poniedziałek, 16 października 2017

Od Quicka

W murowało mnie. To co usłyszałem, no kurwa fakt nie mówiłem im o wszystkim. Miałem to zrobić ale żeby Rozi tak to odebrała że ja ją na równi z Borysem? Równia pochyła ehhh... Myślą że to takie proste, łatwe. Chcą przetrwać rozumiem ale jeżeli nie ustawię wszystkiego do pionu oni nie wyjdą za ten pierdolony płot. Bo rozszaleje się bezkrólewie tak ciężko pojąć. Ja nie mogę sobie na to pozwolić już nie pamiętają ludzi ze szpitala? Wszystkie by wyłapały te skurwiele i nawet jebana Pati była by pierdolonym inkubatorem. Ja wyjaśniłem, nie rozumieją trudno. Na siłę nie trzymam. Właśnie Rozi i schody zgubiłeś chłopie orient - skarciłem się w myślach i pobiegłem za nią. Była już przy schodach.
Złapałem ją na ręce szybko zdecydowanie ale delikatnie.
-Nie grzeczna jesteś wiesz - powiedziałem łagodnie.
-Odpowiedz mi proszę, bądz moim dawnym Quickiem - powiedziała przez łzy.
-Jestem skarbie i oczywiście że odpowiem. Wszystkie zarejestrowałem
-Ale porozmawiamy, tak normalnie jak... no nie jak ostatnio. Nie chcę sama siedzieć na łóżku. Nie sypiasz ze mną. Opiekujesz się mną nie mówię że nie, ale... -  wtuliła się we mnie
- Co się dzieje maleńka - nie rozkminiałem kobiet, a Różyczka to już zupełnie szyfrem mówiła. Miała jazdy i zmiany nastroju, w ciąży podobno to normalne ale że aż tak
-Zaniosę ciebie na górę i porozmawiamy jak kiedyś - powiedziałem, a w duchu kurde jakie to trudne. Ostatnio po tym jak wpadła do tego dołka, to ja też miałem jazdy sam ze sobą. Jak ja se pomyśle co ja myślałem gdy ją rozbierałem z tych mokrych ciuchów. Pierwszy raz rozbierałem dziewczynę. Sytuacja była trudna, zle się czuła, a ja no sorry miałem kudłate myśli. A jak ostatnio się przed nią wygadałem czemu jestem jaki jestem, to już zupełnie się chyba odblokowałem. Dostrzegałem pewne rzeczy inaczej chyba dorosłem do roli chłopaka... kurde ale ojca? Ja się  Kaśki boje, a tu taki maluszek... ehhh... życie
-Usiądz - powiedziałem, sadzając Rozi na wyrko. Zdjąłem kurtkę, koszulkę, wyjąłem nóż i spluwę. Położyłem na krześle i pamiętaj frajerze jak kiedyś i bez numerów łapy pod kontrolą. Wskoczyłem na wyrko, oparłem się o ścianę, a Różyczka wdrapała się mi na kolana.
-Tak dawno mnie nie przytulałeś. Nosiłeś zajmowałeś się mną ale tak inaczej, nie wkładałeś w to serca. Nie czułam ze jesteś. Byłeś tak blisko, a tak daleko... - mówiła
-Właśnie byłem - przerwałem jej - to dla tego spałem na fotelu. Bo bardzo ciebie bolało, a wiesz słonko że ja w nocy mam jazdy. Znaczy zrywam się ze snu i mógł bym przez przypadek ciebie urazić. To dla tego tylko spałem w fotelu. Nie że ciebie nie kocham czy chce zerwać. Tylko dla tego żeby było ci wygodniej rozumiesz?
-Ale teraz już będziesz? I nie zerwiesz ze mną? I mnie kochasz? I nie gniewasz się na mnie za tego Krzyska? Bo to nie moja wina że on mnie kocha że ... To twoje dziecko wierzysz mi? - znów zarzucała mnie pytaniami, znów miała obawy nie była mnie pewna i zaczęła się nakręcać
-Już słonko cichutko. - wtuliłem ją w siebie jeszcze bardziej , -Wszystko sobie wyjaśnimy, naprawdę. Kocham cie i to całym sobą nie zostawię was, nigdy i nikomu nie powierzę pilnowania ciebie, bo ostatnio zle to się skończyło. I nie jadę nigdzie. Rozumiesz słonko? Nigdzie do żadnych rusków. Nie długo będziesz rodziła nie mógł bym się ruszyć. Ja wszystko pod ciebie sobie układam, wszystkie spotkania teraz muszę być na miejscu i nie wybierałem się nigdzie. Tylko do jaskini, bo gdy powiedziałaś że idziesz do swojego pokoju zle to odebrałem. Musiałem odreagować. Wyszedłem i rozruszałem trochę klacz. Pózniej miałem pojechać z niespodzianką do jaskini rozejrzeć się po lesie, odreagować i wrócić porozmawiać. Też jestem narwany wiesz jedno twoje słowo odbieram inaczej i się zapalam i mamy klops. Ludzi zbieram bo proszą o pomoc, gdyż zaczynają się rządy takich ludzi jak ci ze szpitala. Ludzie zaczynają się zjadać na wzajem. Rozumiesz ktoś łapał ludzi i ich zjadał taki sobie pewna grupa w pewnym mieście zrobiła patent na przeżycie. Szerzy się mord, kanibalizm i wszystkie inne kataklizmy i do tego Ruskie. Widzisz ja umiem zapolować, zadbał bym o nas tak czy inaczej. Mieli byśmy co jeść, razem możemy wszystko w pojedynkę nie wiele. Ja mieszkałem w jaskini i żyłem jak żyłem. Wy z Drake tutaj było wam dobrze ale nim znalzliście chatę pełną żarcia też ciężko było wam. No i potem szpital was wysadził. Ja gdy bym się nie wychylał siedział bym teraz w jaskini na dupie i żarł sarnę pieczoną. Tobie nie mówiłem bo denerwować ciebie nie można. Im bo wiedziałem że nie zrozumieją i co nie jest tak? Ja traktuje ws wszystkich jak własna rodzinę ale ty i mały jesteście dla mnie priorytetem. To o ws martwię się najbardziej. Mam posłuch, ludzie się mnie boją. Jestem kim jestem maleńka nie zmienię się. Powiedziałem ci to już, a ty jak twierdzisz mnie kochasz. Wiec znaczy że to zaakceptowałaś. W jaskini byłem inny. Tak bo nie miałem pojęcia o Iwanach, mafia znikła, ale widzisz mafia to rodzina i ta rodzina mnie znalazła. Bo byłem jej członkiem stąd nie można się wypisać. Bo i tak cię znajdą a teraz skoro obaliłem Salvadore i Ivana to musiałem przejąć pałeczkę. Bo inaczej ktoś inny by to zrobił i znów był bym na celowniku, a z dwojga złego to ja wole strzelać niż być kaczką do odstrzału. Rozumiesz mnie teraz słonko? Nadążasz za tokiem mojego myślenia? Gdy bym nie robił tego co robię nasz synek może nie miał by już taty. Rozumiesz? Jestem pojebany, ale w końcu jestem jego tatą wiec lepiej go mieć niż być popychadłem.  Chciałem powiedzieć... jak skończę to co zacząłem bo nie zrozumieli by i nie rozumieją. Jedyny błąd jaki popełniłem to, to że zbliżyłem się do ciebie i teraz muszę dbać o wsze bezpieczeństwo, komfort życia i tak dalej. Czuje się za was odpowiedzialny i Drake naprawdę nie musi martwić się o żarcie bo rzygał nim będzie. Ja mam kontakty. Wiem z kim co załatwiać mam coś chodliwego i w chuj drogiego. Mogę to wymieniać na co tylko chce mam sposób na życie, a ty jesteś jego częścią i nie pozwolę byś w śmietnikach grzebała.
Różyczka chyba zrozumiała bo odsunęła się ode mnie. Popatrzyła na mnie i zapytała, gdybym nie siedział to bym się wyłożył
-To znaczy że się ze mną ożenisz tak?
-Tak - odparłem, a w duchu. Co kurwa, no nie mogę ona jest skomplikowana
-I jesteś tego pewien?
-No tak - odparłem
Wtedy zaczęliśmy się całować, już nawet 3 guziki od bluzeczki jej odpiąłem i próbowałem rozkminić jak rozpiąć stanik, który notabene zapięcie miał z przodu i z kwiatkiem. I ten kwiatek trzeba było jakoś przekręcić żeby się rozpiął. Normalnie szyfr jakiś. Rozi to nawet sama chciała to zdjąć ale jej nie pozwoliłem
-Im dłużej będę cie rozbierał, tym bardziej będziesz chciała żebym to zrobił. A im bardziej będziesz chciała to w efekcie pózniej będzie ci lepiej niż...
Wtedy drzwi się otworzyły i do pokoju wpadł z hukiem Krzysiek i się drze
-Zabraniam ci ją dotykać pojebany psycholu. Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo. Ja wszystko wiem o tobie, a dziecko jest moje. Wiec od jeb się od Rozi. Bo wiem że to ty ją tak załatwiłeś. Nie chciała z tobą to ją zlałeś i kazałeś gadać że uciekła i ją szukałeś
-Siadaj kurwa na dupie - warknąłem - nie wiesz Krzysiek z kim ty tańczysz - męczyłem się dalej z tym stanikiem. Rozi siedziała przodem do mnie wiec ten debil nic nie widział. A ja po pierwsze to rozkminie ten kwiatek i go odepnę i nie popsuje. I nie dam sobie popsuć humoru, bo chwilę to już sobie popsułem. Znaczy to dziwaczne ludzisko to zrobiło
Nawet Rozi wydarła się na niego że przesadził teraz, ale tamten tłumaczył jej o ty dziecku no bajkopisarz normalny
-John powiedz mu coś wyrzuć go. Nie wiem uparł się na mnie
I wrzeszczy do niego
-Ty masz urojoną ciąże chyba Krzysiek. Co ty myślisz ze będziesz mi rozwalał życie... Wiesz ile ja muszę pózniej się na starać żeby to wszystko do normy wróciło? - krzyczała
-Właśnie Krzysiu widzisz? Ona cię nie chce. Wyraziła się jasno, nie denerwuj jej, nie wpierdalaj się w jej życie. Nie kontroluj i nie sugeruj wyborów. Jednym słowem nie mieszaj dziewczynie w głowie, bo to że jest młoda nie znaczy ze głupia. To raz, a dwa to kto jest ojcem tego maleństwa to sama wie najlepiej i niestety alimenty będę płacił ja... he he. Słoneczko z alimentami to żart - powiedziałem szybko. I znów skierowałem swoje słowa do Krzyska - Czy ja skoro jestem taki straszny, zły i w ogóle bije swoją Perełeczkę jak twierdzisz stoję nad nią teraz z pięścią wycelowana w oko? Może tak jest, a ja tego nie rejestruje co? Powiedz co widzisz?
I wtedy do pokoju wpadł Drake był przerażony darł się że musimy pogadać, że musi się napić, że razem musimy, że na trzezwo to nawet i ja nie przyswoję
-Chwila - powiedziałem zapinając Rozi guziczki -Przepraszam kochanie dobre jest to że sobie wyjaśniliśmy bo tak jest prawda?
- Ale co wyjaśniliśmy - Przerwał sobie i mi Drake. Mi rozmowę, sobie opruznianie butelki z wódką duszkiem. Normalnie pił jak wodę
-No John się ze mną ożeni. Obiecał - Drake aż wypluł zawartość z ust
-Co takiego? - popatrzył na mnie, pokiwałem głowa utwierdzając go w tym że się zgodziłem
-Swoją drogą to ta ruska wóda jest w chuj mocna i niesmaczna -stwierdziłem - a ty chłepczesz jak koń wodę
-Szykuj następną bo padniesz albo najlepiej dwie bo kończę zaraz
-Borys skołuj tu coś szlachetniejszego niż te bełty. Ze 4 przynieś
-Chodz musimy pogadać. Widziałem go
-Kogo?
-Alfreda, a może mi się wydawało - pociągnął duży łyk alkoholu i bredził dalej - nie ja z nim gadałem. Ona gadała - i znowu gól skończył butelkę i stwierdził - zwariowałem
Borys przyniósł alkohol
-No chodz już - ciągnął mnie dalej
-Uspokój się, powoli - ale ten odkręcał już kolejną flaszkę - no pij kurwa co mówię bo muszę ci o Alfredzie powiedzieć no cho już szybko
-Borys szklanki. Porozmawiamy tutaj, siadaj uspokój się napije się z tobą, a Rozi to twoja siostra wiec powinna wiedzieć
-Dobra, ale nawet ty nie masz wiedzieć. To ona też nie ma i znów pociągnął z flaszki
-Borys polej i wyjdz, A ja to na razie wiem ze nic nie wiem
-Ty to pij już - wydarł się na mnie - no pij ze mną. Proszę cię ciągnął łyk po łyku Drake
-No już - pociągnąłem łyk z nienawidzonego alkoholu - no mów już. Pije
-To pij szybciej. Słuchaj
Obserwował mnie wiec piłem powoli
-Słuchaj - zaczął Drake - albo ja zwariowałem, albo to jest na prawdę. Alex zaciągnęła mnie do lasu bo miała doła. Chciałem ją pocieszyć ale nie wiedziałem jak i zgodziłem się. Bo myślałem że bredzi o Alfredzie, polazłem tam. Długo łaziliśmy i nawet go wołałem bo myślałem że to wymyślony przyjaciel, ale Alfred się zjawił. Było 5 Alfredów mówili że jestem.... ładnie pachnę, że smacznie, oni jedzą ludzi chyba. Gadają z Alex bo mnie nie zjedli, zabroniła im - teraz to ja opróżniłem szklankę
-Co kurwa?
-No ona nie ściemnia a może ja zwariowałem
-Pij ty wolniej mów więcej i do rzeczy
-Znalazła tego nowego trupa widziałem go, a on oglądał jej rękę
-Jak on wygląda i po co mu ręka
-Jest jak ręka Alex. Tylko cały w takie żyły jak by czarny był i ma czarne oczy. Znaczy oni jest ich 5 a tak to normalnie jak by człowiek... żywy w ciuchach i nie gnije i chciał tą rękę 
- Mogłeś go zabić
- Chciałem ale mi nie dała
- I co było dalej?
- Obejrzał i chyba oni jakoś w myślach czytają. Wmawiają Alex że jest jedną z nich. Zabiorą ją do Saszy, a ona pójdzie. Mówiła że oni mówili że Sasza dobry jest i opiekuje się nimi i ja... Musi zobaczyć i się nią zaopiekować. Ja się kurwa boje... Zrób coś, jesteś mafia czy nie mafia... wiem jak się załatwia porachunki gangsterskie, to ty wiesz musisz to załatwić inni porwą moja kochaną Alex.  Chemia to twój konik rób coś. Ty ruszaj dupę chłopie wyzdrowiej ją jakoś, zamknij ją, zastrzel tamtych... jebane
Znów zaczął pić z butelki
-No pij szwagier i myśl. Właśnie byłem kurczakiem Alex w sejfie ją zamknij czy co nie wiem
-Jutro stary. Dziś obstawie dom jest ciemno nie znajdziemy ich. Trafisz tam w ogóle? Muszę jednego złapać dla starego rozkroi go i będzie może wiedział
-A jak oni cie słyszą i mnie, że powiedziałem ci o boże... ja... zeżrą mnie
-Nie panikuj Drake
-Pilnuj jej, mnie, nas. Pokarz czy wystarczy ci ludzi. Muszę policzyć i przywieś tych rusków. Nie chce umierać, nie chce żeby Alex zabrali - i się rozryczał
Rozi podeszła do niego i go przytulała, uspokajała
-John co o tym myślisz?
-Uchlał się i wypłacze to dobrze ulży mu. Ja obstawie dom, dosłownie nie wiem z czym mam do czynienia oni mają imiona dziwne. Jutro pojadę złapie jednego. Muszę kochanie a ty z Al jakoś porozmawiaj trzeba się dowiedzieć więcej o nich no i pilnować jej bo nie wiem jak to jest
Drake zasnął ja dopiłem tą szklankę i zacząłem grzebać w papierach. Rozi poprosiła żebym się położył bo padam i stwierdziła że się nawet nie upiłem a wypiłem 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz