poniedziałek, 13 listopada 2017

Od Quicka

Jak by tu delikatnie ująć. Przylecieliśmy Luke'a na chatę. Na pokładzie mieliśmy ponad 20 dodatkowych osób. Same dziewuchy jak tam dziewuchy. Łuk okej ale zabić człowieka oszczepem. No ja przecież do ryby trafić nie mogłem. A wez tu dopiero człowieka strzelającego bij. Skakały na ludzi z drzew jak małpy. Niesamowite, nieprawdopodobne. Gdy wypakowaliśmy się z helikoptera. Nadal nie wierzyłem że to się stało i że to się działo. W ogóle w nic kurwa nie wierzyłem. Gapiłem się na nie z tymi kijami ale moje myśli raczej przyciągało to że ktoś ostro próbuje namieszać w Polsce i w moim życiu. Ktoś kto kierował tą grupą bo nie wątpliwie była zorganizowana. Miał ogromną banię. A przynajmniej na 100% przemyślał sobie taktykę i sposób działania na moją nie korzyść. Nim mój tok myślenia dobiegł końca. Roz prawie wyrzuciła mnie do góry kołami skacząc na mnie. I mnie całując.
- Kochanie spokojnie jestem cały - oddawałem jej pocałunki i próbowałem coś bełkotać próbując złapać oddech jednocześnie. - czemu nie śpisz? - dopytałem - to już druga twoja nie przespana noc.
- I drugi twój tak pózny powrót. Tylko tym razem nie śmierdzisz żadną babą tylko przyprowadziłeś całe stado
- Kochanie one rzuciły się na mnie, skakały z drzew na mnie jak małpy.
Mariusz stał obok wszystko słyszał i śmiał się w niebo głosy ale pózniej się zrehabilitował.
- Szefowo tak było ja zobaczyłem samochód, szef zobaczył Luke kazał lądować wyszedł a te dzikuski się na niego po prostu rzuciły.
- Bo jestem uroczy - uśmiechnąłem się i zaraz tego pożałowałem bo Roz pociągnęła mnie za włosy - ała no tylko żartowałem, ale naprawdę są dzikie
- A tu ludzie wylatują w powietrze - wrzasnęła Roz
- Ale jak ktoś podkłada tu bomby przecież kazałem wszystkich pozamykać.
- Ale wylatują
- Rety Roz proszę cię wyjaśnij mi
- Choć do łóżka - ciągnęła mnie Roz
- Co takiego nie będę teraz spał. Musze skończyć jeszcze tą rozmowę
- Ja nie chcę spać ja chcę coś innego - i raczej nie żartowała
- Roz uspokój się - stwierdził Drake - powaga Quick - zaczął - tych trzech w chustach przyprowadzili do domu. Zamknąłem ich, gadać nie chcieli. Nim coś z nich wyciągnąłem po prostu umarli. A teraz w tych halach są ludzie bomby.
- Nie wierze. Mariusz - powiedziałem z powątpiewaniem w głosie - ja cię przepraszam ja wiem że ty tyle czasu na nogach jesteś.
- Szef też - dodał Mariusz - i widząc nastawienie szefowej to raczej szef zejdzie...
- Mariusz odpuść już dobra nigdzie nie będę schodzić
- Co chciałeś powiedzieć - dopytała się Roz
Mariusz zlał jej pytanie
- Więc co mam robić? - dopytał mnie
- Prawdo podobnie ludzie nie zostali przeszukani w związku ze związkiem żeby nikt więcej nam nie wybuchł. Zbierz ludzi i każ ich porozbierać i na golasa do hali.
- Kobiety też? - dopytał jakiś wojak
- I niemowlaki mają srać matkom na ręce a jak ty nie widziałeś gołej baby to będziesz miał okazje zobaczyć. Wykonać a pózniej przynieść wszystko co znajdziecie. I nie wylecieć w powietrze przy okazji.
Mina Roz świadczyła o tym że będzie czekała mnie jeszcze rozmowa w cztery oczy z nią. Wskazałem Amazonkom dom i zaprosiłem ich bardziej na śniadanie niż na kolację. Pózniej zaczęliśmy rozmawiać. Co być może utwierdziło Roz że tak naprawdę po prostu musiałem im pomóc. One wiedziały sporo o tej grupie. Więc jak by ja uratowałem im zadki w zamian one pomogą mi rozgryzć system tej grupy. Bo zlokalizowanie ich to zupełnie inna sprawa. Najgorsze jest to że nie wiem gdzie ich zupełnie szukać. No i nie mogę latać lotem jak kot za pęcherzem. Chyba będę musiał okłamać wszystkich. I wybrać się na samobójczą misję zwiadowczą. Tylko jak tu zrobić żeby nie wysypać się przed Roz. Przecież ona czyta ze mnie jak z książki. Słuchałem tych dziewczyn. Mało mówiły o sobie bardziej o swoim przetrwaniu. I kłopotach niby ze mną. Roz cały czas siedziała mi na kolanach i swoim zachowaniem podkreślała że należę do niej. Panie nie były mną zainteresowane ja z reszto też nimi nie. No po za tym miałem obrączkę na palcu wiec chyba tylko ślepy by nie zauważył. Po długiej rozmowie która zakończyła się tym że wiem że nie wiem. Mogłem na reszcie udać się na górę. Historia zatoczył krąg. Powoli pozbywam się zimnych i zdobywam więcej wrogów. Tylko ciekawe dlaczego. I czemu oni podszywają się pode mnie. Kurwa i co za cymbał nie potrafi odróżnić lewego od prawego profilu konia. Przecież to jest naprawdę ogromna różnica. Dziewczyny opuściły nasz dom. Wszelkie zasady mieliśmy ustali dnia następnego a raczej tego tylko po odpoczynku. I wreszcie mogłem udać się na górę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz