- Roz wez go proszę - powiedział
Podeszłam i wzięłam Damona na ręce. Nie chciałam się rozpłakać ale nie mogłam powstrzymać łez.
Opowiadał że Virginia bo tak na imię miała dziewczyna uciekła od Saszy. Podobno była w ciąży. Robert miał się dowiedzieć czy dziewczyna ma w sobie Alfreda. Quick zajmuje się wszystkim tylko nie tym żeby ze mną porozmawiać. Uznał nawet że powinniśmy zjeść wszyscy razem bo muszą pogadać. Olał mnie wczoraj i to samo robi przez cały dzisiejszy dzień.
-... Porozmawiasz ze mną Roz tak kawałek chociaż. Tobie przecież nie można...
No nie wierze mówi mi że nie można mi się denerwować a nie robi nic bym się nie denerwowała tylko wręcz przeciwnie. Przecież i tak chce mnie zostawić. Nie chce tych dzieci więc co się przejmuje. Wrzasnęłam żeby poszedł na górę. Byłam wściekła ale bałam się że to może być nasza ostatnia rozmowa. Chodziłam w kółko po pokoju żeby jakoś się uspokoić. Gdy już się uspokoiłam, usiadłam obok niego. Wspomniałam że usłyszałam gadkę Mariusza z Grześkiem. A on sam przyznał się że właśnie to im powiedział. Przecież powtórzył dokładnie to co mówili. Naprawdę było mi przykro. Po tym chciał wyjść z pokoju. Nie mogłam na to pozwolić. I kiedy byłam pewna że nigdzie nie wyjdzie wspomniałam że powinien wypuścić Sonię.
- Dobrze zadzwonię niech wypuszczą granatową damę. I przyprowadzą do chaty. Chciałaś ze mną porozmawiać. To ja zamieniam się w słuch. Dodam tylko że jest mi bardzo przykro. Ze wszystkich powodów jakie by ci tylko przyszły do głowy.
Wziął telefon i zadzwoni do Mariusza by przyprowadził Sonię.
- Załatwione - powiedział gdy odłożył telefon
- Nie wiem co mam powiedzieć - wypaliłam - kocham cię John naprawdę i nie jestem z tobą tylko dlatego że jest Damon. I trochę przykro mi że tak myślisz. Byłam trochę zła że w naszą rocznicę poszedłeś załatwiać interesy. Ale wściekłam się jak rano zobaczyłam wiadomości i dowiedziałam się że pojechałeś do tej Rosji. Boję się jak bawisz się w tą swoją zabawę. Boję się że coś ci się stanie. Zwłaszcza że w kółko latasz z tą atomówką. I tak lubię konwalie bo kojarzą mi się z tobą i wcale nie musisz obdarowywać mnie prezentami. Bo kocham ciebie nie błyskotki - pocałowałam go - I musimy zacząć wszyscy ze sobą rozmawiać bo widzisz jak to się skończyło przecież wy mogliście się pozabijać.
- Na szczęście nic się nikomu nie stało - odparł
- Ale mogło się stać. Mogliście się pozabijać albo mogłeś wysadzić chłopaków w powietrze. Musimy zacząć rozmawiać o swoich planach a nie się na siebie obrażać.
- Słoneczko nie denerwuj się już
- Ale nie mam racji mogło to się skończyć o wiele gorzej
- No mogło ale się nie skończyło
I zaczął mnie całować.
- John - zaczęłam po chwili
- Tak
- Bo jak podsłuchałam tą rozmowę to usłyszałam że ty chcesz mnie zostawić. To prawda? - spytałam, Quick spojrzał na mnie. Nie odpowiedział więc spanikowałam. On naprawdę chce mnie zostawić. - Chcesz mnie zostawić? To przez to że jestem w ciąży? Oczywiście że przez to przecież byłeś zły jak ci powiedziałam...
Mój paniczny monolog przerwało pukanie do drzwi. I jakieś zamieszanie na korytarzu.
- Czego kurwa - wrzasnął
Drzwi się otworzyły a do środka wszedł Mariusz z dziewczyną o granatowych włosach a zaraz za nimi wściekła Pati i Drake który próbował ją uspokoić. Było już pózno i trzeba było dać Damonowi jeść. Mało co znów się nie popłakałam. Quick nie odpowiedział.
- Pójdę nakarmię Damona - oznajmiłam
Wzięłam go i zeszłam na dół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz