Quick oszalał to jedyne trafne określenie. Jasna cholera a ja miałem go pilnować. Miałem cały czas mieć go na oku. Ufałem mu i to był błąd. Wiedziałem że nie można mu ufać tylko teraz to nie Ivan jest zagrożeniem ale sam Quick. Przecież jak mu odbije tak na dobre... Nie wiem po co mu wszyscy ci ludzie, a on nawet nas nie słuchał. Nie jesteśmy jego psami... Nie będzie nam szefował... Jak moja siostra z nim nie porozmawia sam będę musiał to zrobić. Jego pomysły kopią pod nami dołek, a jak zrobi nie taki ruch wpadnie do niego ciągnąc nas za sobą. Wyszedłem od Rozi i poszedłem prosto do pokoju. Nawet nie miałem pojęcia że Alex już zjadła kolacje i wróciła do pokoju. Właśnie do tego wszystkiego jeszcze Alex i jej ugryzienie. Lexi leżała na łóżku i chyba znów płakała.
- Co jest skarbie? - spytałem siadając na łóżko
- Ja się zmieniam - powiedziała
- Przecież profesor cały czas pracuje nad szczepionką - powiedziałem spokojnie
- To nie pomoże ja jestem już jedną z nich
- O czym ty bredzisz? - dopytałem
- Byłam na spacerze - zaczęła - ja ich słyszę
Ona zwariowała. Moja dziewczyna to wariatka
- Kogo słyszysz skarbie? - spytałem bardzo spokojnie
- Nie wierzysz mi - oburzyła się i zaczęła płakać jeszcze bardziej
- No co ty wierze ci serio. Ja też ich słyszę
- Drake nie nabijaj się ze mnie
- No skąd - zaprzeczyłem - naprawdę ich słyszę, warczą, charczą
- Oni mówią, w mojej głowie
- Kochanie - powiedziałem - słyszysz głosy w głowie? - dopytałem - dobrze rozumiem?
- Nic nie rozumiesz - warknęła
- Więc mi wytłumacz - poprosiłem
Ona potrzebuje psychiatry. Muszę dowiedzieć się czy ktoś taki jest w tej koloni.
- Słyszę co oni mówią - zaczęła - mówią do mnie telepatycznie.
- I co mówią?
Czemu ja w to brnę...
- Mówią że jestem jedną z nich i że Sasza wie jak mi pomóc. Widziałam ich dzisiaj
- Tych co do ciebie mówią? - dopytałem niepewnie
Pokiwała twierdząco głową
- Widziałaś tego co cię ugryzł? - drążyłem dalej
- Nie tamci nie żyją, miał na imię Alfred
- Zombie ma na imię Alfred - powtórzyłem jak głupi
- No przecież mówię - warknęła
- Dobra... Jak wygląda Alfred? - dopytałem
- Pokaże ci - powiedziała - zaprowadzę cię do niego
- Do Alfreda?
- No przecież nie do Alfonsa
Mówiła normalnie ale treść to jakaś czarna magia, normalnie ufo
- Kochanie ty wiesz co mówisz? - spytałem
- Nie wierzysz mi
- Wierze, dobra możemy iść do tego Alfreda? - spytałem
Nie wiem czy do dobry pomysł. Lexi wstała z łóżka i złapała mnie za rękę
- No idziesz?
Co miałem zrobić. Ścisnąłem ją za rękę i wyszliśmy na dwór. Prowadziła i chyba doskonale wiedziała gdzie mnie prowadzi. Szliśmy dość długo w głąb lasu po czym zatrzymała się na jakiejś polanie. Zaczęła rozglądać się dookoła
- Hej Alfred.... Co tam u cb? ... U mnie też - zacząłem gadać sam do siebie nie wiem jak zachowywać się przy wymyślonym przyjacielu własnej dziewczyny. Alex spojrzała na mnie jak na kosmitę
- Co ty robisz? Dobrze się czujesz?
- Rozmawiam z Alfredem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz