- Jest ogromny - powiedział Luke
- No robi wrażenie - odparłem - Drake myślisz, że chodzi o te dwie łopatki bo coś zle ustawione są
- Eh nie mam pojęcia... gdzieś musi być zwarcie, zrobiłem taką kontrolkę, samorobe. Poszukamy - powiedział Drake
- No musimy bo kiepsko będzie i tak nie mam pojęcia czy płot wytrzyma. Po za tym jest nas więcej i będzie trzeba ściągnąć te lodówki z knajpy ale najpierw włączmy go. Wejdę na górę. Zobaczymy, spróbuję naprostować te łopatki.
- No można by było to więcej wiatru by dostawał i więcej mocy by miał. A Quick! - zawołał Drake jak właziłem na górę. - popatrz tam po kablach, czy któryś się nie oberwał.
-Co? Myślisz, że mógł by? Te kable są ogromnie grube! - krzyczałem będąc już na górze
Po drodze niestety nic nie znalazłem jeśli chodzi o kable bynajmniej. Luke coś majstrował. Drake też coś robił przy silniku. Jak ustawiłem łopatki, wtedy to zauważyłem.
-Drake musisz tu przyjść chyba tu coś go boli, na górze jest taka skrzynka i jak się kręci to wtedy coś z niej iskrzy.
- A poczekaj - wrzasnął Drake - włączę napięcie i powiesz co się dzieje.
- Zaraz tylko otworzę tą skrzynkę pieprzoną - mocowałem się z żelastwem - Dobra. O kurwa! Włącz to Drake! Szybko!
Drake gdzieś mi zniknął. Napięcie poszło, zaczęło strzelać, śmierdzieć. Mało z balkonika nie spadłem.
- W porządku z tobą Quick? - zapytał Drake
- Spoko wszystko dobrze
- To czego wisisz i dyndasz? - śmiał się Luke
- No ktoś za małpę robić musi. Hehe - wdrapałem się na półkę balkonu
- Co tam widzisz? - krzyknął Drake
- Tu jest coś tak jak by bezpiecznik to się zjarało i dymi a i są dwa kable które są odłączone. Jak to tylko to, to w godzinę się uwiniemy.
- Luke jak ci krzyknę włącz te trzy wajchy do góry - powiedział Drake
- Dobra szefie - odparł Luke
Drake wszedł na górę
- No to mamy przyczynę. Quick pomóż mi to wyjąć - powiedział do mnie
- Jakie to wielkie - mówiłem, ale ciężkie nie było
Drake szybko się z tym uporał. Podłączył ogromne kable
- Eh to co próbujemy? - zapytał
- No jak nie my to kto? - klepnąłem go w ramię , uśmiechnął się
- Odpalaj go Luke - wrzasnął
Jak to się ruszyło mocno zatrzęsło. Obaj wylecieliśmy za barierkę. W ostatniej chwili złapałem Drake'a
- Trzymaj się stary! Wciągnę cię!
Drake nadal się podciągał do góry. Pomogłem mu wejść.
- Dzięki gdy by nie ty Quick już by mnie nie było
- No co ty stary! A ta flaszka co ją wypić mieliśmy - przypomniałem
- Ta przydała by się teraz - uśmiechnął się Drake - chodz złaśmy
Gdy znalezliśmy się na dole Luke powiedział
- No przez chwilę było gorąco
- Taa - powiedział Drake - Quick jesteś naprawdę szybki
- Tylko mi nie dziękuj - śmiałem się
- No to chodz - ciągnął Drake - to zamykamy i spadamy do knajpy tłuścioch. Dokładnie zobaczymy co tam ma.
Jechaliśmy, powoli się ściemniało.
- Jak myślisz - zaczął Luke do Drake'a - szpital ma prąd?
- Nie - odrzekł Drake - i dobrze bo to ich ekipa. Zabija jeszcze żyjących. Tej nocy co uciekaliśmy z chałupy to tamci od nich byli.
- Dużo ich jest? - wtrąciłem
- Nie mam pojęcia - posmutniał Drake
- Trzeba będzie to sprawdzić i albo się na nich zasadzić, albo trzeba będzie stąd spadać.
- Pomyślimy pózniej. Teraz trzeba coś z zimnymi zrobić
Dojechaliśmy do knajpy. Faktycznie było tam kupa żarcia. Wzieliśmy cały samochód, a na przyczepkę włożyliśmy wielką lodówę i pojechaliśmy do domku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz