wtorek, 7 listopada 2017

Od Quicka do Roz

Powoli skierowałem się do pokoju. Nawet zapukałem.
-Mogę? - dopytałem uchylając drzwi
-To nie najlepsza pora na odwiedziny Damon jest śpiący jest już pózno.
-Roz przecież wiesz...porozmawiaj ze mną proszę.
Spojrzała na mnie, miała czerwone oczy. Próbowałem ją przytulić jednak się odkręciła
-Muszę uśpić Damona.
-Może ja to zrobię? pójdziesz się wykąpać i pogadamy co?
-No proszę rozmowa na pokaz jak chcesz, nie dziwi mnie. To przyszedłeś do Damona nawet jego olałeś a to twój syn.
-Do ciebie przyszedłem z tobą porozmawiać i jak byś chciała to nie tylko.
-A pózniej co ja mam zapłacić tobie czy ty zapłacisz mi?
-Roz o czym ty do mnie mówisz?
-Uśpij Damona i znikaj stąd. Idz sobie gdzie chcesz i rób co ci się podoba - wrzasnęła na mnie - Nie będę twoją żoną na pokaz.
-Jak sobie życzysz Roz. Wykąp się i znikam
Roz wyszła do łazienki raczej ryczeć niż się myć wiem, że złamałem jej serce swoim zachowaniem. Po jakimś czasie przyszła wyglądała ślicznie
-Skarbie ślicznie wyglądasz - zacząłem jeszcze raz - i włosy ci urosły im są dłuższe tym jesteś śliczniejsza.
-Fajnie że mnie zauważyłeś, ale już idz Damon śpi.
-Jesteś pewna?
-Tak dobranoc.
Zamknąłem drzwi i zszedłem na dół Drake siedział przed telewizorem, usiadłem obok niego i nalałem sobie kolejna szklankę.
-Miałeś tam zostać co tu robisz?
-Wywaliła mnie nie chce ze mną rozmawiać raczej się na mnie darła. Nie ważne to mój problem. Al już jest?
-Nie no czekam na nią.
-To poczekam z tobą.
Po chwili przyszła Al widać było że jest zmęczona.
-Jak robota? Nie powinnaś siedzieć całymi dniami w tym sklepie zamęczasz się - skomentowałem.
-Ludzie wydal dziś chyba całą kasę - powiedziała.
-Muszą się nauczyć 7 samochodów poszło - skomentowałem.
-A ty nie powinieneś do żony iść?
-Powinienem ale mnie wywaliła nie chciała nawet rozmawiać. Kazała mi na osadę iść wiec se znalazłem przyjaciółkę i spędzę z nią dziś noc i potem przygrucham sobie jeszcze jedną dokładnie taką samą.
-Idę pogadam z Roz - zdecydowała Al.
-Nie potrzebuje mediatora.
-Tego też nie - Al zabrała mi flaszkę.
-Aleksandro tak to my bawić się nie będziemy. Nasz Drake czekał na ciebie więc się sobą zajmijcie i gratuluje mam nadzieje, że wam się uda. Oddawaj wyrwałem jej butelkę z ręki nie jesteś moją żoną nie będziesz decydować czy mogę chlać czy nie.
Al z Drake'em poszli rozmawiając coś miedzy sobą a ja kończyłem flaszkę, potem wypiłem jeszcze jedną.
-Cho supcia powiedziałem nic tu po nas idziemy na polowanie - bełkotałem - znaczy jedziemy bo szef się wozi.
Z chodząc po kuszę spadłem ze schodów po kilku minutach znalazłem jeszcze jedną flaszkę i poszedłem do samochodu, kazałem supci włazić na pakę i zapaliłem silnik od terenówki.
Ruszałem już i o mało nie rozjechałem Roz która nie wiem skąd wyrosła przed samochodem.
-Gdzie ty się wybierasz?
-Wsiadaj żono moja - wybełkotałem - przeziębisz sobie pupę w tej pięknej koszulce.
-Wróć do pokoju proszę.
-Najpierw mnie wypierdalasz teraz prosisz? Karzesz mi spierdalać na osadę ruchać baby za kasę co ja alfons jestem? Ale jak prosiłaś znalazłem sobie laskę ta jest już moja 3 wiec dwie już pękły i dałem rade - pokazałem na butelkę.
-Poczekasz na mnie ubiorę się i pojadę z tobą.
-Nie. Mam już kochankę czarodziejkę gorzałkę, no poza tym nasz syn może się obudzić i nie będzie mamusi wiec nie możesz pojechać.
-Poczekaj proszę - wtedy pojawił się Drake i zaczął ze mną gadać.
-Ty to spać powinieneś - stwierdziłem.
-Myślisz że się da jak tłuczesz się po chacie?
-Ojejej już spadam złaś mi z drogi.
Wtedy przyszła Roz z Damonem.
-To zły pomysł żebyś z nim jechała zobacz jak się nachlał.
-Rozmawiałam z Al i coś mi uświadomiła.
-Koniec romansów bo nie mam czasu - powiedziałem
-Wyłaz przecież ty ich pozabijasz - wyciągnął mnie Drake z samochodu - Roz gdzie mam go wywalić?
-Do piachu i kulka w łeb - powiedziałem.
-Do pokoju na łóżko.
-No nie wiem siostra czy to dobry pomysł jak mu odbije?
-Właśnie jak mi odbije? powtórzyłem.
-Nam nic nie zrobisz.
-Tak znaczy nie - pokręciłem głową - wam nic nie zrobię, bo was kocham a wy znaczy ty mnie nie, bo Damon to siedzi i gada po chińsku muszę się nauczyć to z nim pogadam to będę wiedział.
Potem urwał mi się film i nie wiem jak znalazłem się w pokoju. Ale jak się obudziłem i udało mi się otworzyć oczy to Roz wtulała się we mnie.
-Ale mam karuzele bardzo narozrabiałem?
-Nie tylko się nachlałeś.
-Trzeba było mnie zostawić na dole jak ty możesz się do mnie przytulać śmierdzę jakąś wódą i pewnie nie brałem prysznica.
-Nie mogłam ciebie zostawić na dole, brakuje mi twojego przytulania w nocy.
-Naprawdę ja...Ja przepraszam za siebie.
-Może po miskę pójdę?
-Nie trzeba łeb mi pęka ,mam karuzele i ochotę na...ee nie ważne to faza pijacka przejdzie.
-Chcesz powiedzieć że masz ochotę na mnie?
-No tak ale to zły pomysł musiał bym się ogarnąć i zaraz Damon się obudzi no i porozmawiać musimy w końcu, bo wczoraj chciałem pogadać mam problem ze sobą, nie z robotą wiec o nas chciałem pogadać, ale mnie wywaliłaś bo zła jesteś znaczy byłaś, ale teraz pewnie jesteś też i się wkurzyłem i wypiłem 2 pamiętam a dalej to nie bardzo. Eh zbieram się po śniadaniu mieliśmy z Drake do tego Roberta pójść i muszę znalezć inkubator bo to niebezpieczne i zastanowić się co zrobię ze starym, bo za moimi plecami się tak nie robi.
Podniosłem się z wyra i pożałowałem łeb mi pękał, karuzela zrobiła swoje i tylko do kibla zdążyłem.
-Widzimy się na śniadaniu. I dzięki za przytulaśny poranek skarbie.
Nim się ogarnąłem to wszyscy siedzieli już przy stole.
-Marnie wyglądasz - śmiał się Drake.
-Ta i tak się czuje idziemy po śniadaniu co?
-No ta - powiedział Drake.
-A dokąd? - dopytała Al.
-No wiatrak coś zamula sprawdzimy to nie Drake?
-Ta światło miga trzeba sprawdzić.
-Nic nie zauważyłam - przyznała Jula.
-Bo to takie skoki napięcia - wyjaśnił Drake.
-Właśnie to podjedziemy i go ustabilizujemy.
-Porozmawiamy jak wrócisz? - dopytała Roz.
-Jak wrócę to tak.
-Dziś sobota jesteś umówiony na 20 - nabijał się Drake.
-Nie wkurwiaj mnie stary nic nie będę robił o 20 zresztą nic nie wiem - wstałem od stołu.
-Musiałeś i tak jest zle, a ty go jeszcze drażnisz. Coś go gryzie pewnie taki jest wspominał kawałek rano.
-Wiem siostra przepraszam.
-John choć musisz zjeść śniadanie Drake nie chciał.
-Straciłem apetyt wybacz Roz.
-Będę w biurze jak skończysz śniadanie to się zwijamy - mruknąłem i poszedłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz