To dopiero randka, w życiu jej nie zapomnę. Funkcjonariusze zabrali nas na komisariat i zaprowadzili do osobnych pokoi przesłuchań. Gliniarz coś tam mówił.
-Sorry ale nie czaję co ty gadasz. -powiedziałam po polsku doskonale wiedząc że i on mnie nie rozumie. A wiec koleś przeszedł na angielski i zapytał skąd jestem i jak się nazywam. No to się przedstawiłam a pózniej musiałam czekać na tłumacza. Po około pół godziny przyszedł kolejny facet.
-Nazywam się Luigi i jestem tłumaczem, będę tłumaczył wszystko co mówisz oraz wszytko co powie funkcjonariusz Caruso. Rozumiesz?- skinęłam głową na znak że rozumiem. Nie byłam pewna w jak wielkich kłopotach jesteśmy ale wiedziałam że z psami trzeba ostrożnie. -A wiec zacznijmy od początku. Nazywasz się Aleksandra Kwiat i...
-Aleksandra Kwiatek- poprawiłam, uznałam że muszę mówić dużo, szybko i nie na temat. - i bardzo nie lubię jak ktoś mówi do mnie Ola. Możecie do mnie mówić Lexi.
Luigi przetłumaczył to co powiedziałam.
-Dobrze. Czy możesz pokazać dokumenty?
-Nie mam żadnych dokumentów.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Chodzi mi o dowód osobisty. jakiś dokument potwierdzający twoją tożsamość.
-Wszystko zostało w hotelu- skłamałam
-A wiec skąd jesteś?
-No z Polski a skąd mam być, skoro mówię po polsku to chyba oczywiste że jestem z polski prawda?
-A ile masz lat?
-A co pan na randkę chce się umówić? Właśnie z jednej wracałam.
-To jest przesłuchanie, pan funkcjonariusz zadaje pytania ja je tłumaczę a ty odpowiadasz.- wyjaśnił Luigi z trudem powstrzymując rozbawienie.
-Aha a wiec to on mnie podrywa?- dopytałam- jest trochę za stary. I chyba funkcjonariusz na służbie nie może randkować.
-nie może i nie o to chodzi. A wiec wracając do pytania ile masz lat?
-Kobiety o wiek się nie pyta.- zauważyłam
-A to jest przesłuchanie.
Nagle zaczęło mi szumieć i kręcić się w głowie a ręka zaczęła mnie piec, to nie wróżyło niczego dobrego. Od wyjazdu z Polski nie czułam najmniejszej obecności Alfreda czy jemu podobnych. Zaczynałam podejrzewać że ich słyszę zawsze kiedy się denerwowałam lub smuciłam. Musiałam coś zrobić.
-No dobrze, a bo wie pan jest taki problem...
-Jaki?- dopytał nachylając się.
-No bo ja muszę do łazienki.
Luigi to przetłumaczył a Caruso coraz bardziej był zirytowany.
-Funkcjonariusz Caruso mówi że to przesłuchanie i jak się skończy będziesz mogła skorzystać z toalety. - powiedział Luigi.
-no wie pan, to już podlega pod szantaż albo nawet tortury, mi się bardzo chce.
-Funkcjonariusz Caruso mówi że to nie jest przedszkole- powiedział przepraszająco Luigi. A wiec weszłam na temat przy którym faceci wymiękają.
-No ale proszę pana, to bardzo niezręczny temat ale proszę aby pan się za mną wstawił i wszystko przetłumaczył.
-no dobrze- zgodził się Luigi widocznie zainteresowany.
-Bo widzi pan mam okres, i przez to muszę częściej korzystać z toalety, pan nie wie jak to jest, ale ja zaraz panu wytłumaczę...
-Dobrze, zaprowadzę cie do tej łazienki. - przerwał mi. Posłusznie poszłam za tłumaczem który ustał pod drzwiami ubikacji. I choć przedłużałam wyjście jak tylko się dało i próbowałam jakoś uciąć tę więz wychodziło mi to bardzo kiepsko i kiedy Luigi zapytał się czy już skończyłam musiałam wyjść. Okazało się że spędziłam 15 minut w łazience. Jednak Luigi nie odprowadził mnie do pokoju przesłuchań tylko do wytrzezwiałki na której kilka razy już wylądowałam. Po kilku minutach przyprowadzili Drake'a i zamknęli go w celi obok. I dopiero kiedy go zobaczyłam udało mi się odłączyć od Alfredów.
Drake wytłumaczył mi z grubsza w jakie bagno wpadliśmy. A po kilku minutach zaczął chodzić po celi i śpiewać jakiś rock. I to nie był pierwszy raz kiedy panikował w zamknięciu. W telewizji chyba mówili o tej stacji benzynowej na którą że niby napadliśmy. Po kolejnych minutach które ciągnęły się całą wieczność Drake wykłócił się o telefon i zadzwonił do hotelu. Spojrzałam na zegarek wiszący na przeciw który wskazywał osiemnastą. Przecież Luke się na śmierć zamartwia, na dodatek wystawiłam Roz.
-Siedzimy w kiciu. To chyba najgorsza randka na którą mogłem zabrać dziewczynę- powiedział cicho Drake w końcu siadając.
-No coś ty to takie romantyczne- powiedziałam próbując jakoś rozładować napięcie.
-No bynajmniej nigdy jej nie zapomnimy.
-Właśnie, same pozytywy. - i zaczęliśmy się śmiać, nie wiem czy to była zasługa alkoholu czy może całego tego napięcia.
-I żadne zombie nas nie zje- wyliczałam dalej.
I tę naszą wyliczankę przerwali nam funkcjonariusze którzy wyprowadzili nas z cel i zaprowadzili do jednego pokoju, w którym byli Quick , Luke i Roz.
Quick zażarcie rozmawiał z glinami po włosku, a Luke spoglądał na mnie morderczym wzrokiem. Po jakimś czasie Quick zwrócił się do nas że Luke ma mnie zabrać i Roz. Luke o dziwo mnie przytulił byłam pewna że będzie się wściekał, prawił kazanie, tak było zawsze kiedy coś nawywijałam. No ale wtedy po świecie nie grasowało zombie.
-A co z Drake'em- dopytałam kiedy mnie wyprowadził z pokoju.
-Quick musi się trochę bardziej postarać z wydostaniem jego dupy.- wyjaśnił Luke.- swoja drogą to było bardzo nie odpowiedzialne, martwiliśmy się o was przez cały dzień! Co wy w ogóle na odwalaliście?! On ma na ciebie zły wpływ. - i gadał dalej ale przestałam go słuchać.
-Roz sorry że nie poszłam z tobą znaleść tą kieckę- powiedziałam do niej- mieliśmy rano wrócić, no i wracaliśmy ale wtedy Drake walnął w psiarnię. Naprawdę nie chcieliśmy by tak się to potoczyło.
-Ok- powiedziała tylko co oznaczało że ma mi to za złe. No pewnie że ma, jestem jej świadkową a zamiast szukać dla niej kiecki zrobić jej wieczór panieński ja siedziałam w kiciu. Kolacje w sumie też ja rozwaliłam.
W samochodzie była jeszcze Julka która opiekowała się przez ten czas Damonem. Roz od razu go od niej wzięła.
-A możemy na nich poczekać?- spytałam
-Lexi ty wystarczająco narozrabiałaś- zauważył Luke i odwiózł nas do hotelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz