Po kilku minutach gdy stwierdziłem że tych dwóch narobi sobie kłopotów zadzwoniłem do Mariusza.
-Słuchaj tam w okolicach jednostki błąka się wściekły Drake i nachlany Luke. Bądż tak uprzejmy i ich tu dostarcz najlepiej w nienaruszonym stanie.
-Spokojnie szefie da się zrobić.
-Siadaj proszę - wskazałem miejsce Roz - Poczekam aż przywiozą tych dwóch i nasz gość się ocknie.
-Miałeś przyjść na górę.
-Aż tak za mną tęskniłaś?
-Dziwisz się? A ty nie?
-No oczywiście że tak.
-W samolocie odwróciłeś się ode mnie gdy się rozbierałam już ci się nie podobam? Znudziłam ci się?
-Nic z tych rzeczy kochanie po prostu jakoś pomyślałem że może się krępujesz, tyle czasu minęło no i tyle przeszłaś nie chciałem na ciebie naciskać.
Roz przysunęła się do mnie.
- Mogę się przytulić?
-Jasne choć tutaj - przyciągnąłem ja do siebie - Poczekam aż nasi panowie wrócą i pogadam z Filipem jak się da. Pózniej trzeba nakarmić Damona i położyć spać, szybki prysznic i jestem do twojej dyspozycji.
-To może ja go nakarmię?
-No pewnie skarbie przecież to twój synek ,może daj mu jogurt truskawkowy i póżniej biszkopty, a i sok z bananami najlepiej do butelki, bo do łóżeczka to jeszcze kaszę mu robię puszczam muzę i sam zasypia.
-Sporo będę miała do nadrobienia - uśmiechnęła się - Tak mi dziwnie zostawiłam go takiego maleńkiego a teraz muszę się go uczyć na nowo .
-Bywa skarbie, ale on jest prosty w obsłudze he he no jeszcze muszę z nim pogadać. Trochę czytałem no dobra wiele o rozwoju karmieniu i pielęgnacji. Musiałem jakoś się nim zająć. Wprowadziłem mu plan dnia przez co jest spokojny mało beczy, ale ty to pewnie ustalisz po swojemu wiesz w końcu lepiej - uśmiechnąłem się.
-Wiesz że tak nie jest - powiedziała smutno.
-Roz co się dzieje co ciebie dręczy bo widzę że coś?
-Ty miałeś przyjść, tak jak byś mnie unikał.
-Zapewniam cię że tak nie jest
Wtedy chłopaki w czerni przyprowadzili naszych zbiegów.
-Zawsze musisz kierować życiem innych? Nie jestem twoją maskotką sam decyduję o sobie - Warknął Drake.
-No podobno już nawet przyjacielem nie jestem zadecydujesz, ale jutro i nie porywaj się bo nie masz czego. U nas jest jako tako ogarnięta ta bojówka, ale u ruskich masakra jest tam tego jak karaluchów. Nawet do lota strzelają. Musimy ustalić plan dobry i na zimno przede wszystkim, bo ten był do luftu. Załatwimy sprawę albo dyplomatycznie, albo na ostro ja też byłem przeciwny temu żeby Al leciała, ale sama zadecydowała. Nie mam pojęcia czemu Sasza nie chciał mnie tylko ją i to wie nasz gość. Raczej dla tego musi żyć jeszcze jakiś czas do puki nie wyciągnę z niego o co chodzi z nim, tym całym Dymitrem i Niemcem i co w tym wszystkim robi Saszka. Po co ta bojówka ,z kąt się wzięła, kto zaopatruje ich w broń pytań mam w chuj. No sami przyznajcie czy nie mam racji? Może i jesteście na mnie zli nie dziwię się ale, poczekajcie do jutra. Wezmiecie samochód, broń i możecie jechać nie trzymam na siłę każdy jest kowalem swojego losu no i możecie nie życzyć sobie mojej pomocy i świetnie was rozumiem.
-Ty się moja siostrą zajmij a nie robisz wszystko inne by z nią na górę nie pójść.
-Karmi Damona a ja czekałem na was żeby się dogadać i jakoś pomóc. Mi też zależy na odbiciu Al zresztą nie ważne i tak myślicie co chcecie no radził bym zaczekać do jutra. Napijcie się wykombinujcie jak to załatwicie i jutro bierzcie sprzęt i w drogę.
Roz przyprowadziła Damona.
-Nie zjadł nic ode mnie - wymamrotała z opuszczona głową.
-Zaraz go nakarmię spokojnie przywyknie. Zabierzesz go na górę? Ja odprowadzę naszego gościa do celi i może go gdzieś przykuję, jak się zbudzi będzie miał niespodziankę.
Roz poszła a ja zawlokłem Filipa do celi i jak obiecałem mu piekło tak mu je zafundowałem.Wchodziłem do salonu to chłopaki rozprawiali przy alko jak tu odbić Al ,skierowałem się na górę. Dobrze że chociaż to udało się załatwić.
Już w pokoju nakarmiłem Damona Roz próbowała go uszykować na noc a ja poszedłem pod prysznic. Gdy wróciłem mały świetnie się bawił uciekając przed Roz, no po prostu nie miał ochoty zakładać pieluszki.
-I tak jest ciągle? - dopytała rozbawiona
-Nie u mnie nie pozwala sobie na takie bieganie. Mistrzu choć tutaj ubieraj się z mamą grzecznie czas pójść spać i tak ci dziś pofolgowałem.
Mały podszedł do mnie.
-Do mamusi idz zobacz to ona ma pieluszkę.
Damon podszedł do Roz i posłusznie się ubrał.
-A teraz buziaki i idziemy spać - powiedziałem. Mały przytulił się do mnie ,popatrzył na Roz - No co mistrzu? Mama nie zaśnie bez buziaka - Damon podszedł i ja pocałował po chwili uciekł - Zawstydził się he będę za 10 minut jutro ty go ululasz zgoda?
Wszedłem do pokoju Roz siedziała na łóżku.
-Nie musiałaś czekać trzeba się było położyć to był długi dzień.
-Nie chciałam zasypiać bez ciebie boje się że to tylko mi się śni i jak się obudzę będzie piwnica i kajdanki.
-Co najwyżej to będzie ciemno i rano zaskoczy cię Damon nic więcej się nie wydarzy.
Nie mam pojęcia w co grała Roz, ale to była gra. Powoli zaczęła się rozbierać tak po prostu przede mną eh a ja nie miałem pojęcia gdzie mam wsadzić oczy znów mi coś w łeb walnęło. Nawet miałem ochotę zaprotestować, ale jakoś mi nie wyszło i w efekcie Roz zupełnie naga wpakowała mi się na kolana
-Rety zmarzniesz tak - wymamrotałem speszony a ją ta sytuacja najwyrazniej bawiła
-Może się rozbierzesz - zaproponowała.
-No chyba powinienem.
Położyłem ją do wyrka przykryłem kołdrą zgasiłem światło rozebrałem się i położyłem obok niej. Wtuliła się we mnie
-Chciała bym... - zaczęła.
-Już cicho - mruknąłem - ja też bym chciał więc może się ruszę tylko nie wiem jak mi to wyjdzie, bo tak dawno...
No i jak się do myślałem moje tak dawno dało o sobie znać i wyszło mi nie bardzo.
-Przepraszam za siebie - powiedziałem - za bardzo się nakręciłem nigdy nie rozbierałaś się tak bezpośrednio choć przyznam że sobie tak kiedyś marzyłem a teraz nie wiedziałem gdzie oczy podziać głupio się czuję
Jednak ona już spała a może mi się tylko wydawało. W nocy wielokrotnie się zrywała i musiałem ją uspokajać. Wtulała się wtedy we mnie i zasypiała. Nad ranem obudziła mnie pocałunkami.
-Wczoraj byłeś zmęczony, ale dziś... - usiadła na mnie.
-Dziś się postaram bardziej - przekręciłem ją na poduszkę i w sumie ledwie skończyliśmy ,a do pokoju weszła Grażyna.
-Jest już pózno chciałam porozmawiać z Roz przed śniadaniem, ale nie miałam pojęcia że przeszkodzę.
-Idz do Damona i nie wyłaz do puki Roz ci nie pozwoli. Kocham cię słonko i mógł bym tak tu z tobą jeszcze cały dzień. Jesteś cudowna - pocałowałem ja. - Rety nawet we własnym wyrku człowiek musi uważać - Skomentowałem pocałowałem Roz i poszedłem pod prysznic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz