- Ciekawe po co im to? Co zamierzają? - nie miałam pojęcia o czym on mówi. - eh niunia widzę kłopoty - wyjaśnił pokazując mi coś
Spojrzałam we wskazany kierunek. Dostrzegłam liczną grupę z ruchu oporu i duże stado zimnych. Faktycznie to było dziwne. Podążali w stronę miasteczka. Eh... kłopotów ciąg dalszy.
- Będziesz wstanie nam pomóc? - spytał
Tak mnie wmurowało że spojrzałam na niego zdziwiona i przez chwilę nic nie mówiłam. Przecież on i Drake jak występują minimalne kłopoty najchętniej zamknęli by mnie w bunkrze i nie wypuszczali w ogóle.
- Eee... raczej dobrze się czuje - wypaliłam głupio.
- To dobrze pojedziemy dziś z Drake'em na rozpoznanie i zobaczymy z czym mamy doczynienia.
Znów nastała cisza. Zastanawiałam się o co chodzi tym z oporu i ile mają jeszcze wtyk u nas w miasteczku. I co kombinują z tymi trupami. Co kolwiek to będzie będziemy mieli problemy. Moje rozmyślenia przerwał ogromny huk a helikopterem zatrzęsło. Nie bardzo rozumiałam co się stało ale wiedziałam że nic dobrego zwłaszcza po zachowaniu Quicka. Minęło naprawdę sporo czasu za nim ja głupia zrozumiałam co się dzieje. Że oberwaliśmy a helikopter właśnie spada. Jedyne o czym mogłam myśleć to, to że ja wcale nie chce umierać. Bałam się o Damona ale wiedziałam że jak by coś Drake by się nim zajął. Tego byłam pewna. Ale ostatnią myślą było to że przecież Luke i Pati też się rozbili. Może będziemy mieli tyle szczęścia co oni i też nam się uda. Jakie szczęście że nie mamy całego tego arsenału... Przecież nie mogliśmy umrzeć. Taka śmierć była by beznadziejna taka zwyczajna. Przed epidemią bardzo dużo ludzi straciło życie w katastrofach lotniczych. Poczułam ogromny wtrząs i wcale nie miałam pojęcia czy to dobrze czy nie. Chociaż jeżeli coś poczułam znaczy że jeszcze żyje, a wtrząs oznaczał że jesteśmy na ziemi.
- Roz wszystko dobrze? - spytał Quick
Czy wszystko dobrze... Nie byłam pewna przecież dopiero co rozbiliśmy się samolotem. Nie, nie było dobrze. Nic nie było dobrze. Ale wiedziałam że nie o to pyta.
- Tak - potwierdziłam gdy byłam pewna że mam wszystkie części ciała na miejscu
Musiałam dodać do listy nigdy nie wsiadać do helikoptera kiedy za strami siedzi Quick. Nie wiem nawet czemu byłam na niego zła. Przecież to nie była jego wina.
- Musimy uciekać kochanie - wypalił
Miał rację to nie była najlepsza pora bym się na niego złościła. Przecież właśnie co cudem uszliśmy z życiem. I nie wylądowaliśmy cicho. Usłyszeli nas zimni i ruch oporu i napewno w tej chwili wszyscy podążają by nas zabić. Przecież tylko my mamy samolot. Nie udało by się przekonać ruchu że nie mamy nic wspólnego z Czarnym koniem i osadą. Odbiegliśmy od palącego się samolotu. Nie wiem jak daleko byliśmy ale Quick w kóło powtarzał że musimy iść dalej. Już miałam dość, nie miałam pojęcia ile ludzi nas szuka, gdzie jesteśmy i jak daleko mamy do domu. Miałam nadzieje że Quick wie gdzie iść i że prowadzi nas do domu. Zatrzymaliśmy się jak zaczeło się ściemiać. Quick upolował jakiegoś królika. Nie byłam pewna czy to dobry pomysł rozpalać ognisko. Przecież dzięki niemu nas znajdą. Ale nic już nie mówiłam... Chciałam już tylko wrócić do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz