Chłopacy zgodnie stwierdzili żeby odłożyć partyjkę pokera i whisky na kiedy indziej. Mieliśmy kolejny kłopot. I znów trzeba było się narażać. Kidy ja z Quickem pojechaliśmy do lasu, Drake i Lexi poszli pod szpital. Podsłuchali że mają za atakować nas jak tylko przejdzie stado. We troje planowali jak najlepiej to rozegrać. Stanęło na tym że za atakujemy ich pierwsi. A żeby to zrobić musimy jeszcze tego wieczoru tam pojechać. Osobiście wcale nie miałam na to ochoty. Wszyscy byliśmy zmęczeni a przez to można popełniać błędy na które nie możemy sobie pozwolić. Za dużo czasu też nie mieliśmy. Zamierzali wykluczyć mnie z całej akcji. Chcieli bym wraz z Amandą wymyśliła sposób aby wyeliminować większą cześć z gry bez walki. Miałam pomysł przecież coś podobnego zrobiłam z osami ale Amanda już zaczęła rozmyślać jak to zrobić rzucając nie znanymi słowami. Zaczęłam iść za nią kiedy zatrzymały mnie słowa Drake
- Rozi zostaje tu - oznajmił
I pozostała dwójka zgodnie przytaknęła.
- Nie zostaje - zaprzeczyłam
- Rozi... - zaczął Drake
- Drake ma racje powinnaś zostać... - zaczął zgodnie Quick
- No proszę jacy zgodni - mruknęłam - nie ma mowy idę z wami i najlepiej wymyślcie mi coś do roboty bo sama to zrobię.
Miałam nadzieje że wyraziłam się jasno. Wyszłam z salonu. Musiałam z nimi jechać. A jeżeli się zmienię to może być ostatnie w czym mogę im pomóc. Poszłam do Amandy.
- Mogła byś zająć się Kasią. Sama zaraz coś wymyślę ty pewnie i tak nie masz o niczym pojęcia - wypaliła
- Tak się składa że ja już mam pomysł - odparłam
- Kochanie - zaczęła słodko - cieszę się że chcesz mi pomóc ale zapewne masz gorączkę i troszkę majaczysz
- Zapewne - mruknęłam - więc na twoim miejscu bym uważała bo jeszcze zmienię się w zombie i się na ciebie rzucę.
Kasia spała, usiadłam na fotel i wzięłam książkę którą czytała Amanda. Udałam że czytam bo w rzeczywistości nie mogłam skupić się na żadnym słowie.
- Nie zrozumiesz tej książki - skomentowała Amanda
- Może żyjemy w czasach gdzie nie ma szkoły, ale nie jestem analfabetą
- Mój brat się tobą bawi - wypaliła nagle
- Dzięki za radę ale o nią nie prosiłam - powiedziałam
Udałam że wcale nie ruszają mnie jej słowa, ale naprawdę dała mi do myślenia. A jeżeli ma rację. No ale przecież Quick powiedział że jestem jego dziewczyną... Chociaż mógł tak powiedzieć by zdenerwować Drake.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Quick
- Wymyśliłyście coś? - spytał
- Nie
- Tak - wypaliłam jednocześnie
- Nie mam żadnego pomysłu - oburzyła się Amanda
- Ty nie ale ja tak. Można było by rzucić coś na styl bomb usypiających, albo po prostu dać im coś wypić albo wypalić...
- Masz na myśli by ktoś poczęstował ich fajkami? - dopytał Quick
- Właśnie - zgodziłam się
- I co ten papieros ma im niby zrobić - warknęła Amanda
- Jeżeli wymieszali byśmy tytoń np. z suszonym kozłekiem lekarskim, albo chmielem, czy werbeną. Mają właściwości nasenne.
- Dobry pomysł - przytaknął Quick z uśmiechem
Jak ja chciałam z nim pogadać na osobności ale wiedziałam że teraz nie ma na to czasu. Zdążyłyśmy a raczej ja zdążyłem bo oburzona Amanda nawet nie kiwnęła palce, w ostatniej chwili zrobić wymieszane fajki.
Nadeszła ta chwila. I kiedy poszłam do samochodu, nie zabronili mi jechać. Mieli dla mnie zadanie, w końcu musieli zdawać sobie sprawę z tego że przyda im się dodatkowa osoba do pomocy.
Ja i Alex miałyśmy iść podać strażnikom nasze papierosy.
- W ogóle to cie nie rusza - mruknęłam gdy szłyśmy - nie boisz się?
- Boje - przyznała - ale nie lubię dawać innym przewagi
Na szczęście faceci w tych jak i poprzednich czasach są naprawdę naiwni. A Lexi to naprawdę ładna dziewczyna która wie jak zakręcić faceta. I po 5 min po zapalonym papierosie wszyscy usnęli.
Teraz musiałam się wykazać. Musiałam przeszukać parter budynku szpitala i nie pozwolić by ktoś tam się ukrył. A z godziny na godzinę ręka co raz bardziej mnie bolała. Przeszłam korytarzem zaglądając w każde drzwi. Na szczęście parter był pusty. Oparłam się o ścianę i czekałam. Po dłuższym czasie usłyszałam kroki na schodach. Trzęsącą dłonią wymierzyłam broń i czekałam. Zabicie zimnego to coś innego niż zabicie człowieka. A jak się zawaham on zabije mnie pierwszy. Kroki były co raz bliżej a ja już miała naciskać spust.
- siostra to tylko ja - krzyknął Drake z lufą przy twarzy
Z ulgą opuściłam broń
- Przynajmniej mam pewność że byś sobie poradziła... - nagle urwał przyglądając się mi uważnie - dobrze się czujesz? - spytał
- Jasne - skłamałam
Drake przyłożył mi dłoń do głowy.
- Masz gorączkę
- Nic mi nie będzie - odparłam
Drake jeszcze raz przejrzał sale na parterze i wyszliśmy z budynku. Czekaliśmy tylko na Quicka i Lexi.
- Luke! Samochód na cito - krzyknął Quick przez okno
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz