- Rozi, chodz ze mną proszę - powiedziałam miłym, spokojnym głosem
- Ale czemu? Po co? - fuknęła na mnie
- Bo cię proszę - odparłam
Z niechęcią poszła ze mną na górę. Gdy zamknęłam za nią drzwi. Rozi usiadła w fotelu.
- Wiem że Quicka nie znalezli. Tego nie musisz mi mówić i tłumaczyć. Ale coś znalezli, coś szeptaliście
- Najpierw - mówiłam powoli - za nim ci wszystko powiem. Wez tą tabletkę, uspokoisz się i porozmawiamy spokojnie. Jesteś roztrzęsiona.
Próbowała na mnie nakrzyczeć jednak zablokowałam ją mówiąc:
- Wez, proszę
- Nie mogę - powiedziała
- Nie możesz czy nie chcesz? - zapytałam spokojnie
- chyba nie mogę i nie chcę. Chcę być świadoma o czym do mnie mówisz, a ty no nie ukrywajmy potrafisz podać taki lek że człowiek traci kontakt z rzeczywistością, a ja chcę być wszystkiego świadoma
- Rozumiem - powiedziałam - ale co masz na myśli mówiąc nie mogę?
- To że muszę powiedzieć coś Quickowi
- Ale wiesz że go nie ma
- Dlatego nie mogę wziąści tej tabletki. Bo muszę poczekać aż wróci i jemu powiedzieć
- Znam swojego brata i wróci na pewno tylko nie wiem o której a tabletka jest ci potrzebna teraz.
Rozi wahała się, miała wątpliwości. Upewniłam ją że po tabletce nie urwie jej się film. I będzie normalnie kontaktować. Jednak Rozi nadal poddawała w wątpliwość moje słowa. Podniosła się by opuścić pokój. I wtedy z kieszeni wypadł jej test. Był niestety pozytywny.
- Rozi - zawołałam ją - to o tym chciałaś porozmawiać z Quickiem?- podniosłam do góry test trzymany w ręku
Skinęła tylko głową i rozpłakała się. Nie miała pewności ale nie chciałam dopytywać i drążyć tematu. Kiedy, co i jak? Ale podałam jej relanium.
- Rozi wez tę tabletkę to relanium można je brać w każdym okresie ciąży. I w tej sytuacji ta tabletka jest bardziej ci potrzebna niż sądziłam. Nie możesz się denerwować, a Quick wróci, on sobie poradzi. Zresztą on zawsze wraca.
Uwierzyła w moje słowa, a może chciała uwierzyć. Tego nie wiem ale tabletkę przyjęła i połknęła.
- Co oni do ciebie mówili Amando?
- Powiedzieli tylko że znalezli motor, ślady krwi czyjeś dwie lewe ręce ale to nie były ręce Quicka
- No tak bo były lewe - za uwarzyła trochę otumaniona
- no właśnie - ciągnęłam dalej jakąś bajkę w która chciałam by uwierzyła. - Czasami policjanci znajdowali dwie lewe ręce dwie lewe nogi jakiś kadłubek z głową nie do pary. A Quick zawsze się ulatniał. Po jakimś czasie wracał jak by nigdy nic.
- No tak - stwierdziła Rozi - tylko teraz nie ma policji. Nie ma rządu i nie ma nic. Są zimni ale to nie były ich ręce, prawda?
Pokiwałam tylko głową nie mogłam jej okłamać, nie chciałam i nie potrafiłam.
- On wróci Rozi. Naprawdę wróci
Sama chciałam w to wierzyć.
- Tylko proszę cie nie mów mojemu bratu sama mu powiem.
- Dobrze nie powiem. Tylko jeżeli wiesz kiedy to się stało to policz sobie tygodnie bo w 16 już będzie widać. I raczej sami się do myślą.
- To znaczy że on nie żyje - wypaliła Rozi i z płaczem wybiegła z pokoju. Wybiegłam za nią z krzykiem
- Rozi ja nie to chciałam powiedzieć. Znaczy nie to miałam na myśli.
Ale chyba mnie nie słuchała. Bo zbiegła szybko po schodach i pewnie wybiegła by na bosaka na ten mróz. Gdyby nie złapał ją Drake.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz