Jak obudziłam się rano Drake'a już nie było w naszym pokoju, a Quick przeglądał jakieś papiery.
- I co zrobimy z Alex? - spytałam
- Dziś pójdę z Drake'em. Musimy wyłapać tego Alfreda
- Alfredów było kilku - przypomniałam
- Dokładnie 5
- Ty tak na serio w to wierzysz? - dopytałam rozbawiona - ja uważam że mój brat się nachlał, mało tego powiedziałabym nawet że się naćpał
- Więc pójdę tam - powiedział - i jak nic nie znajdziemy, będę miał pretekst by się z niego nabijać, nie dam mu już spokoju
- A jak jednak mówił prawdę?
Usiadł na łóżko i mnie pocałował.
- To go złapiemy i dowiemy się z czym mamy do czynienia
Zaczęliśmy się całować, ale wiedziałam że i tak zaraz ktoś tu wpadnie
- Która godzina? - spytałam
- Koło 8 - odparł
- Więc zaraz śniadanie - zauważyłam - A tak na poważnie musimy zamykać drzwi na klucz i wywieszać kartkę nie przeszkadzać.
- I myślisz że to ich powstrzyma? - dopytał rozbawiony
- Nie - przyznałam - będą dobijać się aż się wkurzymy i otworzymy im drzwi.
- To może postawimy Borysa przed drzwiami
- Ty jednak się mnie boisz, nie wystarcza ci już że przynosisz broń do pokoju.
- John - powiedziałam po chwili
- Yyy - mruknął
- Musimy ustalić zasady - powiedziałam - ludzie przychodzą jak do jakiegoś domu publicznego. Wchodzą, wychodzą kiedy im się podoba. No wiesz na przykład ustalmy że pracujesz jak normalny człowiek 8 godz dziennie, a pózniej nie przyjmujesz interesantów. I proszę cię po tych 8 godz wyrzuć Borysa z domu, a jak tak bardzo się do niego przywiązałeś to na litość daj mu krzesełko niech siedzi. I przede wszystkim nie zabijaj w domu, naprawdę ciężko jest sprzątać krew z dywanu.
Zdziwiłam go, w sumie to zadziwiam samą siebie.
- Zobaczę co da się zrobić
- I naprawdę najwyższy czas zastanowić się nad imieniem dla dziecka. I ślubem...
- Słucham? - dopytał
- Nie mów mi że się rozmyśliłeś - fuknęłam
Przecież sam mi się oświadczył. Sam chciał się ze mną żenić. W koło niego cały czas kręcą się jakieś laski czy on tego nie widzi?
- Nie - zaprzeczył - ale...
- Ale...? - dopytałam
- Chodzimy już na śniadanie - zaproponował
Wiedziałam że chce uniknąć odpowiedzi, ale nie wie że nie odpuszczę. Na dole byli już wszyscy oprócz Alex i Drake'a. Żona profesora właśnie podawała śniadanie. Alex wściekła zeszła na śniadanie. Czyż by pokłóciła się z Drake'm. Chwile pózniej na dół zszedł skacowany Drake.
- Lex ale o co ci chodzi - wypalił siadając na krzesełku
- Nie wiesz o co mi chodzi? - warknęła - ustaliliśmy coś miałeś nie pić
- Miałem - przytaknął - ale wczoraj to była wyjątkowa sytuacja
- Nie odzywaj się do mnie
- Mówisz do mnie czy do Alfreda? - dopytał
- Głupek i błazen - warknęła
Po tym śniadanie minęło całkiem spokojnie. Amanda jak zawsze szukała dziury w całym ale po za tym nikt więcej się nie pokłócił.
- Idziemy Drake? - dopytał Quick
Doskonale wiedziałam gdzie zamierzają iść ale pozostali byli w nie w temacie. Chłopacy poszli szukać Alfreda w lesie, Luke wyszedł trenować swoich ludzi. Wszyscy zajęli się własnymi sprawami.
- Krzysiek - zatrzymałam go jak zamierzał się ewakuować
- Co tam? - dopytał
- Wczoraj przeszedłeś samego siebie - wypaliłam - Krzysiek ogarnij błagam... Rujnujesz moje życie i narażasz własne. Quick jak się wkurzy to nawet ja cie nie uratuje. Zależy mi na tobie ale tylko i wyłącznie jak na przyjacielu. I jeżeli twoje nastawienie się nie zmieni to wszystko zepsujesz.
Odkręciłam się i poszłam na górę. Dziś nogi bolały mnie mniej niż wczoraj.
Martwiłam się że nadal ich nie ma. Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżko. Nie wiem co mnie podkusiło nigdy nie grzebałam w jego rzeczach. Ale podeszłam do biurka, usiadłam na krzesełku i zaczęłam przeglądać wszystkie te papiery. Była tego masa większa część w nieznanym języku, a nawet to co było napisane po polsku nie wiele mi mówiło. Ale wśród tego wszystkiego znalazłam jedno zlecenie na zabicie pewnej grupy liczącej 70 ludzi. Niech to szlak nie powinnam była grzebać mu w rzeczach. Odkładając wszystkie te dokumenty całkiem przez przypadek włączyłem jakieś radio. " Szefie powtarzam w Warszawie mamy Sheik przyjechali i chcą rozmawiać z szefem "
Że co, on jak Ivan szyfrem zaczął nadawać. Poszło lawiną zaraz jak skończył gadać o Sheikach odezwał się następny
" Szefie zrobione wracamy " i następny " robota wykonana, towar dostarczony". W cale nie podobało mi się to co robi Quick a najgorsze że nic nam nie mówi. Wyłączyłam radio. Jestem pewna że gdyby Krzysiek nie poruszył tego tematu sam nic by nie powiedział. Nawet sama nie jestem pewna czy chcę wiedzieć o czym oni mówili. I wtedy usłyszałam histeryczny płacz Lexi. Wyszłam z pokoju i poszłam do niej.
- Al co jest? - spytałam
- Oni go zabiją - płakała
- Kogo? Kto? - dopytałam zdezorientowana
- Oni go zabiją nie mogą, Drake obiecał. - Trzęsącą się ręką złapała za krótkofalówkę.
- Daj - poprosiłam
Wzięłam od niej krótkofalówkę
- Chłopaki co tam się dzieje? - spytałam
Wyszłam z pokoju i stanęłam na korytarzu
- Znalezliśmy Alfreda - powiedział Drake
- To Alfred jest prawdziwy? - dopytałam zdziwiona
- Przecież wczoraj mówiłem
- Alex histeryzuje - powiedziałam - o co chodzi? Macie kłopoty?
- Minimalne ale spoko - powiedział
- Ona krzyczy że ktoś kogoś zabije? - fuknęłam
Alex wyszła z pokoju i wyrwała mi urządzenie
- Drake ja go zabijecie nie wybaczę wam tego - krzyknęła
Oddała mi urządzenie i popłakała się jeszcze głośniej
- Roz powiedz im że nie mogą go zabić. On nic nie robi, nie jest zagrożeniem. Stefan to brat Alfreda
- Quick - powiedziałam do urządzenia - wracajcie do domu. I nie ważcie się zabić Stefana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz