- Różyczko... faktycznie wybieram się w dość wysokie góry. I mógłbym - Ba... podniosłem lekko brew - może nawet chciał bym żebyś wybrała się ze mną. Moja zielareczko. Ale są dwa warunki.
- Jakie - dopytała zirytowana Rozi
- Dobra są trzy - podniosłem ręce w górę w geście poddania się
- Jakie - powtórzyła pytanie i już kipiała ze złości - Tylko nie każ mi mówić jeden - wysyczała Rozi
- Nie denerwuj się Różyczko. Jesteś gwiazdeczką na tym nieboskłonie. Nie wiem jak ty ale ja kocham noc. W nocy jest przyjemnie. Bo ciemno wszędzie.
- Oki... oki. Znamy się Quick o co ci chodzi.
- Pierwsze primo
- I znów jeden - powiedziała sarkastycznie Rozi
- Uwolnij swoje piękne włosy z gumki w którą masz je zaplątane. Jesteś śliczna. Gdy twoje włosy bez ładu i składu oplatają twoje ciało.
Uśmiechnęła się delikatnie. Zdjęła gumkę potrząsając głową by włosy rozsypały się w nie ładzie.
- Taaaak... Jestem tobą urzeczony. - potrząsnąłem głową próbując wybić się z pod wpływu jej uroku.
- Teraz punkt drugi Quick - wytrąciła mnie totalnie wybitego z kontekstu. Totalnie oniemiałego... Kurwa gapiłem się na nią jak głupi. Przeczesałem ręką po włosach by upewnić się czy są nadal nie nagannie ułożone. Miałem świadomości co się ze mną dzieje. Więc wepchałem łapy w kieszenie od spodni.
- Coś mi tu czarujesz Różyczko. Idę zapytać Drake czy faktycznie wie o twoim wypadzie.
Poszedłem za dom. Drake pracował przy płocie, ale tak jak się tego spodziewałem nie miał bladego pojęcia o planach Rozi. Zapytałem czy mogę zabrać ją ze sobą. Odparł że mi ufa. Zapewniłem go że nie zrobię nic czego Rozi by nie chciała.
- Ale jeżeli będzie chciała?....
- Wiem, wiem, wiem - odparł Drake - obaj nie mamy na to wpływu.
- Kontynuujesz za mnie - powiedziałem nie co zdziwiony.
- Już się ciebie nauczyłem - uśmiechnął się Drake.
- Jo...jo...jo. Co do Różyczki to się zgodzę. Ale cała reszta?...
- Fakt - odpowiedział Drake - ciebie nie da się rozgryść. I nigdy nie wiadomo z którego kraju palma ci odbije. - uśmiechnął się.
- No tak sobie to tłumacz - stuknąłem go w ramie.
Puknął mnie pięścią w bark
- Będę wzmacniał ten pieprzony płot.
- Luke wyciągnie z ciula co tylko można. A ja mam już plan na zimnych
- Już ci mówię - żachnął się Drake hardo - że płot tego naporu nie wytrzyma
- Tak...tak...tak, wiem to spoko luz. Chcę abyś zamontował coś w stylu. No nie znam się na tym Drake. Kurwa... ale chodzi mi o to żeby zwiększyć pole rażenia płotu tak na wszelki wypadek. Jadę na polowanie. Zwierzyna będzie dobrą przynętą dla zimnych. Spróbujemy bezpiecznie przeprowadzić ich obok chałupy. Więc mogę zabrać Różyczkę żeby pozbierała swoje ziółka.
- Różyczkę powiadasz - syknął Drake
- Czego jęczysz? boli cię coś? - zapytałem z troską.
- Mówisz o niej Różyczka
- Drake' u to nie jest jakaś tam ona, to jest twoja siostra. Podoba mi się to słowo i pasuje do niej. Więc zgadzasz się czy nie? krótka piłka.
- Przecież nie potrzebujesz mojej zgody - powiedział Drake - i tak zrobisz co będziesz chciał.
- Zle o mnie myślisz - powiedziałem - uważacie mnie za psychopatę. Ja siebie za matkobójce no kurwa... uważam cię za przyjaciela. Przecież do huja nie skrzywdzę ci siostry. Przecież to jest jasne. Po za tym sam wiesz słyszałeś moją rozmowę z Alex. Jestem ciemny jak moje włosy w sprawach damską-męskich.
- Dobra zgadzam się - powiedział Drake - A ty Quick nazywaj to sobie jak chcesz, tę swoją niby niemoc.
Mimo wszystko, mimo sarkazmu w jego głosie wiedziałem że mi ufa. I choć by przez ten fakt nie skrzywdził bym Różyczki. Drake jest jej bratem. Jego akceptacja jest podstawą. W pewnych sytuacjach... momentach życia ludzkiego mój pojebany ojciec miał racje.
- No dobrze Drake'u więc jedziemy. Będziemy tak koło wieczora. Podrzucę klatkę dla Kuby. Obiecałem dziewczynom, naciskały. Proszę przenieś go tam. I pamiętaj żadnych kodów. Rozumiesz brak dostępu do usługi chociaż by nie wiem co by się miało stać.
- Ok - powiedział Drake
I poszedłem...Rozi już na mnie czekała
- Jedziemy vanem - powiedziałem podczepiając jednocześnie przyczepkę - podjedziemy najpierw po klatkę do Kubusia.
- Słowny jesteś - stwierdziła Rozi
- Bella jak ja obiecuje to również wykonuje a pózniej jedziemy na polowanie. Więc jak chcesz to teraz możesz zostać i się przygotować. Mogła byś nie wiem, ogarnąć jakieś kanapki. Dziś jeszcze nic nie jadłem.
-Ale na pewno mnie nie zostawisz? - zapytała Rozi
- nie odrzekłem. Rozmawiałem z niczego nieświadomym Drak'em. Pojadę tylko po tą klatkę dla Kuby przecież tego właśnie chciałyście.
- Ale wrócisz - zapytała Rozi - na pewno?
- No dokładnie, zabieramy ze sobą niespodziankę. Połowi ryby w strumyku. Postrzelę sarnę w końcu jest już na tyle dorosła.. że jeżeli ma w sobie małe misie to powinna nauczyć się polować. Więc to będzie taki mały sprawdzian dla niej.
- A jeżeli jej nie złapie? To umrze i umrą jej młode?
- No przecież to moja królewna. Nie martw się jeżeli jej nie złapie dobiję ją ona musi mieć świeże mięso nie z zamrażarki. Przepraszam cię Różyczką idz zrób te kanapeczki bo dziwnie Witkowi nie ufam .A jego jedzenie fakt jest smaczne ale w postaci bagna wygląda odrażająco, nie będę tego spożywał.
- Dobrze Quick, ale obiecaj
- No... zosawiam niespodziankę 20 min i jestem z powrotem. A może ty Różyczko masz jakiś zielarski patent na chorobę Kuby no wiesz na to by się nie przemienił?
- Mogę popróbować
- No to ja jadę i będę za 20 min
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz