czwartek, 19 października 2017

Od Mariusza

Borys już lekko się pozbierał po tym jak dostał w pierdol i na szczęście tylko tak to się skończyło. I dołączył do nas w południe bo z niecierpliwością czekaliśmy na ten Włoski transport z Rosji. Bo miały przyjechać chłopaków rodziny. No i jeszcze miało przyjechać jakieś kinder pingui. Z tym że szef już nam to zapowiedział. Przez tego jebanego błękitnego tira, że jak rozplombujemy jakikolwiek to żywcem nas zapierdoli. No więc paliliśmy tak sobie tego fajka. I jak kurwa zjawa, zjawił się szef. I gadał całkiem jak nie szef.
- To co panowie przyszedł już transport z ziemi zakazanej
- Nie no czekamy, ale tamci za płota mówili że jakieś problemy są.
- Znaczy? - dopytał szef - no generalnie Mariusz to ty to musisz rozkminić - powiedział szef
- A szef to nie miał mieć dzisiaj wolne? - dopytałem
- Sarnę piekę to przyszedłem. Rozi obiecałem to muszę, teraz będzie miała kolejne fazy
Grzesiek i Borys w ogóle nie wiedzieli o co chodzi. I obaj już otwierać chcieli gęby żeby się usprawiedliwiać przynamniej Borys a Grzesiek pewnie żeby dopytać o co kaman. A ja że wiedziałem to wyskoczyłem w przód, żeby się szef nie zapalił bo w sumie z nim to nigdy nic nie wiadomo. Bo w końcu polecą jakieś głowy.
- No ja to gratuluje szefowi syna, bo tak w ogóle to nie zdążyłem. Bo się szef tak szybko pojawił i znikł
- No Maniek pamiętaj - powiedział szef - nie znasz dnia ani godziny, pojawiam się i znikam. Bój się - i się roześmiał
Był wyraznie w dobrym humorze. Chłopaki nie co zdębiali. Też mu pogratulowali. I oczywiście Borys jak to Borys ten to język chyba ma jak mrówkojad albo wąż jakiś... Dupa ma jak żaba bo do niego wszystko się lepi. I do szef prosto z mostu
- To panienka Rozi już urodziła? To za wcześnie chyba
- Chyba, nie chyba - powiedział szef. I całkiem gadał jak nie szef - mówię wam to była jakaś apokalipsa chłopaki.
Chyba chciał się wygadać albo cuś bo mówił dalej
- Rano miałem taką jazdę że 15 ton węgla przejebałem, mówię do niej że nie, a ta swoje. Chłopaki wieczorem przychodzę i kulka przez tą jebaną księżniczkę. No nie mówię że nie skosiło mnie ale was wszystkich też. A ciebie Borys to już najbardziej. Musiałem ci wpierdolić sorry, ale jak mogłeś dać sobie odebrać broń. Chuj z jebaną księżniczką, ale Roz tak się wściekła za tą księżniczkę przyjebała mi kulkę i przez to wszystko urodziła. A wszystko przez was. Bo było mi kurwa powiedzieć.
- No my też nie wiedzieliśmy że jest aż tak - powiedziałem
- Borys i tu do ciebie - mówił dalej szef - jak mi kurwa się wysypiesz z czymkolwiek to ja cię żywcem zapierdole i nie będę pytał. I tego całego Krzyśka na oku masz mieć, jebaną dzień i noc. Bo on ze mnie jakiegoś damskiego kilera robi.
- No na zdrowy chłopski rozum - powiedziałem - to szef kulkę dostał. Ja bym za tą panią Rozi...
- Nie kończ Maniek - powiedział szef - nie kończ
- Szef poległ w tej kwestii - powiedział Grzesiek
- Poległem to mało
- A szef to czegoś nie wziął
- Znaczy? - dopytał szef
- No nie wiem wypił szef czy co?
- Nie no co wy...A ja przez tą kulkę to już wiem co mi można a co nie i trzymajcie ode mnie z dala wszelkiego kalibru baby. Bo przecież jak jakąś przy mnie zobaczy to ja pierdole. I powtarzam Borys ryj na kłódkę, kłódeczkę ewentualnie. Trochę znam Rozali i wiem że to diablica i się jej boisz bo to widzę, ale tak jak mówię ryj Borys bo zdechniesz. No to kontynuując sarnę piekę - gadał szef - w sumie to trzy bo ta ciamajda Witek nie upilnował i Suprice zeżarła jedną. Chociaż kurwa jej dawałem. A i jeszcze jeden myk Maniek nadaj na łączach żeby do niej nie strzelali bo ona biega po lesie. Wypuściłem ją bo głodna chyba. No i teraz będą zasady chłopcy. Wiecie kto ja jestem i co się z tym wiąże
- Ta... - powiedział Grzesiek - kłopoty, morderstwa, zabójstwa i namiot. Żona podjedzie i co pod namiot
- Uspokój się - powiedział szef który najwidoczniej był w zajebistym humorze - niunika mi się wysypała że chałupy trzy obiecała. To wam dam, ale Jola musi być lojalna. Rozumiecie? Na razie będzie bez prądu. Jak Drake ogarnie to się zrobi
- Ale mamy ludzi mogą podłączyć - powiedziałem
- Szwagier nadzorować to będzie - ryknął szef - macie tu jakiegoś busa czy cuś? A sekundo - powiedział szef - Mariusz wytypuj mi najlepszych ludzi i nie śpiochy. Bo ta drużyna A Luke do mnie nie przemawia. Ma być obstawiony cały teren w koło domu i mysz ma mi się nie wśliznąć. A ty Borys ten gnojownik sprzątnąć komuś każ przecież ja mam chlew na podwórku. Mam tam kurwa dwa konie, dwie kozy, trzy miśki i zombiego.
- Trupa szef na podwórku trzyma - zapalił się Borys
- Psa debilu, psa - roześmiał się szef - no i to wszystko kurwa sra
- No czaisz Borys - powiedziałem - miny trzeba posprzątać
- Ta w chuj całe pole tego będzie - powiedział szef
- Szefie - powiedziałem - ja nie chcę nic mówić, ale pani Rozi przez okno patrzy.
- No widzisz Mariusz i co widzi
- No gówno - powiedział Grzesiek
- Właśnie pełno gówna wszędzie i jeszcze śmierdzi.
- To co szefie wchodzimy na kwadrat bo panienka znowu się rozzłości
- Uspokój się Borys i więcej żadnych takich akcji jak wczoraj bez paniki. Jak mnie zabije to będziecie mieli szefową.
- W sumie to chyba i tak mamy - stwierdził Grzesiek
- Co ty gówno wiesz - zgasił go szef
Eee... Jak ten nasz szef mało o babach wie. Przecież to i tak one nami pomiatają, a nawet i szefo kulkę zarobił a i tak zrobił co chciała. Niepokoiła mnie ta cała Rozi, za bardzo się rozglądała, nie podobało mi się to. Gówniarz miał sobie wziązć wolne tak jak bredził, a tu przylazł i będzie jazda. No i się, stało się. Szefo rozkminiał jakiś temat, gadaliśmy tak na luzaku na sarenkę nas zaprosił, żeby pępkowe oblać a tu patrzymy a ta idzie z wózkiem ja pierdole. Uparta jak osioł, zawzięta jak diabli i jeszcze tego gnoja nazwali, Demon, Djamon, Dimon, Damon. No to ja stuknąłem szefa nim ten zaczaił bo zajęty był jakimiś pierdo lamento o tej swojej chałupie to ta do nas doszła.
- John ty to nie musisz przekręcić sarenki
Szef takiego orienta miał ja to w życiu nie widziałem takiego spida.
- A ty miałaś odpoczywać słońce - powiedział
- Ale jest ciepło, a Damon cały czas się drze, mam już dość a ty się wymiksowałeś
- Nie to nie tak słońce. O tych domach przyszedłem pogadać. Co obiecałaś - spojrzał na nią jakoś tak, że spuściła głowę a w sumie to zwinęła szefa. A ten coś tam najpierw do niej mówił. Pózniej zaczęli się całować. I pózniej zrobiło się jej chyba słabo czy co bo szef to ją lekko przytrzymał. Chwilę postali i szef to ją przytuli, wziął ten wózek i poszli dalej.
- Ja nie rozkminiam faceta - powiedział Grzesiek - trzęsie ludzmi, może mieć każdą księżniczkę a ten się takiej mendy uwiesił. I ta Zgroza kto tak dzieciakowi na imię daje.
- No co chcesz - powiedział Borys - fajne takie mafijne jak szef taki mały typ w wózku z pod ciemnej gwiazdy
- Ty Borys - powiedziałem - a ja to słyszałem że twoja żona w ciąży jest
A Borys do mnie
- no ale jak
- Z dmuchawcem chłopie, to z powietrzem się roznosi - powiedział Grzesiek
- Zapylamy ją jak pszczółki nie ma jak rój i chuj
Borys się wściekł i se poszedł. A ja to musiałem aż szczać do krzaków bo bym się zlał z tego śmiechu. No ale w sumie jak szef sam zaprosił na tę sarninkę, domek zaproponował. W sumie spoko jest ta blondyna, nawet ją lubię. Ogarnia gościa, szajby nie dostaje. A jak kozaczy to go kulką potraktuje. Trzeba będzie nad tym pomyśleć. Można by posterować szefuńciem przez mamuśkę. Trzeba pogadać z psorem. Może stary jeszcze wróci do gry. I o swoich rozmyślaniach powiedziałem Grzesikowi. Przybiliśmy sobie piątkę i każdy poszedł do swojej roboty.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz