poniedziałek, 6 listopada 2017

Od Rozi

Irytowała mnie Iza i naprawdę musiałam się powstrzymywać by jej nie przyłożyć. No ale przypomniała mi że tak naprawdę ja i Quick wcale się nie znamy. Praktycznie nic nie wiem o Quicku i na odwrót. A ona wiedziała o nim więcej ode mnie. Iza przekreśliła już własną rodzinę i jej jedynym celem stał się Quick. Nawet jak jej groził to ta sucz go podrywała. Kurcze teraz nawet we własnym domu muszę pilnować własnego męża. Iza jest nienormalna a Amanda jej pomaga. Pewnie zdecydowanie wolała by żeby to Iza była żoną jej brata. Naprawdę nie mam już sił a co chwila uderzają we mnie ze wszystkich sił. Plan na dziś muszę pogadać z Pati, muszę pogadać z Al jest moją przyjaciółką powinna mi pomóc, dowiedzieć się czy stary profesor wiedział o chorobie mojego syna, wyjaśnić Amandzie i Izie gdzie ich miejsce i znalezć nowych sojuszników. Bo weszłam na wyższy poziom gry. Musze porozmawiać z Robertem, i Marco. No i muszę złapać Mariusza chociaż może z Grześkiem poszło by mi łatwiej. To będzie długi dzień. Dobrze przynajmniej że Quick i Drake w końcu się pogodzili. Śniadanie minęło w miarę spokojnie. Quick miał iść do osady 
- Idę dziś podrasuje nasz złom - zaczął Drake wiedziałam ze mówi o wiatraku - przy okazji zobaczę kiedy będziemy mieli gości 
- Miałem cię właśnie o to poprosić - powiedział Quick 
- Więc proś - powiedział Drake
- Chciał byś - mruknął Quick
- W tedy w tej łazience inaczej do mnie mówiłeś - mruknął patrząc na Amandę - i w łazience z tym lekarzem 
- Drake zamilcz - poprosił Quick
- Mówiłam że poderwał byś mojego chłopaka - wypaliła Pati
- Więc to jednak chłopak - zauważył Drake
- Tego nie powiedziałam - sprostowała Pati
Po śniadaniu Quick poszedł na osadę a Drake na wiatrak. Reszta się rozeszła jak zawsze. Przede wszystkim musiałam rozmówić się z Izą. Nie było ciężko ją znalezć, księżniczka w raz z Amandą siedziały i plotkowały na kanapie 
- Amanda czy ty nie musisz coś zrobić? - dopytałam 
- Nie - odparła 
- Więc lepiej idz coś zrób - nakazałam 
- Słuchaj gówniaro nie będziesz mi rozkazywać
- Oj myślę że będę. Chcę przypomnieć że to ja ciebie przyprowadziłam tutaj. To jest mój dom a w całej Polsce rządzi mój mąż. Chcesz skończyć jak koleżanka? Pamiętasz jak zabrali ci Kasię tylko w tedy nie wylądowała w celi. Chcesz powtórki?
Amanda wstała i poszła gadając coś pod nosem.
- Musimy pogadać - powiedziałam do Izy
- Nie będę z tobą gadać - fuknęła
- Ale ja się ciebie nie pytam czy ty będziesz ze mną gadać - wyjaśniłam - pamiętasz ostrzegałam cię żebyś się trzymała od mojego męża z daleka
- Oj nie posłuchałam. I co mi zrobisz? Quick ma do mnie słabość i w końcu to zrozumie. Ty dziewczynko jesteś skończona. 
- Ja jestem skończona? - powtórzyłam - W takim razie ty mnie jeszcze nie znasz. Zabije cię jak tylko mój syn wyzdrowieje i ja ci nie grożę ja ci obiecuje. Uważałabym na twoim miejscu to co jem bo doskonale znam się na roślinach a ty jako lekarz powinnaś wiedzieć że niektóre są śmiertelnie trujące. Mogę zabijać cię powolutku, ciebie i twoją rodzinę...
Wtedy usłyszałam płacz Damona więc musiałam zakończyć rozmowę. Poszłam na górę się nim zająć. Na szczęście dziś to Marco miał zajmować się zdrowiem Damona. Na śniadaniu go nie widziałam ale jego żonę jak najbardziej. Więc poczekałam na niego aż przyszedł do Damona. 
- Jesteś inteligentnym facetem - wypaliłam - więc dlaczego ożeniłeś się z Izą tak szczerze
- Naprawdę cie to interesuje? - dopytał
- Tak - przytaknęłam 
- Z rozsądku - wyjaśnił po chwili - ożeniłem się z Izą z rozsądku
- No więc chyba do końca rozsądne to nie było. - zauważyłam - twoje dzieci siedzą w celi na dole. 
Podniósł głowę i na mnie spojrzał. 
- Kto odpowiada za to że mój syn został wyrzucony ze szpitala? - spytałam
- Moja żona, profesor, nasz sponsor. Dużo osób było w to zamieszane - odparł 
- A ty? - dopytałam
- Powiedziałem na początku że trzymam się od tej sprawy z daleka.
- Dlaczego to zrobili? Dlaczego narażali Damona?
- Każdy miał w tym swój interes - odparł - mi też było to na rękę 
- Co takiego? - dopytałam
- Mam małe dzieci - zaczął - bałem się o nie i jak widać słusznie
- Dlaczego mi to mówisz? - spytałam
- Chyba nie mam już nic do stracenia - wypalił spokojnie podając coś Damonowi. Coś mi tu nie grało. Nie wiem czemu miałam jakieś głupie złe przeczucie 
- O czym ty mówisz? - dopytałam - Co mu podałeś?
- Spróbujcie się dowiedzieć - wypalił  
- Co ty pieprzysz człowieku - warknęłam podchodząc do Damona 
- Ubijmy interes ja powiem ci co podałem twojemu dziecku a ty wyciągniesz moje i umożliwisz mi powrót do stanów
- Nie mogę tego zrobić. Znaczy dzieci mogła bym postarać się wyciągnąć ale nie dam rady zrobić żebyście mogli wrócić. Quick nikogo nie puszcza. 
- To masz problem - wypalił - twoje dziecko może umrzeć
- Albo ty umrzesz 
- Wtedy nie dowiesz się co podałem twojemu dziecku. 
- Quick ci nie odpuści. Zginą twoje dzieci
- Nie mam pewności że to moje dzieci 
- Przestań ze mną pogrywać - warknęłam - mów co mu podałeś i nie będziesz się ze mną targował. 
- Jak już mówiłem nie mam nic do stracenia. A ty?
Nie miałam pojęcia że Marco okaże się taką świnią. Najgorsze jest to że nie mam pojęcia co podał Damonowi. Nie wiem czy blefuje czy naprawdę był by wstanie narazić jego zdrowie i życie.  
  
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz