Kiedy zobaczyłam Rozi przytuloną do Quicka miałam wielką ochotę ją za te kudły wytarzać. Ale od razu skarciłam się za te myśli i po wymianie kilku zdań które ledwo rejestrowałam poszłam. Z początku nawet nie wiedziałam gdzie, ale przypomniałam sobie o biednym Kubie i zeszłam do piwnica. Zdziwiona spojrzałam, w piwnicy były trzy cele, sejf i spore zapasy. Z tym że klatki zajmowały dwie osoby. Kuba leżał skulony w kącie i pochrapywał cicho. Podeszłam do drugiej. O kraty oparty był jakiś facet cały we krwi. Coś wychrypiał ale nic nie zrozumiałam. W kacie piwnicy był kran, zmoczyłam czystą szmatkę i zapełniłam wodą szklankę i wróciłam do wieznia. Kolo łapczywie wypił zawartość szklanki i wziął ode mnie szmatkę. Wychrypiał podziękowania. Usłyszałam otwierane drzwi i kroki.
-Lexi, co ty tu robisz?- spytał Luke z rezygnacją w głosie.
-A on?
-Napadł na Rozi. Jest w tej grupie ze szpitala ,pewnie.- wyjaśnił podchodząc bliżej.
-I będzie w celi obok Kuby? Dzieciak nikogo nie napadł, on nic nie zrobił czemu ma siedzieć obok niego?- spytałam podnosząc głos ze zdenerwowania.
-Lexi. proszę cie idz już...
-nigdzie nie pójdę.
- Pogadam z Quickiem i znajdziemy inne miejsce dla Kuby. obiecuję.- zapewnił.
-Po co tu przyszedłeś?- spytałam.
-Trzeba dowiedzieć się ile wie, idz już.- mówił błagalnie.
-Pójdę ale jeśli obiecasz że go nie tkniesz.- powiedziałam wstając.
-Ok- zgodził się i przytulił mnie. Westchnęłam cicho opierając się o niego.- a o co chodzi z Qiuckiem?
-Nie teraz- poprosiłam, to był najgorszy moment, teraz ja sama nie wiedziałam na czym stoję. Luke jeszcze raz przytaknął i poszłam. Gdy przechodziłam przy salonie Quick mnie zawołał.
Był lekko wcięty, usiadłam obok niego i spokojnie wysłuchiwałam jego słów. Sama nie wiedziałam czy jestem wkurzona czy zrozpaczona. Dał mi kosza. Oczywiście musiałam wyjść z podniesionym czołem. Nie miałam zamiaru być jak te kretynki które na kolanach błagają by ich nie zostawiać. Odpowiadałam to co chciał usłyszeć. Po co utrudniać i robić z siebie idiotkę. No bynajmniej Rozi się ucieszy. Po raz kolejny skarciłam się za takie myśli. Nie będę obwiniała za wszystko jej. Zdążyłam nawet ja polubiłam co było ironią.
-Nie to ja uściskam ciebie- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Przytuliłam go a kiedy się odsunęłam spytałam.
-A co z Kubą?
-Nie wiem.- przyznał- Amanda chce go trzymać aby przyjrzeć się przemianie. Wiesz że mu nie można pomóc?- dopytał a ja skinęłam głową.
-Ale to nie powód by traktować go jak królika doświadczalnego.
-Wiem- przyznał Quick- uważasz że powinniśmy go zabić?
Czy tak uważałam? Rozprawiam o śmierci dziecka, dziecka którego obiecałam pilnować.
-Nie wiem, męczy się- zauważyłam- ale nie chcę by umarł.
-Wiem. Ale tak będzie, umrze tak czy siak.
-Myślisz że jest sens go trzymać przy życiu?
-Nie wiem- powiedział wzdychając ciężko- Amanda uważa że uda jej się znaleść jakieś rozwiązanie. Że znajdzie jakiś lek na powstrzymanie przemiany..
