Trzeciego dnia od momentu wizyty Saszy na jachcie ponownie zadzwoniła do mnie Al. Okazało się z Sasza trzyma ja gdzieś w jakimś leśnym domu, dobre w tym było to że co prawda trzymał ją w piwnicy, ale miała swój pokój, a moja Różyczka kajdanki. Do Saszy też nie mogłem się dodzwonić nie odbierał po prostu, więc puściłem mu sms, że zrobiłem dokładniejszy projekt naszej inwestycji i wyliczyłem koszta jakie byśmy ponieśli. Zrobiłem bilans strat i zwrotu inwestycji i przyznam, że niezły to biznes cholera a trzeba dać tę baterię Al tylko gdzie ona jest i jak ją przekazać. Al rozmawiała też z Drake, ale jak pózniej rozmawialiśmy okazało się że też nic ciekawego nie powiedziała tylko plątał się jakoś w rozmowie.
-Ty a może jej coś dali? - dopytałem Drake
-Nie mam pojęcia, ale jedno jest pewne coś jest nie tak.
-Jeżeli ją ukrywa to gdzieś niedaleko Moskwy eh.
-Teraz to już mógł ją stamtąd przenieść.
-No w sumie Roz opowiadała że ją przenosili kilkakrotnie.
Poważnie się o nią martwiłem no i jeszcze ta wizyta u konowała poszedłem do Roz i powiedziałem że powinna zacząć się szykować bo będziemy niebawem lecieć do lekarza. Poszliśmy do helikoptera który sam pilotowałem po wizycie, gdzie zakończyłem już współpracę z konowałem i o mało nie dałem mu w ryj wracaliśmy w milczeniu do domu no, na szczęście wyniki były dobre. Jednak to co mnie zdziwiło to nie daleko naszego miasteczka kręciła się grupa z ruchu oporu i poganiali zimnych to było dość spore stadko
-Ciekawe po co im to co zamierzają. Eh niunia widzę kłopoty - pokazałem jej kierunek - będziesz w stanie nam pomóc?
-Raczej dobrze się czuje - skomentowała.
-To dobrze pojedziemy dziś z Drake na rozpoznanie i zobaczymy z czym mamy do czynienia. A taki był spokój.
W końcu zastanawiałem się czy ten cały ruch to nie jest sprawka Iwanowa.