Miałam już po sufit Dominika który na każdym kroku wspominał że to jest jedna wielka porażka i że nigdy w całej swojej karierze nie miał tak beznadziejnego przypadku jak ja. Wcale nie musiał mi powtarzać że wyglądam żałośnie przecież widziałam się w lustrze. Jula zajęła się Damonem bo oczywiście nie miałam nawet sekundy by iść do łazienki. Jak tylko Al wyciągnęła mnie z łóżka zaczęły się najgorsze tortury. Dominik dał mi tylko 5 minut na szybki prysznic. I wcale nie zdziwiłam bym się gdyby stał z minutnikiem w ręku i wpakował mi się do łazienki jak siedziałam bym tam choć sekundę dłużej. Po prysznicu usiadłam na krzesełku jedna kosmetyczka próbowała ogarnąć moje paznokcie, a druga nakładała mi makijaż w tym samym czasie gdy trzecia układała mi fryzurę. A Dominik tylko biegał powtarzając że ten ślub będzie jedną wielką porażką, że powinnam chociaż współpracować. Bałam się jednak że Quick może faktycznie nie chce się żenić i że albo nie pojawi się w kościele albo powie nie. Przynajmniej w tych torturach nie byłam sama bo Al też zgarnął. Nawet nie wiem kiedy minęły te wszystkie godziny a ja nawet nie widziałam Damona. Kiedy byłam już uszykowana i zostało już tylko 40 minut do ślubu chciałam wziąć od Julki płaczącego Damona
- Moja droga - oburzył się Dominik - nie możesz teraz niańczyć dziecka.
- Dominik a nie łatwiej było by zatrudnić modelkę - podsunęłam - albo jakąś aktorkę
- Zdecydowanie było by lepiej ale przez 40 minut nikogo nie znajdę
Myślałam że zwariuje. Przecież to miał być najlepszy dzień w moim życiu ale z Dominikiem to była czysta tortura. Naprawdę miałam ochotę uciec. I na szczęście uratował mnie Drake
- Spadaj - warknął na Dominika
Ten prychnął jak oburzony kot. Machnął głową i z fochany wyszedł za drzwi
- Jakoś nie wyglądasz jak byś skakała z radości - zauważył
- Spędziłam kilka okropnych godzin z Dominikiem więc czego się spodziewać - przyznałam
- Tylko o to chodzi? - dopytał
- Nie, przecież tu powinni być nasi rodzice. No i nie wiem o co chodzi Quickowi. A jak on się nie pojawi albo powie nie. No i jeszcze ma być telewizja...
- Siostra nie panikuj. - uspokoił - Jak Quick coś odwali to pożałuje i nie mówię że to ja będę go bił. Sama świetnie sobie poradzisz. A co do telewizji nie przejmuj się nikt tego nie będzie oglądał no bo kto lubi oglądać jakieś wesela. Z reszto wyglądasz świetnie
Chwilę pózniej pojechaliśmy do tego kościoła. Dominik miał racje była masa ludzi i masa dziennikarzy. Ze zdenerwowania rozbolał mnie brzuch. Nie lubiłam tłumów no i do tego to wszystko szło na żywo. Przecież jak Quick mnie wystawi będę pośmiewiskiem. Na szczęście Al pojawiła się szybko
- Denerwujesz się - zauważyła
- Aż tak widać?
- Uspokój się przecież oboje chcecie tego ślubu
- No tak - przyznałam - tylko nie miałam pojęcia że nasz ślub będzie na żywo w telewizji.
Pózniej już nie było czasu. Drake podprowadził mnie pod ołtarz. Miałam tylko nadzieję że nie zapomniał obrączek bo będzie porażka. Quick na szczęście się pojawił. Jak to dobrze że nic nie jadłam bo chyba puściła bym pawia. Próbowałam się skupić na całej ceremonii ale stresowałam się tymi wszystkimi ludzmi których miałam za sobą. Ale Quick chyba był nie obecny. I kiedy przyszedł moment na to by powiedział "Tak" ten nic nie powiedział. Czas płynął a on nadal nic nie mówił. Wiedziałam że tak będzie. Musiałam być biała jak ściana. I szczerze miałam ochotę stamtąd wybiec. Nie mógł mi powiedzieć tego wczoraj tylko musi mnie skompromitować na oczach wszystkich tych ludzi. Drake podszedł i go stuknął o wiele mocniej niż potrzeba było. Spojrzałam na Drake który był równie niepewny co ja, ale uśmiechnął się pocieszająco.
- Nie - wypalił nagle Quick. W oczach zebrały mi się łzy. Nie płacz głupia nie kompromituj się jeszcze bardziej - no tak - dodał Quick
- Może pan powtórzyć czy się zgadza? - dopytał pastor
- No tak - odparł Quick - i pytająco spojrzał na Drake - a co ja palnąłem?
Twój mąż to głupek - powiedział bezgłośnie Drake i się uśmiechnął
Pózniej wsiedliśmy do karety a Quick widział tylko te przeklęte konie. A kogo to obchodzi czy koń ma grzywę na prawo stronę czy na lewo. Naprawdę czy ja nawet nie mogę cieszyć się swoim własnym ślubem. Tak bez dwóch zdań mój mąż to głupek. Zamiast gapić się na jakiegoś konia powiedział by mi przynajmniej że ładnie wyglądam taka miła odmiana od wiecznego narzekania Dominika. I wtedy dojechaliśmy do hotelu. Było oczywiście jeszcze gorzej. Składało nam życzenia których oczywiście nie rozumiałam bo było to chyba aż w pięciu różnych językach masa obcych ludzi których nawet jak bym spróbowała poznać imiona to nie dała bym rady ich zapamiętać. Za to Quick znał ich wszystkich no jakżeby inaczej. Przecież to wszystko jego rodzina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz