Praktycznie całą noc nie spałem. Choć udawałem że dokładnie to robię. Słyszałem jak Roz płacze w łazience. Jak bym w ciągu 24 godzin wywalił nieciekawą prawdę o sobie. Trochę ja, trochę ktoś z mojej rodziny też bym nie czuł się z tym najlepiej. Postanowiłem że dam jej się wypłakać to czasami pomaga. Faktem jest również to że no w sumie to i ja musiałem sobie pewne rzeczy przemyśleć i przyswoić. Różnica między nami była taka że ja mogłem decydować sam o sobie i jak wjebałem się w jakieś szambo to na własne życzenie, jeżeli popsułem sobie życie w jakiś sposób to zrobiłem to sobie sam. I nikogo nie mogę za to obwiniać. Eh... ale tą całą sytuację to ja muszę wyprostować. Bo to nie może tak być żebym odsuwał ją cały czas od siebie. Tylko dlatego że robiła to co kazał jej Drake. A on w sumie walczył tylko o przetrwanie ich obojga. I najwidoczniej ze mną coś mu nie wyszło. No bo w sumie też powinienem zarobić kulkę w łeb. Z tego letargu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Ta noc minęła zbyt szybko. Nie wiedziałem że nad przemyśleniami tak się schodzi. Podszedłem do drzwi a w nich stał mój kreator mody. Powiedziałem mu że wszystko idzie z godnie z planem żeby czekał na nas przed salonem z tym że z godzinę to się spóznie. No czyli wszystko z godnie z planem. Damon zaraz uśnie i będziemy mogli trochę pogadać. W sumie jestem winien Roz nie tylko pogaduchę. Eh... ciężko się rozmawia o takich różnych rzeczach. Roz musiała być w sporym dołku bo nawet się jeszcze nie przebrała tylko chodziła w samej koszulce.
- Słyszałem jak płakałaś w nocy
- Bo ja już nie wiem czy ja do ciebie pasuje - odparła - i w ogóle nie wiem czy ty mnie kochasz? I czy ty chcesz się ze mną ożenić? A może chcesz to zrobić tylko ze względu na Damona?
- No tak faktycznie możesz tak troszkę się czuć. Ale to nie jest tak słoneczko. No przyznaję może odsunąłem się troszkę od ciebie ale przecież na początku to ty sama nie chciałaś.
- No ale pózniej w samochodzie jak jechaliśmy tutaj
- Wtedy słońce to i tak byliśmy spóznieni. Po za tym wiesz zdenerwowała mnie prawda którą usłyszałem to co zrobił Drake, pózniej takiego samego zagrania chyba próbował ze mną. Tylko ja w przeciwieństwie do tamtego gościa nie odkryłem swoich kart. No i jak sama wiesz to co zrobiliśmy raczej nie było planowane. To był jakiś spontan. Nieudolny z mojej strony - dodałem śmiejąc się - wypadłem pewnie okropnie.
- To mogę się do ciebie przytulić? - zapytała
- No pewnie w tej koszulce to nawet musisz nie przeżył bym gdybyś tego nie zrobiła.
- A wiesz co najbardziej mnie rozśmieszyło? - powiedziała
- No słucham? - zapytałem całując ją w czubek nosa - wiesz że masz zadarty nosek
- Oj wstydzisz się i zmieniasz temat - zaczęła się śmiać
- No dobra biorę to na klatę wal
- No wiesz wtedy jak pierwszy raz położyłeś się do mnie do łóżka i chciałam żebyś mnie przytulił. A ty tak śmiesznie się do tego zabierałeś.
- No to sama widzisz jak bardzo jestem wycofany w tych sprawach. No ale fakt to było śmieszne
- Speszyłeś się - zauważyła
- No a ty byś się nie speszyła, jak ja nawet stanika rozpiąć nie potrafię w tym wieku.
- I co to jest takie straszne? - śmiała się ze mnie
- No a nie jest? - dopytałem poważnie - kotku a teraz posłuchaj mnie uważnie. Nie chcę się z tobą żenić...
A ta się rozryczała i zaczęła wrzeszczeć wiedziałam. Prawie mi uciekła do łazienki. Normalnie siłą ją musiałem przytrzymać
- Roz uspokój się. Widzisz jak ja zaczynam gadać to zawsze mi zle wychodzi. Chce powiedzieć dobrze a i tak wychodzi na odwrót. Chodziło mi o to że chcę wziąć z tobą ślub ale nie dlatego że urodził się Damon, czy że postawiłem sobie to za punk honoru tylko dlatego że cię kocham głuptasie. A to że troszkę się od ciebie odsunąłem to wiesz pamiętasz mówiłem ci co ja mam w mózgu. A chciał bym żeby ta biała sukienka jednak była jakimś tam symbolem tej niewinności. No bo ty nie jesteś niczemu winna. To jest wina moja i Drake.
- Chcesz mi powiedzieć że Drake jest winien temu że ja zaszłam w ciąże tak?
- Nie no temu to winien jestem ja ale on jest winien temu że na mnie wpadliście.
- A ty jesteś winien temu że mi się spodobałeś - skomentowała
- No też
- I wiesz za co cię kocham? - powiedziała - za to że nie umiesz kłamać na przykład. Bo nawet jak próbujesz to tak się zakręcisz że i tak wypaplasz prawdę. I nie kocham cię za ten hotel, za to że czasami odbija ci szajba tak jak wtedy na osadzie
- Czyli w ogóle mnie nie kochasz bo jestem szajbnięty i bogaty
- Nie, kocham cię za to bo jesteś sobą. I otwarcie powiedziałeś że pewne rzeczy w tobie się nie zmienią. I ja to za akceptowałam. I teraz jest mi już lżej jak wiem to wszystko o czym mi powiedziałeś.
- To co ubierzemy się, zjemy jakieś śniadanie i zabiorę was do tego salonu sukien. Bo tam już czeka Dominik znaczy w sensie że będzie czekał. Jego nie musisz się wstydzić i obawiać. Jego to ja się obawiam
Roz popatrzyła na mnie zdziwiona
- Ty się go boisz?
- No tak bo on mnie podrywa i czuję się jak baba a to nie jest fajne uczucie. Albo jak cie dotyka bo coś ci się marszczy. No wy dziewczyny to jakoś inaczej to wszystko znosicie. Ale ja nie żebym nie lubił zakupów. Lubię się włóczyć po sklepach, ale bez niego. On ma gust nie powiem dlatego w kwestii sukni i dodatków. Naprawdę ci się przyda.
Pocałowałem ją znów w czubek nosa.
- To co teraz czoło zmieniłeś na nos - skomentowała
- No wiesz będę tak powoli przechodził etapami.
- Aż dojdziesz do...?
- Aż oboje dojdziemy do momentu kiedy zostaniesz moją żoną a wtedy to ty już mi nie uciekniesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz