wtorek, 7 listopada 2017

Od Lexi

Na śniadaniu byłam nieprzytomna a więc totalnie nie wiedziałam o czym i kto mówi. Luke chyba kilkukrotnie próbował mi coś wytłumaczyć ale ja totalnie nie rozumiałam o jakie tabletki mu chodzi a ni o co ze szpitalem. W końcu się poddał. 
-Co ty w nocy robiłaś?- spytała po chwili Roz, to była pierwsza pełna wypowiedz jaka do mnie dotarła.
-Nie wiem zapytaj Drake'a.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Jedyne co pamiętałam z dnia poprzedniego to że Drake zaproponował randkę. Wyjechaliśmy z osady, i nawet nikt tego nie zauważył, w sumie sama nie wiem gdzie dojechaliśmy ale trochę to trwało, oczywiście wcale mi to nie przeszkadzało, zwłaszcza że udało mu się jakoś uruchomić radio, powaga. Zabrał mnie do wesołego miasteczka i nawet je podłączył pod agregator. Zapewnił również że nie ściągniemy żadnego zombie. Co oznaczało że to był planowany wypad. I jak tu takiego nie kochać? Sporo tam wypiliśmy i dobrze się bawiliśmy ale nie wiem jak wróciłam do domu.
-Pojechaliśmy.Upiłam się i film mi się urwał- wyjaśniłam kiedy spojrzała na mnie pytająco.
-To wcale nie usprawiedliwia Drake z nie obecności- stwierdziła. 
-oj daj mu się wyspać. Skoro ja wyjaśniłam co robiłam to może ty wyjaśnisz o co chodziło mojemu bratu. 
-Ty na prawdę nie przyswajasz.- stwierdziła uśmiechając się, chyba coś ją gryzło, a może jeszcze nie odreagowała tego co przydarzyło się Damonowi. -Twój brat starał ci powiedzieć że przyszły twoje wyniki ze szpitala. -momentalnie oprzytomniałam i spojrzałam na nią wyczekująco- jeżeli nie pamiętasz że zostałaś ugryziona....
-Roz- ponagliłam ją.
-Dobra już mówię, ale na przyszłość słuchaj brata- zaczęła rozbawiona- lekarze a może profesorowie...
-Roz- powiedziałam błagalnie.
-Trzeba było nie pić tak to już byś wiedziała na czym stoisz. No a więc ci lekarze lub profesorowie lub inny tego typu zdołał zrobić dla ciebie lek. Co prawda to cię nie wyleczy- wyjaśniła od razu- ale zatrzyma przemianę. 
-Na prawdę?- dopytałam nie dowierzając.
-No tak leki przyjdą za kilka dni...-powiedziała by pewnie coś jeszcze ale pisnęłam przytulając ją. Luke zerknął na nas i tylko pokręcił głową rozbawiony i wrócił do rozmowy z Quickem. W tym samym czasie zszedł Drake.
-Wow nie wiedziałem że tak się za mną stęsknicie- powiedział kiedy rzuciłam mu się na szyję.
-Spózniełeś się- wypomniała mu Roz i zaczęli się o coś sprzeczać. Przysłuchałam się rozmowie Quicka z Lukiem. Zażarcie próbowali rozwiązać jakiś problem. 
-...miał być już miesiąc temu- powiedział Quick. 
-To tylko małe opuznienie- próbował uspokoić go Luke. 
-Za miesiąc go otwieramy...
-Za ponad miesiąc- przypomniał Luke
-...A nawet nie mamy pracowników.- dokończył Quick.
-na osadzie jest pełno ludzi- zauważył Luke 
-I co z tego nie wezmę pierwszej lepszej osoby bo wszystko z paprze.
-To może sam tam pracuj, będziesz miał wszystko poukładane. 
Dopiero teraz zaczaiłam że gadają o sklepie. W Wenecji pracowałam przez jakiś czas w sklepie i nawet mi się to podobało i...
-Ja mogę- zaoferowałam bez większego przemyślenia- no pracowałam już w sklepie- zaczęłam się wybraniać widząc sceptyczne spojrzenie Luke'a. Quick zdziwiony najpierw spojrzał na mnie a pózniej na Luke'a.
-Ej no chłopaki przecież nie wysadzę w powietrze sklepu- zaczęłam się wybraniać na prawdę zaczęło mi już na tym zależeć.
-No nie wiem siostra, lakier jest łatwopalny a Quick na pewno nie odpuści. - stwierdził Luke za co oberwał zabójczym spojrzeniem od Quicka. 
-Luke- upomniałam go - chcę pracować, widzisz brat jestem odpowiedzialna. 
-Chodzi mi o to...
-Quick no proszę, wiem co trzeba robić, mogę ci zdawać raporty codziennie, obiecuję że nie pożałujesz. Naprawdę no proszę- zaczęłam już go nawet błagać. 
-Czekaj Lex dobrze czaję, twoim marzeniem zawsze było zostać sprzedawcą?- wtrącił się Drake. 
-Oj wal się i przestań się ze mnie nabijać.- fuknęłam na niego i z powrotem zwróciłam się do Quicka- no proszę, chcesz zniszczyć moje marzenia? 
-Alex ale wiesz że będziesz mieć masę roboty zwłaszcza na początku?- dopytał Quick i od razu zaczął się tłumaczyć - Znaczy ja ci dam kilku ludzi do pomocy i w ogóle ale będziesz musiała prowadzić księgowość....
-Ciągła mata- próbował mnie zniechęcić Luke.
-Umiem liczyć kretynie- fuknęłam na niego- na prawdę nie będziesz żałować. 
-No ok- poddał się Quick- ale jak ci się znudzi to daj znać mi wcześniej okej? 
I tak rozpoczęła się moja praca w sklepie. Całe dnie w nim spędzałam, wszystko musiało być idealnie. No przecież nie dam im tej satysfakcji. Tak mi mijały dni które zmieniały się w tygodnie. Wiem że większość czasu spędzałam w sklepie, mało widziałam się z resztą, Roz chyba miała jakieś problemy i miałam z nią pogadać ale nigdy nie mogłam na nią wpaść. Że też Quick musiał rozbudować tą chatę. 
No i nastał ten dzień, niedługo będzie otwarcie. Już się wdrążyłam w ten cały system bo chodz mówiłam że wszystko wiem to prawda była trochę inna ale pewność siebie to podstawa i chyba nikt nie zauważył że czasem nie wiedziałam co zrobić albo o czym do mnie mówią. Nie długo się  wszystko unormuje, ludzie przestaną się rzucać na sklep a ja będę mogła  złapać Roz. W końcu to moja przyjaciółka. Właśnie , przecież już raz ją wystawiłam z tymi kieckami. Złapię ją dzisiaj chodz bym miała im władować się do pokoju. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz