poniedziałek, 4 grudnia 2017

Od Rozi

Nie mogłam sobie poradzić z tymi wszystkimi rewelacjami. Całe szczęście Drake był cały. Nie wiedziałam ile z tego co usłyszałam jest prawdą. Ile rzeczywiście powiedział im Quick. Nie wiedziałam gdzie poszedł i kiedy zamierza wrócić. Było już dość pózno. A może on w ogóle nie wróci. A to wszystko przez tą ciąże. I wtedy do domu wrócił Quick z tą dziewczyną. Była ładna dlaczego koło niego zawsze muszą się kręcić ładne dziewczyny. Przedstawił nam ją chociaż miał problemy aby przedstawić jej nas. Zauważyłam że się zawahał. Znów zachciało mi się płakać. Próbowałam powstrzymywać łzy. Damon podbiegł do niego.
- Roz wez go proszę - powiedział 
Podeszłam i wzięłam Damona na ręce. Nie chciałam się rozpłakać ale nie mogłam powstrzymać łez. 
Opowiadał że Virginia bo tak na imię miała dziewczyna uciekła od Saszy. Podobno była w ciąży. Robert miał się dowiedzieć czy dziewczyna ma w sobie Alfreda. Quick zajmuje się wszystkim tylko nie tym żeby ze mną porozmawiać. Uznał nawet że powinniśmy zjeść wszyscy razem bo muszą pogadać. Olał mnie wczoraj i to samo robi przez cały dzisiejszy dzień. 
-... Porozmawiasz ze mną Roz tak kawałek chociaż. Tobie przecież nie można... 
No nie wierze mówi mi że nie można mi się denerwować a nie robi nic bym się nie denerwowała tylko wręcz przeciwnie. Przecież i tak chce mnie zostawić. Nie chce tych dzieci więc co się przejmuje.  Wrzasnęłam żeby poszedł na górę. Byłam wściekła ale bałam się że to może być nasza ostatnia rozmowa. Chodziłam w kółko po pokoju żeby jakoś się uspokoić. Gdy już się uspokoiłam, usiadłam obok niego. Wspomniałam że usłyszałam gadkę Mariusza z Grześkiem. A on sam przyznał się że właśnie to im powiedział. Przecież powtórzył dokładnie to co mówili. Naprawdę było mi przykro. Po tym chciał wyjść z pokoju. Nie mogłam na to pozwolić. I kiedy byłam pewna że nigdzie nie wyjdzie wspomniałam że powinien wypuścić Sonię.
- Dobrze zadzwonię niech wypuszczą granatową damę. I przyprowadzą do chaty. Chciałaś ze mną porozmawiać. To ja zamieniam się w słuch. Dodam tylko że jest mi bardzo przykro. Ze wszystkich powodów jakie by ci tylko przyszły do głowy. 
Wziął telefon i zadzwoni do Mariusza by przyprowadził Sonię.
- Załatwione - powiedział gdy odłożył telefon
- Nie wiem co mam powiedzieć - wypaliłam - kocham cię John naprawdę i nie jestem z tobą tylko dlatego że jest Damon. I trochę przykro mi że tak myślisz. Byłam trochę zła że w naszą rocznicę poszedłeś załatwiać interesy. Ale wściekłam się jak rano zobaczyłam wiadomości i dowiedziałam się że pojechałeś do tej Rosji. Boję się jak bawisz się w tą swoją zabawę. Boję się że coś ci się stanie. Zwłaszcza że w kółko latasz z tą atomówką. I tak lubię konwalie bo kojarzą mi się z tobą i wcale nie musisz obdarowywać mnie prezentami. Bo kocham ciebie nie błyskotki - pocałowałam go - I musimy zacząć wszyscy ze sobą rozmawiać bo widzisz jak to się skończyło przecież wy mogliście się pozabijać. 
- Na szczęście nic się nikomu nie stało - odparł
- Ale mogło się stać. Mogliście się pozabijać albo mogłeś wysadzić chłopaków w powietrze. Musimy zacząć rozmawiać o swoich planach a nie się na siebie obrażać. 
- Słoneczko nie denerwuj się już 
- Ale nie mam racji mogło to się skończyć o wiele gorzej
- No mogło ale się nie skończyło
I zaczął mnie całować. 
- John - zaczęłam po chwili 
- Tak
- Bo jak podsłuchałam tą rozmowę to usłyszałam że ty chcesz mnie zostawić. To prawda? - spytałam, Quick spojrzał na mnie. Nie odpowiedział więc spanikowałam. On naprawdę chce mnie zostawić. - Chcesz mnie zostawić? To przez to że jestem w ciąży? Oczywiście że przez to przecież byłeś zły jak ci powiedziałam...
Mój paniczny monolog przerwało pukanie do drzwi. I jakieś zamieszanie na korytarzu. 
- Czego kurwa - wrzasnął 
Drzwi się otworzyły a do środka wszedł Mariusz z dziewczyną o granatowych włosach a zaraz za nimi wściekła Pati i Drake który próbował ją uspokoić. Było już pózno i trzeba było dać Damonowi jeść. Mało co znów się nie popłakałam. Quick nie odpowiedział.
- Pójdę nakarmię Damona - oznajmiłam
Wzięłam go i zeszłam na dół.  
      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz