czwartek, 28 września 2017

Od Lexi

Dojechaliśmy  do miasta. Chciałam znaleść tą grupę, na prawdę mi zależało. Drake oczywiście nie mógł przyznać że wyjdziemy dobrze na zwiększeniu grupy. Chyba by się rozchorował gdyby się o coś ze mną nie pokłócił. Zostawiliśmy samochód ukryty na poboczu i ruszyliśmy miastem. W sumie nie byliśmy pewni gdzie ich szukać. Było sporo zombie ale nie tak dużo jak w Krakowie. Przez jakiś czas kręciliśmy się w kółko po mieście kiedy moją uwagę przykuł dom. Chata jak każda inna. Z tą różnicą że na ścianie sprayem narysowana była strzałka z cyfrą 47 na dole.
-Mamy- powiedziałam i ruszyłam wskazaną ulicą.
-Co mamy?- dopytał Drake- strzałkę i numerek. To równie dobrze może być numer domu.
-47 wśród parzystych tym bardziej od kiedy po 6 jest 47?
-Może 4 przed 6 się wytarła- upierał się przy swoim ale i tak szedł za mną i dopiero kiedy zdążyłam się na niego wkurzyć zrozumiałam że on i tak wie że to wskazówka a kłóci się bo tak mu się podoba. Szliśmy dość długo tą drogą.
-I co dalej?
-Idziemy dalej- zarządziłam- na pewno będzie jakaś jeszcze wskazówka.
Drake się nie sprzeczał. Po kilku minutach szliśmy drogą a po obu stronach ciągnął się las. Na jednym pniu drzewa była kolejna strzałka z numerem 47.
-Mówiłam.
Weszliśmy w las. Tutaj częściej spotykaliśmy wskazówki. Między drzewami zauważyłam obóz. Kilka samochodów, jakieś namioty i dogasające ognisko. Podeszliśmy bliżej a wokół...
Wszędzie była krew. Na samochodzie była plama krwi na drzewach, śniegu. No wszędzie. I pełno ciał. Naliczyłam dwudziestu. Nad wieloma pochylało się zombie. Ale to niebyła sprawka zombie, oni byli zastrzeleni. Wśród zwłok zauważyłam małego chłopca, był w wieku Kuby może nawet młodszy.
-Chodz Alex- powiedział i delikatnie złapał za rękę. Łzy naszły mi do oczu.
-Oni nie mogą być martwi. Słyszeliśmy ich góra jakieś dwie godziny temu.
-Alex oni nie żyją. A my powinniśmy wracać.- przecząco pokręciłam głową- Alex...
-Może są jakieś zapasy.
-Nie ma, chodz- posłuchałam go. Może miał racje a może nie chciał bym tam podchodziła. Skontaktował się z Luke'em nawet nie słuchałam o czym gadają. W ciszy jechaliśmy do domu a Drake cały czas trzymał mnie za rękę.

Od Drake do Alex

Spędziłem parę godzin rozszyfrowując tę radio. Nawet udało mi się stworzyć nową falę którą mogłem zakodować. Jak zawszę sprzeczamy się o wszystko więc głosowanie było dobrym pomysłem. Więc tak zostało przegłosowane że ja i Lexi jedziemy dowiedzieć się czegoś o tej grupie. Jak jest liczna, czy nie jest zagrożeniem, czy szukają ludzi aby się przyłączyć. Nie ukrywam że dołączenie się nawet do małej grupy daję nam większe szanse na przeżycie, zwłaszcza że mamy dość licznych wrogów. Stwierdziliśmy że najlepiej wyruszyć od razu. Luke znów zaczął wciskać nam niemalże całą broń. Więc straciliśmy dość dużo czasu aby postawić na swoim.  
- Na jedynce macie kodowaną falę - wyjaśniłem Luke'owi - będziemy mogli się porozumiewać bez strachu że nas podsłuchają
- Myślisz że jej nie odkodują? - dopytał Luke
- Jak by się przyłożyli to by odkodowali - odparłem - ale podejrzewam że nie wpadną na ten pomysł. Zresztą co chwila możemy zmieniać fale i hasła co spowoduje że trudniej będzie im nas namierzyć.
- Dobra - zgodził się Luke - będziemy dalej podsłuchiwać i będziemy w kontakcie
Widziałem że mu ulżyło. Nie chciał narażać Lexi i nawet go rozumiałem.
Zapewne dojechali już do Nowego Targu.
- Myślisz że się dogadamy? - spytała Alex
Naprawdę zależało jej na tym. No ale czego się dziwić z tamtym krasnalem też chciała się dogadywać.
- Nie wiem Lexi - wyznałem - musimy być przygotowani na wszystko. Sama wiesz że w tym świecie nikomu nie można ufać.
- Ale gdybyśmy się dogadali - zaczęła - obie strony miały by większe szanse
- Było by również więcej mord do karmienia - wtrąciłem
- Ale moglibyśmy jechać na dalsze odległości by szukać zapasów - nie zadawała za wygraną - i idzie wiosna. To najlepszy moment na zwiększanie grupy
Nie wiem czemu nadal się z nią sprzeczałem chyba tylko dlatego że to lubiłem. Minęliśmy tablicę z nazwą miasta.
- Lepiej będzie zostawić tu samochód i iść ich poszukać. - stwierdziłem
- Więc chodzimy - odparła
Nie wiem gdzie mogli rozbić obóz. Chodziliśmy po mieście, szukając ich.