-Ale ty w to nie wierzysz.- zauważyłam.- zrobisz jak chcesz ale jak ma żyć to nie w piwnicy w celi.
niedziela, 10 września 2017
Od Quicka Cd Lexi
Gdy tak siedziałem sam w tak zwanym salonie zauważyłem Alex.
-Alex musimy porozmawiać. Wiesz ja ciebie przepraszam za wszystko. Plątałem się w zeznaniach bo chodzi o to że ja cię bardzo lubię, ale chyba tylko lubię nic więcej.
-Tak wiem ja chyba raczej też. Powiedziałam tak że cie kocham żebyście z Lukiem się nie pozabijali.
-No domyślam się- powiedziałem- Dobrze że to sobie wyjaśniliśmy bo niezręcznie się z tym czułem
-Domyślam się.
-Jakoś głupio się z tym czuję ale nadal jesteśmy przyjaciółmi?- dopytałem.
-Tak to nie ulega zmianie.
-Wiesz jakoś mi lżej po tej rozmowie- uśmiechnąłem się- No to teraz gdy wszystko jest jasne mogę cie uściskać po przyjacielsku?
-Nie, to ja uściskam ciebie- uśmiechnęła się Alex
-Alex musimy porozmawiać. Wiesz ja ciebie przepraszam za wszystko. Plątałem się w zeznaniach bo chodzi o to że ja cię bardzo lubię, ale chyba tylko lubię nic więcej.
-Tak wiem ja chyba raczej też. Powiedziałam tak że cie kocham żebyście z Lukiem się nie pozabijali.
-No domyślam się- powiedziałem- Dobrze że to sobie wyjaśniliśmy bo niezręcznie się z tym czułem
-Domyślam się.
-Jakoś głupio się z tym czuję ale nadal jesteśmy przyjaciółmi?- dopytałem.
-Tak to nie ulega zmianie.
-Wiesz jakoś mi lżej po tej rozmowie- uśmiechnąłem się- No to teraz gdy wszystko jest jasne mogę cie uściskać po przyjacielsku?
-Nie, to ja uściskam ciebie- uśmiechnęła się Alex
od Quicka
Obudziłem się nad ranem w sumie to już nawet świtało. Pomyślałem, że trzeba się przejść i popatrzeć na ten płot coś tu musimy pokombinować z Drake'm. Siatka na tyłach była porządnie nadwyrężona. Suprice dreptała za mną. No i okazało się, że napięcie nie było włączone. Ehh... - westchnąłem. Nagle chyba przed budynkiem dobiegły mnie głosy. Męski i Rozi. Faceta nie poznawałem, ale Rozi. Znałem jej głos
- Ostrzegam cię - krzyczała - zaraz przyjdzie mój brat i Quick
- Jasne laleczko. Zaraz to pojedziesz ze mną do szefa. Ucieszy się na taką sztukę.
- Zostaw mnie
Kurwa - przekląłem w myślach. Czarny scenariusz Drake się sprawdza.
- Suprice na dziada
Pobiegłem z jednej strony Suprice z drugiej. Niedzwiedzica stanęła przed kolesiem i ryczała. Ten ze strachu się przewrócił.
- Chodz do mnie Różyczko - wyciągnąłem rękę
Rozi wtuliła się we mnie
- Wszystko dobrze... Nic ci nie zrobił?
- Nie byłeś szybszy - płakała
- Cichutko już - przytulałem ją - już nic ci nie grozi
Wtedy wybiegł Drake i Luke.
- Witałem w piekle synu - powiedziałem. Niespodzianka krążyła nad nim - Srasz już? - zapytałem
- Wez tego miśka - wrzeszczał hardo koleś
- Ty mówisz do mnie? - zapytałem
- Co się dzieje? - zapytał Drake
- On tu wszedł... i.... i... - Rozi się rozryczała
- Nie włączyłeś napięcia i wlazł - wyjaśniłem - Chciał się pobawić z Rozi
- To pobawi się ze mną - odparł Drake
- Słusznie tylko go nie ubij. Musimy przecież wyciągnąć z niego co się da i wysłać informację jego szefowi. Suprice odejdz - powiedziałem
Luke trzymał go na celowniku. Drake go rozbroił i zaczął go lać.
- Mojej siostry się nie tyka - ryczał
- Mój szef was powybija a twoja siostrunia będzie lizała mu jaja.
To wkurwiło nawet mnie. Nie ruszałem się bo ściskała mnie Rozi.
- Luke pilnuj ich tu. Jak Drake skończy niech włączy napięcie. A i ten samochód trzeba będzie schować do garażu.
- A co z nim?
- Worek na baniak i do piwnicy - warknąłem
Wziąłem sparaliżowaną strachem Rozi na ręce zaniosłem do domu.
- Słyszałeś co powiedział?
- Tak Różyczko, nie zawracaj sobie tym swojej pięknej główki
- A jak przyjdzie szukać go, jego szef?
- To go zabije. Wiesz przeciez jak kończą ci co robią innym krzywdę.
Dziewczyna pokiwała głową.
- Uspokoiłaś się troszkę?
- A Drake? Jak on coś mu zrobi?
- Jest tam Luke i Suprice. Nie pozwolą skrzywdzić Drake. Nie martw się Różyczko
Po chwili wszedł Drake
- No widzisz jest cały i zdrowy - uśmiechnąłem się
- Martwiłaś się o mnie? - uśmiechnął się Drake
- Bałam się o ciebie
- Chodz tu do braciszka mała. Za dużo cie ostatnio spotkało
- Tu jest mi dobrze - wtuliła się we mnie
Podniosłem ręce w geście poddania.
- Jak ty to robisz? Działasz na nie jak lep na muchy
Uśmiechnąłem się łobuzersko
- Ma się tą moc
Wtedy wszedł Luke
- Co robimy?
- No może wypijemy - powiedziałem - Drake mieliśmy rozpić jakąś flachę. Zimno mi z deka, rozgrzeje się. Usnąłem na ganku nawet nie wiem kiedy.
- Jasne skocze po flachę i szklanki
Siedzieliśmy i popijaliśmy jakiegoś Viskacza
-Rozi może już nie męcz Quick'a- powiedział Drake.
-Ale ja tylko siedzę.
-Możesz usiąść obok.
-A jak nie chcę?
-A siedz sobie króliczku- przytuliłem ją do siebie- mi to nie przeszkadza.
Wszyscy trzej zaczęliśmy się śmiać. Po chwili zeszła Alex.
-A wy co tak od rana pijecie?
-Rozgrzewamy się- uśmiechnął się Drake
-Przed czym?
-Przed egzekucją.- odparł Luke.
-O czym wy mówicie?
- Mamy gościa- powiedział Drake i dodał- w piwnicy.
-Odpoczywa- ryknął śmiechem Luke.
Pózniej zeszła reszta załogi. Creepy chciała pójść do Kuby. Amanda patrzyła na mnie z pogardą.
-Jesteś taki sam jak ojciec. Nie zauważasz mnie, niszczysz wszystkich. Nie przepraszam, ty zabijasz- mówiła z pogardą.
-Słuchaj siostra powiem to tylko raz. I powtarzać się nie będę więc słuchaj mnie uważnie. To ty byłaś córeczką tatusia do puki nie zaciążyłaś i to z kim? Nic dziwnego że stary się wstydził. Jakby wyglądał jego wizerunek gdyby się wydało. Musiał by biedula wydać cię za te tłuste nieszczęście, które sra ze strachu pod siebie. I nie praw mi tu kazań moja panno bo wyłapiesz w ryj. Dość twojego panoszenia się tutaj. Tu ja rządzę i będziesz tu na moich zasadach, rozumiesz? Wyraziłem się jasno, kurwa?
-Tak Quick, przejrzyście- odparła.
-No więc zajmij się bachorem żeby nie ryczał. Płacz dzieci mnie irytuje. A Witek będzie robił to co mu każę to nie podlega dyskusji. - Amanda wybiegła z płaczem.
-Nie za mocno pociągnąłeś?- spytał Luke.
-Dolej i nie pierdol.- nadstawiłem szklankę- moja siostra zawsze uważał mnie za zero, nieudacznika. Przecież skończyła studia była lepsza. A teraz gdyby nie Drake nadal tkwiła by z grubym pod ziemią w piwnicy. Dziękuje ci Drake że sprowadziłeś tu tą żmiję.
-Ja to bym jej nie wziął ale Rozi urzeczona była Kasią.
-A wiec to sprawka Różyczki? - Drake dolał mi trunek i tak z deka mi szumiało mi w głowię. Zdjąłem Rozi gumkę z włosów.
-tak wyglądasz ładniej a twoje włosy pachną konwalią. Lubię ten zapach. - ciągnąłem a kątem oka zauważyłem że Drake się podniósł, był spięty.
-Usiądz przyjacielu- powiedziałem uśmiechając się- przecież nic jej nie zrobię.
-Kto cie tam wie.
-Usiądz spokojnie- doradził mu Luke.
-To mówisz Różyczko że lubisz takie maluchy.
-Tak, uwielbiam.
-No to zmykaj i zabierz Kasię od tego nieudacznika- powiedziałem, Rozi już chyba poczuła się bezpiecznie bo poszła do małej.
-I było się spinać?- zapytałem- dobra co do tego tam to trzeba go przycisnąć i dowidzieć się ilu tam ich jest. No i pewnie będą go szukać, może tamci co byli tu wcześniej mieli tu swój posterunek. Taka ekipa zwiadowcza- ciągnąłem- Tak mi się wydaje. Ten przyjechał pewnie bo go boss po coś przysłał i tego trzeba się dowiedzieć. No i płot raczej nie przetrzyma stada, przydało by się zwiększyć pole rażenia.- kontynuowałem.
-Zajmę się tym-powiedział Drake.
-A ja pomęczę naszego gościa -postanowił Luke
-No to zdrówko panowie- powiedziałem.
- Ostrzegam cię - krzyczała - zaraz przyjdzie mój brat i Quick
- Jasne laleczko. Zaraz to pojedziesz ze mną do szefa. Ucieszy się na taką sztukę.
- Zostaw mnie
Kurwa - przekląłem w myślach. Czarny scenariusz Drake się sprawdza.
- Suprice na dziada
Pobiegłem z jednej strony Suprice z drugiej. Niedzwiedzica stanęła przed kolesiem i ryczała. Ten ze strachu się przewrócił.
- Chodz do mnie Różyczko - wyciągnąłem rękę
Rozi wtuliła się we mnie
- Wszystko dobrze... Nic ci nie zrobił?
- Nie byłeś szybszy - płakała
- Cichutko już - przytulałem ją - już nic ci nie grozi
Wtedy wybiegł Drake i Luke.
- Witałem w piekle synu - powiedziałem. Niespodzianka krążyła nad nim - Srasz już? - zapytałem
- Wez tego miśka - wrzeszczał hardo koleś
- Ty mówisz do mnie? - zapytałem
- Co się dzieje? - zapytał Drake
- On tu wszedł... i.... i... - Rozi się rozryczała
- Nie włączyłeś napięcia i wlazł - wyjaśniłem - Chciał się pobawić z Rozi
- To pobawi się ze mną - odparł Drake
- Słusznie tylko go nie ubij. Musimy przecież wyciągnąć z niego co się da i wysłać informację jego szefowi. Suprice odejdz - powiedziałem
Luke trzymał go na celowniku. Drake go rozbroił i zaczął go lać.
- Mojej siostry się nie tyka - ryczał
- Mój szef was powybija a twoja siostrunia będzie lizała mu jaja.
To wkurwiło nawet mnie. Nie ruszałem się bo ściskała mnie Rozi.
- Luke pilnuj ich tu. Jak Drake skończy niech włączy napięcie. A i ten samochód trzeba będzie schować do garażu.
- A co z nim?
- Worek na baniak i do piwnicy - warknąłem
Wziąłem sparaliżowaną strachem Rozi na ręce zaniosłem do domu.
- Słyszałeś co powiedział?
- Tak Różyczko, nie zawracaj sobie tym swojej pięknej główki
- A jak przyjdzie szukać go, jego szef?
- To go zabije. Wiesz przeciez jak kończą ci co robią innym krzywdę.
Dziewczyna pokiwała głową.
- Uspokoiłaś się troszkę?
- A Drake? Jak on coś mu zrobi?
- Jest tam Luke i Suprice. Nie pozwolą skrzywdzić Drake. Nie martw się Różyczko
Po chwili wszedł Drake
- No widzisz jest cały i zdrowy - uśmiechnąłem się
- Martwiłaś się o mnie? - uśmiechnął się Drake
- Bałam się o ciebie
- Chodz tu do braciszka mała. Za dużo cie ostatnio spotkało
- Tu jest mi dobrze - wtuliła się we mnie
Podniosłem ręce w geście poddania.
- Jak ty to robisz? Działasz na nie jak lep na muchy
Uśmiechnąłem się łobuzersko
- Ma się tą moc
Wtedy wszedł Luke
- Co robimy?
- No może wypijemy - powiedziałem - Drake mieliśmy rozpić jakąś flachę. Zimno mi z deka, rozgrzeje się. Usnąłem na ganku nawet nie wiem kiedy.
- Jasne skocze po flachę i szklanki
Siedzieliśmy i popijaliśmy jakiegoś Viskacza
-Rozi może już nie męcz Quick'a- powiedział Drake.
-Ale ja tylko siedzę.
-Możesz usiąść obok.
-A jak nie chcę?
-A siedz sobie króliczku- przytuliłem ją do siebie- mi to nie przeszkadza.
Wszyscy trzej zaczęliśmy się śmiać. Po chwili zeszła Alex.
-A wy co tak od rana pijecie?
-Rozgrzewamy się- uśmiechnął się Drake
-Przed czym?
-Przed egzekucją.- odparł Luke.
-O czym wy mówicie?
- Mamy gościa- powiedział Drake i dodał- w piwnicy.
-Odpoczywa- ryknął śmiechem Luke.
Pózniej zeszła reszta załogi. Creepy chciała pójść do Kuby. Amanda patrzyła na mnie z pogardą.
-Jesteś taki sam jak ojciec. Nie zauważasz mnie, niszczysz wszystkich. Nie przepraszam, ty zabijasz- mówiła z pogardą.
-Słuchaj siostra powiem to tylko raz. I powtarzać się nie będę więc słuchaj mnie uważnie. To ty byłaś córeczką tatusia do puki nie zaciążyłaś i to z kim? Nic dziwnego że stary się wstydził. Jakby wyglądał jego wizerunek gdyby się wydało. Musiał by biedula wydać cię za te tłuste nieszczęście, które sra ze strachu pod siebie. I nie praw mi tu kazań moja panno bo wyłapiesz w ryj. Dość twojego panoszenia się tutaj. Tu ja rządzę i będziesz tu na moich zasadach, rozumiesz? Wyraziłem się jasno, kurwa?
-Tak Quick, przejrzyście- odparła.
-No więc zajmij się bachorem żeby nie ryczał. Płacz dzieci mnie irytuje. A Witek będzie robił to co mu każę to nie podlega dyskusji. - Amanda wybiegła z płaczem.
-Nie za mocno pociągnąłeś?- spytał Luke.
-Dolej i nie pierdol.- nadstawiłem szklankę- moja siostra zawsze uważał mnie za zero, nieudacznika. Przecież skończyła studia była lepsza. A teraz gdyby nie Drake nadal tkwiła by z grubym pod ziemią w piwnicy. Dziękuje ci Drake że sprowadziłeś tu tą żmiję.
-Ja to bym jej nie wziął ale Rozi urzeczona była Kasią.
-A wiec to sprawka Różyczki? - Drake dolał mi trunek i tak z deka mi szumiało mi w głowię. Zdjąłem Rozi gumkę z włosów.
-tak wyglądasz ładniej a twoje włosy pachną konwalią. Lubię ten zapach. - ciągnąłem a kątem oka zauważyłem że Drake się podniósł, był spięty.
-Usiądz przyjacielu- powiedziałem uśmiechając się- przecież nic jej nie zrobię.
-Kto cie tam wie.
-Usiądz spokojnie- doradził mu Luke.
-To mówisz Różyczko że lubisz takie maluchy.
-Tak, uwielbiam.
-No to zmykaj i zabierz Kasię od tego nieudacznika- powiedziałem, Rozi już chyba poczuła się bezpiecznie bo poszła do małej.
-I było się spinać?- zapytałem- dobra co do tego tam to trzeba go przycisnąć i dowidzieć się ilu tam ich jest. No i pewnie będą go szukać, może tamci co byli tu wcześniej mieli tu swój posterunek. Taka ekipa zwiadowcza- ciągnąłem- Tak mi się wydaje. Ten przyjechał pewnie bo go boss po coś przysłał i tego trzeba się dowiedzieć. No i płot raczej nie przetrzyma stada, przydało by się zwiększyć pole rażenia.- kontynuowałem.
-Zajmę się tym-powiedział Drake.
-A ja pomęczę naszego gościa -postanowił Luke
-No to zdrówko panowie- powiedziałem.
Od Amandy
Nie mam pojęcia jak oni tak się nie bali i rozmawiali sobie teraz o tym co wcześniej zrobili beztrosko. Witek siedział w garażu i robił coś z upolowanymi zwierzakami.
- Więc to mój brat jest liderem grupy?
Ktoś przytaknął
- Sami go wybraliście?
- To on najpierw wpadł na Alex pózniej na mnie i Rozi - mówił Drake - Nasze początki były kiepskie ale teraz się dogadujemy
- Koleś jest przystojny ale ma najebane w głowie - powiedziała Pati
- Quicka znam od małego - wtrącił Luke - ma zwariowane pomysły ale znam go też z innej strony. Jest odpowiedzialny i zaradny. Co prawda czasem za szybko coś robi a potem myśli ale jest spoko.
- Był gangsterem - westchnęłam - w domu nie miał lekko z ojcem dla tego uciekł do mafii. Tam go doceniali i podziwiali. W domu ojciec cały czas go poniżał i gnębił więc się buntował. Martwię się o niego.
- I słusznie bo kto normalny ma niedzwiedzia - powiedziała Pati
- Może go nie oceniajcie - wstawiła się za nim Alex
- Ja mam go nie oceniać. Został wujkiem a nawet na Kasie nie spojrzał
- Wiele się działo przez ostatnie kilka dni. Quick jest zmęczony i dzisiejsze wydarzenia również skłoniły go do walki o przetrwanie. Do walki o nas wszystkich. Nie robił tego dla siebie - powiedziała Rozi - Teraz to ty Amando zachowujesz się jak twój własny stary. Tylko go krytykujesz
- A co mam robić. Powinien siedzieć tutaj z nami a on woli towarzystwo miśka. I jeszcze Witka zagonił do roboty.
- A co ty myślisz, każdy z nas coś robi dla grupy - wstawił się za nim Drake - skoro upolował to trzeba to zamrozić żeby się nie zepsuło
-Coś mnie ominęło? - do domu wszedł zakrwawiony Witek
- Co ci się stało? - Podbiegłam do niego
- Nic rozprawiałem się z miąchem. Niezłe sztuki Quick upolował
- A teraz?
- Ale teraz chyba śpi ale bałem się podejść bo misiek na mnie ryknął. A i nic nie zjadł
- To niech zdycha - odparłam - ojciec miał racje
- Kogo uśmiercasz? Własnego brata? Ty chora jesteś? - ryknął Drake - Ja dwa razy chciałem go za moją siostrę zabić ale ty? Jego własna siostra? Posrane to jakieś - machnął ręką Drake
Zabrałam Kasię i poszłam z nią spać bo było już pózno.
- Więc to mój brat jest liderem grupy?
Ktoś przytaknął
- Sami go wybraliście?
- To on najpierw wpadł na Alex pózniej na mnie i Rozi - mówił Drake - Nasze początki były kiepskie ale teraz się dogadujemy
- Koleś jest przystojny ale ma najebane w głowie - powiedziała Pati
- Quicka znam od małego - wtrącił Luke - ma zwariowane pomysły ale znam go też z innej strony. Jest odpowiedzialny i zaradny. Co prawda czasem za szybko coś robi a potem myśli ale jest spoko.
- Był gangsterem - westchnęłam - w domu nie miał lekko z ojcem dla tego uciekł do mafii. Tam go doceniali i podziwiali. W domu ojciec cały czas go poniżał i gnębił więc się buntował. Martwię się o niego.
- I słusznie bo kto normalny ma niedzwiedzia - powiedziała Pati
- Może go nie oceniajcie - wstawiła się za nim Alex
- Ja mam go nie oceniać. Został wujkiem a nawet na Kasie nie spojrzał
- Wiele się działo przez ostatnie kilka dni. Quick jest zmęczony i dzisiejsze wydarzenia również skłoniły go do walki o przetrwanie. Do walki o nas wszystkich. Nie robił tego dla siebie - powiedziała Rozi - Teraz to ty Amando zachowujesz się jak twój własny stary. Tylko go krytykujesz
- A co mam robić. Powinien siedzieć tutaj z nami a on woli towarzystwo miśka. I jeszcze Witka zagonił do roboty.
- A co ty myślisz, każdy z nas coś robi dla grupy - wstawił się za nim Drake - skoro upolował to trzeba to zamrozić żeby się nie zepsuło
-Coś mnie ominęło? - do domu wszedł zakrwawiony Witek
- Co ci się stało? - Podbiegłam do niego
- Nic rozprawiałem się z miąchem. Niezłe sztuki Quick upolował
- A teraz?
- Ale teraz chyba śpi ale bałem się podejść bo misiek na mnie ryknął. A i nic nie zjadł
- To niech zdycha - odparłam - ojciec miał racje
- Kogo uśmiercasz? Własnego brata? Ty chora jesteś? - ryknął Drake - Ja dwa razy chciałem go za moją siostrę zabić ale ty? Jego własna siostra? Posrane to jakieś - machnął ręką Drake
Zabrałam Kasię i poszłam z nią spać bo było już pózno.
Od Rozi do pozostałych
Czułam się nieswojo. Może odwykłam od ludzi a w jednym dniu doszło tak dużo. Siedziałam jak na szpilkach nie ufając nowym. Luke'a nie było, gruby Witek i mała Kasia to żadne zagrożenie. Jednak była Amanda i Pati którym wcale nie ufałam. Może mam paranoje. Może to wina dużej ilości osób na małej przestrzeni. A może po prostu zle czuje się w tym domu. Nie miałam nawet ochoty na jedzenie i to wcale nie była winna nie apetycznego wyglądu. Kiedy tylko usłyszałam przekleństwo Lexi wiedziałam, że oznacza to coś złego. Podbiegłam do okna. Przy ogrodzeniu tłoczyło się stado zombie. Wiedziałam że te stado nadejdzie ale miałam nadzieje że w tej chwili Drake będzie tu w miarę bezpiecznym miejscu, a nie za ogrodzeniem gdzie nie ma jakich żadnych szans.
- To co robimy? - dopytała Pati
- Idziemy - zarządziła Lexi - mamy całą broń, kilkanaście karabinów
No nie wierze przecież te zombie nie wie że tu jesteśmy. Lecz gdy nas zobaczą nie odejdą. Te dwie pociągną nas za sobą do grobu.
- Nie, zostajemy - sprzeciwiłam się - mamy płot nie wejdą a tak to ktoś zostanie ranny
Ulżyło mi kiedy Pati przyznała mi rację. Lexi gdzieś wyszła, a Pati zaczęła przygotowywać broń. Amanda zniknęła mi z oczu. Wyszłam ją poszukać. Wyszłam z salonu i skierowałam się na schody. Wchodząc na górę spojrzałam do kuchni. Witek chował się pod stołem ściskając patelnię. Jak oni przeżyli tak długo? - zastanawiałam się przez całą drogę do sypialni którą zajęła Amanda z małą i Witkiem. Nie wiem czy powinnam się śmiać czy płakać. Zostawiłam to po prostu bez komentarza. Nie zaprzątałam sobie głowy grzecznościami i pukaniem do drzwi.
- Pilnuj by mała nie płakała - poleciłam w wejściu - jak ją usłyszą to nie odpuszczą. Twój mąż siedzi w kuchni pod stołem - wypaliłam wychodząc
Nie mogłam się powstrzymać. A jej mina bezcenna. Nie cierpię takich damulek, które myślą że są królowymi świata. Myślałam że wszystkie już wymarły.
Wróciłam na dół gdzie była Pati, Amanda i Creepy.
- Nie chcę się kłócić ale ten płot nie wytrzyma - wypaliła Lexi patrząc przez okno - Wezmę Creepy i po wybijamy ich po cichu.
Nie było co się sprzeczać i tak zrobią co chcą. Lexi i Creepy wybiegły na zewnątrz. Dlaczego oni jeszcze nie naprawili tego wiatraka?! Dlaczego ich jeszcze tu nie ma?! Patrzyłam przez okno jak dziewczyny męczą się z trupami. Patrzyłam jak płot ugina się pod ich naporem
Wtedy nagle światło się zapaliło. Niech to szlak pomyślałam.
- Zgaś światła - nakazałam Pati.
Płot musiał mieć odłączone napięcie. Tylko to uratowało życie dziewczynom które o ten płot się podpierały. Wybiegłam na zewnątrz.
- Odejdz od płotu - rozkazałam - chłopacy podłączyli prąd, a ja wiem jak podłączyć napięcie
Posłusznie oddaliły się od płotu a ja biegiem wróciłam do domu.
Od razu pobiegłam do piwnicy. Całe szczęście że Drake nauczył mnie jak włączyć i wyłączyć dopływ prądu do ogrodzenia. Trzeba było tylko wpisać odpowiedni kod by otworzyć bezpieczniki. Zresztą wszystko w tym domu jest na kody. Właściciel domu przygotował się na wszystko. Pózniej wystarczyło tylko włączyć odpowiedni bezpiecznik. Dioda zmieniła kolor z czerwonego na zielony i wiedziałam, że ogrodzenie dostało napięcia. Gdy wróciłam na górę do salonu, Lexi i Creepy już wróciły. Patrzyłam w okno obserwując jak zombie porażone prądem odchodzi od płotu. Z ulgą przyjęłam odgłos strzałów.
- Wrócili - oznajmiłam
Nim się odkręciłam od okna Lexi i Pati już nie było.
- One są szybsze od światła - powiedziałam do Creepy
Subskrybuj:
Posty (Atom)