Quick gdzieś pojechał z Rozi a mój kochany braciszek uruchomił nam konsolę. I tradycyjnie zaczęliśmy grać w strzelankę z udziałem zombie, co było ironią w tych czasach. Nie rozmawiał ze mną na temat więznia. Nie wiem czy nie chciał czy Quick mu zabronił. Ale zakaz Quicka wkurzył mnie na maksa. I jedyne czego chciałam to zostać sama.
-Pójdę pogadać z Pati, chyba się na mnie obraziła.- powiedział po upłynięciu jakiejś pół godziny. Skinęłam głową i udawałam silnie zagraną. Luke poszedł do swojej przyjaciółki. Odczekałam chwilę i wyszłam z domku. Przeszłam wzdłuż płotu. Po metalu rozchodził się cały czas prąd a nawet gdyby udało mi się wyłączyć napięcie ktoś na pewno by zauważył. Znalazłam to czego szukałam. Przy płocie rósł duży dąb. Wystarczyło na niego wejść i zeskoczyć po drugiej stronie. Gorzej byłoby z wejściem ale na to też miałam sposób na co utwierdzał mnie sznur, który znalazłam w spiżarni.
-Nudzi ci się?- niemal podskoczyłam. Spojrzałam na Drake którego nie usłyszałam jak podchodził.- Co ty już kombinujesz?- zadał kolejne pytanie.
-A co cie to obchodzi?- spytałam oschle.
-Mnie wcale, ale jak twój brat zauważy że sobie poszłaś a ja ci pozwoliłem to mnie zabije a Quick poprawi jak wróci.
- Sama decyduję co robię i gdzie a teraz chcę sobie pójść.
-Gdzie i po co?- spytał opierając się o drzewo. Czy on musi być taki wkurzający?
-A bo co?- ale wiedziałam że i tak nie odpuści więc dodałam- idę poobserwować szpital.
-Ciebie to do reszty powaliło?- spytał oburzony.
-Nikt mnie nie zauważy- zaczęłam tłumaczyć- a tak to dowiemy się co planują.
-Luke miał się dowiedzieć od tego typka.
-I co dowiedział się?- spytałam- Może tobie coś powiedział bo mnie przez Quicka totalnie zlewa.
-To twój brat, a jak ostatnio pamiętam byłaś gotowa komuś gardło poderżnąć jak tylko coś o Quick'u powiedział.
-Nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie, potrafię o siebie zadbać.- powiedziałam- pójdę, zobaczę i wrócę nikt nawet nie zauważy że mnie nie było a nawet jeśli to ty nie musiałeś mnie widzieć.
-Lexi...
-I tak pójdę jak nie teraz to za godzinę, wieczorem czy jutro.- to był już mój ostatni argument.
-Okej, ale ja pójdę z tobą.
-Co? Opcji nie ma.- zaczęłam protestować a Drake się uśmiechnął zadowolony.
-Okej- powiedziałam. Skoro to był jedyny sposób a bym poszła to czemu nie. Tym bardziej nie dam mu tej satysfakcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz