajmniej że ładnie wyglądam taka miła odmiana od wiecznego narzekania Dominika. I wtedy dojechaliśmy do hotelu. Było oczywiście jeszcze gorzej. Składało nam życzenia których oczywiście nie rozumiałam bo było to chyba aż w pięciu różnych językach masa obcych ludzi których nawet jak bym spróbowała poznać imiona to nie dała bym rady ich zapamiętać. Za to Quick znał ich wszystkich no jakżeby inaczej. Przecież to wszystko jego rodzina.   

Od Lexi

Wstałam wcześnie. Już raz wystawiłam Roz, a dziś jest ślub a wiec trzeciej szansy nie dostanę. Jak najszybciej poszłam do pokoju Rozi. O dziwo w pokoju był jakiś niski facio z różową apaszką który dodał sobie kilka centymetrów przez buty. Okeej.
Mówił coś do Roz która wciąż leżała pod kołdrą. Coś było nie tak, bardzo nie tak.
-Ej ty pan wynocha- powiedziałam do niego, koleś spojrzał na mnie oburzony.
-Ależ ja jestem stylistą. Dziś jest ślub a panna młoda wygląda tak okropnie.
Przystawiłam mu nóż do gardła, który "odzyskałam" od Drake'a, nie miałam zamiaru zrobić mu krzywdy chciałam go tylko nastraszyć i pomogło bo pobladły wyszedł z pokoju. Wskoczyłam na łóżko.
-Roz o co chodzi?
-O nic, spadaj na randkę.- warknęła co nie bardzo jej wyszło bo głos się jej załamał.
-Roz masz prawo być na mnie wściekła ale to jest twój ślub a więc o co chodzi, powinnaś się szykować a nie ryczeć w poduszkę.
-O ile w ogóle do niego dojdzie- powiedziała cicho co dodatkowo stłumiła poduszka.
-O czym ty bredzisz?
-Julka powiedział że Quick wspomniał że chyba żadnego ślubu nie będzie- powiedziała do poduszki- a wiec mam zamiar sobie jeszcze trochę popłakać a więc możesz sobie iść?
Zdziwiona wybiegłam z pokoju, pan stylista warował pod drzwiami niczym Borys.
-Masz nie wchodzić, zaraz wracam i zawołam cię jak się dogadam z Roz, ok?
-I nie będziesz grozić mi nożem?
-Nie będę- obiecałam, minęłam go i pobiegłam do pokoju Julki i Luka. Zapukam energicznie i nie czekając otworzyłam drzwi, mało co nie przywaliłam Luke'owi który chyba wychodził.
-Siostra ty to nie wiesz że samo pukanie nie wystarczy?
-Dlaczego Quick się nie ożeni i gdzie on w ogóle jest?- spytałam Julki.
-Eee- popatrzyli po sobie- no bo wczoraj z tobą rozmawiał Quick i jak...
-Jula przejdz do końca.- poprosiłam podirytowana.
- Jak przyszedł dać mi Damona pod opiekę powiedział że widzimy się na ślubie o ile do niego dojdzie zapytałam dlaczego miało by do niego nie dojść a on odpowiedział żebym spytała ciebie. No to się pytam.
Przez chwilę się zastanawiałam.
-Ok dzięki- i wybiegłam słyszałam że Julka coś jeszcze do mnie powiedziała ale nawet nie próbowałam udawać że ją słucham. Wróciłam do pokoju, pan stylista posłusznie stał pod drzwiami i zaglądał przez uchylone drzwi których musiałam nie domknąć. Zadowolona że ktoś mnie posłuchał wpadłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Złapałam kołdrę i z ciągnęłam ją z łóżka.
-Wstawaj ale to już- zażądałam.
-jesteś jak jakiś koszmar który powraca za każdym razem- zaczęła marudzić Roz podnosząc głowę z poduszki.
-Quick wcale nie powiedział że ślubu nie będzie- wyjaśniłam
-Ale Julka powiedziała....
-Ta a ty nie wierz że Julka zanim powie to co chce musi minąć godzina? Quick kazał mi przyjść na ślub a ja nie lubię jak ktoś mi każe a wiec powiedziałam ze może nie mam zamiaru przyjść, znaczy nie to że nie chcę tylko...
-Ok rozumiem- ponagliła mnie.
-No i Quick stwierdził że nie będzie świadków a na ślubie potrzebni są świadkowie.
-I znów wszystko przez ciebie- powiedziała uśmiechając się
-No właśnie- powiedziałam automatycznie- że co? A co ja takiego zrobiłam?
No i pózniej wszytko poszło zgodnie z planem. Roz się ożywiła, wpuściłam pana stylistę który jak się okazało nazywał się Dominik a ten od razu zaczął narzekać i skakać nad Rozi. Po kilku minutach do pokoju wpadła całą masa ludzi. A Dominik spojrzał karcąco na mnie.
-Jak ty wyglądasz? Przecież wszystko zepsujesz. Siadaj moja droga. Tak być nie może- i mimo moich wszelkich protestów Dominik zajął się moja fryzurą, makijażem a nawet ubiorem. nie to żeby miał zły gust. Po prostu zachowywał się jak profesor i traktował mnie jak manekina.

Od Quicka

Obudziłem się nad ranem dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jak jest póżno. Rety dziś ten ślub i koni nie sprawdziłem i Dominik Roz... Ona się na pewno niepokoi. Teraz odczułem jak bardzo jestem samotny i żałosny ze mnie facet, a co dopiero mąż. Biedna Roz pewnie oczęta wypłakała ,ale tak byłem wściekły na Drake, a nie chciałem robić awantury przed ślubem. I jeszcze Al i jej bunty nie miałem do tego siły, przez tą gorączkę która mnie dopadła. Pierwsze kroki skierowałem do stadniny. Sporo czasu zeszło nim dobrałem te konie, żeby szły równo i właściwie podnosiły kopyta. Dominik sobie wymyślił że nie mogę widzieć się z Roz do ślubu, a ja chciałem się tak bardzo przytulić. Spojrzałem na zegarek no i pozamiatane bo Dominik już męczył biedną Roz zapewne. On był punktualny do bólu. Gdy skończyłem w stadninie pojechałem do hotelu wziąłem prysznic. Dominik zadbał o fryzjera i jakieś tam pierdoły. Irytowało mnie, że nie mogę porozmawiać z Roz i Al, bo nie wyglądało to fajnie. Może Drake namówi Roz na to by sobie odpuściła? Nie ukrywam on do wszystkiego jest zdolny. Jednak Roz to mądra dziewczyna ma własny rozum. Trudno już nic nie da się zmienić, albo przyjadą, albo wyjdę na kretyna. Przyszedł w końcu Dominik i zaczął biadolić że Roz ma opuchnięte oczy, że nie miała ochoty na te jego zabiegi. Z Al było podobnie, ale nie pozwolił mi tam pójść.
-Jeżeli cie kocha to przyjedzie nie powinieneś się tym przejmować.
-Ja kocham Roz czemu ty tego nie rozumiesz?
-Ty to pakuj się w samochód, bo nie możesz się spuznić. Co ciągle robisz no poza tym nie możesz zobaczyć panny młodej.
-Powiedz chociaż jak ona się czuje?
-No nie ukrywam nie najlepiej sądząc po wyglądzie.
-Przestaniesz Dominiku?
-Rety, czemu ty wszystko utrudniasz .No uciekaj bo się spotkacie i będzie kompromitacja. No wynocha nie możesz się spóznić kareta już na nią czeka. Chłopie a ja mam noc poślubną w proszku co ty sobie myślisz, że ja czarodziej jestem to wszystko wymaga czasu. A i masz zapas .
Podał mi dodatkowe obrączki.
-Bo ty to sobie żeś światka wybrał, bałem się tego typa powinieneś go zmienić nie ufam mu.
-Uspokój się Dominik nic nie będę zmieniał. Najwyżej się nie pojawią. W sumie to chyba jestem tego bardziej niż pewien.
-Przyjadą czy nie. Ty musisz tam być i czekać bo ciągle się spózniasz wszędzie. A przypominam ci że na własny ślub to już raczej nie wypada.
-Już wygrałeś spadam. - Skomentowałem krzyki Dominika.
Wyszedłem przed hotel kareta faktycznie stała. Do ślubu jeszcze 30 minut. Pewnie będą zaraz wychodzić lub pojadą do Polski eh. Szkoda gadać trzeba spadać. Rety stary myślałem sobie to twoje ostatnie chwile wolności, albo życia bo bez Roz nie ma sensu żyć. Podjechałem pod kościół bramy były otwarte wiec zaparkowałem za kościołem. Sępy już się zleciały i wszystko kamerowali. Zadzwoniłem po ochronę z hotelu żeby obstawili bramy, bo jak coś to konie spłoszą, albo się nie przedrą przez tą bandę. Te kilkanaście minut to była wieczność. Dosłownie słyszałem stukot wskazówek sekundnika. Ten zegar na plebani nie cykał on uderzał wskazówkami i to jeszcze tak wolno. W końcu przyjechał Dominik.
-Już zaraz będą wyprzedziłem ich przed chwilą. Coś ty taki markotny?
-A jak przyjechała by powiedzieć nie?
-Nie wiem ale ona ma taki sam dylemat. Ja ws nie rozumiem, wasz brak zaufania do własnych uczuć? Może wy chcecie na siłę ze sobą być? Nie rób tego jeśli nie jesteś pewien.
-Ja jestem bardziej niż pewien nie wiem jak Różyczka.
-Ten bukiet z konwalii do niczego nie pasuje czemu zmieniłeś i podważyłeś moja decyzje w ostatnim momencie?
-Bo zawsze dawałem Roz konwalie chyba nawet je lubi i mają być konwalie nie marudz bo mnie denerwujesz.
-Nie lubię jak tak do mnie przemawiasz.
-To wykonuj moje polecenia bo cię zwolnię. Mam w dupie czy ci się podobają konwalie czy nie. Ma być jak chcę to mój ślub i nie będziesz się rządził.
-To ja pójdę bo chyba już są.
Po kilku minutach które trwały wieki przybiegł Dominik
-Jest pełen kościół ludzi i kupa gapiów przed. No dodatkowo prasa i telewizja. A są i oni tylko czekają bo ten świadek szuka jakiegoś chyba samochodu.
-Dobra to dawaj plebana i ja idę a ty idz mu powiedz że czekam.
-Jasne.
Dominik pobiegł a ja zebrałem się w sobie i wyszedłem przed ołtarz. No straszne jednak się może i ożenię pomyślałem. I w tym samym momencie zabrzmiały organy które wyrwały mnie z zamyślenia aż podskoczyłem. Pewnie gdy bym miał spluwę to zaczął bym strzelać. Przekręciłem się w stronę drzwi i odruchowo spojrzałem na zegarek .Byli spóznieni 20 minut. Drake prowadził Roz do ołtarza po chwili doszli do mnie, a mój świadek posłał mi mordercze spojrzenie. Chciałem choć chwile porozmawiać z Roz ale się nie dało. Chciałem wyjaśnić jednak jedyne co zdążyłem powiedzieć to:
-Wiesz Różyczko że mówiąc TAK bierzesz ślub nie tylko ze mną ale i z mafią?
-Tak - powiedziała nie wyglądała na szczęśliwą .
Pleban odprawiał całe te egzorcyzmy pózniej była cała ta przysięga i te słynne tak na którym jakoś się zawiesiłem bo pogrążony byłem w myślach. Jak by to nie działo się w mojej obecności, jak bym patrzył na ten cyrk z góry. Drake stuknął mnie bym oprzytomniał.
-Nie no tak - powiedziałem automatycznie.
Zrobiło się lekkie zamieszanie.
-Może pan powtórzyć czy się zgadza?
-No tak - powiedziałem i włożyłem Roz obrączkę na palec. Zaskoczony spojrzałem na Drake.
-A co ja palnąłem?
Ale ten się tylko uśmiechnął co znaczyło że odwaliłem.
-Możemy już jechać? - dopytała Roz.
-Dla mojej żony - wszystko pocałowałem ja - Spadamy po drodze wszystko ci wytłumaczę słonko.
-Nie musisz miałeś nas dość i musiałeś pobyć sam rozumiem. - przytuliła się do mnie.
-To też ale nie do końca tak no nie smuć się już jestem i zawsze będę dla ciebie.
Zapakowaliśmy się do karety i pojechaliśmy do hotelu. A ja marudziłem że konie są zle poustawiane poczesane i po co tyle tych ludzi i jeszcze telewizja, a ja chciałem tylko być... zostać sam z Roz i naszym synkiem. Przytulić się i porozmawiać a tu jeszcze cały ten pierdolnik przynajmniej do 24 .

Od Rozi

No nie wieże czy oni musieli odwalać akurat teraz. Nie mogli na tą randkę iść sobie w niedziele. Wiedziałam że mój brat to głupek i to że zwinął jakiś samochód wcale mnie nie zdziwiło ale że Al? Myślałam że ona jest mądrzejsza. Swoją drogą nie ma to jak kraść kradziony samochód. Tak trafić mógł tylko mój brat. Martwiłam się że Quickowi może nie udać się go wyciągnąć. Sama nie wiem czy my w cywilizowanym świecie to dobry pomysł. Wtedy do pokoju wszedł Quick z Drake'em. Quick wziął Damona i poszedł do Al.
- Co to miało być? - wypaliłam na wstępie - Boże Drake gdyby ojciec się dowiedział
- Ojciec nie żyje - przypomniał
- Dzięki za przypomnienie bo już zapomniałam jak wyglądały jego zwłoki
- Oj nic złego nie zrobiłem. Wziąłem tylko parę rzeczy ze sklepu...
- Drake to się nazywa kradzież - zauważyłam - w normalnym świecie żeby coś mieć trzeba to kupić. Żeby kupić trzeba mieć pieniądze. A żeby mieć pieniądze trzeba zarabiać.
- Dzięki siostra za przypomnienie bo zdążyłem zapomnieć jak to działa. Ale nie wiem czy już zapomniałaś ale nie żyjemy w normalnym świecie w naszym świecie bierzesz to na co masz ochotę. Więc wziąłem. Nikomu nic złego się nie stało.
- I widzisz Drake wsadzili cię do paki a ty nawet nie czujesz się winny - wypaliłam
- A ty udajesz że to wszystko jest normalne. Chodzisz sobie i kupujesz kiecki. Przebierasz się, malujesz i układasz włosy. To nie jest nasz świat Roz.
- To nie znaczy że będąc tu nie możemy udawać że zachowujemy się normalnie. - zauważyłam
- Skończmy już tą gadkę bo donikąd nie prowadzi. Nie czuje się niczemu winien bo nic nie zrobiłem. Powiedz swojemu przyszłemu mężowi żeby wystawił mi rachunek za swoje usługi wyciągnięcia mnie z paki postaram się uregulować dług. - fuknął
- Drake przecież wiesz że nie o to chodzi
- Nie a ja myślałem że twój mężuś płacze za pieniążkami. Dobra nie ważne postaram się oddać nie lubię mieć długów
- Jak zamierzasz oddać mu tyle kasy? - spytałam - Przecież ty nie masz grosza przy duszy
- Nie wiem obrabuje bank - warknął i skierował się do wyjścia
- Drake - zatrzymałam go - mieliście się dogadać. A ty zacząłeś wyciągać jakieś przestarzałe brudy. O co ci chodzi? Dlaczego postawiłeś sobie za cel zrujnowanie mi życia?
Naprawdę był zaskoczony.
- To nie tak Roz że chcę rujnować ci życie. - zaczął - po prostu się martwię o ciebie. Nie byłaś jego żoną a i tak do ciebie strzelali. Nic nam nie mówi więc nie wiem co robi. Przecież wasze małżeństwo to farsa którą budujecie na kłamstwach i tajemnicach
- Więc stwierdziłeś że nam pomożesz pozbyć się tajemnic? - dopytałam wściekła
- Przynajmniej ty jesteś w porządku. Nie musisz dziękować to mój obowiązek jako waszego świadka.
- Więc jutro nie zapomnij obrączek - warknęłam
Drake wyszedł. Normalnie nic do niego nie dociera. Byłam tak wściekła że się popłakałam. Dlaczego mój brat musi być taki głupi. Fakt to nie realne abyśmy byli rodzeństwem. Wytarłam głupie łzy z policzka i wyszłam poszukać Quicka. Quick miał rozmawiać z Al więc poszłam i zapukałam do drzwi ich pokoju. Drzwi otworzył Luke który robił wykład Al i Drake'owi
- Myślałam że Quick miał rozmawiać z Al
- Rozmawiał - powiedział - ale wyszedł
- Jak to wyszedł? - dopytałam
- Zostawił Damona u Juli i wyszedł
- Dzięki - odparłam
Odkręciłam się i poszłam do pokoju Julki i Luke. Jak to wyszedł i dokąd. Zapukałam do drzwi.
- Przyszłam po Damona - wypaliłam
 - Co się stało? - dopytała Jula
- To znaczy
- No Quick przyszedł zostawił Damona bo ty byłaś zajęta rozmową z Drake'm i powiedział że widzimy się w kościele. No ale coś wspomniał że chyba żadnego ślubu nie będzie - wyjaśniła
Jak to powiedział że ślubu nie będzie. Jak w transie wzięłam Damona i wróciłam do swojego pokoju. I dopiero kiedy zamknęłam za sobą drzwi wybuchłam płaczem. Było już pózno więc nakarmiłam Damona i położyłam go spać. Sama położyłam się do łóżka płacząc w poduszkę. W takim razie po co to wszystko. Po co wyrzucanie tyle kasy na całe te ślubne głupoty kiedy on wcale nie chce się żenić. Chyba Drake musiał się dowiedzieć bo przyszedł ze mną pogadać ale udawałam że śpię. Przysnęłam dopiero rano ale wtedy musiał obudzić mnie Dominik.
- Mówiłem ci abyś się wyspała - zaczął - przecież ty wyglądasz okropnie
- Dominik idz sobie - powiedziałam
- Kochaniutka - zaczął - mam nie wiele godzin by wyprowadzić cię na ludzi.
- Dominik spadaj bo obudzisz mi dziecko - warknęłam
Ale ten nie dawał za wygraną
- Ty musisz dobrze się prezentować. Będzie mnóstwo gości nie możesz wyglądać przeciętnie - wypalił - będzie pewnie również telewizja
No pięknie zostanę wystawiona na oczach tysiąca ludzi czemu nie. Najważniejsze żebym dobrze się prezentowała. Może powinnam wziąć lekcje płakania.