-To co robimy?- dopytała Pati.
- Idziemy, mamy całą broń, kilkanaście karabinów,- powiedziałam od razu.
- Nie, zostajemy, mamy płot nie wejdą a tak to ktoś zostanie ranny- podsunęła Rozi.
-Blondynka ma rację- stwierdziła Pati przepraszającym tonem.
-Ech, niech będzie. Ale musimy się przygotować może chłopacy będą potrzebować pomocy.- Pati poszła i zaczęła przygotowywać broń. Sama poszłam do dzieciaków.
-Creepy, musisz zejść, przyszło pełno zombiaków- szepnęłam bo Kuba spał- Nie budz go.
Dziewczyna pokiwała głową i zeszła ze mną, na środku podłogi leżało pełno pistoletów.
-Poszłam do Amandy, wyjaśniłam co i jak- powiedziała Rozi.
-A ja do dzieciaków. Nie chce się kłócić ale ten płot nie wytrzyma- powiedziałam patrząc przez okno- Wezmę Creepy i po wybijemy ich po cichu.
-Jak? - spytała Pati, jak zawsze wszystko musi mieć dobrze zaplanowane. Tak jak Luke.
-Creepy dobrze strzela z łuku, a ja niezle sobie radzę z nożami.
-Ok idzcie tylko ostrożnie bo jak coś ci się stanie to Luke mnie zabije, powaga- mruknęła Pati. Razem z Creepy pobiegłyśmy do płotu. Zanim do niego doszłam w pięciu umarlakach tkwiły strzały. Przez siatkę wbiłam nóż w łeb zdechlaka. Płot nie miał napięcia, to była tylko kwestia czasu aż zerwie się pod ich naporem. Dobiłam pięciu kiedy podbiegła do nas Rozi.
-Odejdz od płotu, chłopacy podłączyli prąd a ja wiem jak podłączyć napięcie- odsunęłam się od płotu i skinęłam głową
-Zostanę z Creepy, na wszelki wypadek.- postanowiłam, jak się płot zarwie przyda się jej moja pomoc. Rozi nie protestowała, pobiegła z powrotem.
-Może strzelaj z pistoletu- podsunęła Creepy.
-Tylko z ciągniemy ich więcej. Chłopacy nie długo powinni wrócić.- odparłam chodząc w tę i z powrotem. Nagle po płocie przeskoczył prąd a najbliższe zdechlaki padły.
-Umierają?- spytała Creepy
-Na pewno nie, ale nie rozwalą płotu.
-Strzały mi się kończą.- poskarżyła się Creepy.
-To już nie strzelaj, przydadzą ci się. Po wszystkim pójdziemy po te w zdechlakach.- dziewczyna skinęła głową i wróciłyśmy do domku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz