Ta poranna rozmowa uzdrowiła relacje między mną a Roz. Mi trochę ułożyło a i ona czuła się pewniejsza no i w końcu po kilku buziakach i słodkim przytulaniu poszła się ubierać. Ja założyłem na siebie czarne dopasowane jeansy ciemną koszulę i na to jasną beżową marynarkę ze sztruksu było w miarę ok. Ubrałem Damona bo Roz jeszcze się szykowała i gdy wkładałem go śpiącego do nosidełka weszła Roz. Ostatnio Damon się uspokoił dużo spał mało płakał no i sporo urósł.
-Jestem gotowa - powiedziała Roz.
W tej zwiewnej sukieneczce wyglądała po prostu tak cudnie że odechciało mi się nawet jeść. Pragnąłem wziąć ją w ramiona i już nie puszczać.
-Pięknie wyglądasz skarbie. Co dzień mnie czymś zaskakujesz rozkwitasz mi tutaj. Zawsze byłaś śliczna, ale w tych sukienkach to jesteś bajeczna no i im krótsza tym fajniejsza - skomentowałem -
Nie powinnaś się wstydzić masz co pokazać więc niech się ślinią. To jak idziemy na śniadanie?
Pokiwała głową. Hm a ja postanowiłem ją jakoś dowartościować i udowodnić jej, że jest całym moim światem i że tylko ona się liczy. Bo ostatnio faktycznie odsunąłem się od niej z winy Drake a raczej tego co powiedział i Roz sama jeszcze dolała oliwy do ognia. Trudne było to do przełknięcia, ale bardzo ceniłem sobie szczerość i Roz właśnie taka była szczera do bólu i niewinna za to ją kochałem. Przecież mnie nie znała a zaufała mi pokochała jaskiniowca więc nie jest interesowna tylko zazdrosna i umie walczyć o swoje i mnie wyciszyć. Dokładnie takiej kobiety mi potrzeba, bo nie wiedziała więc nie poleciała na kasę tylko na mnie. W holu było zawsze najwięcej ludzi wiec to idealne miejsce no poza tym odstawię na bocznicę te wszystkie paniusie co się już na mój widok zaczęły ślinić. Przyciągnąłem do siebie Roz i zacząłem ją namiętnie całować najpierw troszkę była speszona.
-Tu jest pełno ludzi.
-Mm... no faktycznie, ale jesteś taka piękna że nie mogłem się powstrzymać - mówiłem między jednym a kolejnym pocałunkiem.
-Patrzą na nas.
-Ehe to niech się uczą albo żałują.
Po chwili dołączył do nas Luke z Julą i poszliśmy na śniadanie.
-Martwię się o siostrę nie ma ich w pokoju i na śniadaniu też jak widać nie - skomentował Luke.
-Wczoraj po tym incydencie mieli ochotę pospacerować więc może są na mieście jest co pozwiedzać na pewno nic im nie jest - skomentowałem - Pewnie pokarzą się na obiedzie - dodałem. Nie martw się tu nic im nie grozi.
-Mimo wszystko jak zjemy pójdziemy z Jula ich poszukać. Przy okazji pozwiedzamy.
-No jak tam uważasz ja pomogę jak coś ,ale muszę załatwić kilka spraw i tak już jesteśmy spóznieni. A właśnie macie - podałem Luke plik banknotów - bawcie się dobrze. Za rogiem jest fajna pizzeria smacznie można zjeść no i plac zabaw. Maja na pewno się ucieszy. Naprawdę przepraszamy, ale goni nas czas - powiedziałem - Chodz słonko idziemy załatwić te dokumenty
W ambasadzie wszystko szło gładko do momentu, gdy poszło o obywatelstwo i nazwisko Damona. Bo Roz upierała się żeby mały nosił jej nazwisko. Nawet urzędnik mówił, że to jest niedorzeczne bo za chwilę ślub i znów będziemy to wszystko musieli przepisywać. Po wielu przemyśleniach Roz podjęła decyzje, że mały będzie miał moje nazwisko i obywatelstwo. Swoją drogą zauważyła coś ciekawego do czego ja nie przywiązałem nigdy wagi. No mało tego nawet się nad tym nie zastanawiałem. Bo skoro moi rodzice byli polakami to czemu ja mam inne nazwisko niż oni no i to obywatelstwo. Pózniej odwiedziliśmy jeszcze kościół i Roz zadecydowała jak mają go ubrać. Po kilku godzinach wróciliśmy do hotelu, ale nikogo z naszych nie zastaliśmy. Teraz to już naprawdę nie wyglądało to ciekawie coś się jednak stać musiało.
-Co robimy? - dopytała Roz.
-Poczekamy, aż ktoś wróci a jeżeli do kolacji nie wrócą trzeba będzie ich poszukać
-Martwię się o nich.
-Ja też kochanie ale wszyscy są dorośli nie mogę im niczego zabronić po prostu poczekajmy cierpliwie. Chodz na górę zdejmiesz te butki bo nóżki masz nie przyzwyczajone.
- Nie powiedziałam ci że ciekawie się ubierasz tak gustownie niby oficjalnie a na luzie i to jak na mnie od wczoraj patrzysz.
-Podoba ci się to?
-No tak bo mnie podrywasz.
-Wie pani za 2 dni biorę ślub wiec żonka mnie usadzi he he.
-Głuptasie ale naprawdę będzie między nami jak w małżeństwie?
-No ja myślę tylko nie wiem jak to babcia przyjmie że to ty dbasz o mnie.
-Naprawdę nie jesteś rozdarty między tymi światami?
-Wiesz przyzwyczaiłem się do ciszy spokoju ciemności i do naszych przyjaciół. Oni nie czują się tu na miejscu a i ja też nie przepadam za tłumami wielbicielek.Teraz mamy młynek przedślubny, ale jak to wszystko ogarniemy to pozwiedzamy, popływamy gondolą. Nie wiem co jeszcze będziesz chciała porobić. Chcę żeby moja żona zawsze była szczęśliwa i nic nie oczekuje w zamian tylko mnie kochaj słońce i nie przestawaj zacząłem ją całować. A wiesz może z Damonem do lekarza byśmy poszli zobaczyć czy się prawidłowo rozwija i ile waży co o tym myślisz?
-To dobry pomysł - skomentowała Roz - ale dopiero po ślubie nie chcę żeby krzywo się gapili na mnie.
-No oczywiście.
Pózniej zadzwonił telefon musiałem wyjść na kilka minut, ale w tym samym czasie zjawił się Luke i Jula wiec zostali z Roz i rozmawiali o czymś nie słyszałem bo musiałem wyjść .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz