poniedziałek, 30 października 2017

Od Quicka

- A co mnie obchodzi jakiś rusek... Gówno nie kojarzę gościa. Wiesz co ruski mi zgotowali. Na górę nie wracam a ty moknąć nie musisz. Ja po prostu nie które rzeczy muszę odreagować. Muszę sprawdzić samochód. Mam nadzieje że nie zostawiłaś Damona z tym czymś?
Walnąłem pięścią w filar.
- Dobra pójdziemy na tą pieprzoną górę. Czemu tu wszystko jest takie skomplikowane.
- Po co ci ten samochód? - dopytała Roz
- Nie wiem może po to by po gwiazdorzyć lub po to by się zabić. Ja naprawdę mogę sporo Roz znieść. Ale widzisz wszyscy ode mnie wymagają. Quick to, Quick tamto, Quick sro, Quick owo. Jak próbuje coś zrobić i mi nie wyjdzie to znów jestem winny. Jak mnie nie ma a coś się stanie to winny jestem ja. Ale jak ja chce mieć tylko święty spokój. To chyba też jestem winny. To że jakaś stara szmata się na mnie ślini to nie jest moja wina. Znaczy w sumie chyba powinienem się zabić. Bo z co drugą tak jest a moja własna żona ma wszystko w nosie w sensie to co ja bym chciał i sobie publiczność sprowadza. Widzisz nie powinnaś tu przychodzić. Dostałaś ochrzan za niewinność. Przepraszam - przytuliłem Roz - chyba już mi lepiej
- I nie gniewasz się? - dopytała
- Tak i się nie gniewam - westchnąłem zrezygnowany
- A wiesz że kierownik hotelu mnie skłamał. Powiedział że nie wie gdzie jesteś a wiedział
- Nie tłumaczyłem mu się tam jest kamera. No ale mamy dobrą duszę która ci powiedziała - uśmiechnąłem się - gadaj co to za szpieg
Roz zrobiła wielkie oczy
- Gadaj bo cię zaciągnę do piwnicy i zobaczysz
- Ale co? - dopytała przestraszona
- Nic bo jest tam ciemno a ja nie mam latarki - uśmiechnąłem się - ogólnie to nie mam tu nawet piwnicy. Strychu też nie ma bo jak bym kiedyś chciał cie przestraszyć to się nie bój.
- Bardzo śmieszne - stwierdziła Roz
- No ale mamy donosiciela
- Sama cię znalazłam
- Dobra nie będę wnikał idziemy na górę. Ty wiesz ze jesteśmy winni Julce wolne.
Gdy wchodziliśmy do windy po prostu szukałem pretekstu by na kimś się wyżyć. No i trafiło na biednego windowego.
- Jak by tu to ująć - zacząłem - coś mi w tej windzie śmierdzi. Może byś się człowieku odświeżył.
- Quick - upomniała mnie Roz
- No nie może tak walić w tej windzie. Nie wiem masz może ubranie na zmianę czy coś człowieku. Zrób coś ze sobą bo się pocisz
- Bo pan mnie stresuje - powiedział tamten
- Proponuję jeszcze odświeżacz do ust - Koleś się zdziwił - Czego nie rozumiesz wali ci z japy. Kto podpisał umowę z takim tępakiem.
Wysiedliśmy z windy Roz poszła po Damona a ja wszedłem do pokoju zlałem całe to towarzystwo i jak by nigdy nic usiadłem na wyrku wziąłem laptopa i zacząłem robić to zamówienie dla osady. Przyszła Roz a ta Anka ją zaraz napadła z tą drugą Aśką. Chodziło o kiecki które tamte chciały zobaczyć. Roz to chyba było nie w smak ale z nimi poszła. I bardzo dobrze przynajmniej będę miał święty spokój.
- Pan jest chyba zły - odezwał się pan Robert
- Istotnie ale to nie jest pana wina proszę się tym nie przejmować
- Jednak może my sobie pójdziemy
- I dokąd pan pójdzie? - dopytałem - nie uregulował pan rachunku, nie wiem gdzie pan pracuje ale za pewne poniżej swoich kwalifikacji więc no jak by tu powiedzieć to nie jest takie proste opuszczenie tego pokoju. I proszę naprawdę nie przejmować się moim zachowaniem. Ja po prostu mam swoje humory. I będziecie musieli państwo do tego przywyknąć. Z reszto dziś jest dość pózno jesteście państwo przemoczeni, przemarznięci. Więc może porozmawiamy jutro przy śniadaniu na przykład. Bo teraz mam robotę do zrobienia. Póki syn śpi bo jak się obudzi będę musiał się nim pewnie zająć. No i dochodzi 22 - spojrzałem na zegarek - w sumie to jest nawet po - W tym samym czasie usłyszałem głos Drake i Alex - Roz chodzi do Damona twój braciszek raczył się zjawić.
Oparłem się o framugę drzwi które zostawiłem uchylone. Drake i Alex byli trochę zaskoczeni widząc mnie.
- Ty tu masz po montowane kamery - stwierdził Drake
- Nie, mam dobry słuch
- I brak humoru - dodała Alex
- Drake'uś ty kojarzysz cuś takiego jak... czekaj jak to jest Agnieszka nie Agata czekaj inaczej Anka też się pomyliłem patrz Aśka
Drake się dziwnie najeżył.
- A więc kojarzysz - uśmiechnąłem się
- Może - burknął Drake
- To może byś temu czemuś zaproponował gościnę w swoim pokoju bo ja mam trochę za dużo ludzi na kwadracie
- Ty nie mówisz poważnie - stwierdził Drake - skąd ty mogłeś wziąć Aśkę
- Nie wziąłem jej. Przypominam że jestem żonaty więc nie mogę tak sobie brać. Ale przez pomyłkę znalazła się na fb razem z Anką.
- Z Anką - zdziwił się Drake
- No tak wasze matki podobno się znały i tatusiowie też
- Grzebałeś mojej siostrze na facebooku?
- Sama sobie na nim grzebała w noc poślubną.
- Co - Drake oparł się o ścianę
- No tak - powiedziałem
- To moja siostra ci nie...
- Może nie kończ - skarciłem go - żeby cię upewnić to twoja siostra mi tak ale było jej smutno że nie ma się tym z kim podzielić
- Ale czym? - zapytał zdezorientowany Drake
- No nie wiem może tym że było jej dobrze. Nie czytam czyjejś korespondencji. To co wziął byś tą Aśkę
- Oj wziął bym
I Drake wyłapał w czapę od Al
- Oj Drake'uś grabisz sobie
- Nie wierze że masz ją na kwadracie nabijasz się ze mnie
- Włazi - wepchnąłem go do pokoju
Al z fochana poszła do siebie a Drake wpadł prosto na Aśkę. Ale oczywiście starzy musieli wszystko zepsuć. Bo zaczęła ściskać go ta baba.
- Się tylko nie uduś - mruknąłem
- Ale co - dopytał Drake
- Mówisz jak byś wpadł w dwie poduszki.
Drake wyrwał się z objęć kobiety
- W co ty grasz - warknął
- Ja w nic, ja idę spać - Uwaliłem się na wyrko. - No wiesz tylko nie można mi się rozbierać muszę spać w opakowaniu - nakryłem się kołdrą na głowę
A Drake z fochany wyszedł do swojego pokoju. Swoją drogą ciekawe gdzie oni się podziewali przez cały dzień.

Od Rozi

Naprawdę tego nie planowałam. Chciałam im pomóc byli przyjaciółmi ale nie miałam pojęcia że Anka przyjdzie dzisiaj. Dlaczego ja mam zawsze takie głupie pomysły. I dlaczego Quick namówił mnie abym zalogowała się na tego Facebooka. Anka prosiła mnie o pomoc oni mają małe dziecko nie mogłam im odmówić. Chociaż wiedziałam że Quickowi to nie na rękę mi też było to nie na rękę. Ale przecież nauczyliśmy się szybko przystosowywać do różnych zmian. No i jeszcze ten mail o Jessiki odruchowo spojrzałam na ten laptop gdzie Quick akurat przeglądał pocztę. Kim jest ta cała Jessica? Takiego maila może wysłać dziewczyna do chłopaka. Czyż by faktycznie miał tu kochankę. Anka naprawdę wiedziała kiedy przyjść. Nie chciałam się kłócić przy ludziach. Wiedziałam że zależy mu na obejrzeniu tego wyścigu. Nie poczekał do końca więc nawet nie wiedział że wygrał. Zabrałam Ankę i zeszliśmy na dół po jej rodzinę. I chodzi Quick zapewniał że między nim i 30 letnią babą nic nie ma to jednak wyglądało to nie co dziwnie. Najgorsze że teraz nie mogłam drążyć dalej tego tematu.
- Roz kochanie naprawdę możesz nam pomóc? Nie będzie to żaden problem - spytała pani Grażynka
- Nie ma żadnego problemu - zapewniłam
Wtedy na zewnątrz przed hotelem zobaczyłam Borysa. On zawsze jest na miejscu. W sumie nie widziałam go od momentu kiedy weszliśmy do hotelu.
- Przepraszam was na chwilkę - przeprosiłam - zaraz wracam
Zostawiłam ich w holu i wyszłam na zewnątrz do Borysa który właśnie kurzył fajka
- Beznadziejny nałóg - skomentowałam stając obok niego
Borys chyba naprawdę był uczulony na mój głos bo podskoczył i zakrztusił się dymem
- Mówiłam okropny nałóg - powiedziałam
- Gratuluje - wypalił Borys jak tylko mógł złapać oddech - widziałem ślub w telewizji. Mało co zawału nie dostałem jak szef w tym kościele nic nie mówił czas upływał to trzymało tak w napięciu. Szef zawsze musi trzymać ludzi w napięciu a pózniej powiedział nie, ale pózniej powiedział tak...
- Borys - przerwałam - nie wiem czy zauważyłeś ja też tam byłam i doskonale wiem jak to było
- No tak - przytaknął Borys zaciągając się fają
- Cieszę się że cie widzę - wypaliłam - bo mam problem a ty zapewne będziesz potrafił mi go rozwiązać. Kto to jest Jessica?
- Jessica - powtórzył jak echo Borys
- Czego nie rozumiesz - powiedziałam - jakaś Jessica podrywa mi męża więc kto to?
- Yyy... - zaczął Borys - nie wiem czy to ta sama ale jeżeli to ta...
- Borys - warknęłam
- No chodzi o to że jej mąż robi z szefem interesy ale swoją drogą to on nic nie robi a rządzi jego żona. Ma bodajże ponad 30 lat. Nic mi nie wiadomo czy ona z szefem...
- Borys - warknęłam wściekła
- Nie szef zapewne ją olał ale nie wiem nie byłem tam
- Chcesz mi powiedzieć że jak twój szef załatwia interesy z tą babą i nie zabierał cię ze sobą
- Właśnie to powiedziałem - przytaknął
- Druga sprawa Borys czy ty powiedziałeś Quickowi o tym że cię szantażowałam?
- Nie no skąd - zapewnił - przecież pani mówiła...
- Borys ja wiem co mówiłam. Ale jak osobiście się do tego przyznałam on nie był zdziwiony. Zachowywał się tak jak by już o tym wiedział. Więc jak Borys wypaplałeś mu?
- Ja przepraszam to tak przez przypadek ja mam za długi język...
- Borys nie ważne - powiedziałam - Mimo że przyznałam się Quickowi do tego że mi kablujesz ty nadal masz to robić. Nadal chcę wiedzieć co robi mój mąż i tak dalej. I tym razem mnie nie zawiedz
Odkręciłam się na pięcie i wróciłam do Anki i jej rodziny.
- Przepraszam musiałam porozmawiać. Chodzicie. Panie Robercie mam dla pana propozycje pracy w Polsce. Więc jak będziemy wracać mogli byście pojechali z nami. Mamy bezpieczną osadę. Jest jedzenie i dajemy sobie rade z tymi zarażonymi. Ale szczegóły wyjaśnimy już w domu.
- A twój mąż? - dopytała się pani Grażyna
- Mój mąż się zgodził, potrzebujemy osobę kompetentną - powiedziałam do pana Roberta. - Mam nadzieje że Anka wyjaśniła wam na jakiej zasadzie tutaj będziecie.
- Oczywiście - wypaliła pani Grażynka
- Więc nie ma żadnych pytań? - dopytałam
- Zmieniłaś się dziecko - zauważyła pani Grażyna
- Zgadza się zmieniłam się na początku całej tej epidemii każdy dzień tylko bardziej nas zmieniał. Ciężko tłumaczyć to komuś kogo to wszystko ominęło. - wypaliłam wprowadzając ich do pokoju.
Wyścig nadal trwał więc wzięłam Damona który właśnie się obudził. Nie wiem czemu miałam dziwne wrażenie że Quicka przestało to interesować i tylko tępo patrzył się w telewizor. Nie wiem nawet czy wyścig się już skończył ale Quick wyłączył telewizor i zamówił kolacje. No i przy kolacji oczywiście dowiedziałam się o co chodziło. Podczas tych wyścigów musieli z kamerować również tą lożę. Quick musiał zobaczyć jak rozmawiałam z tym ruskiem. Swoją drogą nawet nie pamiętałam jego nazwiska. Wiedziałam że tak będzie. Jak on romansuje sobie z jakąś Jessicą wszystko jest okej ale jak ja wystarczy że odpowiem dzień dobry jakiemuś facetowi jest wielka afera. Swoją drogą cieszyła mnie ta jego zazdrości. Bo jeżeli jest zazdrosny znaczy że mu zależy.
- Jesteś moja od soboty a jakiś niby rusek czy inny arab włazi mi w paradę i jestem zazdrosny. Przepraszam ale przeszła mi ochota na kolacje. Idę porozmawiać z Luke'm a może Al i Drake już wrócili. Przepraszam miłego wieczoru życzę. Niedługo będę z powrotem słońce.
Pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł. Nie wiedziałam czy zdenerwowało go to że rozmawiałam z ruskiem czy niechciani goście w pokoju. Jedno jest pewne John był wkurzony a jak jest wkurzony robi coś głupiego.
- Co ty robiłaś z tym ruskiem? - dopytała ciekawa Anka
- Ania - upomniała ją matka
- Rozmawiałam z nim - wyjaśniłam
- I twój mąż tak się zdenerwował bo rozmawiałaś z jakimś ruskiem
- Może jak był by to Włoch, Francuz albo Anglik by się tak nie wściekł. John ma uczulenie na Rusków.
- Współczuję ci - wypaliła Aśka - beznadzieja jest być z facetem który jest chory z zazdrości
- No tak Asiu bo ty wolisz wolne związki a w takich nie można być zazdrosnym. Przepraszam pójdę z nim porozmawiam.
Damon nie spał wzięłam go i zabrałam ze sobą. Wychowywałam się z nimi, ufałam im ale nie zostawiła bym z nimi Damona. Tylko po to by się upewnić zapukałam do pokoju Al i Drake'a. Ale ich nadal nie było. Po drodze zapukałam do Luke'a i Juli. Padał deszcz nie będę ciągnąc ze sobą dziecka ale zdecydowanie bardziej ufałam im. Otworzyła Jula
- Hej nie ma u was Quicka?
Ale znałam doskonale odpowiedzi
- Nie - wypaliła tak jak myślałam - a co?
- Nic małe nie porozumienie u nas to normalne - mruknęłam uśmiechając się
- Mamy niedzielę wczoraj braliście ślub a wy już się kłócicie.
- Jula - poprosiłam
- Dobra nic nie mówię
- Zajęła byś się na chwilkę Damonem?
- Jasne
Dałam jej dziecko i poszłam na dół. Trochę mi zeszło i już myślałam że go nie znajdę ale wtedy wpadłam na Borysa.
- Gdzie Quick? - spytałam Borysa
- Nie wiem ale zaraz się dowiem - zapewnił
Poczekałam w holu. I faktycznie Borysowi zlokalizowanie Quick poszło o wiele szybciej. A mi powiedziano że nie wiedzą
- Szef jest za hotelem przy samochodzie - powiedział Borys
- Dzięki co ja bym bez ciebie zrobiła - wypaliłam ale z ciekawości dopytałam - Borys skąd wiesz gdzie jest Quick?
- Powiedział mi Fernando - odparł Borys
- A kim jest Fernando?
- Kierownikiem hotelu
Właśnie tego typa pytałam gdzie jest Quick a on powiedział mi że nie wie. Eh... dlaczego wszyscy robią mi pod górkę.
Wyszłam z hotelu i poszłam we wskazane przez Borysa miejsce. I faktycznie tam znalazłam Quicka
- Kochanie co ty właściwie robisz? - spytałam
Chyba był zaskoczony
- John porozmawiajmy - zaczęłam - przepraszam że nie powiedziałam ci o tym rusku ale ja nawet nie pamiętam jego nazwiska. Chciał rozmawiać z tobą i o ciebie pytał ale ja powiedziałam że starasz się aby nie przegrał zakładu bo postawił na twojego konia. Myślałam że go znasz, gadał tak jak byś go znał. Nie masz powodów by być zazdrosnym przecież ja bez zastanowienia powiedziałam TAK. Więc jak wrócimy na górę? Czy będziemy moknąć na deszczu? 

Od Quicka

Podjechaliśmy pod hotel. W sumie to byłem zadowolony z załatwionych interesów i tego że utarłem nos arabom. Martwiły mnie jednak problemy osady więc postanowiłem obejrzeć wyścig i przygotować transport dla osady. Trzeba będzie porozmawiać z resztą czy wracamy czy zostajemy sam nie będę podejmował decyzji. Gdy weszliśmy do hotelu skierowaliśmy swoje kroki prosto do windy w której o dziwo stał boj hotelowy.
-Co ty tu robisz?
-Obsługuję windę bo całe piętro jest obłożone gośćmi
-To piętro na czas mojego pobytu było zawsze zamykane
-No tak z tym że na te wyścigi przyjechali nasi stali klienci i kierownik zdecydował że nie chciał by pan stracić ich zaufania no i hotel wypadł by zle bo oni bywają tutaj kilka razy do roku by załatwiać swoje interesy
-Rozumiem to dobre posuniecie - powiedziałem wychodząc z windy
W pokoju odłożyłem papiery na komodę, włączyłem telewizor przejrzałem programy
-Za godzinkę będzie powtórka tego wyścigu słonko - powiedziałem kładąc się na wyrko. -Chodz do mnie - poprosiłem - poprzytulamy się i trzeba pomyśleć o kolacji
-To może pójdę do Drake, Al, Luke i Julki zapytam czy będą z nami jeść
-Jeśli chcesz to uciekaj a i daj im ten list niech przeczytają bo chciał bym żebyśmy wspólnie postanowili czy wracamy czy mam robić dla nas miejsce tu we Włoszech.
Roz poszła a ja wziąłem laptop i najpierw założyłem hasło na ten film kiedyś go oblukam dokładnie to miłe chwile wiec warto o nich pamiętać. Przeglądałem pocztę gdy do pokoju weszła Roz
-Już z powrotem?
-Luke i Jula niedawno z miasta wrócili i nie są głodni a Drake'a i Al znów nie ma.
-To nie ciekawie - powiedziałem nie podnosząc głowy z nad laptopu.- Zaraz zadzwonię na psiarnię to przynajmniej dowiem się czy był u nich.
Po chwili uzyskałem potrzebne informacje i uspokoiłem Roż
-Chodz tu do mnie - powiedziałem odkładając laptop na łóżko Roz wpakowała mi się na kolana. - Wygląda na to że jemy dziś sami? -pocałowałem ją - to co obiadokolacja - zaproponowałem
- No tak tylko coś lekkiego
- Hm... - zacząłem dedukować - to nie wiem może jakieś kanapki i sałatka plus owoce. A może truskawki - dopytałem zalotnie
- Truskawki mogły by się przydać na wieczór - stwierdziła Roz
- Nie kuś
- Przecież jestem niegrzeczna - powiedziała - bardzo niegrzeczna
Jednak przeglądając menu Roz stwierdziła że ma ochotę na pizze.
- Okej ale z potrójnym serem ty wybierasz dodatki - powiedziałem
- No okej Quick - i zaczęła wymieniać
- Rety kruszynko to będzie trwało z pół godziny za nim ja wymienię wszystkie te składniki. A no i ma być na grubym czy na cienkim cieście? - zapytałem jednocześnie spoglądając w okno. - Eh dobrze że na wyścigach nie padało bo teraz leje. No i takie są właśnie uroki Wenecji słońce
Sięgnąłem po telefon wybierałem nr gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść - powiedziałem
- Dobry wieczór szefie
- Co tam? - dopytałem
- Eee przywiozłem na górę nie wiem czy dobrze zrobiłem nie jaką panią Annę do yyy... do pana żony ta pani. Ja przepraszam ale ja nie wiem jak mam się zwracać do pani... yyy
- Hm... - przerwałem mu - zwracajcie się do Roz powiedzmy hm... niech będzie szefowa no bo w sumie to i prawda będzie, bo może będzie waszą szefową.
- Podaruje pan żonie hotel
- Ona już ma cały pakiet kretynie. Ma mnie w pakiecie dostała całą resztę.
- Yyy... powinien szef podpisać intercyzę
Roz spojrzała na niego morderczym wzrokiem.
- Ty mi nie mów co powinienem bo możesz zostać zwolniony. Powiedzmy że o tej dobrej stronie hotelu będzie decydowała moja żona.
Roz popatrzyła się na mnie zszokowana.
- Naprawdę pozwolił byś mi zmienić na przykład menu - dopytała
- A czemu nie - uśmiechnąłem się
- A jak szef kuchni będzie się burzył
- To zrób mu rewolucje Geslerowej zacznij mu rzucać garami. Dobrze to co z tą panią Anną.
Roz spojrzała na mnie. I chyba zauważyła moje nie zadowolenie
- To ja może porozmawiam na korytarzu - stwierdziła
- Ależ zaproś koleżankę do środka zaraz będą wyścigi.
Anka weszła do apartamentu. Ja skupiłem się na poczcie ale tego biadolenia po prostu nie dało się nie słyszeć. Chodziło o to że wystawili ich z walizkami bo jej ojciec stracił robotę. Mają zaległe rachunki za miesiąc. I coś tam że siedzieli 2 godziny na deszczu bo jej stary nie chciał tu przyjść. Biadoliła że jej siostra się przeziębi że nie mają ubezpieczenia i zero kasy. Bo ojcu nie wypłacili za ostatni miesiąc.
- Takie rzeczy tylko w filmach - skomentowałem
- John mógł byś się ogarnąć oni naprawdę są w tarapatach.
- No ale co słońce spodnie przecież mam, jeszcze. A koszulkę no cóż sama mi zdejmujesz. A ty się nie gap - powiedziałem do Anki - bo gryzę
- Quick - upomniała mnie Roz - obiecałeś
- Ja obiecałem - byłem zdziwiony
- No tak że coś znajdziesz
- Słońce mamy sezon w pełni rozkwitu moje piętro i piętro wyżej wszystko obłożone. Myślisz księżniczko że ktoś płacił by 12 tysięcy za dobę gdyby mógł zapłacić 500 złotych
- Ale obiecałeś a ty dotrzymujesz słowa. To moja przyjaciółka
Poddałem się bo za dwie minuty miały rozpocząć się wyścigi.
- Rety słońce ja nie mam wiele do zaoferowania. Mamy tylko to co widzisz. Jeżeli tobie nie przeszkadza obecność tej rodziny to ja mogę się zgodzić. Pod dwoma warunkami żadnych babskich włosów gdziekolwiek to pierwsze. A drugie to ja jestem u siebie ty jesteś moją żoną i nawet nie minęło 48 godzin od ślubu. Więc będzie po mojemu. Czyli truskawki rozumiesz. No i nikt nie rusza mojego lakieru.
- Ale to jest punk trzeci
- No ale sama wiesz słońce
Roz chwilę się zastanawiała ale ta cała Anka naprawdę zle wyglądała. Szczerze jak bym ją zobaczył i nie chcący na nią wpadł to mógł bym dostać zawału.
- To co zaprosisz państwa a ja zamówię ze trzy pizze.
- No i może kolacje - dodała Roz
- Moja siostra - zaczęła Anka do Roz - to ja nie wiem bo ona ma alergie. To z mamą trzeba by było porozmawiać co ona je. 
- Słońce to rób co uważasz ja już powiedziałem co mam do zaoferowania. Warunki znasz i ty decydujesz. Ja muszę obejrzeć ten wyścig a pózniej popracować jak bym mógł oczywiście. No wiesz o ten transport chodzi przede wszystkim dla Mariusza.
- Transport i wyścigi byś mógł - stwierdziła Roz - ale nie chcący przeczytałam e-mail od jakiejś Jessiki
- A to jutro tam jedziemy słońce to ciemna strona mocy. Mógł bym wyjaśnić na osobności.
- Mówisz o szpitalu - domyśliła się Roz
- No tak
- I nic między wami nie ma?
- No wiesz że nie profesor to sprawdzał ale ona uważa że tak. No przecież nie będę bujał się z 30 latką nie ta liga.
- O mnie też tak powiesz jak będę miała 30?
- Nie słońce no co ty. Przecież ja będę straszy. To mogę pooglądać proszę.
- Ale ogarnij kolacje i tą pizze no i zgadzasz się na wszystko - szantażowała mnie Roz
- Tak ale pod moimi warunkami. Za ten szantaż dziś mi zapłacisz - uśmiechnąłem się zadziornie
Anka przyjęła poważną minę.
- To ja pójdę po rodzinkę Anki. Gdyby Damon się obudził...
- Tak skarbie jestem na czujkach wiem co mam robić
- Nie będziesz miała kłopotów - powiedziała Anka nim wyszły
- Nie no co ty. Quick tylko się droczy ale co do łazienki i lakieru to musicie tego przestrzegać. Bo on ma na to uczulenie.
- No właśnie na takiego mi wygląda
- Na ułożonego? - dopytała Roz
Anka pokiwała głową.
- Eh... ty jeszcze nie znasz prawdziwego Quicka. On jest grzeczny od jakiś czterech, pięciu dni. Ale nigdy nie wiem kiedy mu odbije.
- Znaczy że wtedy ci krzywdę robi
- Nie no co ty, my wszyscy mieszkamy razem w jednym sporym domu i Quick z Drake'm mają jakieś problemy. No po za tym Quick to taki nie spokojny duch nigdy nie wiadomo co myśli, co powie a nawet jak wiesz to i tak nie wiadomo co zrobi.
- Nie wygląda - stwierdziła Anka
- Dziś ma dobry humor ogólnie jest humorzasty.
- Jak ty możesz wytrzymać z takim oficjalnym gościem.
- Gdybyś poznała go od innej strony zrozumiała byś mnie.
- Może bym chciała poznać taką delicję.
- Anka to jest mój mąż.
- Właśnie - dodałem - nie ciastko
- Quick - upomniała mnie Roz
- Przepraszam słońce ale wiesz że nie lubię jak się mnie obgaduje.
- Pizze miałeś zamówić i kolacje
- No tak tylko czekam na zamówienie dla tego dzieciątka.
- Ale pizze to już byś mógł bo jestem głodna.
- A truskawki - dopytałem
- Przestaniesz - ostrzegła uśmiechając się
- Truskawki mają być i już - uśmiechnąłem się do niej
- O co chodzi z tymi truskawkami - dopytała Anka
- Nie interesuj się - powiedziałem - masz ochotę na truskawki będzie więcej truskawek
- Choć - zgarnęła ją Roz - Quick się denerwuje bo ogląda transmisje z wyścigu tam startował jego koń. W efekcie sam musiał na nim pojechać. Bo dżokej dał dupy. No i nie wie czy wygrał więc jak wejdziemy to proszę abyście zachowywali się cicho. Jeszcze Drake nie przyszedł. Jak Quick nie będzie znał wyników to się wścieknie tak podwójnie.
I wreszcie sobie poszły. Wszystko było fajnie do momentu. Gdy był zrzut kamer na loże vip-ów. Zuwarzyłem przy Roz kolesia z bródką i kitką. Hm... ciekawe czego chciał. Czemu Roz o nim nie wspomniała? I kto to kurwa jest? Nie znam faceta. A jak ten gnój podrywał mi żonę. Rety mogłem nie jechać na tym koniu. Dziwne to jest. Pózniej przyszli oni tego pana Roberta to chyba bardziej wciągnęli niż wszedł sam. Wszyscy obładowani byli jakimiś walizkami. No koszmar i jeszcze obudził się Damon. Ale na szczęście Roz go ogarnęła. Bo zauważyła że zastopowałem obraz. Pózniej nie dałem nic po sobie poznać i puściłem to dalej. Roz mi już nawet nie przeszkadzała przy oglądaniu rozgrywki. Jednak jej wynik już mnie nie interesował. Wyłączyłem telewizor poprosiłem Roz by dowiedziała się co jada to dziecko i złożyłem zamówienie w hotelu i załatwiłem pizzerie
- Kto to był Roz? - dopytałem przy kolacji
- Ale o czym mówisz?
- O facecie z kitką i brodą kozią
- Nie wiem nie pamiętam nazwiska miał rosyjski akcent. Gratulował mi ślubu, chciał robić z tobą jakieś interesy. I żałował że nie znalazł się na liście gości.
- Ale ja go w ogóle nie kojarzę. Mówił coś jeszcze?
- Jesteś zazdrosny? - dopytała Roz
- Tak jestem i nie będę tego ukrywał. Znajdę tego gada i rozmówię się z nim
- John on był miły
- No właśnie był miły. W tym środowisku podziwia się kobiety faktycznie ale nie okazuje się tego publicznie. No być może w stosunku do zamężnej kobiety. To pierwsze, ten gość nie ma manier, średni wygląd. Dupek którego dorwę i...
- John - powiedziała ostro
- I z nim wyjaśnię pewne sprawy osobiście
- Jest pan zazdrosny? dopytała Aśka 
- A co cie to?
- John - znów mnie upomniała Roz
- Nie powinno to ciebie interesować
- Przestajesz się kontrolować
- Jesteś moja od soboty a jakiś niby rusek czy inny arab włazi mi w paradę i jestem zazdrosny. Przepraszam ale przeszła mi ochota na kolacje. Idę porozmawiam z Luke'm a może Al z Drake'em już wrócili. Przepraszam miłego wieczoru życzę. Niedługo będę z powrotem słońce.
Pocałowałem Roz w czubek głowy. I wyszedłem