czwartek, 26 października 2017

Od Quicka

Ta poranna rozmowa uzdrowiła relacje między mną a Roz. Mi trochę ułożyło a i ona czuła się pewniejsza no i w końcu po kilku buziakach i słodkim przytulaniu poszła się ubierać. Ja założyłem na siebie czarne dopasowane jeansy ciemną koszulę i na to jasną beżową marynarkę ze sztruksu było w miarę ok. Ubrałem Damona bo Roz jeszcze się szykowała i gdy wkładałem go śpiącego do nosidełka weszła Roz. Ostatnio Damon się uspokoił dużo spał mało płakał no i sporo urósł.
-Jestem gotowa - powiedziała Roz.
W tej zwiewnej sukieneczce wyglądała po prostu tak cudnie że odechciało mi się nawet jeść. Pragnąłem wziąć ją w ramiona i już nie puszczać.
-Pięknie wyglądasz skarbie. Co dzień mnie czymś zaskakujesz rozkwitasz mi tutaj. Zawsze byłaś śliczna, ale w tych sukienkach to jesteś bajeczna no i im krótsza tym fajniejsza - skomentowałem -
Nie powinnaś się wstydzić masz co pokazać więc niech się ślinią. To jak idziemy na śniadanie?
Pokiwała głową. Hm a ja postanowiłem ją jakoś dowartościować i udowodnić jej, że jest całym moim światem i że tylko ona się liczy. Bo ostatnio faktycznie odsunąłem się od niej z winy Drake a raczej tego co powiedział i Roz sama jeszcze dolała oliwy do ognia. Trudne było to do przełknięcia, ale bardzo ceniłem sobie szczerość i Roz właśnie taka była szczera do bólu i niewinna za to ją kochałem. Przecież mnie nie znała a zaufała mi pokochała jaskiniowca więc nie jest interesowna tylko zazdrosna i umie walczyć o swoje  i mnie wyciszyć. Dokładnie takiej kobiety mi potrzeba, bo nie wiedziała więc nie poleciała na kasę tylko na mnie. W holu było zawsze najwięcej ludzi wiec to idealne miejsce no poza tym odstawię na bocznicę te wszystkie paniusie co się już na mój widok zaczęły ślinić. Przyciągnąłem do siebie Roz i zacząłem ją namiętnie całować najpierw troszkę była speszona.
-Tu jest pełno ludzi.
-Mm... no faktycznie, ale jesteś taka piękna że nie mogłem się powstrzymać - mówiłem między jednym a kolejnym pocałunkiem.
-Patrzą na nas.
-Ehe to niech się uczą albo żałują.
Po chwili dołączył do nas Luke z Julą i poszliśmy na śniadanie.
-Martwię się o siostrę nie ma ich w pokoju i na śniadaniu też jak widać nie - skomentował Luke.
-Wczoraj po tym incydencie mieli ochotę pospacerować więc może są na mieście jest co pozwiedzać na pewno nic im nie jest - skomentowałem - Pewnie pokarzą się na obiedzie - dodałem. Nie martw się tu nic im nie grozi.
-Mimo wszystko jak zjemy pójdziemy z Jula ich poszukać. Przy okazji pozwiedzamy.
-No jak tam uważasz ja pomogę jak coś ,ale muszę załatwić kilka spraw i tak już jesteśmy spóznieni. A właśnie macie - podałem Luke plik banknotów - bawcie się dobrze. Za rogiem jest fajna pizzeria smacznie można zjeść no i plac zabaw. Maja na pewno się ucieszy. Naprawdę przepraszamy, ale goni nas czas - powiedziałem - Chodz słonko idziemy załatwić te dokumenty
W ambasadzie wszystko szło gładko do momentu, gdy poszło o obywatelstwo i nazwisko Damona. Bo Roz upierała się żeby mały nosił jej nazwisko. Nawet urzędnik mówił, że to jest niedorzeczne bo za chwilę ślub i znów będziemy to wszystko musieli przepisywać. Po wielu przemyśleniach Roz podjęła decyzje, że mały będzie miał moje nazwisko i obywatelstwo. Swoją drogą zauważyła coś ciekawego do czego ja nie przywiązałem nigdy wagi. No mało tego nawet się nad tym nie zastanawiałem. Bo skoro moi rodzice byli polakami to czemu ja mam inne nazwisko niż oni no i to obywatelstwo. Pózniej odwiedziliśmy jeszcze kościół i Roz zadecydowała jak mają go ubrać. Po kilku godzinach wróciliśmy do hotelu, ale nikogo z naszych nie zastaliśmy. Teraz to już naprawdę nie wyglądało to ciekawie coś się jednak stać musiało.
-Co robimy? - dopytała Roz.
-Poczekamy, aż ktoś wróci a jeżeli do kolacji nie wrócą trzeba będzie ich poszukać
-Martwię się o nich.
-Ja też kochanie ale wszyscy są dorośli nie mogę im niczego zabronić po prostu poczekajmy cierpliwie. Chodz na górę zdejmiesz te butki bo nóżki masz nie przyzwyczajone.
- Nie powiedziałam ci że ciekawie się ubierasz tak gustownie niby oficjalnie a na luzie i to jak na mnie od wczoraj patrzysz.
-Podoba ci się to?
-No tak bo mnie podrywasz.
-Wie pani za 2 dni biorę ślub wiec żonka mnie usadzi he he.
-Głuptasie ale naprawdę będzie między nami jak w małżeństwie?
-No ja myślę tylko nie wiem jak to babcia przyjmie że to ty dbasz o mnie.
-Naprawdę nie jesteś rozdarty między tymi światami?
-Wiesz przyzwyczaiłem się do ciszy spokoju ciemności i do naszych przyjaciół. Oni nie czują się tu na miejscu a i ja też nie przepadam za tłumami wielbicielek.Teraz mamy młynek przedślubny, ale jak to wszystko ogarniemy to pozwiedzamy, popływamy gondolą. Nie wiem co jeszcze będziesz chciała porobić. Chcę żeby moja żona zawsze była szczęśliwa i nic nie oczekuje w zamian tylko mnie kochaj słońce i nie przestawaj zacząłem ją całować. A wiesz może z Damonem do lekarza byśmy poszli zobaczyć czy się prawidłowo rozwija i ile waży co o tym myślisz?
-To dobry pomysł - skomentowała Roz - ale dopiero po ślubie nie chcę żeby krzywo się gapili na mnie.
-No oczywiście.
Pózniej zadzwonił telefon musiałem wyjść na kilka minut, ale w tym samym czasie zjawił się Luke i Jula wiec zostali z Roz i rozmawiali o czymś nie słyszałem bo musiałem wyjść .

Od Rozi

Zdecydowanie mi ulżyło kiedy Quick ze mną pogadał. Tylko nie wiem czemu czułam że te wyjaśnienie to nie cała prawda. Dlaczego Drake wyciągnął te brudy. Ale najwidoczniej nadal chce się ze mną żenić. To mi wystarczyło aby wziąć się w garść.
- Więc ile mamy czasu? - dopytałam 
- Godzinę - odparł
- Znowu?
- Tak wyszło
Poszłam pod prysznic. Tym razem nie usnęłam w wannie więc nie suszyłam włosów. Wcale nie wiedziałam jak powinnam się ubrać. I nie chciało mi robić się makijażu. Sama nie wiem po co to wszystko. Ale jak tylko przypomniałam sobie te wszystkie damusie które tak ładnie się do niego uśmiechały. Od razu sięgnęłam po kosmetyki. Najchętniej założyła bym spodnie ale sięgnęłam po jedną z sukienek. Przecież nie mogę wyglądać gorzej od tych wszystkich lasek. Więc założyłam zwiewną letnią sukienkę w lawendowym odcieniu. Eh... epidemię przetrwałam to i szpilki przeżyje. I byłam gotowa w jakieś 30 minut. Przynajmniej to dobre w tej całej epidemii potrafimy się szybko ubierać. Włosy mi już prawie wyschły więc zaczęły układać się falami
- Ja już gotowa - stwierdziłam - więc jak idziemy? Tłum podejście drugie?
Quick też już był gotowy właśnie kończył przewijać Damona. Spojrzał na mnie, naprawdę podobało mi się jak patrzył na mnie w ten sposób.
- Chyba tłum to nie jest dobry pomysł - zauważył
- Wczoraj nie skończyło się z byt fajnie - przyznałam
Wyszło na tym że mieliśmy zjeść śniadanie w jednej z pustych sal. Jak dla mnie to dobre rozwiązanie nie musiałam przynajmniej oglądać się dookoła bojąc się że ktoś będzie dla nas zagrożeniem. No i nie będę widziała tych wszystkich damulek które rozbierały wzrokiem mojego faceta. Al nie za atakuje żadnego pijanego faceta. Tylko był jeden problem Al i Drake gdzieś wybyli.
- Ktoś wie kiedy wyszli? - dopytał Luke
Nie dziwiłam się że martwi się o swoją siostrę.
- Nic im nie będzie - uspakajała go Julka - może po prostu poszli się przejść
- No nie wiem czy spuszczenie z oka tych dwoje to dobry pomysł. - ciągnął dalej Luke
- Luke twoja siostra jest już duża nie możesz jej niańczyć - stwierdziła Julka - wyszła z Drake'em on nawet zna Włoski
- Ja mu kiedyś wybije zęby - powiedział Luke
- To ustaw się w kolejkę - wypaliłam
- Ty też chcesz mu wybić zęby? - dopytał
- Ja jestem jego siostrą więc jestem po za kolejnością. Ale jest dużo osób które chcą mu wybić zęby
Śniadanie jakoś minęło, a Drake'a i Al nadal nie było. Zaczęłam się już nawet o nich martwić.
- Musimy was niestety zostawić - powiedział Quick - ale korzystajcie z czego tylko chcecie. Chodzi Roz jesteśmy już spóznieni.
- Quick z tego co mówią wszyscy dookoła ty zawsze jesteś spózniony.
Wstałam i poszłam za nim. Szczerze nie miałam pojęcia gdzie mnie zabiera. Przecież to Quick on nikomu się nie tłumaczy a jak nie zadasz mu odpowiedniego pytania sam nic nie powie. 
 

Od Quicka

Praktycznie całą noc nie spałem. Choć udawałem że dokładnie to robię. Słyszałem jak Roz płacze w łazience. Jak bym w ciągu 24 godzin wywalił nieciekawą prawdę o sobie. Trochę ja, trochę ktoś z mojej rodziny też bym nie czuł się z tym najlepiej. Postanowiłem że dam jej się wypłakać to czasami pomaga. Faktem jest również to że no w sumie to i ja musiałem sobie pewne rzeczy przemyśleć i przyswoić. Różnica między nami była taka że ja mogłem decydować sam o sobie i jak wjebałem się w jakieś szambo to na własne życzenie, jeżeli popsułem sobie życie w jakiś sposób to zrobiłem to sobie sam. I nikogo nie mogę za to obwiniać. Eh... ale tą całą sytuację to ja muszę wyprostować. Bo to nie może tak być żebym odsuwał ją cały czas od siebie. Tylko dlatego że robiła to co kazał jej Drake. A on w sumie walczył tylko o przetrwanie ich obojga. I najwidoczniej ze mną coś mu nie wyszło. No bo w sumie też powinienem zarobić kulkę w łeb. Z tego letargu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Ta noc minęła zbyt szybko. Nie wiedziałem że nad przemyśleniami tak się schodzi. Podszedłem do drzwi a w nich stał mój kreator mody. Powiedziałem mu że wszystko idzie z godnie z planem żeby czekał na nas przed salonem z tym że z godzinę to się spóznie. No czyli wszystko z godnie z planem. Damon zaraz uśnie i będziemy mogli trochę pogadać. W sumie jestem winien Roz nie tylko pogaduchę. Eh... ciężko się rozmawia o takich różnych rzeczach. Roz musiała być w sporym dołku bo nawet się jeszcze nie przebrała tylko chodziła w samej koszulce.
- Słyszałem jak płakałaś w nocy
- Bo ja już nie wiem czy ja do ciebie pasuje - odparła - i w ogóle nie wiem czy ty mnie kochasz? I czy ty chcesz się ze mną ożenić? A może chcesz to zrobić tylko ze względu na Damona?
- No tak faktycznie możesz tak troszkę się czuć. Ale to nie jest tak słoneczko. No przyznaję może odsunąłem się troszkę od ciebie ale przecież na początku to ty sama nie chciałaś.
- No ale pózniej w samochodzie jak jechaliśmy tutaj
- Wtedy słońce to i tak byliśmy spóznieni. Po za tym wiesz zdenerwowała mnie prawda którą usłyszałem to co zrobił Drake, pózniej takiego samego zagrania chyba próbował ze mną. Tylko ja w przeciwieństwie do tamtego gościa nie odkryłem swoich kart. No i jak sama wiesz to co zrobiliśmy raczej nie było planowane. To był jakiś spontan. Nieudolny z mojej strony - dodałem śmiejąc się - wypadłem pewnie okropnie.
- To mogę się do ciebie przytulić? - zapytała
- No pewnie w tej koszulce to nawet musisz nie przeżył bym gdybyś tego nie zrobiła.
- A wiesz co najbardziej mnie rozśmieszyło? - powiedziała
- No słucham? - zapytałem całując ją w czubek nosa - wiesz że masz zadarty nosek
- Oj wstydzisz się i zmieniasz temat - zaczęła się śmiać
- No dobra biorę to na klatę wal
- No wiesz wtedy jak pierwszy raz położyłeś się do mnie do łóżka i chciałam żebyś mnie przytulił. A ty tak śmiesznie się do tego zabierałeś.
- No to sama widzisz jak bardzo jestem wycofany w tych sprawach. No ale fakt to było śmieszne
- Speszyłeś się - zauważyła
- No a ty byś się nie speszyła, jak ja nawet stanika rozpiąć nie potrafię w tym wieku.
- I co to jest takie straszne? - śmiała się ze mnie
- No a nie jest? - dopytałem poważnie - kotku a teraz posłuchaj mnie uważnie. Nie chcę się z tobą żenić...
A ta się rozryczała i zaczęła wrzeszczeć wiedziałam. Prawie mi uciekła do łazienki. Normalnie siłą ją musiałem przytrzymać
- Roz uspokój się. Widzisz jak ja zaczynam gadać to zawsze mi zle wychodzi. Chce powiedzieć dobrze a i tak wychodzi na odwrót. Chodziło mi o to że chcę wziąć z tobą ślub ale nie dlatego że urodził się Damon, czy że postawiłem sobie to za punk honoru tylko dlatego że cię kocham głuptasie. A to że troszkę się od ciebie odsunąłem to wiesz pamiętasz mówiłem ci co ja mam w mózgu. A chciał bym żeby ta biała sukienka jednak była jakimś tam symbolem tej niewinności. No bo ty nie jesteś niczemu winna. To jest wina moja i Drake.
- Chcesz mi powiedzieć że Drake jest winien temu że ja zaszłam w ciąże tak?
- Nie no temu to winien jestem ja ale on jest winien temu że na mnie wpadliście.
- A ty jesteś winien temu że mi się spodobałeś - skomentowała
- No też
- I wiesz za co cię kocham? - powiedziała - za to że nie umiesz kłamać na przykład. Bo nawet jak próbujesz to tak się zakręcisz że i tak wypaplasz prawdę. I nie kocham cię za ten hotel, za to że czasami odbija ci szajba tak jak wtedy na osadzie
- Czyli w ogóle mnie nie kochasz bo jestem szajbnięty i bogaty
- Nie, kocham cię za to bo jesteś sobą. I otwarcie powiedziałeś że pewne rzeczy w tobie się nie zmienią. I ja to za akceptowałam. I teraz jest mi już lżej jak wiem to wszystko o czym mi powiedziałeś.
- To co ubierzemy się, zjemy jakieś śniadanie i zabiorę was do tego salonu sukien. Bo tam już czeka Dominik znaczy w sensie że będzie czekał. Jego nie musisz się wstydzić i obawiać. Jego to ja się obawiam
Roz popatrzyła na mnie zdziwiona
- Ty się go boisz?
- No tak bo on mnie podrywa i czuję się jak baba a to nie jest fajne uczucie. Albo jak cie dotyka bo coś ci się marszczy. No wy dziewczyny to jakoś inaczej to wszystko znosicie. Ale ja nie żebym nie lubił zakupów. Lubię się włóczyć po sklepach, ale bez niego. On ma gust nie powiem dlatego w kwestii sukni i dodatków. Naprawdę ci się przyda.
Pocałowałem ją znów w czubek nosa.
- To co teraz czoło zmieniłeś na nos - skomentowała
- No wiesz będę tak powoli przechodził etapami.
- Aż dojdziesz do...?
- Aż oboje dojdziemy do momentu kiedy zostaniesz moją żoną a wtedy to ty już mi nie uciekniesz. 

Od Rozi

Było coś bardzo nie tak. Quick po prostu mnie... nie wiem unikał. Przecież czułam że między nami coś się zmieniło. I to wszystko przez mojego kochanego braciszka. Niech go szlak jasny trafi. Wszystko się sypie już nawet nie wiem czy on nadal chce się ze mną żenić. To przez to że tak naprawdę się nie znamy a on zaczął się dowiadywać i chyba nie bardzo mu się to podoba. Było już póznio, dzień był pełen wrażeni. Więc poszliśmy spać. Znaczy ja nie mogłam usnąć. Po głowie plątało mi się za dużo myśli. A jeżeli on mnie nie kocha tylko jest ze mną ze względu na Damona. Może jak wrócił z tej Rosji chciał mi powiedzieć że to koniec ale dowiedział się że jestem w ciąży to ciągnął to dalej. A jeżeli on jutro powiem mi że między nami wszystko skończone. Jeżeli mnie zostawi, co ja wtedy zrobię. No i zabierze mi Damona w sumie to miał by rację on może mu zaoferować znacznie więcej. Właśnie widzę jak dużo. Nie musi być ze mną może mieć każdą. Dziewczyny z osady, a nawet wszystkie te damulki z bogatych domów cały czas obserwują jego ruchy. I po co on nas tu zabrał żeby pokazać nam że nie jesteśmy na jego poziomie, że się wygłupimy, żeby pokazać nam jak wiele mu zawdzięczamy i że nie dorastamy mu do pięt. On jest kimś a my... I jeszcze cały ten hotel. Handluje prochami i jeszcze ten dom uciech i panny do towarzystwa. I kiedy już uspakajałam swoje myśli wtedy ogarniał mnie niepokój. Było tu mnóstwo obcych ludzi którym nie ufałam. Było za głośno, za jasno. Chciałam nawet porozmawiać z Quickiem ale ten chyba spał. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Usiadłam na wannie i zapatrzyłam się przed siebie. Po co to wszystko? Nie nadajemy się do takiego życia. Chyba zaczęłam przegrywać tę grę. Nie chcę ich stracić. Nawet nie zorientowałam się kiedy zaczęłam płakać. Nie wiem jak długo tam siedziałam ale gdy wróciłam Damon się przebudził i zaczął płakać. Więc nakarmiłam go, chwilę ponosiłam, położyłam go do nosidełka i sama położyłam się do łóżka. Przysnęłam gdzieś dopiero nad ranem. I obudziło mnie pukanie do drzwi jednak nie otwierałam oczu. Nie wiem czy Quick obudził się już wcześniej czy jego też obudziło pukanie do drzwi ale poszedł je otworzyć. 
- Dobry dzień - powiedział obcy męski głos z Włoskim akcentem - ta przymiarka dzisiaj tak? Czy nie?
- Tak dziś wszystko aktualne - zapewnił Quick
- Cudownie - ucieszył się mężczyzna - już nie mogę się doczekać gdy ujrzę niedługą pannę młodą
Najwidoczniej mężczyzna miał lekki problem z Polskim ale starał się mówić w tym języku
- Szkoda dnia - ciągnął dalej mężczyzna - tak dużo jeszcze do załatwiania.
- Wszystko pod kontrolą przecież się nie pali
Facet chyba czegoś nie zrozumiał bo zaczął się dopytywać już po Włosku. I reszta rozmowy odbywała się właśnie w tym języku. 
Damon się przebudził i zaczął popłakiwać. Wzięłam go na ręce i znów zachciało mi się płakać. Musiałam bardzo się powstrzymywać by nie wybuchnąć płaczem. To wszystko mnie zdołowało i pokazało że chyba nie nadaję się na jego żonę. Za dużo nas różni, za dużo mamy tajemnic. Eh... pieprzona księżniczka chyba będzie mnie prześladować do końca życia. Quick w końcu skończył rozmowę i zamknął drzwi
- Taki luksus że aż się nie wyspałam - wypaliłam z uśmiechem

Od Quicka

- Wiesz słońce - zacząłem w odpowiedzi na jej wyznanie, które szczerze mnie zdziwiło i zszokowało. Ja po prostu już sobie nie radziłem z tym - W sumie to chyba nie chciał bym już nic wiedzieć. To i tak mnie przerasta. A myśl że każdemu się wystawiałaś lub byłaś wystawiana. Nie no to jest chore. Nawet jak na nasze czasy to jest chore. Wiesz może dobrze że się stało jak się stało w tym samochodzie. Bo wiem co było jak było. No wiesz wiem że nikt cię nie ruszył. Znaczy nawet jak by tak było to raczej chyba było by to normalne w tych latach. Ale - zawiesiłem głos - w tedy trudniej by było jeżeli chodzi o Damona. Ja ci ufam słońce bezgranicznie naprawdę. Ale jeżeli by z tobą nie było tak jak było to mógł bym mieć wątpliwości co do Damona.
- Znaczy że masz jakieś? - dopytała
- Nie no nie mam żadnych. Tak tylko mówię, co by było gdyby...Gdyby Drake nie zabił tego kolesia i gdybyście nie uciekli.
Wtedy Roz wpakowała mi się na kolana. No po takich informacjach to było trochę trudne. Wszystko było bardzo trudne. Starałem się tego po sobie nie pokazać. Ale mnie samego przeraziła ta sytuacja z Al. I do tego jeszcze te informacje. Starałem się nie dać Roz odczuć tego że coś jest nie tak. Dzięki Bogu uratowało mnie pukanie do drzwi.
- No witaj szefie - powiedział po włosku Alvaro gdy otworzyłem
- Zwracaj się po polsku - poprosiłem - to jest moja narzeczona Roz - przedstawiłem - a to jest Alvaro
- Jestem odpowiedzialny za pocieszanie naszych gości gdy zle się bawią, ale chyba w czymś przeszkodziłem szefie.
- Nie, nie musisz mieć wyrzutów
- Bardzo pan przeszkodził - skomentowała Roz
- Ja bardzo panią przepraszam
- Wybacz mojej narzeczonej Alvaro. Mieliśmy ciężką podróż i jeszcze tych pał mi brakowało.
- No właśnie szefie apropo tych pał trochę kosztowni byli. Ale dziewczyny ich ogarnęły tu jest wszystko co szef chciał - położył kopertę na stoliku - tylko towar się kończy.
- Z ostatniego się nie rozliczyłeś - stwierdziłem
- No wie szef ta cała papierkologia
- Nie mogę być w plecy
- Nie jesteś szefie jesteśmy ponad plan. Dlatego mówię że towar się kończy bo w chuj go idzie.
- To co wy tam jakieś masówki robicie? - dopytałem
- Masówki szefie czegoś takiego to ja nie widziałem w swojej karierze. Przyjechał tu kiedyś pewien arab no i grał w kasynie no normalka. Tak dla zabicia czasu. I coś mu w interesach z córką nie poszło nie wiem jak się nachlał to bredził że musiał ją zabić. A potem to musiałem zamknąć interes dla niego. Bo on i jego ludzie to wzięli wszystko jak leci. W chuj forsy zostawił. Ale żeby zabić własną córkę.
- Dobra nie zagłębiaj się w to Alvaro, nas interesuje tylko zadowolenie klienta. A ten wyjechał zadowolony. To czego ci brakuje Alvaro?
- No przede wszystkim to prochów.
- No też nie mam tego za dużo ale pomyślę i zakombinuje. Póki co zaczekaj tu moment.
Poszedłem do sejfu i wyjąłem to co miałem. Przyszedłem i rzuciłem mu na stół.
- Przy takim obłożeniu to starczy może na dwa tygodnie.
- Za dwa tygodnie przyjdzie nowy towar - powiedziałem
- Dobra to będę spadał szefie.
- Okej tylko upewnij się że te pały pojechały. Nie chcę więcej kłopotów.
- Do widzenia szanownej pani - pożegnał się Alvaro i wyszedł
Zostaliśmy o zgrozo sami. Damon jak na złość spał jak zabity. Nie żebym miał coś do Roz. Po prostu to wszystko mnie przerosło. Jeszcze teraz to wyznanie. No Drake to naprawdę się nie orientuje. Usiadłem na wyro
- To na czym skończyliśmy słońce? - dopytałem 
- Masz tutaj burdel? - dopytała
- No nie do końca
- Czyli Drake miał racje
- Ale w czym? - dopytałem
- W tym że w niektórych hotelach pierze się brudne pieniądze i twój hotel dokładnie taki jest.
- No tak słońce - przyznałem
- To czemu jeszcze nikt cię nie zamknął przecież zabiłeś tu tylu ludzi ostatnio.
- Bo dla większości moich kontrahentów jestem biznesmenem nie mafiozo. Tu we Włoszech znają mnie właśnie z tej strony. Mam ten hotel, stację benzynową i pakiety udziałowe w kilu przedsięwzięciach. Więc jak by jestem czysty bez żadnych podejrzeń.
- A może byśmy się wykąpali razem? - zaproponowała Roz
- Słońce no ty proponujesz coś takiego mi? Wiesz że bardzo chętnie i że marze o tym tu przynajmniej nie ma godziny policyjnej. - grałem na zwłokę, a w myślach błagałem Damona stary no proszę obudzi się no zrób coś wreszcie. Nie wiem zesraj się cokolwiek.
- To co ja przyszykuje wodę - zaproponowała Roz
- Hmm... wiesz słońce ja tu zadzwonię po taką babkę ona tutaj jest odpowiedzialna za relaks gości więc zrobiła by nam całą oprawę. Dodała odpowiednie olejki, świece zapachowe, płatki róż wiesz żeby tak romantycznie było.
Roz nawet na to się zgodziła. Więc zadzwoniłem po tą specjalistkę od relaksu. Tylko czemu ona tak szybko przyszła i tak szybko działała. I dzięki bogu obudził się Damon.
- Ja się nim zajmę - powiedziałem szybko 

Od Rozi

Chyba wszystkich nas przerosło. Ja też nie czułam się dobrze w całym tym tłumie na dole. Ale Al... Ona rzuciła się na kolesia z nożem. Chociaż sama nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu. Pózniej kolacja minęła już w lżejszej atmosferze. Sobie ufaliśmy więc było całkiem miło i nikt nie musiał rozglądać się dookoła. Po kolacji rozeszliśmy się do swoich pokoi. Quick od tej chorej rozmowy z Drake'm dziwnie się zachowywał. Niby mówił jedno ale ja widziałam coś innego.
- Ta kolacja chyba nie wypadła najlepiej - zauważyłam siadając na łóżku - duże masz przez nas problemy?
- Nie aż takie żebym sobie z nimi nie poradził - zapewnił
- To nie był dobry pomysł żeby zabierać nas do hotelu na takim poziomie. Przecież nawet przed epidemio żadnego z nas nie było by stać na coś takiego. A teraz po tych dwóch latach to ja nas nie zabrała bym nawet do McDonald's, żebyśmy wiochy nie narobili
- Nie przejmuj się tym słońce - powiedział - Al była zestresowana. Nawaliłem, nie miałem pojęcia że będzie tam tyle ludzi
- Nie Quick my po prostu nie umiemy odnalezć się w tym świecie. Za to ty jak widzę nie masz z tym problemu.
- Wiem jak się czujecie - zapewnił - dlatego przepraszam że nawaliłem zabierając was w tak dużą grupę ludzi.
- Będziesz miał z nami jeszcze kłopoty - stwierdziłam
- Może nie będzie tak zle - odparł
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wielkie. - powiedziałam i go pocałowałam. - chyba powinnam coś wyjaśnić. Drake nie powinien ci tego mówić. Bo to nie było dokładnie tak. Poznaliśmy was gdy uciekaliśmy przed innymi. Zawsze byśmy uciekali bo jak widzieliśmy te grupy się komunikowały a my zaszliśmy jednej z nich za skórę. Mieliśmy spadać ale Drake stwierdził że może warto się do was przyłączył. Nie było wątpliwości że nie za bardzo za sobą przepadacie a na pewno wasz początek nie był dobry. Ja z tobą pojechałam i wróciłam w jednym kawałku więc Drake powiedział... - zawiesiłam się na chwile, musiałam zastanowić się jak powiedzieć - powiedział bym trochę za tobą połaziła, popłakała się kila razy abyś mnie polubił. Gdybyś mnie polubił wtedy może byś nas nie zabił no przynajmniej nie wcześniej niż bylibyśmy na to przygotowani. My też mieliśmy plan aby się was pozbyć. Ale najpierw chcieliśmy pozbyć się stada. Podobałeś mi się od początku a po czasie naprawdę cię polubiłam. Uwierz mi Drake'owi nie było łatwo pozwolić abym przebywała z tobą sam na sam. A w tym samochodzie to tak jakoś wyszło i bałam się jak zareaguje Drake gdy się o tym dowie. A mieliśmy problem z tą grupą bo parę miesięcy przed tym jak się spotkaliśmy, gdy zabili naszą ostatnią grupę. Chcieliśmy przyłączyć się do grupy w Zakopanym. Nawet się zgodzili ale ich przywódca miał warunek. Miałam się z nim przespać a wtedy by nas przyjął. Nie będę się rozgadywać. Na koniec udaliśmy że jest po jego. Drake zgarnął broń, samochód i żarcie a ja poszłam do niego na kolacje. I to była jego ostatnia kolacja pózniej uciekliśmy. No i parę miesięcy pózniej wpadliśmy na was. Po prostu myślę że powinieneś wiedzieć
Damon spał więc podeszłam do niego, usiadłam mu na kolana i zaczęłam go całować. Zdjęłam mu nawet koszule kiedy przerwało nam pukanie do drzwi. Quick posadził mnie na łóżku, wstał i poszedł je otworzyć.       

Od Drake'a do Lexi

Nie spodziewałem się że Al będzie miała jeszcze ochotę gdziekolwiek wychodzić. To był ciężki wieczór. Przecież nigdy nie zaprosiłem ją na randkę. Nie mógł bym zmarnować takiej okazji. Jesteśmy w Wenecji, w normalnym świecie. Tylko my nie potrafimy zachowywać się normalnie. Ona tej nocy nigdy nie zapomni już ja się o to postaram.
- Jasne tylko się przebież w coś w czym będzie ci wygodnie. Bo chyba te szpilki się nie sprawdzą - zauważyłem
Al poszła zrzucić ciuchy sam pozbyłem się garniaka za którym nie ukrywam nie przepadałem. Założyłem swoje stare ciuchy.
Chwilę pózniej przyszła Lex. Ubrana była w jeansy i bluzkę, no i zamiast szpilek miała trampki.
- Więc chodzimy - powiedziałem biorąc ją za rękę. - dla jasności to jest randka
- Randka? - dopytała
- No jasne chłopak zaprasza dziewczynę na randkę. Na trzeciej z rzędu zacząłbym zastanawiać się czy wypada cię pocałować i takie tam.
- Więc która to będzie randka? - spytała
- Na pierwszej było by nie zręcznie - zacząłem - na drugiej zastanawiał bym się po co się ze mną umawiasz, na trzeciej czy mogę cię pocałować. Ustalmy że to już 5 randka. No nie mów mi że nigdy nie randkowałaś.
- Przecież nie powiedziałam
Wyszliśmy z hotelu. Dobra jak by tu zacząć. Nie byłem we Włoszech nie wiem co tu się robi.
- No więc gdzie mnie zabierzesz - dopytała
- Myślę - zapewniłem
Najpierw muszę złapać jakiś sklep gdzie będą jakieś mapki miasta lub coś... Pociągnąłem ją za sobą. I po jakimś czasie udało mi się... jeden ze sklepów był otwarty.
- Poczekaj - rozejrzałem się dookoła - o tam - wskazałem jakąś ławkę kawałek dalej - tylko bądz grzeczna i nikogo nie zabij. Zaraz wracam.
Poczekałem aż Lex usiadła na wskazanej ławce i poszedłem do sklepu. Założyłem kaptur na głowę. Sklep miał tyko dwie kamery. Idealnie naprawdę nie chciałem kraść no dobra chciałem. Przecież ta randka miała być nie zapomniana. A ja nie miałem nawet grosza przy sobie. Zachowywałem się normalnie tylko przy kamerach spuszczałem głowę. Wziąłem najdroższe wino. Jak szaleć to na całego. Mieliśmy się bawić to słowa Quicka. Wziąłem paczkę czipsów, jakieś ciastka i lizaka w kształcie serduszka. Ale tandeta... Wziąłem przy kasie jeszcze mapkę miasta i podszedłem do kasy. Udało mi się zakręcić kolesia tak że wyszedł na zaplecze po różową zapalniczkę wtedy na legalu wyszedłem ze sklepu.
To randka więc wypadało by przyjść z jakimś badylem. Dość szybko zlokalizowałem już zamkniętą kwiaciarnie. Poszedłem na tyły kwiaciarni. Wyciągnąłem swój nieodstępny scyzoryk i niedługo pózniej udało mi się otworzyć drzwi od zaplecza. Na cale szczęście kwiaciarnia miała zepsuty alarm bo nie miał bym dużo czasu aby złamać kod. Wziąłem jedną różę i wyszedłem z kwiaciarni. Podbiegłem do Al i pociągnąłem ją za sobą za nim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć. Jak byliśmy na bezpiecznej odległości puściłem ją
- Jak to ma być randka więc wypadało się przygotować - dałem jej róże
Podałem jej lizaka, czipsy i ciastka i zacząłem oglądać gdzie tu iść.
- Ukradłeś to? - dopytała
- Skąd ten pomysł? - odparłem pytanie na pytanie
- Bo najnormalniej w świecie uciekaliśmy - stwierdziła
- Skarbie no co ty ja nigdy nie uciekam
- Ukradłeś - zauważyła
- Dobra ukradłem, kupił bym to gdybym miał kasę ale nie mam bo w naszym świecie się nie kupuje w naszym świecie się bierze więc wziąłem
Pocałowałem ją za nim zdążyła coś jeszcze powiedzieć.
- Jest środek nocy chyba nic ciekawego nie ujrzymy. Na pewno nie wejdziemy do środka. - powiedziałem patrząc na godziny odwiedzin - ale mam pomysł jak byś chciała jednak wejść
Zaprowadziłem ją na plac św Marka. I usiadłem pod jedną z kolumn które tam stały. Kręciło się tu jeszcze dość sporo turystów.
- Sorry nie opowiem ci żadnej ciekawostki na temat tego miejsca - powiedziałem otwierając wino
- Będziemy pić drogie wino z gwinta? - dopytała
- Prawda że romantycznie
Uśmiechnęła się i usiadła obok mnie.
- Tam jest Bazylika świętego Marka - pokazałem na jeden z budynków, - tam jest jeszcze jakiś tam pałac. W sumie tu co drugi budynek to jakiś pałac. Ale ze mnie głupek, powinienem cię zabrać na kolacje.
- Może lepiej nie - mruknęła
Było fajnie siedzieliśmy tam jakiś czas.
- Mam pomysł - powiedziałem wstając i ciągnąc ją za sobą. - Może przepłyniemy się gondolą
Nie czekając na jej zdanie pociągnąłem ją za sobą. Poszliśmy do kanału.
- Którą gondolę sobie pani życzy? - spytałem
Lex popatrzyła chwilę i pokazała jedną z zacumowanych.
- Znów kradniemy
- Nie skarbie pożyczamy - sprostowałem
Pożyczenie a raczej kradzież gondoli nie było takie trudne ale nie spodziewałem się że tym gównem tak ciężko się pływa. Więc dość szybko oboje wylądowaliśmy w wodzie 

Od Lexi Cd Drake

Dobra, to była przesada. Dopiero kiedy wyszłam z Drake'em przed hotel dotarło do mnie co zrobiłam. Będą kłopoty, przecież tutaj ludzie żyją normalnie a wariatki z nożami się zamyka w kiciu albo zakładzie dla psychicznie chorych. Czy ja zawsze muszę wszystko zepsuć? No i oczywiście rozryczałam się po raz kolejny tego dnia. Drake mnie przytulił i zapewniał że wszystko będzie dobrze.
-Lex, teraz znów będziesz płakać przez trzy miesiące?- dopytał kiedy już się trochę uspokoiłam.
-Chyba nie- odparłam odsuwając się od niego i wycierając oczy- na pewno wyglądam okropnie.
-No, jak czarownica, tylko musisz się bardziej roztrzepać i jakąś miotłę znaleść, mogę ci pomóc- zapewnił co sprawiło że się nawet uśmiechnęłam. -Ale i tak cie kocham- dodał przez co znów się rozryczałam, odkąd jesteśmy razem to był drugi raz kiedy powiedział że mnie kocha a na dodatek raz go do tego zmusiłam.
-Ej no nie płacz już.- poprosił. Chwilę jeszcze tak staliśmy i musiałam znów wycierać tusz z policzków.
-Może chusteczkę?- zaoferował Quick który nawet nie wiem kiedy się zjawił.
-Bardzo narozrabiałam?- spytałam go.
-Nie- niestety Quick kłamać nie umiał- ale musicie iść na górę. Pan was odprowadzi- wskazał na portiera.
Posłusznie poszliśmy do pokoju za tym kolesiem choć sami potrafiliśmy znaleść drogę, ale nawet Drake się nie burzył który znał włoski. Portier odezwał się dopiero przed drzwiami naszego pokoju ale jako że ja włoskiego nie znałam nie miałam pojęcia co powiedział.
-A więc teraz mamy czekać?
-Aha- odparł Drake kładąc się na łóżku i włączając telewizor. Oczywiście wszystkie kanały były po włosku.
-Drake kiedy ty się nauczyłeś włoskiego- spytałam siadając obok nie go.
-Głownie wtedy kiedy oglądałem włoską telewizję.
-I ty tak wiesz wszytko co oni mówią?- dopytałam.
-Część wiem a reszty się domyślam.
Zostawiłam go przed telewizorem i poszłam się przebrać. Kiedy wróciłam w pokoju byli już wszyscy. Okeej.
-Wy to się dobraliście- mruknął Luke na powitanie- jak nie jedno to drugie.
-Przepraszam- powiedziałam siadając na łóżku.
-Wiecie co, ja to na waszym miejscu bym się zastanowił czy zaproszenie Alex na ślub było dobrym pomysłem- zwrócił się do Roz i Quicka- powaga gdziekolwiek  by nie poszłam rozwala całą imprezę, pamiętasz jak na jednym bankiecie na obrażał twojego ojca? Raz ojciec był zaproszony na ślub kogoś tam, to nie dość że przyszła w jeansach i bluzie to jeszcze rozwaliła rzezbę lodową która wpadała na pannę młodą która trafiła pózniej do szpitala....
-Brat, nie pomagasz- przerwałam mu. - tym bardziej nie chciałam iść na ten ślub.
-Dałem ci stówę- przypomniał.
-Za to że tam pójdę- zauważyłam- i robiłam to specjalnie.
-A dzisiaj też zrobiłaś to specjalnie?
-Dzisiaj żadna panna młoda nie trafiła przez Alex do szpitala- obroniła mnie Rozi
Pózniej wszystko wróciło do normy, zjedliśmy kolacje, żartowaliśmy i kiedy wszyscy w końcu sobie poszli spojrzałam na Drake'a.
-To jak idziemy?

Od Quicka

To dopiero była ciekawostka. Eh... nie miałem pojęcia że ten hotel zrobi na moich przyjaciołach tak ogromne wrażenie. Rozmawiałem z kierownikiem hotelu jednak okazało się że w tym roku mieliśmy wyjątkową obsadę. Czyli świat ewoluował skoro więcej ludzi podróżuje i organizuje sobie wakacje. Nawet mnie to cieszyło nim przyszła Maja przejrzałem księgi.
-No faktycznie mamy przepełnienie sprawdzajcie i czyście na bieżąco cały kompleks wodny no i zrobimy tu może jeszcze jakiś punkt pierwszej pomocy - powiedziałem
-Na dole maja jakieś braki w towarze i alkoholu
-No graja przegrywają i chleją
Katem oka widziałem jak dziewczyny podziwiają wnętrze Drake chyba nie dowierzał bo skomentował
-Al nie śliń się tak dziś będziemy spać na dworze he
-daj klucze na moje piętro- poleciłem
-Ale tam tylko wyjątkowi goście mieszkają i tych państwa na to nie jest raczej stać
-Ci państwo to moja kochana rodzina wiec rozumiesz ful opcja pakiet i gratisik
-Będzie szef w plecy
-Na rodzinie się nie oszczędza skomentowałem i jednocześnie uciąłem te rozmowę.
Pózniej rozeszliśmy się do własnych pokoi i za godzinkę spotkać się mieliśmy .Wszystkie dziewczyny wyglądały zjawiskowo tylko pewnie przeklinały mnie w duchu że tak mało czasu im dałem ,no pewnie są głodni .
-Obserwowałem ich wszystkich uważnie byli zaskoczeni i niepewni w końcu to prawie dwa lata. Ja wtedy w tej Moskwie miałem tak samo zamiast się bawić to uciekałem na przedmieścia Moskwy .
Kelnerzy co chwila się koło nas kręcili ale moi towarzysze nie potrafili się zdecydować
-Poprosimy danie szefa kuchni do tego owoce morza najlepsze wino woda napoje i może jakiś mocniejszy trunek  do tego owoce na deser kawa ze cztery rodzaje ciast i lody dla dziewczynki
-Maja być duże- dopytał kelner Maje
-Tak ogromne mają mieć wszystkie smaki posypkę czekoladowa i... i.... rurki kakaowe w środku i chce gorąca czekoladę
Kelner spojrzał na mnie zdziwiony
-Zanotowałeś wszystko dopytałem?
-Tak
-Wiec ruchy jesteśmy zmęczeni i głodni.
-Z godzinę będziecie państwo musieli poczekać bo widzi pan jakie jest obłożenie ludzie o ten pana stół się zabijali i skarg mamy że był wolny a kolejki są.
-Rozumiem ale mam prawo to mój hotel i rzadko tu bywam oczekuje ze moje zamówienie pójdzie w pierwszej kolejności a w zasadzie ma pójść jako pierwsze.
-Nie przejdzie, szef kuchni to służbista
-Wiec powiedz że to odgórne polecenie służbowe ode mnie jeżeli będzie problem to do mnie przyjdz a on może się pakować i proszę mu to przekazać.
Rozejrzałem się po restauracji faktycznie były nawet podostawiane zapasowe stoliki
-Czemu oni znaczy one tak na ciebie patrzą- dopytała Roz
-Zawsze gapią się na mnie baby, przywykłem.
-A ty czemu się rozglądasz? Coś złego się dzieje?
-Nie słonko tylko na prawdę sporo tego barachła.Moje panie nie pochwaliłem że wyglądacie zjawiskowo- i pocałowałem Roz w rękę -a ty kochanie jesteś na prawdę przeurocza
Kelnerzy zaczęli powoli podawać zamówione dania i nawet zaczęliśmy jeść tylko Al coś dziwna była, rozglądała się ostrożnie do o koła. W pewnym momencie Al wstała z pretekstem wyjścia do toalety i zatoczył się na nią jakiś podpity gość hotelowy Al rzuciła się na niego z nożem podbiegłem tam szybko, Drake już ją trzymał a i znał włoski na nieszczęście bo koleś okazał się francuzem. Żadne argumenty nie przemawiały do Al
-Drake wyprowadz ja
-Ja to załatwię
Ale okazało się wcale to nie takie proste jak mi się wydawało ,ludzie zaczęli się burzyć  i przyszła żona tego faceta
-z kierownikiem, chcę złożyć skargę na tego pana domagamy się rekompensaty za straty moralne oraz proszę wezwać policję nie może tak być co wy tu za ochronę macie ze wpuszczają jakąś kobietę z nożem a może to płatny zamachowiec bo wszystkich nas próbowała zabić.
-przyjmij zażalenie- powiedziałem do kierownika-i może jednak obyło by się bez policji droga pani dostaniecie państwo te kolacje na koszt hotelu poza tym mógłbym zaproponować karnety na basen siłownie i spa na państwa cały pobyt tylko bez policji
-A pan to kto że tak się rządzi nie z panem rozmawiam tylko z kierownikiem
-Rozmawia pani z samym właścicielem tego kompleksu hotelowego- wyjaśnił jej kierownik
Zdziwiona kobieta nie dawała za wygraną
-to pan wpuszcza tu tak niebezpiecznych ludzi a w biurze podróży zapewniali mnie że to najbezpieczniejszy hotel , żądam policji i proszę się wytłumaczyć
-Naprawdę uważam że nic się nie stało policja jest zbędna dostaliście państwo gratyfikacje za straty moralne a mój gość ,to znaczy pani którą mijał szanowny  małżonek jest poważnie chora i ma czasami takie małe lęki o własne życie.
Jednak baba upierała się przy pałach no dodatkowo przyjęła gratyfikacje
-Co teraz- zapytał kierownik
-Nasz klient nasz pan ,dzwon
Podszedłem do stolika
-Roz słonko nic się nie bój zostańcie tutaj ja zaraz wracam
-Będą problemy?- dopytała- Al pójdzie do wiezienia?
-Będą ale nikt nie pójdzie siedzieć spokojnie kochanie poczekajcie tutaj ,Luk mniej na wszystkich oko
Wyszedłem poszukać Drake i znalazłem ich przed hotelem eh
-Al słuchajcie, wyjaśnię pózniej teraz musicie wrócić do pokoju proszę, bo policja tu zaraz będzie ja to załatwię ale wy uciekajcie na górę. Odprowadz państwa- poleciłem portierowi i wróciłem do stolika
Paniusia przyglądała się mi uważnie gdy mijałem ją w drzwiach
-Czekam na policje będzie pan płacił odszkodowanie
-To może jeszcze karetkę wezwać -dopytałem- sprawdzą ile miał pan mąż promili alkoholu we krwi
I poszedłem do stolika
-I co teraz?
-No poczekam na te pały.
Po chwili byli już na miejscu kobieta nadawała i ubarwiała całą sytuacje jednak ja to widziałem aż tak to nie było sam zacząłem opowiadać im jak było no poza tym przyłączyło się kilku przypadkowych świadków jednak pały chciały wziąć Al na przesłuchanie a ja nie mogłem do tego dopuścić chyba biedulkę to przerosło.
-Hm a może zapomnieli byśmy o całej sprawie panowie no stracę renomę a przecież jak mi się interes kręci to goście ze świata tu przyjeżdżają. Wiecie to nie przekupstwo ale mam propozycje .mam tutaj taki kompleks relaksacyjny dla samotnych gości gdzie po przegranej można się pocieszyć w ramionach fajnych dziewczyn wiec może byście się skusili?
Policjanci myśleli przez jakiś czas, coś szeptali miedzy sobą  w końcu stwierdzili że się zgadzają tylko że sami wybiorą sobie laski
-Nie ma problemu zaraz wydam odpowiednie dyspozycje. Zaprowadz panów do naszego kącika uciech. Alkohol na koszt firmy no i daj mi na blat Alwara a zresztą wystarczy telefon eh i spadaj już.
Wziąłem telefon i zwróciłem się do Alwara.
-Alvaro miałem tu zamieszanie posłałem do was tam dwóch mundurowych, dziewczyny niech wybiorą sami ale pokarz tylko te co są kumate w sprawie rozumiesz o do drina niebieska tabletka i niech się bawią
-Ta tylko towar mi się kończy- powiedział
-przyjdz do mnie za 20 minut jak wszystko już tam z tymi psami ustawisz to ci dam a i jak posną to wiesz przetrzepać po kserować dokumenty i porobić fotki a dalej je się z nimi pobujam
-Załatwione szefie może nas pan odwiedzi co?
-Może wpadnę ale pogadać z tobą tylko
-ok to ja wpadnę jak ich ululam
Poszedłem do restauracji
-Chyba nie macie ochoty na to miejsce ?
-Martwimy się,  woleli byśmy zjeść na górze razem da radę?-dopytał Luke
-Wszystko da , zaraz wydam polecenia bo chyba stół będzie potrzebny i choć my tez martwię się o Al
Maja nie odpuściła jednak smakowitym lodom i lizakowi w kształcie serduszka wiec Jula to zabrała ze sobą.