czwartek, 19 października 2017

Od Quicka

Bolało jak cholera, ale robota to robota. Muszę trzymać to barachło na krótko. Muszę im przemówić do tych tępych łbów, że no takie rzeczy się zdarzają nawet najlepszym. Pocałowałem Roz i powiedziałem że idę do roboty. Nawet niechętnie, ale mnie puściła. Powiedziała że się położy bo nie spała i jest zmęczona. Zgodziłem się z tym, coś zle wyglądała ale może to nerwy i przemęczenie. Swoją drogą to nie myślałem że ona jest tak nakręcona na mnie i  zazdrosna do tego stopnia żeby próbować ubić tą jebaną księżniczkę a pózniej do mnie celować. Kurde nie wiedziałem co myśleć o tym wszystkim. No cóż kochałem ją, nie mam nawet wątpliwości, ale te jej jazdy. Eh... rano mnie przeleciała, wieczorem postrzeliła. Miłość na zabój. Uśmiechnąłem się do siebie. Sam jestem sobie winien. Eh... nie miałem kiedy się odblokować. Kurde... Teraz by poskakał z kwiatka na kwiatek tyle tu tych laleczek no i...
-Co mówiłem nie wychodzić za ogrodzenie prawie cię przejechałem.
- Trzeba patrzeć na drogę, nie jest pan tu bogiem
Wyskoczyłem z auta.
-A mam ci kurwa udowodnić że tak właśnie jest
Podbiegł jakiś wojak i ją zabrał 
-Przepraszam szefie nie zwróciłem uwagi
-To kurwa nie spać na służbie - wrzasnąłem 
Wsiadłem do samochodu i pojechałem na jednostkę.
Dałem 3 chłopakom farbę i kazałem pomalować pokój u siebie. Bo nie będziemy siedzieć z Roz na kwadracie u Al. Nie wyrobię z Drake'em . Pózmiej zebranie, opierdol dostała cała ekipa. O zlecenia na najbliższe 3 dni bo miałem w planach zrobić sobie wolne. Trzeba z tym Alfredem porządek zrobić, no poza tym nie najlepiej się czułem i Roz muszę uspokoić bo nie miała się tak denerwować. Pózniej wziąłem się za te tiry przepakowaliśmy dwa. Musiałem wymienić meble więc je spakowałem do ciężarówki, znaczy kazałem. Stwierdziłem że rogówka nada się świetnie na wyro. A i miejsca się zaoszczędzi, no i pewnie Drake beczy za telewizor. I znów się wściekłem, no kto kurwa strzela do telewizora. No ale sprzętu na stanie trochę miałem wiec wziąłem plazmę 49 cali tamten był przymały i pleyawkę. Znalazłem jakieś pierdoły do kuchni taka modernizacja maszynki do mielenia mięsa i inne pierdoły. Do pokoju wsio na błękitno wziąłem, bo ściany na granatowo pomalowałem. A niebieski chyba Roz się podoba bo ma sporo rzeczy w tym kolorze, wiec nie powinna kręcić noskiem. A jak jej się nie spodoba to zawsze można będzie zamienić. Przyjedziemy tutaj i sobie wezmie to co jej pasuje. A i przypomniało mi się o tych katalogach, bo szmaty trzeba pokupować. Dziewczyny się ucieszą, zrobią listę i poleci z następnym transportem do Włoch.
-No zbieramy się panowie - dopiero teraz uświadomiłem sobie że jest 21. No nie Roz mnie zabije pomyślałem. Kolacja mnie ominęła. W tych myślach pogrążony dojechałem pod dom, a ziomki ciężarówką za mną. Wszedłem na chatę i jak myślałem Drake napadł mnie o ten telewizor.
- Uspokój się, nie marudzi. Zaraz chłopaki przyniosą nowy - i właśnie go wnosili - Może byś dziś zmienił godzinę policyjną co? - zapytałem - mam pleyawkę przeróbeczke 100 gier ma, piszesz się?
-Powaga? - dopytał - jak ja dawno nie grałem.
-Mam nadzieje że wszystkie kable mam, bo jak nie to na jednostkę trzeba będzie. - Chłopaki znosili sprzęt. W sumie to wszyscy byli w salonie oprócz Krzyśka i Roz. W sekundę pojąłem. Zabije go, teraz to na sto procent. Pobiegłem po schodach i jak się domyśliłem ten imbecyl siedział na wyrku i głaskał Roz po reku .
-Teraz to sobie przejebałeś synek - zwinąłem go za fraki. I dawaj go bez słowa. Pięść mi się zatrzymała gdy usłyszałem Cichutkie -Boli
-Masz szczęście ale jeszcze z tobą nie skończyłem wiec się kurwa bój chuju.
Wpadłem do pokoju Roz nie wyglądała najlepiej.
-Co się dzieje słonko moje? - usiadłem przy niej
-Nie dobrze mi - powiedziała, a ja jak torpeda wypadłem po miskę i obróciłem w kilka sekund. W sumie to ledwie zdążyłem. Opłukałem miskę i przyniosłem ją na wszelki wypadek.
-Przepraszam mówiła - przyłamując głos
-Słonko już mówiłem nic się nie stało. Kocham cię rozumiesz? Twój tylko jestem, żadnych bab - wziąłem ją na kolana a ona zwijała się z bólu 
-Znów ci nie dobrze?
Pokiwała głową i nachyliła się nad miską. Do pokoju wszedł Drake
-Podłączyłem i działa... Ale wy sobie romantycznie rzygacie 
-A co kurwa ucz się, nawet rzyganie kobiecie można uprzyjemnić. Trzeba tylko wiedzieć jak
-Ty to w ramie zarobiłeś nie w czapę - stwierdził rozbawiony Drake .-No i pomogło. Widzisz u nas ta miłość boli i jest zabójcza - uśmiechnąłem się
-A jak to ty mówisz osoba Krzysztof co ma pizdę pod okiem?
-To początek jego końca. No morderce kobiet ze mnie tu robi wez mu Drake przetłumacz toż ty wiesz jak jest
-Noooo erotycznie he he
-Wez zawołaj tu Amandę co?
-Robi się, jak skończysz zejdziecie na dół pogramy?
-Jasne jak Roz poczuje się lepiej
-No ona to coś odkąd pojechałeś do roboty. Przyszła się położyć. Wiesz ja to myślałem że ma dołka bo cie trafiła, ale widzę że coś jej jest spadam po Amandę
-Powiedz kotku co się dzieje zjadłaś coś nie tak?
-Brzuch mnie strasznie boli tutaj - pokazała
-Rety dawno?
-Od rana, teraz wieczorem się nasiliło. A ciebie nie było nawet na kolacji myślałam że mnie zostawiłeś
-Skarbie nie. Pokój pomalowałem, teraz chłopaki nowe meble wnoszą, drzwi założyłem nowe i zamek. Musiałem trochę dłużej posiedzieć bo sobie wolne zrobię ze 3 dni. Ostatnio tak mało z tobą jestem i sarenkę upolowałem, a nawet 4 Witek je już robi. A jutro sam je upiekę lubisz taką, a dawno nie jadłaś .
-Kochany jesteś .
I przyszedł Drake z Amandą ta tylko popatrzyła na Roz dotknęła w sumie jej brzucha i kazała starego zawołać. Nas wywalili z pokoju
-Ty co jest, dałeś się wyjebać Amandzie?
-Coś chyba nie ciekawie, bo stary przylazł. Nie droczyłem się jest pózno Roz na zmęczoną wygląda. Jak skończą to się zwijamy, już se pokój odświeżyłem u siebie w pokoju mała zaśnie, może to nic poważnego
Pózniej wyszedł profesor i Amandą 
-Choć chłopcze musimy porozmawiać. A ty idz na chwilę do siostry, nie może być teraz sama Drake - rozdysponował profesor
-Co się dzieje? Co jest Rozi? Czemu nic nie mówicie?
-Synu ona jest już w drugiej fazie porodu - powiedział profesor, i nie pozwolił mi wstać - to 30 tydzień, za wcześnie. Dziecko może urodzić się martwe, nie czujemy ruchów. Przykro mi
Złapałem się za głowę o kurwa...
-Nie zrobiliśmy szczepionki - ciągnął profesor - jest ryzyko sam wiesz
Pokiwałem głową i zwątpiłem jeszcze bardziej .
-Brat wez się w garść - powiedziała Amanda, trzymając mnie za ramie. Po raz pierwszy widziałem u niej odruch współczucia. Nigdy nie okazywała żadnych uczuć - Masz nauczkę od życia, lekcja pokory jest ci potrzebna - dodała
-Pozbieraj się synu i znieś ją na badania i powiedz jej co się z nią dzieje, bo jest wystraszona. To już 7 cm więc kwestia godzin synu to już trwa kilkanaście godzin podejrzewam - ciągnął profesor -Powinna nam powiedzieć że coś się dzieje teraz już nic nie da się zrobić przykro mi .
-Rozumiem dajcie mi 5 minut zaraz zejdę z Rozi. Rety co ja jej powiem? I jak? I dla czego ja?
Otworzyłem drzwi
-W porządku? - zapytał Drake. Niepewnie pokręciłem głową i kiwnąłem żeby ze mną wyszedł.
- Co jest? No mów
-Te światło przedłuż ma być włączone cała noc
-Mamy zasady - warknął
-To jest wyjątek wiec złam zasady i nie będę dwa razy mówił
-Kurwa szwagier ja się zaczynam bać
- I masz racje Rozi dziś urodzi - wypaliłem
-Jak to urodzi toż to za wcześnie
-Normalnie... Wiem że za wcześnie, ale za póżno żeby coś zrobić. Dzieciak już się pcha na świat tyle. Rób te światło bo 22 dochodzi -Dobra spadam ja pierdole - powiedział i pobiegł. Ja wziąłem głęboki wdech i wszedłem do pokoju. Usiadłem przy Rozi, która leżała na łóżku i prawie płakała
-Tak bardzo mnie boli, John zrób coś
-Jeszcze troszkę musisz wytrzymać niunia, wiesz dziś urodzisz naszego maluszka. Dla tego tak boli
Zbladła
- ale to za wcześnie
-Wiem, ale damy radę i on da - uśmiechnąłem się - a teraz zabiorę cie na badania
-Nie dam rady pójść
-A od czego ja tu niby jestem co? - Próbowałem nieudolnie rozładować napięcie. Delikatnie wziąłem ją na ręce i powoli szliśmy na dół chłopaki właśnie skończyli meblowanie.
-Te wyro na śmieci wyjebać - powiedziałem i poszedłem z Roz na dół
Wszyscy siedzieli w salonie i kłócili się kto w co gra nawet nas nie zauważyli i dobrze
-Będziesz ze mną? - dopytała Rozi - cały czas i do końca?
-Jeżeli chcesz? Pewnie że tak słoneczko moje, jesteś dla mnie najważniejsza
-A my nawet dla niego nic nie mamy ubranek, pieluch nic. Nie umiem zajmować się dziećmi - powiedziała smutno
-Ja się nim zajmę. Spokojnie damy sobie rade. Amanda pożyczy nam kocyka, bo ja wszystko mam tylko na jednostce stoi wiec pojechać muszę na chwilkę, ale to dopiero jak mały się urodzi i obrócę w 5 minutek tak? - uśmiechnąłem się .
-Naprawdę masz wszystko?
-Naprawdę może jestem szurnięty narwany i czasem tego nie okazuje, ale martwię się o was. I wszystko dla was całego tira mam. Dla małego o wszystkim pomyślałem no trochę mi pomogli, ale mam wszystko chyba...
-Co ja bym bez ciebie zrobiła - wtuliła się we mnie po chwili byliśmy już w gabinecie
Profesor porobił wszystkie badania
-No wygląda dobrze, mały się przesuwa do dołu. No i będzie mały  wcześniak kochani. Podam kroplówkę poboli bardziej ale za 30 minut powinnaś zacząć rodzic dziecino.
Te 30 minut to był jakiś koszmar, a całe to rodzenie to jakaś masakra nigdy więcej ciąży i rodzenia. O nie to nie dla mnie... Ja się wypisuje, muszę zakombinować jakieś tabletki. Nie będę tego przechodził po raz kolejny i patrzył bezradnie jak moja kruszynka cierpi. Byłem podrapany, Roz wszystkie paznokcie połamała. Potem mnie szczypała i ściskała za ręce aż siniaki miałem.
Amanda poszła po kocyk bo już był czas i rozgadała wszystkim. Bo do tej pory to tylko Drake podobno chodził w koło i ją zaczepił. To ta mu odpowiedziała na forum publicznym wiec wiedział tyle co ja, czyli że rodzi i że nie wiadomo
Roz była dzielna no przyznam ja to bym się wyłożył na czymś takim. Robiłem za worek treningowy znowu, ale obiecałem że nie zostawię to się jakoś trzymałem. Nad ranem o 5:24 młody się urodził chwila niepewności i się rozdarł. Stary go zbadał, zrobił mu usg odraz. A ten się darł. Ja zwariuje pomyślałem, no i bałem się go gorzej niż Kaśki
-Zdrowy i głośny - uśmiechnął się profesor, oddając małego zawiniętego w kocyk Rozi. - Jesteś teraz jego mamusią dziecino - powiedział - malutki jest, waga 2200 g ale nadgoni - uśmiechnął się profesor. Amanda coś tam ogarniała jeszcze Rozi bredziła że nic jej nie pękło a ja
-Toż to nie jajko żeby pękało
-Cicho bo go obudzisz - zwróciła mi uwagę Rozi
-No to możecie spadać - stwierdziła Amanda - a koc do zwrotu i to czysty silny tatusiu co pieluch nie masz
-Już ty się nie bój sramy na twój koc - zdjąłem koszulkę i jakoś tak odruchowo
-Daj go niunia, w dupie z jej kocem - Nie z darnie wziąłem od Rozi małego i go zawinąłem w koszulkę. Dopiero jak go jej oddałem to łapy mi się trząść zaczęły. Bo zdałem sobie sprawę że go na rękach miałem i go zawijałem a ten mały łobuziak patrzył granatowymi oczyskami na mnie - I masz szczęście że włosy masz ciemne, bo nie miał byś imienia łobuzie. Nie robi się niespodzianek rodzicom.
Widzisz niunia taki mały i niegrzeczny coś jak ty - zaczęliśmy się śmiać
-Za bierzesz nas stąd John? Żle mi się kojarzy to miejsce
-Jasne pójdziemy do miejsca które mi się żle kojarzyło -stwierdziłem biorąc ja na ręce. - Z 10 klocków to ci ubyło Różyczko normalnie skóra i kości. - Powoli wychodziliśmy z piwnicy
-Naprawdę będziemy patrzeć na tę krew?
-Nie będziemy - uśmiechnąłem się - już ci mówiłem wieczorem, ale jak nie pamiętasz to mam niespodziankę
-I jak? - Prawie wpadł na nas Drake .
-No melduje że zadanie bojowe wykonane, alarm bombowy odwołany. Rozi cała zdrowa tylko chuda i młody łobuz na świecie goły i wesoły, he he...
Jak weszliśmy do salonu to nas już nie wypuścili. Zostawiłem Rozi z dziewczynami, a sam podskoczyłem po ten samochód. Mariusz był na warcie akurat
-Wskakuj - powiedziałem - jedziemy do jednostki za 5 minut. Dawaj pod chatę 10 ludzi tira rozpakujemy
Maniek szybko wydał polecenia i po chwili byliśmy w jednostce
-Kurwa który to był - zastanawiałem się
-A co szef znów jakąś wojnę miał z panienką Rozi?
-Ta tym razem zostałem podrapany i posiniaczony i już nie z panienką mam syna chłopie
-Syna? - zakrztusił się Maniek - to tamten w chuj niebieski szefie
-Sprawdzi czy na pewno i na warsztat z nim. Wsio pod moje drzwi na korytarzu poukładać ładnie. Jutro Roz to ogarnie. To ja spadam - powiedziałem wsiadłem w samochód i pojechałem na chatę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz