sobota, 28 października 2017

Od Lexi

Wstałam wcześnie. Już raz wystawiłam Roz, a dziś jest ślub a wiec trzeciej szansy nie dostanę. Jak najszybciej poszłam do pokoju Rozi. O dziwo w pokoju był jakiś niski facio z różową apaszką który dodał sobie kilka centymetrów przez buty. Okeej.
Mówił coś do Roz która wciąż leżała pod kołdrą. Coś było nie tak, bardzo nie tak.
-Ej ty pan wynocha- powiedziałam do niego, koleś spojrzał na mnie oburzony.
-Ależ ja jestem stylistą. Dziś jest ślub a panna młoda wygląda tak okropnie.
Przystawiłam mu nóż do gardła, który "odzyskałam" od Drake'a, nie miałam zamiaru zrobić mu krzywdy chciałam go tylko nastraszyć i pomogło bo pobladły wyszedł z pokoju. Wskoczyłam na łóżko.
-Roz o co chodzi?
-O nic, spadaj na randkę.- warknęła co nie bardzo jej wyszło bo głos się jej załamał.
-Roz masz prawo być na mnie wściekła ale to jest twój ślub a więc o co chodzi, powinnaś się szykować a nie ryczeć w poduszkę.
-O ile w ogóle do niego dojdzie- powiedziała cicho co dodatkowo stłumiła poduszka.
-O czym ty bredzisz?
-Julka powiedział że Quick wspomniał że chyba żadnego ślubu nie będzie- powiedziała do poduszki- a wiec mam zamiar sobie jeszcze trochę popłakać a więc możesz sobie iść?
Zdziwiona wybiegłam z pokoju, pan stylista warował pod drzwiami niczym Borys.
-Masz nie wchodzić, zaraz wracam i zawołam cię jak się dogadam z Roz, ok?
-I nie będziesz grozić mi nożem?
-Nie będę- obiecałam, minęłam go i pobiegłam do pokoju Julki i Luka. Zapukam energicznie i nie czekając otworzyłam drzwi, mało co nie przywaliłam Luke'owi który chyba wychodził.
-Siostra ty to nie wiesz że samo pukanie nie wystarczy?
-Dlaczego Quick się nie ożeni i gdzie on w ogóle jest?- spytałam Julki.
-Eee- popatrzyli po sobie- no bo wczoraj z tobą rozmawiał Quick i jak...
-Jula przejdz do końca.- poprosiłam podirytowana.
- Jak przyszedł dać mi Damona pod opiekę powiedział że widzimy się na ślubie o ile do niego dojdzie zapytałam dlaczego miało by do niego nie dojść a on odpowiedział żebym spytała ciebie. No to się pytam.
Przez chwilę się zastanawiałam.
-Ok dzięki- i wybiegłam słyszałam że Julka coś jeszcze do mnie powiedziała ale nawet nie próbowałam udawać że ją słucham. Wróciłam do pokoju, pan stylista posłusznie stał pod drzwiami i zaglądał przez uchylone drzwi których musiałam nie domknąć. Zadowolona że ktoś mnie posłuchał wpadłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Złapałam kołdrę i z ciągnęłam ją z łóżka.
-Wstawaj ale to już- zażądałam.
-jesteś jak jakiś koszmar który powraca za każdym razem- zaczęła marudzić Roz podnosząc głowę z poduszki.
-Quick wcale nie powiedział że ślubu nie będzie- wyjaśniłam
-Ale Julka powiedziała....
-Ta a ty nie wierz że Julka zanim powie to co chce musi minąć godzina? Quick kazał mi przyjść na ślub a ja nie lubię jak ktoś mi każe a wiec powiedziałam ze może nie mam zamiaru przyjść, znaczy nie to że nie chcę tylko...
-Ok rozumiem- ponagliła mnie.
-No i Quick stwierdził że nie będzie świadków a na ślubie potrzebni są świadkowie.
-I znów wszystko przez ciebie- powiedziała uśmiechając się
-No właśnie- powiedziałam automatycznie- że co? A co ja takiego zrobiłam?
No i pózniej wszytko poszło zgodnie z planem. Roz się ożywiła, wpuściłam pana stylistę który jak się okazało nazywał się Dominik a ten od razu zaczął narzekać i skakać nad Rozi. Po kilku minutach do pokoju wpadła całą masa ludzi. A Dominik spojrzał karcąco na mnie.
-Jak ty wyglądasz? Przecież wszystko zepsujesz. Siadaj moja droga. Tak być nie może- i mimo moich wszelkich protestów Dominik zajął się moja fryzurą, makijażem a nawet ubiorem. nie to żeby miał zły gust. Po prostu zachowywał się jak profesor i traktował mnie jak manekina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz