czwartek, 30 listopada 2017

Od Rozi

Quick dotrzymał słowa i zajął się sprawą sierot. Ludzie szybko uwinęli się z budową. Zatrudnił osoby które miały się opiekować dziećmi. Okazało się że dzieci było więcej. I nadal nie mieliśmy pojęcia czy to wszystkie. Nie chciałam więcej kłócić się z Quickiem więc ograniczałam wizyty w sierocińcu do minimum. I już nie wspominałam ani słowem o dzieciach. W sierpniu mieliśmy lecieć na bankiet charytatywny. Jednym z gości miał być Sasza a że ostatnimi czasy często pokazywał się z Al. Podejrzewaliśmy że tym razem też jej nie zabraknie. Nie tylko Drake ja również nie miałam ochoty iść na ten bankiet. Znaczy chciałam zobaczyć Al. Chciałam się upewnić że nic jej nie jest ale bałam się. Przecież ona musi mnie nienawidzić. Przeze mnie musi teraz siedzieć u Saszy. I wcale nie miałam ochoty go widzieć. Tak jak się spodziewaliśmy z Saszą pojawiła się również Al. Wiedziałam że to będzie porażka ale nie spodziewałam się że mój brat tak wścieknie się na Al. I będzie takim dupkiem.
Miałam nadzieje że Sasza przyjmie zaproszenie i zjawi się na jachcie by ubić interes z Quickiem. Swoją drogą nie rozumiałam dlaczego tak mu na tym zależy. Rano obudził nas Damon.
- Myślisz że Sasza przyjdzie? - spytałam Quicka
- Oczywiście za bardzo mu zależy na interesie ze mną - powiedział
- I myślisz że zabierze Al ze sobą? - dopytałam
Przecież nie musi zabierać jej ze sobą. I rozsądnie było by jej nie brać. I obawiałam się że Sasza nie będzie ryzykował i przyjdzie sam. Chociaż nie wiem jaki Quick ma plan miałam nadzieje że jakiś dobry i wypali.
- Nie brałem innej opcji pod uwagę - stwierdził
- Jesteś zbyt pewny siebie - zauważyłam całując go - John musimy ją wyciągnąć
- I wyciągniemy - powiedział pewnie
- Ale zdajesz sobie sprawę że Sasza nie jest głupi a Al jest dla niego zbyt cenna
- Słoneczko każdy popełnia błędy trzeba tylko cierpliwie zaczekać
Ogarnęliśmy się i zeszliśmy na śniadanie. O 12 miał zjawić się Sasza. Tak jak wczoraj dziś również stresowałam się tym spotkaniem. Nienawidziłam tego człowieka. Zrujnował mi życie. Porwał mnie i więził przez 5 miesięcy. To była połowa życia mojego dziecka i połowa mojego małżeństwa. Na śniadanie zszedł również Luke który o dziwo znów był trzezwy. Ciekawe czy Quick znów dał mu bana na alko. I Jula, szkoda mi jej było. Ona chyba już się poddała. Niby się uśmiechała i udawała że wszystko jest w porządku ale wiedziałam jak ona się czuje. Przecież już dwa razy myślałam że straciłam Quicka na zawsze. I w obu przypadkach odpowiedzialność za to ponosił rusek. Jak nie Ivan to jego synuś Sasza. Czułam się odpowiedzialna za rozpad jej związku i związku Al i Drake'a. I jak tylko pomyślałam o Drake'u jak na zawołanie zszedł na śniadanie.
- Mam coś na twarzy czy może zamieniłem się w zimnego? - dopytał siadając
- Patrzymy na ciebie bo chyba nikt nie widział takiego dupka - warknął wściekły Luke - Moja siostra przez ciebie płakała
- No co ty nie powiesz - odparł Drake - a nie zauważyłeś że przez ciebie płacze Jula. Najpierw zajmij się własnymi sprawami a pózniej zbawiaj świat
I właśnie w takiej atmosferze minęło nam śniadanie. Co chwilę powstrzymując jednego by nie przywalił drugiemu. Dobrze że Quick się w to nie mieszał. Na koniec każdy z nich obrażony poszedł w własną stronę. Znów zostaliśmy sami. Usiadłam Quickowi na kolana.
- Myślisz że Luke pogodzi się z Julą? - dopytałam po chwili
- Tak - powiedział Quick - oboje się kochają, Luke musi tylko się ogarnąć i przestać pić.
- A co myślisz o Drake'u i Al? - dopytałam, przytulając się do niego
- Nie myślę - wypalił - Drake zachował się jak dupek. I z chęcią bym mu przywalił
- Drake jest wściekły - broniłam brata - ty na jego miejscu zachował byś się podobnie
- Wcale nie - zaprzeczył
- Nie wcale, a pamiętasz jak Borys nakręcił i wyszło...
- Nie przypominaj - poprosił - dobra pewnie zachował bym się podobnie.
- Drake naprawdę ją kocha - powiedziałam - wiesz że zamierzał się jej oświadczyć.
Pózniej nie mieliśmy już czasu. Musieliśmy się ogarnąć bo niebawem mieli przyjść. Jak już się ogarnęłam poszłam jeszcze do Drake. Zapukałam ale nie dostałam żadnej odpowiedzi więc po prostu weszłam. Drake leżał na łóżku z zamkniętymi oczami ze słuchawkami na uszach. Zdecydowanie nie spał bo palcami wybijał rytm na materacu i co jakiś czas podśpiewywał. Usiadłam na łóżko. A Drake otworzył oczy westchnął i zdjął słuchawki.
- Zaraz mają przyjechać - powiedziałam
- Mam to gdzieś - mruknął - nie robię z ruską kozą żadnego interesu
- A Al? - dopytałam
- Ona już mnie nie obchodzi.
- Ale przecież... - zaczęłam
- Siostra spieprzaj i daj mi spokój - fuknął na nowo zakładając słuchawki
Wstałam i wyszłam co innego mogłam zrobić. Wróciłam do Quicka. Byłam zdania że powinni ze sobą porozmawiać. Drake powinien ją przeprosić, powinni sobie wszystko wyjaśnić. Quick przeglądał jakieś papiery. 
- Co się stało kochanie? - dopytał
- Gadałam z Drake'em - wyznałam, Odłożył papiery i spojrzał na mnie - jest uparty jak osioł, porozmawiasz z nim misiu? - poprosiłam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz