Postrzelili Alex... Martwiłam się o nią. Chociaż Amanda zapewniła że nic jej nie będzie. Podała jej krew i pojechała z Quickiem do szpitala. Czekaliśmy, a Luke nie mógł nawet wysiedzieć na miejscu.
- Powinieneś usiąść - poleciłam cicho - przed chwilą straciłeś ponad litr krwi
Spojrzał na mnie a gdy by wzrok mógł zabijać już była bym martwa ale usiadł posłusznie.
Lexi poruszyła ręką i jęknęła
- Budzi się - oznajmił Luke jak byśmy nie zauważyli
Po chwili otworzyła oczy głośno przeklinając.
- Czemu ta sucza musiała jechać? - wrzasnął wściekły Luke
- Dajcie mi jakieś prochy - warknęła przez zęby Alex
- Zaraz wrócą - uspokoiłam
Czas mijał, Luke bardziej się wściekał, a Alex płakała z bólu.
- Poczekaj zaraz coś ci dam - powiedziałam i poszłam do pokoju Amandy
Odszukałam jej torbę lekarską i spróbowałam coś znalezć. Jednak łacińskie nazwy kompletnie nic mi nie mówiły. Niech to szlag! Moje napary nie zadziałają tak dobrze chyba że.... Jednak wilcza jagoda może jej zaszkodzić. W dawnych czasach używało się jej jako narkozy lub maści znieczulających ale przecież medycyna poszła do góry. No tak ale teraz nasza " Pani Doktor " zamiast pilnować pacjenta wolała jechać sobie na wycieczkę. Nie wiem czy zrobiłam dobrze ale zadecydowałam. Nie mogłam dłużej słuchać jak cierpi. Zaparzyłam mam nadzieje odpowiednią ilość wilczej jagody, dorzuciłam trochę dzikiej róży by zabić nie zbyt dobry smak. I zaniosłam ją Alex do wypicia. Miałam świadomość że mogę jej zaszkodzić, że mogłam zle odmierzyć. Matka zawsze powtarzała że jak nie jesteś pewna to odpuść. Jeżeli komuś coś podajesz musisz mieć 100% pewności że wiesz co robisz. Ja nie wiedziałam. Po wypiciu natychmiast zasnęła. Cała krew już prawię spłynęła, Lexi nadal spała, Quicka i Amandy nadal nie było. Przynajmniej Luke uspokoił się i rozsiadł się w fotelu.
Alex obudziła się w tym samym momencie kiedy usłyszałam parkujący samochód. Do pokoju wszedł Quick który wpatrzony był tylko w Lexi i Amanda.
- Potrzebowała czegoś przeciwbólowego podałam jej napar z wilczej jagody - powiedziałam
- Czyś ty oszalała głupia gówniaro - wrzasnęła - mogłaś ją zabić
- Ale jak widzisz żyje - odparłam i wyszłam z pokoju
Usiadłam w salonie na kanapie. Kiedy prawie przysypiałam przyszła Amanda.
- Co z nią? - spytałam
- Quick z nią jest - odparła - dziwne skoro ze sobą zerwali
- też przy niej siedziałam a nie byłam jej dziewczyną - mruknęłam
- On nadal może coś do niej czuć - powiedziała beznamiętnie - no wiesz już świta, a on spędził przy jej łóżku całą noc
- A Luke? - spytałam
- Poszedł spać - odpowiedziała - jak ręka
- Dobrze - skłamałam
- Rozmawiałam z Creepy - zaczęła z nad książki - obie jesteśmy zgodne. Skoro Kuba jest zamknięty dla bezpieczeństwa choć jeszcze się nie przemienił ty też powinnaś. Możesz się zmienić, a ja mam małe dziecko które nie umie się obronić.
Wstałam i wyszłam na zewnątrz. Nie mogłam dłużej tam siedzieć. W głowie miałam tylko słowa Amandy " On się tobą bawi " , " On nadal może coś do niej czuć ". A jeżeli ona ma racje... Jeżeli on się mną bawi a nadal kocha Alex. Faktycznie skoro Kuba jest zamknięty ja też powinnam. Usiadłam za domem na zniszczonej huśtawce i się rozpłakałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz