Obudziłem się nad ranem w sumie to już nawet świtało. Pomyślałem, że trzeba się przejść i popatrzeć na ten płot coś tu musimy pokombinować z Drake'm. Siatka na tyłach była porządnie nadwyrężona. Suprice dreptała za mną. No i okazało się, że napięcie nie było włączone. Ehh... - westchnąłem. Nagle chyba przed budynkiem dobiegły mnie głosy. Męski i Rozi. Faceta nie poznawałem, ale Rozi. Znałem jej głos
- Ostrzegam cię - krzyczała - zaraz przyjdzie mój brat i Quick
- Jasne laleczko. Zaraz to pojedziesz ze mną do szefa. Ucieszy się na taką sztukę.
- Zostaw mnie
Kurwa - przekląłem w myślach. Czarny scenariusz Drake się sprawdza.
- Suprice na dziada
Pobiegłem z jednej strony Suprice z drugiej. Niedzwiedzica stanęła przed kolesiem i ryczała. Ten ze strachu się przewrócił.
- Chodz do mnie Różyczko - wyciągnąłem rękę
Rozi wtuliła się we mnie
- Wszystko dobrze... Nic ci nie zrobił?
- Nie byłeś szybszy - płakała
- Cichutko już - przytulałem ją - już nic ci nie grozi
Wtedy wybiegł Drake i Luke.
- Witałem w piekle synu - powiedziałem. Niespodzianka krążyła nad nim - Srasz już? - zapytałem
- Wez tego miśka - wrzeszczał hardo koleś
- Ty mówisz do mnie? - zapytałem
- Co się dzieje? - zapytał Drake
- On tu wszedł... i.... i... - Rozi się rozryczała
- Nie włączyłeś napięcia i wlazł - wyjaśniłem - Chciał się pobawić z Rozi
- To pobawi się ze mną - odparł Drake
- Słusznie tylko go nie ubij. Musimy przecież wyciągnąć z niego co się da i wysłać informację jego szefowi. Suprice odejdz - powiedziałem
Luke trzymał go na celowniku. Drake go rozbroił i zaczął go lać.
- Mojej siostry się nie tyka - ryczał
- Mój szef was powybija a twoja siostrunia będzie lizała mu jaja.
To wkurwiło nawet mnie. Nie ruszałem się bo ściskała mnie Rozi.
- Luke pilnuj ich tu. Jak Drake skończy niech włączy napięcie. A i ten samochód trzeba będzie schować do garażu.
- A co z nim?
- Worek na baniak i do piwnicy - warknąłem
Wziąłem sparaliżowaną strachem Rozi na ręce zaniosłem do domu.
- Słyszałeś co powiedział?
- Tak Różyczko, nie zawracaj sobie tym swojej pięknej główki
- A jak przyjdzie szukać go, jego szef?
- To go zabije. Wiesz przeciez jak kończą ci co robią innym krzywdę.
Dziewczyna pokiwała głową.
- Uspokoiłaś się troszkę?
- A Drake? Jak on coś mu zrobi?
- Jest tam Luke i Suprice. Nie pozwolą skrzywdzić Drake. Nie martw się Różyczko
Po chwili wszedł Drake
- No widzisz jest cały i zdrowy - uśmiechnąłem się
- Martwiłaś się o mnie? - uśmiechnął się Drake
- Bałam się o ciebie
- Chodz tu do braciszka mała. Za dużo cie ostatnio spotkało
- Tu jest mi dobrze - wtuliła się we mnie
Podniosłem ręce w geście poddania.
- Jak ty to robisz? Działasz na nie jak lep na muchy
Uśmiechnąłem się łobuzersko
- Ma się tą moc
Wtedy wszedł Luke
- Co robimy?
- No może wypijemy - powiedziałem - Drake mieliśmy rozpić jakąś flachę. Zimno mi z deka, rozgrzeje się. Usnąłem na ganku nawet nie wiem kiedy.
- Jasne skocze po flachę i szklanki
Siedzieliśmy i popijaliśmy jakiegoś Viskacza
-Rozi może już nie męcz Quick'a- powiedział Drake.
-Ale ja tylko siedzę.
-Możesz usiąść obok.
-A jak nie chcę?
-A siedz sobie króliczku- przytuliłem ją do siebie- mi to nie przeszkadza.
Wszyscy trzej zaczęliśmy się śmiać. Po chwili zeszła Alex.
-A wy co tak od rana pijecie?
-Rozgrzewamy się- uśmiechnął się Drake
-Przed czym?
-Przed egzekucją.- odparł Luke.
-O czym wy mówicie?
- Mamy gościa- powiedział Drake i dodał- w piwnicy.
-Odpoczywa- ryknął śmiechem Luke.
Pózniej zeszła reszta załogi. Creepy chciała pójść do Kuby. Amanda patrzyła na mnie z pogardą.
-Jesteś taki sam jak ojciec. Nie zauważasz mnie, niszczysz wszystkich. Nie przepraszam, ty zabijasz- mówiła z pogardą.
-Słuchaj siostra powiem to tylko raz. I powtarzać się nie będę więc słuchaj mnie uważnie. To ty byłaś córeczką tatusia do puki nie zaciążyłaś i to z kim? Nic dziwnego że stary się wstydził. Jakby wyglądał jego wizerunek gdyby się wydało. Musiał by biedula wydać cię za te tłuste nieszczęście, które sra ze strachu pod siebie. I nie praw mi tu kazań moja panno bo wyłapiesz w ryj. Dość twojego panoszenia się tutaj. Tu ja rządzę i będziesz tu na moich zasadach, rozumiesz? Wyraziłem się jasno, kurwa?
-Tak Quick, przejrzyście- odparła.
-No więc zajmij się bachorem żeby nie ryczał. Płacz dzieci mnie irytuje. A Witek będzie robił to co mu każę to nie podlega dyskusji. - Amanda wybiegła z płaczem.
-Nie za mocno pociągnąłeś?- spytał Luke.
-Dolej i nie pierdol.- nadstawiłem szklankę- moja siostra zawsze uważał mnie za zero, nieudacznika. Przecież skończyła studia była lepsza. A teraz gdyby nie Drake nadal tkwiła by z grubym pod ziemią w piwnicy. Dziękuje ci Drake że sprowadziłeś tu tą żmiję.
-Ja to bym jej nie wziął ale Rozi urzeczona była Kasią.
-A wiec to sprawka Różyczki? - Drake dolał mi trunek i tak z deka mi szumiało mi w głowię. Zdjąłem Rozi gumkę z włosów.
-tak wyglądasz ładniej a twoje włosy pachną konwalią. Lubię ten zapach. - ciągnąłem a kątem oka zauważyłem że Drake się podniósł, był spięty.
-Usiądz przyjacielu- powiedziałem uśmiechając się- przecież nic jej nie zrobię.
-Kto cie tam wie.
-Usiądz spokojnie- doradził mu Luke.
-To mówisz Różyczko że lubisz takie maluchy.
-Tak, uwielbiam.
-No to zmykaj i zabierz Kasię od tego nieudacznika- powiedziałem, Rozi już chyba poczuła się bezpiecznie bo poszła do małej.
-I było się spinać?- zapytałem- dobra co do tego tam to trzeba go przycisnąć i dowidzieć się ilu tam ich jest. No i pewnie będą go szukać, może tamci co byli tu wcześniej mieli tu swój posterunek. Taka ekipa zwiadowcza- ciągnąłem- Tak mi się wydaje. Ten przyjechał pewnie bo go boss po coś przysłał i tego trzeba się dowiedzieć. No i płot raczej nie przetrzyma stada, przydało by się zwiększyć pole rażenia.- kontynuowałem.
-Zajmę się tym-powiedział Drake.
-A ja pomęczę naszego gościa -postanowił Luke
-No to zdrówko panowie- powiedziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz