Całą noc nie mogłam spać. W głowie miałam mętlik. Stado już jutro miało przyjść pod dom. Plan był dobry i mógł wypalić ale jak to zawsze z planami bywa często idą nie tak. Przywiązałam się do nich i nie chciałam by komuś z nich stała się krzywda. A Drake miał jechać z Quickem i Alex odciągać stado. I wcale nie pomagał mi drugi problem który przeplatał się z problemem stada. Nie mogłam zapomnieć tych 40 min w samochodzie o których wspomniała Amanda. Nie wiedziałam na czym stoję i nie miałam pojęcia czy Quick coś do mnie czuje. Nawet nie wiem co o mnie myśli. A jak on nadal jest z Lexi tylko chwilowo się pokłócili? Przecież wyjdę na puszczalską kretynkę. W końcu musiałam usnąć bo koło 3 nad ranem obudził mnie Drake.
- Rozi, wstań - mówił przyciszonym głosem - Quick mówi, że stado nadchodzi
- już - mruknęłam podnosząc się z łóżka
- też chciał bym sobie jeszcze trochę pospać - wypalił ziewając - przydała by się kawa - mruknął wychodząc z pokoju
Wyglądał okropnie. Nie wiem kiedy się położył ale znając Drake pewnie do pózna męczył się z płotem. Szybko zarzuciłam na siebie sweter i zbiegłam na dół. Wszyscy byli już na dworze.
- Teraz to musimy działać panowie. Jadą zbyt szybko, nie potrzebnie strzelają. Kurwa. - mówił zdenerwowany Quick
Kto jedzie? Kto strzela? Kompletnie byłam nie w temacie ale bałam się im przerywać. Luke, Quick i Drake obserwowali teren przez lornetki. Usłyszałam warkot motoru i dopiero teraz zrozumiałam że nasz plan właśnie się psuje...
Nie mogłam połapać się w sytuacji. Luke strzelał a ja stałam sparaliżowana. Potrzebowałam by ktoś wydał mi jakieś polecenie a wszyscy byli zajęci.
- Jedziemy - oznajmił Drake
Spojrzał na mnie i ruszył do samochodu. Oby tylko wrócili.
Nadszedł mój największy koszmar. Minął rok więc przywykłam do widoku i obecności zimnych. Jednak tak duże stado mnie przerażało. Trupy zaczęły podchodzić do płota, a samochód wyjechał na ulice.
- Łap - krzyknęła Pati rzucając coś w moją stronę.
Bezwiednie złapałam lecący przedmiot. Z prowizoryczną dzidą poszłam z Pati i Creepy pod płot zabijać trupy. Czułam się jak automat. Myślałam tylko o trójce z nas która wyjechała z domku. A moim jedynym zadaniem było zamachnąć się, trafić w głowę zombie i czekać, aż w jego miejsce podejdzie następny. Na szczęście nie podchodziły aż tak blisko. I nagle kolejna rzecz poszła nie tak.
- Odejdzie od płota - nakazał Luke
Napięcie w płocie musiało się odłączyć. W jednej chwili masa zombie całą siłą naparli na płot, który uginał się pod ich naporem. Jedynym sposobem było strzelanie do nich z odległości. Nie potrafiłam tak celnie strzelać jak pozostali więc na powalenie jednego zombie musiałam zmarnować co najmniej dwa naboje.
- Luke mamy problem - warknęła Pati - kończą nam się kulki
- W piwnicy mamy amunicje - wtrąciłam - pójdę i zobaczę co stało się z płotem.
- Dobry pomysł - zgodził się Luke
Oddałam swoją broń Creepy. Im bardziej się przydadzą. Pobiegłam do domu, a w salonie wpadłam prosto na Amandę.
- Dlaczego tam jest tyle zombie? - wypaliła trzymając małą Kasię
- Niech pomyślę.... może dlatego że przyszły - odparłam wściekła
- Więc zróbcie coś - warknęła
- A co nie robimy? - odparłam - twoim zdaniem co my robimy... Siedzimy tam sobie, jemy popcorn i popijamy colą? Odczep się laluniu! Bo jesteś ostatnią osobą która może nami dyrygować. Nie zapominaj dzięki komu tu jesteś!
Odkręciłam się i poszłam do piwnicy. No ale przecież to Amanda zdziwiła bym się gdyby za mną nie poszła
- Chyba nie wiesz do kogo mówisz? - Wrzasnęła
- Mówię to rozpieszczonej, bezużytecznej laleczki której wszyscy ratują tyłek. I chce wspomnieć że twój facet znowu gdzieś się zmył. Poszukaj go proszę pod stołami a jak znajdziesz wyślij go do nas!
- Niech tylko wróci Quick
- To co poskarżysz się - powiedziałam
Odkręciła się oburzona i z podniesioną głową gdzieś poszła i dobrze. Czterocyfrowy kod do drzwi był zawsze taki sam, ale tym razem dioda zapaliła się na czerwono. Za pierwszym razem myślałam że w panice wpisałam coś nie tak, ale drugim razem gdy starannie wpisałam kod drzwi znów się nie otworzyły. Drake zmienił kod.... Ale dlaczego? Dlaczego mi nie powiedział? Co innego mogłam zrobić. Wróciłam z pustymi rękoma do pozostałych.
- Gdzie te naboje - warknęła Pati
- Mamy problem... ktoś zmienił kod do piwnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz