Quick opuścił broń tylko to się liczyło. Mojemu bratu nic już nie grozi. Odetchnęłam z ulgą. Znali się i to by się zgadzało. Ojciec zabierał Luka na każde bankiety. Przytuliłam się do brata raz jeszcze. Emocję mną szarpały. Słyszałam jak Quick podchodzi. Odsunęłam się od brata. Dziewczyna z która przyleciał spoglądała na niego z nienawiścią. Miał proste, mysie włosy do ramion a nad lewym uchem wygolony pasek pięciocentymetrowy.
-Nie strzeli?- spytałam cicho. Luke pokręcił tylko głową.
-Cieszę się że żyjesz Yohate, i dzięki że dbałeś o moją siostrę.- uderzyłam brata w ramię.
-Sama potrafię o siebie zadbać, tym bardziej znam go dwa dni- powiedziałam oburzona i trochę tego pożałowałam.
-Dwa dni- powtórzył.
-Nie ważne, sama o siebie dbam.- drążyłam - tym bardziej co cie to obchodzi. Mogę robić co chcę z kim chcę i kiedy chcę.
-Nie no pewnie- potaknął Luke, powstrzymując śmiech. Znał mnie aż za dobrze, ciężko się z nim kłócić.
-Naprawdę.
-Oczywiście.
-Luke- warknęłam.
-Aleksandro, jako twój starszy brat powinienem ci kazanie prawić na temat chłopaków których znasz dwa dni.
-Nawet nie próbuj.
niedziela, 3 września 2017
Od Luke'a Cd ktoś
Dopiero po kilku godzinach wszedłem w prawe. Pati cały czas jęczała że nas zabiję. I oczywiście kiedy czołg wystrzelił to też była moja wina. No dokładnie jak z Lexi. Robiłem wszystko by nas nie zabić. Najdelikatniej jak się dało postawiłem maszynę na ziemię. Wyszliśmy z helikoptera.
-Przez ciebie dostanę lęku wysokości- pożaliła się. I od razu zamilkła. Przed nami stał jakiś koleś z wymierzoną kuszą i dziewczyna której nie mógł bym pomylić z nikim innym.
-Lexi- krzyknąłem z ulgą.
-Luke nie strzelaj- poprosiła biegnąc do mnie. Mam nie strzelać, oczywiście liczyła się tylko moja siostra. Przecież nie zastrzelę jej przyjaciół.
-Co z..- zamilkłem kiedy Lexi przecząco pokręciła głową.
-To wszystko moja wina..ja - łkała
-To nie twoja wina.-zapewniłem, nie ważne co się stało to nie jej wina.
-Ale ..
Nagle usłyszałem świst. I syk Pati. Spojrzałem na przyjaciółkę. Nic jej nie było może nie trafił może celowo spudłował, grom go wie. W sumie nie wiedziałem co mam robić, Pati była moją przyjaciółką a on przyjacielem Lexi. Koleś przeniósł kuszę na mnie. Przesunąłem lekko Lexi. Niech tylko ją trafi a ubiję go.
-Quick to mój brat - tłumaczyła Lexi.
-Odejdz od niej bo zginiesz. Zabieraj graby szmato od mojej kobiety- spojrzałem na Lexi. Mimo że starała się być opanowaną dostrzegłem jej strach. Bała się prawdopodobnie o mnie. Bo przecież mnie znała wiedziała że go nie zabiję.
-To moja siostra, zapierdolę cię jeśli coś jej zrobiłeś- obiecałem a Lexi już chciała coś powiedzieć.
-Wez tą zabawkę i spierdalaj skąd przyleciałeś.- poważnie, nie czai że to moja siostra nie zauważył że rozwalił helikopter?
- Uszkodziłeś mi lota.
-Gówno z ciebie nie wojak, zabieraj łapy od mojej kobiety.
-To mój brat- powtórzyła Lexi i odkręciła się do mnie plecami.
-Gówno, podobnie wygląda, wydaje ci się. Chcesz go widzieć i widzisz.
-Luke nie strzelaj do nie go ja go kocham- powiedziała spoglądając na mnie, choć nawet nie celowałem. Ale po jej wyznaniu wszystkie chęci mnie opuściły.
-Toż to zjeb.
-Ale go kocham- spojrzałem na niego uważnie i zrozumiałem dlaczego wydawał mi się znajomy.
-Jony- powiedziałem a zdziwiony chłopak mojej siostry opuścił kuszę. W końcu coś do niego dotarło.
-Przez ciebie dostanę lęku wysokości- pożaliła się. I od razu zamilkła. Przed nami stał jakiś koleś z wymierzoną kuszą i dziewczyna której nie mógł bym pomylić z nikim innym.
-Lexi- krzyknąłem z ulgą.
-Luke nie strzelaj- poprosiła biegnąc do mnie. Mam nie strzelać, oczywiście liczyła się tylko moja siostra. Przecież nie zastrzelę jej przyjaciół.
-Co z..- zamilkłem kiedy Lexi przecząco pokręciła głową.
-To wszystko moja wina..ja - łkała
-To nie twoja wina.-zapewniłem, nie ważne co się stało to nie jej wina.
-Ale ..
Nagle usłyszałem świst. I syk Pati. Spojrzałem na przyjaciółkę. Nic jej nie było może nie trafił może celowo spudłował, grom go wie. W sumie nie wiedziałem co mam robić, Pati była moją przyjaciółką a on przyjacielem Lexi. Koleś przeniósł kuszę na mnie. Przesunąłem lekko Lexi. Niech tylko ją trafi a ubiję go.
-Quick to mój brat - tłumaczyła Lexi.
-Odejdz od niej bo zginiesz. Zabieraj graby szmato od mojej kobiety- spojrzałem na Lexi. Mimo że starała się być opanowaną dostrzegłem jej strach. Bała się prawdopodobnie o mnie. Bo przecież mnie znała wiedziała że go nie zabiję.
-To moja siostra, zapierdolę cię jeśli coś jej zrobiłeś- obiecałem a Lexi już chciała coś powiedzieć.
-Wez tą zabawkę i spierdalaj skąd przyleciałeś.- poważnie, nie czai że to moja siostra nie zauważył że rozwalił helikopter?
- Uszkodziłeś mi lota.
-Gówno z ciebie nie wojak, zabieraj łapy od mojej kobiety.
-To mój brat- powtórzyła Lexi i odkręciła się do mnie plecami.
-Gówno, podobnie wygląda, wydaje ci się. Chcesz go widzieć i widzisz.
-Luke nie strzelaj do nie go ja go kocham- powiedziała spoglądając na mnie, choć nawet nie celowałem. Ale po jej wyznaniu wszystkie chęci mnie opuściły.
-Toż to zjeb.
-Ale go kocham- spojrzałem na niego uważnie i zrozumiałem dlaczego wydawał mi się znajomy.
-Jony- powiedziałem a zdziwiony chłopak mojej siostry opuścił kuszę. W końcu coś do niego dotarło.
Od Quicka Cd ktoś
-I to rozumiem- uśmiechnąłem się- Surprise na miejsce
Niedzwiedzica posłusznie wykonała polecenie. Uświadomiłem sobie że Alex może być zimno.
-Masz załóż- rzuciłem kurtkę w jej stronę- Jest zimno, cała się trzęsiesz.
-Ale ty Quick nie masz...- przerwałam jej.
-Nie mam, przywykłem. Normalka. Pospiesz się. Musimy sprawdzić kto to. Może nam pomogą? Albo ich pokatrupię.
Alex coś mówiła po drodze. Nie słuchałem jej. W głowię miałem jedno. Dać znać że tu jesteśmy, może żywych szukają. Nie dla mnie dla Alex, niech ją zabiorą ,ją i całą resztę z chaty. Ja, ja już przywykłem. Po za tym nie mogłem zostawić swojej księżniczki.
-Troszkę Surprise nas spowalnia- dobiegł mnie głos Alex.
-Zdarzymy na czas wiem gdzie jechać. Ona nie może biec zresztą sam wiesz.- dojechaliśmy do czołgu który wcześniej widziałem. Wskoczyliśmy tam z Alex. Zaczęliśmy się przepychać.
-Musimy dać im znać że tu jesteśmy. Wiem jak to zrobić- powiedziała Alex. Dałem jej pole do popisu. Kombinowała, miotała się, szarpała i naciskała guziki.
-W praktyce to jest łatwiejsze- stwierdziłem głośno. Rzucała się że ona wie lepiej. Szamotaliśmy się z jakąś dzwignią ale żadne z nas nie wpadło na to żeby sprawdzić czy w lufie jest pocisk. Nagle niesamowity huk wyrwał nas z przepychanki. Czołg jakimś cudem strzelił i o zgrozo trafił w tylne śmigło helikoptera, który kręcił się przez chwilę wokół własnej osi i powoli opadał na ziemię. Pobiegliśmy w tamtą stronę. Helikopter stał na ziemi. Wyszedł z niego facet i laska. Mieli broń wycelowaną we mnie. Mimo iż był to kawałek i zdechłbym jak kundel, z czego sobie zdawałem sprawę, wymierzyłem do nich z kuszy. Nim zdechnę ukatrupię jedno z nich- myślałem.
-Lexi- wydarł się kolo. Ale miałem lola.
-Luke nie strzelaj, Luke- krzyczała Alex biegnąć w jego stronę.- Luke nie strzelaj do Quicka ja go..- rzucili się w sobie w ramiona.
-Nareszcie cię znalazłem, jesteś cała? - coś tam jeszcze mówili między sobą. Laska która była z nim zdębiała i opuściła broń. Strzeliłem do niej ale tylko tak by nie mogła użyć broni, była praworęczna jak spostrzegłem. Więc trafiony zatopiony, teraz mierzyłem do kolesia.
-Quick to mój brat- nie rozumiałem jej.
-Odejdz od niej bo zginiesz- mówiłem- Zabieraj łapy szmato od mojej kobiety.
-To moja siostra, zapierdolę cię jeśli coś jej zrobiłeś.
-Wez tą zabawkę i spierdalaj skąd przyleciałeś.
- Uszkodziłeś mi lota- uświadomił mi.
-Gówno z ciebie nie wojak. Won od mojej kobiety.
-Tak i cicho- wrzasnęła Alex- To mój brat.
-Gówno, podobnie wygląda, wydaje ci się. Chcesz go widzieć i widzisz.
-Luke nie strzelaj do niego, ja go kocham.
-Toż to zjeb.
-Ale go kocham. - pobiegła do mnie i stanęła przed nami.
Niedzwiedzica posłusznie wykonała polecenie. Uświadomiłem sobie że Alex może być zimno.
-Masz załóż- rzuciłem kurtkę w jej stronę- Jest zimno, cała się trzęsiesz.
-Ale ty Quick nie masz...- przerwałam jej.
-Nie mam, przywykłem. Normalka. Pospiesz się. Musimy sprawdzić kto to. Może nam pomogą? Albo ich pokatrupię.
Alex coś mówiła po drodze. Nie słuchałem jej. W głowię miałem jedno. Dać znać że tu jesteśmy, może żywych szukają. Nie dla mnie dla Alex, niech ją zabiorą ,ją i całą resztę z chaty. Ja, ja już przywykłem. Po za tym nie mogłem zostawić swojej księżniczki.
-Troszkę Surprise nas spowalnia- dobiegł mnie głos Alex.
-Zdarzymy na czas wiem gdzie jechać. Ona nie może biec zresztą sam wiesz.- dojechaliśmy do czołgu który wcześniej widziałem. Wskoczyliśmy tam z Alex. Zaczęliśmy się przepychać.
-Musimy dać im znać że tu jesteśmy. Wiem jak to zrobić- powiedziała Alex. Dałem jej pole do popisu. Kombinowała, miotała się, szarpała i naciskała guziki.
-W praktyce to jest łatwiejsze- stwierdziłem głośno. Rzucała się że ona wie lepiej. Szamotaliśmy się z jakąś dzwignią ale żadne z nas nie wpadło na to żeby sprawdzić czy w lufie jest pocisk. Nagle niesamowity huk wyrwał nas z przepychanki. Czołg jakimś cudem strzelił i o zgrozo trafił w tylne śmigło helikoptera, który kręcił się przez chwilę wokół własnej osi i powoli opadał na ziemię. Pobiegliśmy w tamtą stronę. Helikopter stał na ziemi. Wyszedł z niego facet i laska. Mieli broń wycelowaną we mnie. Mimo iż był to kawałek i zdechłbym jak kundel, z czego sobie zdawałem sprawę, wymierzyłem do nich z kuszy. Nim zdechnę ukatrupię jedno z nich- myślałem.
-Lexi- wydarł się kolo. Ale miałem lola.
-Luke nie strzelaj, Luke- krzyczała Alex biegnąć w jego stronę.- Luke nie strzelaj do Quicka ja go..- rzucili się w sobie w ramiona.
-Nareszcie cię znalazłem, jesteś cała? - coś tam jeszcze mówili między sobą. Laska która była z nim zdębiała i opuściła broń. Strzeliłem do niej ale tylko tak by nie mogła użyć broni, była praworęczna jak spostrzegłem. Więc trafiony zatopiony, teraz mierzyłem do kolesia.
-Quick to mój brat- nie rozumiałem jej.
-Odejdz od niej bo zginiesz- mówiłem- Zabieraj łapy szmato od mojej kobiety.
-To moja siostra, zapierdolę cię jeśli coś jej zrobiłeś.
-Wez tą zabawkę i spierdalaj skąd przyleciałeś.
- Uszkodziłeś mi lota- uświadomił mi.
-Gówno z ciebie nie wojak. Won od mojej kobiety.
-Tak i cicho- wrzasnęła Alex- To mój brat.
-Gówno, podobnie wygląda, wydaje ci się. Chcesz go widzieć i widzisz.
-Luke nie strzelaj do niego, ja go kocham.
-Toż to zjeb.
-Ale go kocham. - pobiegła do mnie i stanęła przed nami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)