sobota, 16 września 2017

Od Quicka do Rozi

Tak jak obiecałem Alex i Rozi załatwiłem klatkę. I wróciłem do domu. Wniosłem poszczególne jej elementy w tym czasie Rozi już pakowała się do samochodu. Wychodząc spotkałem Amandę schodzącą na dół z Kaśką
- Amanda tutaj jest klatka dla Kuby. Duża i przestronna. Gdy Drake ją złoży umieścicie tutaj Kubę. Ma mieć wygodnie i wez go lecz - rzuciłem mimo chodem
Wychodząc dobiegł mnie głos Witka z kuchni.
- Zdążycie na obiad?
- Raczej nie
- To na kolacje pizza będzie - powiedział ze śmiechem w głosie
- A Witek uszykuj coś do jedzenia naszemu więzniowi. Tylko nie przesadzaj z królewskim poczęstunkiem.
- Ale ja jemu nie zaniosę
- Nie będziesz musiał
- To zaprosić go na górę?
- Zwariowałeś?! Któryś z chłopaków mu poda.... Chodz Niespodzianka idziemy
Wyszedłem z domu. Wpakowałem Suprice do samochodu i ruszyliśmy. Dość długo jechaliśmy. Rozi opowiadała o ziołach, jaką które ma właściwości, ale nie wiele z tego zapamiętałem. Swoją drogą to niesamowite że zioła mają tak wszechstronne zastosowania. Do tej pory widziałem tylko o działaniu mięty i melisy oraz kilku innych ziół którymi nacierałem mięso. Ehh... ale mnie Rozi zaskoczyła i zaimponowała mi rozległą wiedzą o ziołolecznictwie. Skoro tak dużo zdołała zapamiętać z tego co przekazała jej mama to na pewno musiała to lubić i pasjonować się tym. Wysiedliśmy z auta.
- Dalej to już każdy w swoją stronę pójdzie - powiedziałem - gdy by coś krzycz - rzuciłem przez ramię - A i spotkamy się przy samochodzie
Polowanie pochłonęło mnie bez reszty. Co jakiś czas przyciągałem kolejne zwierzę a w aucie zauwarzałem co raz więcej koszyków. Z owocami leśnymi, jakimiś liściami. Kilka było z grzybami. Z Rozi się mijaliśmy. Suprice już się tak nażarła że za kolejnym razem gdy wróciłem wlokąc za sobą 2 dziki już została przy aucie. No chyba wystarczy - pomyślałem sobie. 12 pięknych sarenek w tym 2 jelenie i 4 łosie. Miały piękne poroża, a skóry też się przydadzą. Upolowałem też 30 zajęcy. Tak się jakoś zapędziłem. Ustrzeliłem 10 przepiórek myślę że będą smaczne gdy się już upiecze, to odmiana na pewno miła. A może by Witek jakiejś zupy ugotował. Rety jak ja dawno nie jadłem zupy.
- Chodz Suprice złowimy jeszcze skrzynkę rybek.
Poszliśmy z niedzwiedzicą nad strumieni. Szybko się z tym uporała. Gdy wróciłem do auta Rozi już na mnie czekała. Zapakowaliśmy wszystko do samochodu i na przyczepkę. I ruszyliśmy w drogę powrotną.
- Jak się powiodły zbiory? - dopytałem  
- Były nadzwyczaj udane - odparła Rozi - ale co to tak dziwnie piszczy?
- Ehh... właśnie zapomniałem. Znalazłem dwie kozy matkę z młodym. Podeszła do mnie żal było zostawiać nie zdziczała całkiem.
- Naprawdę przygarniasz wszystko jesteś zupełnie inny niż wcześniej mi się wydawało.
- No widzisz Różyczko pozory mylą
Wyjąłem z za pazuchy 5 konwalii.
- To chyba ostatnie bo więcej nie znalazłem. Proszę przyjmij je ode mnie Różyczko
- Dziękuje - rozpromieniła się odbierając kwiaty.
Miała bardzo zimne ręce i wyglądała na zmęczoną. Podkręciłem ogrzewanie i Rozi w kurtce zasnęła. Było już ciemno ehh... i jeszcze taki kawał drogi przed nami. Powoli zmierzaliśmy do domu i zaczął padać deszcz ze śniegiem. Dobrze że gdy byliśmy w lesie nic nie padało. Włączyłem muzykę cicho by nie obudzić Różyczki. Samochód kołysząc się powoli mknął w stronę domu przez gęsty okrywający się białą kołderką śniegu las.

Od Drake do Lexi

Płot faktycznie szwankował. I miał kilka słabych stron. Nawet bardzo słabych. W kilku miejscach płot nie miał napięcia. Jeżeli ktoś znalazł by te miejsca było by kiepsko. A w skrzynce przy furtce było kilka pogryzionych kabli. Szykuje się dzień pełen pracy. Im bardziej drążyłem problemu usterki, tym więcej tych usterek znajdywałem. Stado jest blisko i nie przyjazni sąsiedzi. Właśnie szedłem odpiąć prąd od ogrodzenia, kiedy zobaczyłem kręcącą się Alex. Chodziła i rozglądała się dookoła. Co ona kombinuje? Nie musiałem długo się zastanawiać kiedy podeszła do drzewa rosnącego przy ogrodzeniu i zarzuciła linę.
- Nudzi ci się? - powiedziałem podchodząc. Widziałem że ją przestraszyłem - Co ty już kombinujesz?
Wcale nie potrzebowałem jej odpowiedzi. I nie trzeba było być geniuszem by wiedzieć że gdzieś się wybiera... Oczywiście musiała się ze mną podroczyć za nim powiedziała w czym rzecz.
- Sama decyduje co robię i gdzie a teraz chcę sobie pójść
- Gdzie i po co?
- A bo co? - odparła - idę poobserwować szpital
Spodziewałem się wszystkiego ale nie tego...
- Ciebie to do reszty powaliło? - spytałem oburzony
Próbowała mnie przekonać, że będzie niewidzialna. Czy ta dziewczyna upadła na głowę. Sam próbowałem przekonać ją że to głupota i że nie powinna iść. Jednak była uparta jak osioł.
- Okej, ale ja pójdę z tobą - stwierdziłem
Z lekkim niezadowoleniem ale się zgodziła. Wyszliśmy furtką, jak ludzie. I choć szedłem z nią nadal uważałem że to chory pomysł. Szliśmy w ciszy pustymi ulicami. A przed sobą widzieliśmy budynek szpitala.
- Musimy być ostrożni, więc nie wychylaj się - nakazałem
- Nie jestem głupia - fuknęła
- Mamy chyba odmienne zdanie - mruknąłem
- Nie wiem czy zauważyłeś ale właśnie mnie obraziłeś - odparła
- Zginiemy przez ciebie
- Nie kazałam ci za mną iść - oburzyła się
- No więc jaki plan geniuszko? - spytałem
Nie wiem co ona sobie myślała ale szpital był lepiej strzeżony niż więzienne cele. Chyba z 20 osób patrolowało teren. Byli uzbrojeni i posiadali wojskowy sprzęt. I nie miałem pewności czy wcześniej nas nie zauważyli...