Dobra, to była przesada. Dopiero kiedy wyszłam z Drake'em przed hotel dotarło do mnie co zrobiłam. Będą kłopoty, przecież tutaj ludzie żyją normalnie a wariatki z nożami się zamyka w kiciu albo zakładzie dla psychicznie chorych. Czy ja zawsze muszę wszystko zepsuć? No i oczywiście rozryczałam się po raz kolejny tego dnia. Drake mnie przytulił i zapewniał że wszystko będzie dobrze.
-Lex, teraz znów będziesz płakać przez trzy miesiące?- dopytał kiedy już się trochę uspokoiłam.
-Chyba nie- odparłam odsuwając się od niego i wycierając oczy- na pewno wyglądam okropnie.
-No, jak czarownica, tylko musisz się bardziej roztrzepać i jakąś miotłę znaleść, mogę ci pomóc- zapewnił co sprawiło że się nawet uśmiechnęłam. -Ale i tak cie kocham- dodał przez co znów się rozryczałam, odkąd jesteśmy razem to był drugi raz kiedy powiedział że mnie kocha a na dodatek raz go do tego zmusiłam.
-Ej no nie płacz już.- poprosił. Chwilę jeszcze tak staliśmy i musiałam znów wycierać tusz z policzków.
-Może chusteczkę?- zaoferował Quick który nawet nie wiem kiedy się zjawił.
-Bardzo narozrabiałam?- spytałam go.
-Nie- niestety Quick kłamać nie umiał- ale musicie iść na górę. Pan was odprowadzi- wskazał na portiera.
Posłusznie poszliśmy do pokoju za tym kolesiem choć sami potrafiliśmy znaleść drogę, ale nawet Drake się nie burzył który znał włoski. Portier odezwał się dopiero przed drzwiami naszego pokoju ale jako że ja włoskiego nie znałam nie miałam pojęcia co powiedział.
-A więc teraz mamy czekać?
-Aha- odparł Drake kładąc się na łóżku i włączając telewizor. Oczywiście wszystkie kanały były po włosku.
-Drake kiedy ty się nauczyłeś włoskiego- spytałam siadając obok nie go.
-Głownie wtedy kiedy oglądałem włoską telewizję.
-I ty tak wiesz wszytko co oni mówią?- dopytałam.
-Część wiem a reszty się domyślam.
Zostawiłam go przed telewizorem i poszłam się przebrać. Kiedy wróciłam w pokoju byli już wszyscy. Okeej.
-Wy to się dobraliście- mruknął Luke na powitanie- jak nie jedno to drugie.
-Przepraszam- powiedziałam siadając na łóżku.
-Wiecie co, ja to na waszym miejscu bym się zastanowił czy zaproszenie Alex na ślub było dobrym pomysłem- zwrócił się do Roz i Quicka- powaga gdziekolwiek by nie poszłam rozwala całą imprezę, pamiętasz jak na jednym bankiecie na obrażał twojego ojca? Raz ojciec był zaproszony na ślub kogoś tam, to nie dość że przyszła w jeansach i bluzie to jeszcze rozwaliła rzezbę lodową która wpadała na pannę młodą która trafiła pózniej do szpitala....
-Brat, nie pomagasz- przerwałam mu. - tym bardziej nie chciałam iść na ten ślub.
-Dałem ci stówę- przypomniał.
-Za to że tam pójdę- zauważyłam- i robiłam to specjalnie.
-A dzisiaj też zrobiłaś to specjalnie?
-Dzisiaj żadna panna młoda nie trafiła przez Alex do szpitala- obroniła mnie Rozi
Pózniej wszystko wróciło do normy, zjedliśmy kolacje, żartowaliśmy i kiedy wszyscy w końcu sobie poszli spojrzałam na Drake'a.
-To jak idziemy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz