poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Od Rozi do Quicka

Mam mętlik w głowie sama nie wiem co o tym myśleć. Wiem jedno nie ufałam mu za grosz. Wcale nie chciałam zostawiać Drake. Był nie przytomny, a urazy głowy zawsze mogą być nie bezpieczne. Nie wiem również czy mogę ufać dziewczynie. A jeżeli to jest ich taktyka? Może celowo chcą nas rozdzielić? Nie wiem czy robię dobrze zgadzając się dobrowolnie na jego grę. Jednak z drugiej strony co innego mogę zrobić, niż grać na jego zasadach i spróbować wygrać. Nie pewnie wsiadałam na jego harleya, oddalając się od niego na tyle na ile pozwoliła mi nie wielka przestrzeń motoru. Siedziałam cicho, mocno ściskając rączkę z tyłu. Chłopak jechał bardzo szybko pewnie jakiś rok temu dostał by nie jeden mandat, ale teraz nie ma osoby, która przejmowała by się taką głupotą jak przepisy.
- Jak masz na imię i ile masz lat? - spytał nagle przerywając ciszę.
- Rozi i mam 16 lat - odparłam zaskoczona 
- Miło mi, uspokoiłaś się troszkę? - spytał 
Czy się uspokoiłam? Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z tego jak marna jest ta sytuacja. Czy on naprawdę zapomniał, że chwilę temu mało co się nie pozabijaliśmy. Czy on zapomniał, że mój brat leży nie przytomny i może się nawet nie obudzić. Nie wcale się nie uspokoiłam!
- Troszkę, ale martwię się o brat - wypaliłam tylko 
- Wiem, też się martwię dlatego się śpieszę. Mógł nie kozaczyć, no sama przyznaj. Zle się stało. Zdaję sobie sprawę, że celując do mnie broniłaś brata, ale nie strzeliła byś, za bardzo się bałaś... A tak w zasadzie to co was tu przygnało? Szukacie kogoś? Teraz każdy kogoś szuka. Pewnie jesteś głodna? 
Skąd on się urwał? Martwi się przecież wszystko to jego wina. I co on może o mnie wiedzieć oczywiście, że bym strzeliła. Kogo ja oszukuje?
- Słucham? - dopytał 
Czy ja naprawdę powiedziałam to na głos? 
- Pytałam jak masz na imię? - odparłam
- Quick - odparł po dłuższej chwili - więc?
- Więc co? - dopytałam
- Co was tu przygnało? - powtórzył - szukacie kogoś?
- Nikogo już nie mamy - zaczęłam cicho - mam tylko brata. Rodzina, przyjaciele wszyscy nie żyją. Naprawdę nie chcieliśmy kłopotów. Wpadliśmy na was przypadkiem. Nie wiem co zrobię jak coś mu się stanie.
- Nic mu nie będzie - pocieszył
Mówił coś jeszcze ale przestałam słuchać. Widziałam tylko dom. Dom z którego musieliśmy uciekać. Bezwiednie przysunęłam się do Quicka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz