wtorek, 29 sierpnia 2017

Od Rozi do pozostałych

Byłam na nich obu wściekła. Skaczą sobie do gardeł a powinni się dogadać. Przecież w grupie mamy większe szanse. Mówiłam bez żadnego ładu, zachowując się jak nawiedzona kretynka. Nie ukrywam że obecność tamtej czwórki też wcale nie pomaga. Gdy tylko na nich spojrzę widzę ten koszmar, o którym chciałam w końcu zapomnieć. Tę pięć osób stało się moimi przyjaciółmi, a 8 letni Bartek był jak mój młodszy brat. A oni po prostu dla zabawy ich pozabijali. Śni mi się to po nocach, ten wredny uśmiech łysego. Miałam nadzieje, że drugi raz już ich nie spotkamy, aż usłyszałam ich na parterze naszego domu. W chwili słabości wierzyłam się Quickowi , ale nie po to aby ich tu przywlókł. Czy faceci naprawdę nie mają mózgu. Musiałam stamtąd iść. Nie mogłam dłużej słuchać Drake i Quicka nie mogłam spokojnie czekać, aż ich kłótnia zmieni się w bójkę. Odkręciłam się do nich tyłem i zaczęłam się oddalać a łzy płynęły mi po policzkach.
Trochę pózno zorientowałam się w sytuacji. Słyszałam, że ktoś za mną biegnie, ale dopiero gdy usłyszałam, że druga osoba rusza biegiem spojrzałam przez ramię gotowa znowu nawrzeszczeć na dwójkę idiotów. Wmurowało mnie nie potrafiłam nawet ruszyć ręką. Widziałam tylko jak łysy z łopatą zbliża się do mnie w szybkim tempie. Trochę potrwało, aż mój głupi instynkt przejął kontrole i zaczęłam uciekać. Łysy był co raz bliżej, wiedziałam że nie mam szans. Biegłam dalej, nie mogła zrobić nic innego. On był szybszy, chciałam się jeszcze wyrywać, ale mocno przycisnął mnie do siebie.
- Już cicho, nie płacz, zaraz wszystko ci wyjaśnię
Rozpoznałam ten głos i wcale nie należał do łysego. Przytuliłam się do Quicka, ściskając w dłoniach i mocząc łzami jego koszulkę. Coś mówił ja bredziłam od rzeczy. Słyszałam wściekłego Drake. Zaraz znów się pokłócą. Znów spróbowałam się mu wyrwać. Jak oni mogą kłócić się w takiej chwili. Quick złapał mnie za ramiona, patrząc mi w oczy coś mówił ale nie przyswoiłam ani słowa. Jak zahipnotyzowana patrzyłam w jego głębokie ciemnoniebieskie oczy.
-... Rozumiesz? - spytał na koniec
Co mam rozumieć? O czym on mówił?
- Tak masz rację - przytaknęłam cicho.
Quick zamarł wpatrzony gdzieś za moimi plecami.
- Rozi posłuchaj. Nie odwracaj się - wypalił
Oczywiście zrobiłam to czego miałam nie robić. Jeżeli chcesz, aby ktoś się nie odwracał albo nie patrzył w duł to na boga nie mów by tego nie robił. Za moimi plecami za drzew wychodziło stado zombie. Drake mówił, że stado będzie dopiero za trzy dni.
- Rozi idz szybko do jaskini zabierz dzieciaki i zawołaj Alex - mówił to spokojnie patrząc mi w oczy, i chodz był to rozkaz, a ja nie lubię rozkazów wykonałam go bez żadnego ale.
Pobiegłam w stronę jaskini, zobaczyłam jeszcze jak Quick ładuje kuszę i rzuca do Drake broń. A więc może się dogadają. Po drodze wpadłam prawię na zdezorientowaną Lexi
- Idz do Quicka - wypaliłam w biegu
Nie opodal jaskini stał samochód. Pobiegłam do niego mając nadzieję, że kluczyki są w środku. Zombie były wszędzie musiały przyjść z różnych stron. No pięknie a ja nie mam broni. Na szczęście drzwi od samochodu były otwarte w ostatniej chwili uciekłam przed trupem, który dobijał się do szyby. Ręce mi się trzęsły i nie mogłam odpalić pojazdu. Przed oczami miałam podobną scenkę kiedy to zombie zjadało mojego dziadka. Samochód wyrwał do przodu. Zaparkowałam przy wejściu do jaskini i szybko ruszyłam do środka. Creepy musiała się przed chwilą obudzić ale Kuba spał nadal w najlepsze.
- Co jest? -  spytała dziewczyna ziewając
- Zombie musimy stąd spadać. - wyjaśniłam szybko - obudzi Kubę
Chłopiec jest chory wolałam go nie stresować jeszcze bardziej. Creepy spokojnie coś szeptała.
- Hej masz ochotę na przejażdżkę? - spytałam najspokojniej jak potrafiłam
Chłopiec ochoczo pokiwał głową i podał mi rękę.
- Nie mam broni - wypaliłam do dziewczyny - osłaniaj nas
Mam nadzieje że umie posługiwać się tym łukiem...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz