Siedziałem w pokoju i patrzyłem na śpiącego Damona. Po jakimś czasie zacząłem studiować te dokumenty które otrzymałem przy wypisie. To nie może być takie skomplikowane pomyślałem. Z papierów wynikało, że jeżeli opatrunek będzie czysty to jutro można wyciągać ten dren, bo za długo nie może siedzieć, bo się wrośnie w tkanki. Wyjąłem Damona z inkubatora bo tam go trzymałem dla pewności by monitorować jego stan. Amanda mi wyjaśniła o co chodzi z tymi parametrami i błagała bym wypuścił Izę z celi.
-Zapomnij o niej Amando wiesz że już są martwi a i ty podejrzewam, że przyczyniłaś się do tej szopki. O ukaraniu twojej osoby pomyśle pózniej teraz zejdz mi z oczu.
Po jakimś czasie zapukał ktoś do drzwi.
-Wejść - powiedziałem. Do pokoju weszła Jula.
-Przepraszam że się wtrąciłam - zaczęła powoli.
-Nie rób tego nigdy więcej Jula teraz nie wyciągnę konsekwencji ze względu na to, że jesteś z Luke, ale to twój ostatni wyskok. Mojego sposobu pracy się nie komentuje.
-Co mam zrobić z tym dzieckiem?
-Zostaw ja tutaj, dziękuje
-Co jej zrobisz?
-Zajmę się nią
-Ale ja - drążyła Jula.
-Jula a jak ty się nią zajmowałaś? Nie wiem co ty sobie teraz myślisz, ale podejrzewam że to są chore myśli.
-A co robisz?
-Zmieniam opatrunek Damonowi i nawet mi wychodzi jestem niezłą pielęgniarką he. Opatrunek jest czysty. Jutro trzeba będzie wyjąć tę rurkę i to zaszyć tak napisali w karcie zdrowia. Wiec jeszcze raz będę musiał zrobić takie tango z panią Izabelą.
-Co zamierzasz?
-Wszystko zależy od niej. Ja się tylko dostosowuje kara adekwatna do winy. Wiesz gdzie jest Roz?
-W salonie mogę już iść? - dopytała niepewnie.
-Jasne - odparłem.
Usiadłem na fotelu bo Damon po lekach zasnął.
-Powiedz mi jak masz na imię? - dopytałem stojącą przy drzwiach dziewczynkę.
-Sylwia - odparła dziewczynka,
-To bardzo ładne imię - stwierdziłem.
-Zabije pan moją mamę, tatę i Adama?
-Nie wiem kochanie Adama zaraz wyprowadzę z celi a wasi rodzice jeszcze będą musieli poczekać troszkę. Wiesz skarbie oni muszą przemyśleć swoje zachowanie.
Dziewczynka podeszła do mnie wpakowała mi się na kolana i się przytuliła.
-Zawsze przytulał mnie tatuś, ale teraz go nie ma i jak go nie było to czasami przychodził do mojej mamy taki wujek i on jeden zawsze mnie przytulał. Bo inni wujkowie to raczej krzyczeli.
-To smutne a powiedz dużo było tych wujków?
-Nie umiem liczyć, ale chyba więcej niż mam paluszków.
-Było ci smutno?
-Tak bo musieliśmy siedzieć w pokoju mama nas zamykała.
Wtedy przyszła Roz i Drake jednak nie zaczaiłem i nadal rozmawiałem z dziewczynka.
-To było smutne bo nawet siku nie mogłam pójść, ale o panu jak mama zobaczyła w telewizji kiedyś ślub to mówiła, że pan jest dobry i będzie pan naszym nowym tatusiem.
-Mama tobie tak powiedziała?
-Tak dla tego stałam spokojnie i nie bałam się, bo nowy tatuś nic by mi nie zrobił prawda? Bo jak mama mówiła że pan jest dobry to musiała to wiedzieć.
-No w tym jednym się nie pomyliła skarbie, ale ja nie mogę być twoim tatusiem wiesz mam już synka.
-Wiem ale mama mówiła, że go zabije jak tylko będzie miała okazję i tą panią co tu stoi też i wtedy będziemy pana dziećmi.
Dopiero wtedy zauważyłem że Roz i Drake są w pokoju.
-Twoja mama jest bardzo niegrzeczna wiesz? Teraz ten pan pójdzie przyprowadzi twojego brata żeby nie było ci smutno.
-A mogę jeszcze posiedzieć u pana na kolanach?
-Pewnie ale musisz się podzielić z moją żona wiesz? Bo ona też lubi siedzieć na tych kolanach.
-To niech pani do nas przyjdzie - powiedziała Sylwia.
Roz niepewnie podeszła do mnie. A ja przyciągnąłem ja do siebie.
-Śmierdzisz wódą piłaś? - dopytałem.
-Tylko dwie szklanki - Roz opuściła głowę.
-Wino, piwo rozumiem ale czysta? rety.
-Przepraszam - powiedziała Roz.
-Za to że wypiłaś? Nie musisz tylko pij na przyszłość coś szlachetniejszego
-Nie za to przepraszam tylko za swoje myśli i Drake mi nie pomagał tylko mnie utwierdzał.
-Ale w czym?
-Poznałeś mnie jak miałam 15 lat i wiesz a teraz powiedziałeś, że wolisz młodsze dziewczyny wiec myśleliśmy że z tą małą to naprawdę się zabawisz.
-Nie no nie wierze zwariowałaś? Gdy bym wiedział to nawet ciebie bym nie ruszył wyglądałaś na więcej a może i nie. Tylko ja się na kobietach znaczy i dziewczynach nie wiele znam.
-A pobawi się pan z nami?
-Ee no pewnie, ale może jutro bo mam samochód pełen zabawek no i jest jeszcze Maja wiec jak bym wam dał te zabawki to może byście sami się pobawili co?
-Nie wiem mama nie pozwalała nam się bawić.
-Czemu? - dopytała Roz.
-Mówiła że to głupie jest, że musimy się uczyć i mnie biła, bo nie potrafię liczyć do 10.
-Tutaj już nikt cię nie uderzy kochanie a na pewno nie twoja mama nie pozwolę na to - powiedziałem.
W tym samym momencie wszedł Drake z młodym.
-Ciężko się go zabierało musiałem Borysa użyć.
-Drake zawołaj Maje co? może by poszli na dwór się pobawić jest jeszcze w miarę ciepło.
-To ja ich zabiorę.
-Tylko wróć tu musimy pogadać.
Drake poszedł a my zostaliśmy sami.
-Głupio się czuję - powiedziała Roz.
-Ja też ale zrobiłem to co było konieczne jak słyszysz Iza jest raczej nienormalna wiedziałem to, ale żeby do tego stopnia?
-Gapiłeś się na nią jak była goła.
-Bo stała za blisko i obserwowałem żeby w łeb nie wyłapać bo kto taką wie. Widzisz tatusia swoich dzieci ze mnie zrobiła jak ślub w telewizji oglądała czy to mądre? No poza tym ta mała ma chyba innego ojca tak wywnioskowałem z jej wypowiedzi.
-Ty ją przytulałeś, ale tak normalnie nie jak mnie inaczej jak dziecko.
-No a jak miałem ją przytulać słońce ty już sobie nie dopowiadaj ona sama wlazła mi na kolana co miałem zrobić szkoda mi jej a jak zaczęła mówić to eh Roz.
-Nie dobrze mi boli mnie głowa.
-Połóż się może przejdzie, spróbuj zasnąć.
Po chwili przyszedł Drake.
-Ale się narobiło ty to masz zagrywki - Powiedział Drake.
- Nie chciałem nikogo krzywdzić, ale problem pozostał. Jutro wychodzi że trzeba Damonowi usunąć te dreny bo opatrunek zmieniałem i jest czysty tylko nie wiem jak to rozegrać sam tego nie zrobię bo nie potrafię.
-Dasz sobie rade. Wiesz że Roz poszła do piwnicy i wpierdoliła tej wywłoce? Wiec się jutro nie zdziw jej wyglądem.
-Wisi mi jak wygląda - w tym samym momencie Roz puściła pawia. -Rety skocz po miskę bo pewnie jeszcze nie jeden poleci - Drake przyszedł z miska - Musiałeś ją wódą poić?
-Chciała to jej dałem doła miała boi się ciebie znaczy w sensie że...
-Kurwa no nie wierze.
-Do mnie też mierzyłeś.
-I tak byś nie wyłapał kulki wiedziałem gdzie ona jest patrz. - Pokazałem spluwę nabój jest w tej komorze - tu masz małą kreskę. jest oznaczona i tylko tu go wkładam jak bawię się w ruletkę. Kręcę bębenkiem i spoglądam czy się nie zatrzymał na naboju, wtedy niby strzelam tylko do tego trzeba być śmiertelnie poważnym. Chcesz ze mną pracować to będziesz musiał potrenować, bo liczy się prędkość, żeby twoja ofiara nie dostrzegła że spoglądasz gdzie jest nabój kumasz?
-Coś na pewno. Wole stać obok ciebie jak ci odbija.
-O co chodzi z tym baniem się?
-No że ty nawet z tą małą na poważnie i gdy by Marek się nie wysypał to byś jej zrobił kuku.
-Zwariowałeś stary to się nazywa gra na uczuciach i emocjach. Marko się trzymał bo to nie jego dzieciak a ta wywłoka to pierdoli się z kim popadnie wiec chyba jej nie zależy. Pewnie sama nie wie kto jest ojcem tej małej. I co najfajniejsze powiedziało to jej własne dziecko.
Roz się nam przysłuchiwała, ale nie komentowała bo co chwile rzygała.
-Dobra muszę tu posprzątać - powiedziałem do Drake - zawołaj Borysa dobra?
-Jasne idę pograć trochę może się przyłączysz?
-Posiedzę z Roz i Damonem muszę się nimi zająć zaraz kroplówkę trzeba podpiąć i chyba wkuć się na nowo bo raczka mu spuchła.
Sprzątnąłem miskę jeszcze kilkakrotnie a pózniej zająłem się podłogą. Przyszedł Borys i kazałem mu stać pod drzwiami i pilnować Damona gdy mnie niema. Bałem się nawet na sekundę spuścić go z oczu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz