Wow. To było jedyne słowo które przyszło mi do głowy odkąd wjechaliśmy do Włoch. Nie to żeby wiadomość o ślubie mnie obeszła. Ale gadanie to jedno a zobaczenie tylu ludzi, samochodów to co innego. A ten hotel, ja chyba bym, nawet skakała z radości gdyby mi tu pozwolili na podłodze w holu spać, a dostałam wielki pokój z garderobą większą od pokoju w domu. Usiadłam na łóżku i się rozpłakałam.
-Skarbie, sukienki ci się nie podobają- spytał zdezorientowany Drake który usiadł obok mnie i mnie przytulił. Pokręciłam tylko głową bo nie byłam wstanie wykrztusić nawet słowa. To było takie nie realne jak sen. Nawet nie mogłam tego nazwać normą bo w normalnym świecie nigdy nie byłabym wstanie zarobić nawet na dobę w takim hotelu. A teraz po takim czasie spędzonym w strachu i wiecznym uciekaniu szczytem marzeń było durne łóżko i jakieś jedzenie a tutaj było wszystko, wszytko co mogło by mi namyśl przyjść.
-Pójdziemy się przejść, nigdy nie byłam w Wenecji.- spytałam Drake po jakimś czasie kiedy się już uspokoiłam.
-Pewnie skarbie ale pewnie już jesteśmy spóznieni a ja naprawdę jestem głodny i obawiam się że trochę ci zajmie uszykowanie się.
-Ale pójdziemy?- dopytałam. Drake skinął głową a ja szybko pobiegłam by się uszykować.
Tyle kiecek, chodz nigdy za nimi nie przepadałam, wolałam na nie patrzeć niż je nosić to teraz po długich zastanowieniach założyłam jedną z nich. Wybór był ciężki bo wszystkie były piękne ale ja musiałam jakoś zasłonić rękę i przemycić nóż, bo chodz Quick mówił że nie powinniśmy nosić przy sobie broni ja nie potrafiłabym wyjść z tego pokoju bez niej. Zdecydowałam się na bordową sukienkę i czarne wiązane szpilki, niestety musiałam również założyć czarne rękawiczki za łokcie, z koronki których wzorki świetnie maskowały roznoszoną truciznę w żyłach co niestety znów musiało mi przypomnieć że ja umieram.
Zrobienie makijażu okazało się być najtrudniejsze, po kilku nieudanych próbach udało mi się nałożyć perfekcyjny makijaż za który by mnie pochwaliła Kaśka. Podpięłam kilkoma wsuwkami włosy które falami opadały mi na ramiona. Tak wiem pewnie szykowałam się całą wieczność ale trzeba było mnie nie wwalać do takiego hotelu. Drake leżał rozwalony na łóżku ale jak tylko weszłam spojrzał na mnie.
-Tak wiem już jesteśmy spóznieni ale wcale ci nie kazałam na mnie czekać- od razu się usprawiedliwiłam.
-Przecież nic nie mówię- powiedział, podszedł do mnie i mnie pocałował- Wyglądasz pięknie.
-Aha czyli wcześniej ci się nie podobałam- spytałam oburzona- typowy facet widzisz tylko ciuchu i makijaż...
I pewnie mówiłabym dalej gdyby mnie znów nie pocałował.
-A podobno dziewczyny lubią komplementy.
-Wcześniej mi ich nie mówiłeś -wytknęłam mu.
-Nadrabiam. To jak możemy już iść?
No i poszliśmy podziwiałam wszystko co mijałam ale zawsze uważnie obserwowałam mijanych ludzi. Zebraliśmy się wszyscy i poszliśmy do stolika. I mimo że Quick poprosił o polskie menu ja i tak nie widziałam w większości o co chodzi.
-Nie mają tu pizzy?- mruknęłam pod nosem.
-Raczej nie- odpowiedział Quick.
-Albo naleśników, takich jak moja mama robiła? Chyba wieki minęły odkąd je jadłam.
-No biorąc pod uwagę że robiła je jak miałaś 6 lat- wtrącił się Luke za co spiorunowałam go wzrokiem.
-A nie prawda bo jadłam je trzy lata temu kiedy ty się szlajałeś po Polsce.
Nagle przyszedł jakiś kolo i zaczął coś gadać po włosku z Quickiem. Obserwowałam go uważnie, tak samo jak tą lalę która gapiła się co chwila w naszym kierunku i tego kelnera który nosił jakieś kieliszki z winem.
Automatycznie złapałam Drake'a za rękę.
-Lex w porządku?- spytał szeptem. Przecząco pokręciłam głową.
-Dziwnie się tu czuję, możemy już iść?
-Poczekaj jeszcze chwilę, zaraz powinniśmy dostać jedzenie.
A więc jak chciał Drake chwile poczekałam. Starałam się skupić na jakiejś rozmowie ale po prostu nie potrafiłam. Kelner przyniósł nam zamówienia.
Ale dłużej tak nie mogłam, wstałam od stołu i wyjaśniłam że muszę do łazienki. Po kilku krokach rzucił się na mnie jakiś facet, automatycznie wyjęłam nóż który przywiązałam sobie do uda i zamachnęłam się na zimnego ale nim trafiłam Drake złapał mnie za rękę i przesunął mnie za siebie zabierając mi nóż. Powiedział coś po włosku.
-Lex co ty wyprawiasz?- spytał, w okół zebrała się już całe stado.
-No rzucił się na mnie, Drake oni zaraz nas zabija.
On jeszcze pyta, przecież oni za moment nas zeżrą. A on mi jeszcze nóż zabrał jak ja mam się bronić.
-Załatwię to- powiedział Quick.
Przecież to całe stado, Drake nie powinien mi zabierać noża.
-Chodz Lex musisz ochłonąć- powiedział Drake obejmując mnie ramieniem i wyprowadzając z budynku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz