środa, 30 sierpnia 2017

Od Lexi Cd Quick

Prawie usnęłam ukołysana przez miarowe bujanie samochodu, ale wybudziłam się jak tylko ustaliśmy. Drake gadał z Quickiem przy samochodzie. Po jakimś czasie wrócił Drake.
-Ja z Magdą i Quickiem pójdziemy obejść dom...
-Ja też idę- oznajmiłam szybko.
-Wcale nie. We trójkę zostajecie.
-Bo ty tak powiedziałeś?- spytałam zdenerwowana.
-I ja i Quick.
-A od kiedy wy tacy zgodni?- spytałam ironicznie. Magda już wyskoczyła z auta podekscytowana. No tak wybrali akurat ją.
-Lepiej niech będą zgodni niż mają się pozabijać.- stwierdziła Rozi. Jeszcze trochę się sprzeczałam ale i tak wyszło na ich.
Jak tylko zniknęli mi z oczu wyszłam z samochodu.
-A ty dokąd?- spytała Rozi wychodząc za mną.
-Spoko nigdzie nie pójdę- uspokoiłam dziewczynę i spojrzałam na Niespodziankę. Niedzwiedzica leżała i ciężko dyszała może coś jej było? Ale wtedy Quick na pewno by jej nie zostawił.
-Czy..- zaczęła Rozi niepewnie- ty i Quick..
-Nie, nie jesteśmy razem. Już mówiłam.- odparłam trochę za ostro.
-Ok- powiedział cicho i się odkręciła aby odejść.
-Poczekaj- zawołałam uspokajając się- po prostu tego wszystkiego za wiele. Z Quickem tylko się przyjaznimy.
-Ale na pewno?- dopytała a ja pokiwałam głową. Miała zamiar powiedzieć coś jeszcze, byłam pewna że mi się to nie spodoba, ale usłyszałyśmy szelest liści i trzask łamanych gałęzi.
-No nie wierzę- mruknęłam. Zza drzew wyszło trzech umarlaków ale słyszałam że zbliża ich się więcej. -To stado?
-Nie wiem- powiedziała dziewczyna i wyjęła pistolet. Szybko wbiłam nóż w łeb trupa. Nie byłam pewna czy go dobiłam bo do Niespodzianki podeszło dwóch z nich. Niedzwiedzica nawet się nie podniosła.
-Nie strzelaj bo tylko więcej ich ściągniemy- krzyknęłam podbiegając do Niespodzianki. Rozi posłuchała i pistolet wymieniła na nóż.  Nie wiem ile to trwało ale jak padł ostatni odetchnęłyśmy z ulgą. Chwilę pózniej wrócił Quick. I dobrze. Niepokoiłam się o niedzwiedzicę i nie wiadomo kiedy przyjdzie więcej trupów. Qucik uspokoił mnie że Niespodzianka tylko się zmęczyła. Szybko dojechaliśmy do domku. Był piętrowy a całą ścianę porastały jakieś pnącza na kratce. Jedno okno było wybite a barierka połamana.
-No i jesteśmy w domu- powiedział Quick. Rozluznił się jak tylko brama się zamknęła. Byłam zbyt zmęczona aby zdziwić się że brama działa automatycznie.
Bez słowa weszliśmy do domu. Salon był zdemolowany. Wszystkie meble wardały się połamane po podłodze. A na drewnianym panelu były plamy krwi.
-Góra wygląda lepiej- stwierdził Quick. Pokiwałam głową. Kuchnia wyglądała już lepiej choć pozostawała wiele do życzenia. Na dole był jeszcze jeden zdewastowany pokój i łazienka. Wystarczyło tylko po sprzątać. Podskoczyłam na dzwięk uderzenia butelki o blat stołu.
-Nie wal tak tą butelką bo rozwalisz stół- upomniałam Drake'a. Zdziwiony uniósł ręce w geście poddania. Wróciłam do salonu gdzie na kanapie, która była jedynym meblem w nienaruszonym stanie, siedziała Rozi.
-Creepy zabrała Kubę aby położył się spać.- kiwnęłam głową a mój wzrok padł na plamie krwi. -Mamy łóżka, ciepłą wodę i bramę pod napięciem...
-Naprawdę?- dopytałam
-Drake potrafi być pożyteczny - stwierdziła. Poszłam na górę by znaleść jakieś wiadro i szczotkę nie mogłam patrzeć na tą krew. Na piętrze były trzy pokoje i łazienka. Jak mówił Quick w o wiele lepszym stanie. W jednym z pokoi stała oparta o ścianę gitara. Podniosłam instrument i położyłam sobie na kolanach. Struny były w nie naruszonym stanie. Od roku nie grałam.
Przeciągnęłam opuszkami palców po strunach które wydały czysty dzwięk. Uczyłam się gry na gitarze od przyjaciółki. Mimowolnie zaczęłam grać i cicho śpiewać Passanger- Let her go
- Dla czego nie poszłaś do szkoły muzycznej zamiast wojskowej-  przestraszona spojrzałam na Quicka, nie słyszałam jak wszedł.
- Gram bo lubię, można zarobić ale dorywczo. Miałam trochę odmienne zdanie niż Kaśka.
-Ona cię uczyła?
-Yhm, była dwa lata starsza ode mnie razem jezdziłyśmy na obozy. Zaprzyjazniłysmy się. Mieszkała ponad 300 kilometrów ode mnie. Utrzymywałyśmy kontakt telefoniczny, i widziałyśmy się co wakacje. Uczyła mnie gry na gitarze na obozach.
- Wiesz co się z nią stało?  - spytał siadając obok mnie.
- Rok przed całą tą apokalipsą została zgwałcona...- zrobiłam pauzę. Nie lubiłam rozmawiać na ten temat nawet z Luckiem o tym nie rozmawiałam.
- Nie przeżyła?- dopytał
- Przeżyła. Chodziła na terapię wychowywała ją, jej babcia z dziadkiem. Zadzwonili do mnie. Były wakacje, pojechałam do niej. Śmiała się, plotkowała żyła jakby nić się nie stało. Wszyscy mówili że dobrze sobie radzi. Gówno prawda. Dzień przed tym jak miałam wyjeżdżać podcięła sobie żyły. Tego nie przeżyła. Zostałam z jej dziadkami do czasu pogrzebu. Przyjechał po mnie brat, wracał na przepustkę z wojska. Nawet na pogrzeb zdążył. By najmniej nie musi wąchać zdechlaków- powiedziałam uśmiechając się gorzko. Byłam z siebie dumna. Nawet mi łza nie poleciała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz