-I to rozumiem- uśmiechnąłem się- Surprise na miejsce
Niedzwiedzica posłusznie wykonała polecenie. Uświadomiłem sobie że Alex może być zimno.
-Masz załóż- rzuciłem kurtkę w jej stronę- Jest zimno, cała się trzęsiesz.
-Ale ty Quick nie masz...- przerwałam jej.
-Nie mam, przywykłem. Normalka. Pospiesz się. Musimy sprawdzić kto to. Może nam pomogą? Albo ich pokatrupię.
Alex coś mówiła po drodze. Nie słuchałem jej. W głowię miałem jedno. Dać znać że tu jesteśmy, może żywych szukają. Nie dla mnie dla Alex, niech ją zabiorą ,ją i całą resztę z chaty. Ja, ja już przywykłem. Po za tym nie mogłem zostawić swojej księżniczki.
-Troszkę Surprise nas spowalnia- dobiegł mnie głos Alex.
-Zdarzymy na czas wiem gdzie jechać. Ona nie może biec zresztą sam wiesz.- dojechaliśmy do czołgu który wcześniej widziałem. Wskoczyliśmy tam z Alex. Zaczęliśmy się przepychać.
-Musimy dać im znać że tu jesteśmy. Wiem jak to zrobić- powiedziała Alex. Dałem jej pole do popisu. Kombinowała, miotała się, szarpała i naciskała guziki.
-W praktyce to jest łatwiejsze- stwierdziłem głośno. Rzucała się że ona wie lepiej. Szamotaliśmy się z jakąś dzwignią ale żadne z nas nie wpadło na to żeby sprawdzić czy w lufie jest pocisk. Nagle niesamowity huk wyrwał nas z przepychanki. Czołg jakimś cudem strzelił i o zgrozo trafił w tylne śmigło helikoptera, który kręcił się przez chwilę wokół własnej osi i powoli opadał na ziemię. Pobiegliśmy w tamtą stronę. Helikopter stał na ziemi. Wyszedł z niego facet i laska. Mieli broń wycelowaną we mnie. Mimo iż był to kawałek i zdechłbym jak kundel, z czego sobie zdawałem sprawę, wymierzyłem do nich z kuszy. Nim zdechnę ukatrupię jedno z nich- myślałem.
-Lexi- wydarł się kolo. Ale miałem lola.
-Luke nie strzelaj, Luke- krzyczała Alex biegnąć w jego stronę.- Luke nie strzelaj do Quicka ja go..- rzucili się w sobie w ramiona.
-Nareszcie cię znalazłem, jesteś cała? - coś tam jeszcze mówili między sobą. Laska która była z nim zdębiała i opuściła broń. Strzeliłem do niej ale tylko tak by nie mogła użyć broni, była praworęczna jak spostrzegłem. Więc trafiony zatopiony, teraz mierzyłem do kolesia.
-Quick to mój brat- nie rozumiałem jej.
-Odejdz od niej bo zginiesz- mówiłem- Zabieraj łapy szmato od mojej kobiety.
-To moja siostra, zapierdolę cię jeśli coś jej zrobiłeś.
-Wez tą zabawkę i spierdalaj skąd przyleciałeś.
- Uszkodziłeś mi lota- uświadomił mi.
-Gówno z ciebie nie wojak. Won od mojej kobiety.
-Tak i cicho- wrzasnęła Alex- To mój brat.
-Gówno, podobnie wygląda, wydaje ci się. Chcesz go widzieć i widzisz.
-Luke nie strzelaj do niego, ja go kocham.
-Toż to zjeb.
-Ale go kocham. - pobiegła do mnie i stanęła przed nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz