poniedziałek, 4 września 2017

od Rozi C.D. ktoś?

Nad ranem ze snu wyrwały mnie podniesione głosy. Głosy dochodzące z ostatniej sypialni na piętrze. Próbowałam nie zwracać na to uwagi. Lecz kiedy głosy się podniosły, a wśród nich rozpoznałam głos Drake nie mogłam już dłużej tego bagatelizować. Wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz, gdzie Quick i Drake okładali się po pyskach. O co znowu im poszło? Nie musiałam długo czekać na odpowiedz. Szybko połapałam się w sytuacji, że przyczyną ich bójki była Lexi, która teraz próbowała ich rozdzielić. Czemu tylko od razu nie powiedziała, że jest z Quickem po co była ta cała gra. Czemu tak bardzo się zarzekała. Quick wpadł w jakiś szał i bez żadnej kontroli bił mi brata. Może Drake miał racje. Może powinniśmy odejść.
- Zostaw Quick, zostaw bo go zabijesz, nie warto. - krzyczała Lexi
Nie warto? Naprawdę miałam ochotę wytargać tę czarną zołzę za kudły. Jak mogła tak powiedzieć.
Krzyczałam próbując ich rozdzielić, aż zdarłam sobie gardło. Za to ją posłuchał od razu co tylko bardziej mnie zdenerwowało. Zabrał swojego niedzwiedzia i wyszedł. Byłam wściekła sama nie wiedziałam dlaczego. Drake znowu porządnie oberwał.
- Czy musisz zawsze go prowokować? - fuknęłam oburzona
- Czy musisz zawsze go bronić? Przecież to psychopata? - odparł
- Nie bronię go - wypaliłam - po prostu musimy jakoś się dogadać
- Wcale nie musimy - zauważył - damy sobie radę bez nich zawsze dawaliśmy.
- Idzie zima, dogadujmy się ze sobą chociaż przez zimę dobra? A pózniej zobaczymy
Nie wiem kiedy podjęłam taką decyzję ale byłam gotowa odejść stąd i więcej nie wracać. Od całej tej apokalipsy nie byłam w domu i właśnie tam chciała bym wrócić.
- Trzeba będzie iść do wiatraka, wczoraj mrugało światło - zaczął - coś musiało się tam zepsuć
- Więc chodzimy tam teraz - zaproponowałam
Nie wiem czy to był dobry pomysł ale w tej chwili chciałam być z dala od tego wszystkiego. Jeżeli twierdził że jest to zły pomysł nie za przeczył.
Lexi chyba nie było w domu a Creepy w kuchni robiła śniadanie Kubie. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę wiatraka. Pamiętam, że ostatnio przechodziliśmy przez sieć budynków gdzie mieściły się sklepy i kawiarnia. Byliśmy już prawie na miejscu kiedy drogę zaszedł nam otyły chłopak. Nie wiem co bardziej mnie zaskoczyło fakt, że był żywy czy to, że w dłoni trzymał patelnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz