Z Grzesikiem mieliśmy pilnować porządku przy sklepie ja naprawdę nie miałem pojęcia że to tak pójdzie. Wszyscy dysponowali kasą ja tam swojej żonie powiedziałem żeby się ogarnęła z tymi zakupami bo to musi starczyć na miesiąc wyznaczyłem jej limit. Do tego powiedziałem jej że zakręcę się dla niej za jakąś robotą. Grzesiek w sumie poszedł za moją radą i w sumie zrobił to samo. No jednak my byliśmy trochę po za tą epidemią. Ale ludzie wychodzili z marketu z pełnymi koszami i byli szczęśliwi. I wtedy podjechał szef. Ale jaka klasa limuzynka tylko kierowca lama. Sam go podpowiedziałem
- Mariusz - na wstępie dostałem opierdol od szefa jak tylko wysiadł. - to tak nie może być. Ten szofer jest nie odpowiedzialny. Totalnie nie panuje nad autem no dodatkowo prawię obtarł mi limuzynę i to prawie trzy razy już mniejsza o większość. Ale z żoną i synem jechałem. No powiedz mi Mariusz jaka to jest filozofia jeżeli ktoś ma prawo jazdy. No chyba że do limuzyny są potrzebne uprawienia jak do tira to się zgodzę.
- Dobrze szefie ja kogoś załatwię - powiedziałem - a do domu sam szefa odwiozę.
- Nie fatyguj się sam siebie odwiozę to normalnie porażka jakaś jest
- Był szef patrzeć na tę helikoptery?
- No ta są takie jak chciałem jak tamten w hangarze.
- To co wkładamy pod nie atomówki
- Wszystko w swoim czasie Mariusz jak tam biznes? - dopytał szef
- Się chyba kręci trzeciego tira podstawiliśmy
- Wiesz ktoś mnie uświadomił przez pomyłkę że powinienem limity im jakieś pozakładać bo jak tu patrzę to teraz się nakupują a pózniej nie będą mieli za co żyć.
- Właśnie oni chyba nie wiedzą jak to działa - stwierdziłem - a do tej Anglii szef jedzie?
- Nie ale będę leciał i pewnie raczej sam
- A żona? - dopytałem
Szef popatrzył na mnie
- Raczej chyba nie będzie miała ochoty
- To jednak to prawda co mówią na osadzie
- A co mówią? - dopytał szef
- A ja tam nie wiem - wykręciłem się - nie słucham plotek. Borys tylko nadmienił że szef to w biurze albo na kanapie zasypia i że szefowa czasami przychodzi na tą kanapę
- I co jeszcze nadmienił ci Borys - zdenerwował się szef - zmęczony jestem Mariusz czasami zasnę przy telewizorze a że Rozi przychodzi i kładzie się obok mnie bo dobudzić mnie nie może.
- No właśnie Borys namieszał, reszta sobie dopowiedziała i jest plotka
- Dobra bez komentarza Mariusz - powiedział szef - sprawdzisz mi jutro te loty. I ten odrzutowiec. Dobra to przejdę się na ten sklep.
- Jak się szef dopcha
- Słusznie wejdę od zaplecza
- Jak się szef dopcha - uśmiechnąłem się
- Tam też jest zagęszczenie ludności?
- Ta, mafia to zgarnęła bo próbują z tirów kupować.
- Nie wierze - powiedział szef - dobra to w takim razie wracam na chatę. Bo widzę że nic tu po nas.
- No ale dobrą reklamą by było gdyby szef coś kupił
- Ta Mariusz ale co ty myślisz że ja mam czas godzinę stać w kolejce po głupią czekoladę
- No ja wiem że szef to zaopatrzony jest
- Nie no dzisiaj to wykluczone - powiedział szef - Ale na pewno się wybiorę do sklepu któregoś dnia jak się rozluzni
Szef zwinął żonę i syna do samochodu i stwierdził że jadą do domu. Kurde jaki ten dzień był długi. No i jednak szykuje się ten lot do Anglii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz