Szczerze ucieszyłam się że Luke odnalazł siostrę. Znaliśmy się już jakieś trzy lata. Przez cały rok byliśmy sami. Przez cały ten czas opowiadał o swojej siostry. Ja nigdy nie miałam rodziny, a Luke był dla mnie jak brat a więc i mi zależało na odnalezieniu Lexi. Oczywiście sprawy się pokomplikowały kiedy dostaliśmy w tył helikoptera, naprawdę myślałam że umrę. Nie żebym przez ostatni rok nie pomyślała o tym ani razu, ale w tedy byłam o tym przekonana. A kiedy odetchnęłam z ulga w chwili gdy ustałam na ziemi chłopak Lexi mnie postrzelił. Fakt, to nie było nic poważnego ale liczył się sam fakt że to zrobił.
-Nie no pewnie, wcale nie przejmuj się że Quick mnie postrzelił,że mogę umrzeć i w ogóle. Idz, idz.- mruknęłam wygodnie się rozsiadając na kanapie.
- Nic ci nie jest.- odparł Luke. Ale Luke już postanowił. Lexi też ten pomysł się nie spodobał. Po roku go odzyskała, a ten po prostu sobie idzie. Ale pewnie tak jak i ja wiedziała że sprzeciw nie ma sensu.
-A tylko odważ się nie wrócić- pogroziła mu tylko. Kiedy chłopacy poszli, a my zostałyśmy same, ach był jeszcze dziesięcioletni dzieciak i grubas jak mogłam ich przeoczyć, zapanowała jakaś niezręczna cisza. Nie żeby mi cisza przeszkadzała po prostu Rozi patrzyła z nienawiścią i zazdrością na Lexi a ta zakłopotana po prostu starała się na to nie zwracać uwagi. Amanda czy jak jej tam zajmowała się swoim dzieciakiem a grubasek szybko gdzieś znikł. Podejrzewałam że Lexi miała zamiar ze mną pogadać ale zrozumiała że nie mam na to ochoty już w drodze powrotnej, zamiast tego usiadła na parapecie i wyjrzała przez okno. Nie wiem ile czasu minęło ale powoli zaczynało się ściemniać, chłopacy jeszcze nie wrócili a uradowany grubasek zaserwował nam jedzenie. Mimo że wyglądało to jak kupa okazało się dobre, nagle mój posiłek przerwało ostre przekleństwo Lexi. Szybko podeszłam do okna tak samo jak Rozi. Z początku nie wiedziałam o co chodzi ale po chwili zauważyłam w oddali dużą hordę umarłych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz