wtorek, 19 września 2017

Od Drake do Rozi

Gdy zobaczyłem tę 8 ze szpitala bałem się że nasz plan się nie powiedzie. Choć zgodziłem się jechać z Quickem i Alex. Cały czas martwiłem się o pozostałych którzy zostali w domu. Nie... martwiłem się tylko o Rozi reszta była mi obojętna. W głowie miałem dwa scenariusze. W jednym wracamy, a wszyscy są martwi. Drugi był gorszy bo martwa jest tylko Rozi. Od kiedy zaczęła się apokalipsa i znalazłem siostrę nigdy nie rozdzielaliśmy się w krytycznych sytuacjach.
Wiedziałem że poszło coś bardzo nie tak jak tylko podjeżdżaliśmy pod dom. Przy płocie tłoczyła się masa zombie. Płot musiał mieć jakąś usterkę. Przyjechaliśmy w ostatnim momencie. Powybijaliśmy ich, spalenie trupów zostawiłem Quickowi i poszedłem szukać Rozi. Alex szła obok mnie, była dziwnie milcząca pewnie myślała tylko o Luke. Jak tylko przeszliśmy przez ogrodzenie Rozi od razu rzuciła mi się na szyję.
- Jak mogłeś - wrzasnęła odsuwając się ode mnie - jak mogłeś zmienić kod
- Mówiłam - powiedziała bezgłośnie Alex
- Lexi szalała - zacząłem - Quick bał się że zrobi coś głupiego. Kazał zmienić mi kody.
- I nie podałeś mi go
- Quick zabronił mi mówić - wyjaśniłem
- Od kiedy jesteś takim posłusznym pieskiem. - warknęła - siad Drake'usi, waruj Drake'usi. O ile pamiętam jeszcze nie dawno mało co się nie pozabijaliście.
- Rozi posłuchaj - zacząłem
- Nie Drake ty posłuchaj - przerwała - mało co nie umarliśmy, a tylko dlatego, że cała broń została w piwnicy. A nikt nie znał kodu do piwnicy.
- Rozi - zacząłem uspokajająco
- Zadrapały mnie - powiedziała nagle - nie wiem czy nie ugryzły. Drake boje się
- Chwila - powiedziałem
- Skończyła nam się amunicja - ciągnęła - mieliśmy tylko noże, a zimni znalezli dziurę w płocie i zaczęli przedzierać się przez ogrodzenie. Na szczęście pojedynczo. Nie mogliśmy pozwolić by przeszło ich zbyt dużo. Wbiłam jednemu z nich nóż w głowę ale ten padł za nim zdążyłam go wyciągnąć. Straciliśmy z byt dużo broni, nie mogliśmy pozwolić by stracić więcej.
- Nie mów mi że wyciągnęłaś rękę by zabrać nóż
Czy ona zwariowała?
- Nie był daleko - usprawiedliwiła się
- Kretynka - wrzasnąłem
- Nie musiała bym gdy byś nie zmieniał kodu albo podał mi nowy. - oskarżyła
- Widział to ktoś? - spytałem
- Nie - odparła po chwili zastanowienia.
- Dobrze - wypaliłem - nie mów nikomu, chodz ze mną
- Jeżeli mnie ugryzł - oburzyła się - musimy im powiedzieć
- Ciszej - warknąłem rozglądając się dookoła na szczęście nikogo nie było - żeby zamknęli cię w piwnicy
- To najlepsze rozwiązanie
- Sama powiedziałaś że nie wiesz czy cie ugryzł
- Nie wiemy jak to działa - przypomniała - może wystarczy zadrapanie
- Chodz - powiedziałem
Poszliśmy do domu. W salonie była tylko Alex i Luke ale byli zajęci rozmową. Pociągnąłem ją za drugą rękę. I zaprowadziłem do łazienki. Odkręciłem wodę i podciągnąłem jej prawy rękaw swetra. Całą rękę miała czerwoną od krwi. Podstawiła ją pod wodę. Na szczęście nie było żadnego ugryzienia ale ręka nie wyglądała dobrze. I tak jak wspomniała Rozi nie wiemy jak to działa. Kuba został ugryziony i się jeszcze nie zmienił. Może wystarczy zadrapanie.
- Co teraz - wyszeptała Rozi
- Boli? - spytałem głupio - wiem głupie pytanie. Nie mów nikomu - poleciłem - Ojciec pracował nad tym wirusem, na pewno w domu miał notatki. Pojadę po nie.
- Nie zostawiaj mnie - poprosiła ze łzami w oczach
Przytuliłem ją do siebie. Bała się, a ja nie mogłem nic powiedzieć bo bałem się bardziej od niej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz