wtorek, 21 listopada 2017

Od Lexi

Na obiad i kolacje również zostałam zaproszona, jak i na śniadaniu niczego nie ruszyłam a Sasza cały czas drążył temat Alfredów lub jak kto woli projektu 113. Cały czas upierałam się przy swoim. Nie wiem skąd wie o mojej więzi z nimi. Ale jedno było pewne nie mogę mu niczego ułatwić. Jak najszybciej wracałam do pokoju, pod eskortą dwóch psów którzy nie byli Alfredami.
Na śniadaniu dnia następnego próbował dowiedzieć się dlaczego potrafię się z nimi komunikować oraz od kiedy. Te pytania też zbyłam sarkazmem. Chciał porobić mi jakieś badania na które się nie zgodziłam i chciałam wrócić do pokoju. Zdziwiłam się że pozwolił mi odejść i nie zrobił tych badań, w końcu kogo obchodzi moje zdanie. 
Przyszła pora obiadu a w drzwiach pojawił się Dimitri.
-Współpraca nie polega tylko na przychodzeniu kiedy ci każą.- powiedział na powitanie.
-A kto powiedział że mam zamiar współpracować- mruknęłam i ruszyłam już mi znanym korytarzem. Starałam się zapamiętać plan budynku.
 - opowiedz mi jak było w przypadku Roz- poprosiłam po chwili ale Dimitri zbył moje pytanie,  wpuścił mnie do jadalni i sobie poszedł. Bez słowa usiadłam na krzesełku.
-Jeżeli nie będziesz nic jeść, będziemy zmuszeni podłączyć ci kroplówki i sprawdzić czy twój stan nie zagraża życiu, przy okazji porobimy badania o których rozmawialiśmy na śniadaniu.
-Jestem na diecie w ten sposób można schudnąć ponad 25 kilogramów- powiedziałam ale zaczęłam jeść. O dziwo Sasza nie odezwał się już do puki nie skończyłam.
-Chciałabyś się przejść na spacer- zaproponował oczywiście się zgodziłam, to mogłaby być moja szansa. Sasza wyprowadził mnie z budynku tym samym wejściem którym wprowadził mnie Dimitri. Było ciepło i wiał lekki wiatr. Sasza poprowadził mnie chodnikiem na tyły budynku, gdzie znajdował się ogród. Zauważyłam że przy bramie stało dwóch uzbrojonych ludzi i co jakieś pięć metrów pojawiał się jakiś człowiek bądz Alfred. Razem na liczyłam trzydziestu. Rezydencję otaczał mur wyskoki na jakieś pięć metrów. Może udałoby  mi się na niego wspiąć ale na pewno zauważyła by to połowa ze stróżujących. W ten sposób nie da się uciec. Muszę to zrobić inaczej, tak aby nikt się nie spodziewał.
Sasza przez cały czas się nie odzywał, co stanowiło odmianę. Przywykłam do ciągłego gadania a więc taka cisza zaczynała mi przeszkadzać.
-Wiesz co stało się z Rozi? -spytałam
-Jeszcze nie ale na pewno nie długo to się wyjaśni.- zapewnił.
-Dobra a miałeś jakieś wieści o Quick'u- zadałam kolejne pytanie, martwiłam się że mogło mu się coś stać ale nie mogłam o tym powiedzieć Saszy, nie może wiedzieć że coś się stało w helikopterze- w telewizji dużo mówili o Czarnym Mścicielu, groził mu.
-Faktycznie, był czas że myślałem że Czarny Koń umarł ale jak widać to nie była prawda, ponieważ doszło do wymiany.
-Wymiany- powtórzyłam- Rozi została porwana, Quick jej nie odzyskał a to oznacza że do wymiany nie doszło.
-Jeśli dowiem się czegoś co dotyczy twoich przyjaciół przekażę ci tę wiadomość- zapewnił co nie bardzo mnie przekonało. I znowu zapadła cisza.
-Ok, skąd wiesz że potrafię komunikować się z tym twoim projektem? - spytałam, wiedziałam że przeczę sama sobie ale on i tak wiedział i jak skończy mu się cierpliwość to zrobi te badania i nie tylko potwierdzi się to że mogę z nimi rozmawiać ale dowie się też dlaczego, wtedy będę mu zbędna i mogę nie zdążyć uciec.
-Och, powiedziała mi o tym twoja przyjaciółka.
Moja przyjaciółka? Rozi mu powiedziała? Na pewno by tego nie zrobiła no chyba że ją torturował lub coś. W sumie nie najlepiej wyglądała...
-Co ty jej zrobiłeś?- spytałam  zatrzymując się.
-A co miałbym?- dopytał
-nie udawaj głupiego, Rozi w życiu by ci tego nie powiedziała gdybyś jej jakoś do tego nie zmusił- zarzuciłam mu.
-Uważasz że ją torturowałem?- spytał rozbawiony- twoja przyjaciółka tak samo jak ty dostała pokój, faktycznie przetrzymywałem ją wbrew jej woli, ale dostawała trzy posiłki dziennie, próbowałem z nią rozmawiać i jak nie chciała do niczego jej nie zmuszałem. Była traktowana tak samo jak ty- wyjaśnił co wcale nie oznaczało że było prawdą.
-A więc dlaczego była pokaleczona i cała mokra? -spytałam.
-Nie mam pojęcia- przyznał- kiedy wysłałem list o wymianie kazałem Dimitriowi i Filipowi ją gdzieś ukryć pewnie próbowała uciekać i przy okazji się trochę pokaleczyła. O tobie powiedziała mi przed tym, podczas jednej z rozmów, to ona podsunęła mi pomysł aby się wymienić na ciebie.
-Kłamiesz- zarzuciłam mu.
-A więc skąd miałbym wiedzieć o tobie, może nie znasz swojej przyjaciółki tak dobrze jak myślisz.
Niestety musiałam przyznać mu rację,  tylko od niej mógł się o tym dowiedzieć i faktycznie mogła mu powiedzieć, ma przecież małe dziecko, na pewno chciała wrócić do domu, a może wcale nie chciała o tym powiedzieć, może to on ją podszedł. Ale wiedziałam w jakim była stanie choć faktycznie mogła próbować uciec. Zresztą nie ważne, nie ma znaczenia skąd o tym wie. Sasza próbuje mieszać mi w głowie chce abym myślała że nie mam do czego już wracać.
-Mogę wrócić do pokoju- spytałam chcąc znaleść się od niego jak najdalej.
-Oczywiście, znajdziesz drogę powrotną czy mam cię odprowadzić?- spytał, nie pewnie spojrzałam na niego, on naprawdę pozwala mi samej wrócić do pokoju. Co prawda jest trzydzieści osób które by  nie dopuściły do ucieczki ale.... po chwili zrozumiałam że to test. Nie byłam pewna o co dokładnie chodzi ale on mnie sprawdza.
-Znajdę- zapewniłam i wróciłam do budynku, minęłam tych wszystkich ludzi którzy nawet na mnie nie spojrzeli. Mogłam uciec, to jest ta szansa. Ta myśl powracała do mnie jak bumerang i ciężko było ją uciszyć.
To test, powtarzałam w kółko, jeszcze nie czas, jeszcze nie teraz. Wróciłam do pokoju i zamknęłam drzwi, czekałam aż ktoś przyjdzie aby przekręcić klucz ale minuty zmieniły się w godziny a nikt nie przyszedł. Nie pewnie patrzyłam na drzwi. Co powinnam teraz zrobić? Potrzebowałam kogoś kto mi odpowie ale każdy kto mógłby został w Polsce. Chciałam aby był ze mną Drake ale byłam sama i sama musiałam coś wymyślić tak jak wtedy za nim spotkałam Quicka.
Co jakiś czas słyszałam że ktoś przechodzi ale nikt nie sprawdził czy wróciłam do pokoju, nawet się nie zatrzymał. Chociaż z drugiej strony było tu pełno kamer.
Musiałam coś zrobić, wyszłam z pokoju i ruszyłam w drugą stronę. Skoro nikt nie zamknął drzwi mogę sobie chodzić. Może znajdę coś co mi pomoże. Na pewno jest tu jakieś inne wyjście. Kilkukrotnie skręcałam w jakieś korytarze które wyglądały tak samo i starałam się zapamiętać drogę powrotną. Doszłam do jakiś schodów które prowadziły na górę i na dół. Ruszyłam na niższe piętra. Po drodze nikogo nie spotkałam. Zeszłam już z dwóch pięter ale schody ciągnęły się dalej. A więc zeszłam jeszcze niżej. Schody się skończyły i dalej ciągnął się ciemny obskurny korytarz którym oczywiście ruszyłam. Korytarz się rozszerzył, po obu stronach było pełno drzwi ,szybko rozpoznałam to pomieszczenie. To tutaj przetrzymywany był Quick. Przeszłam wzdłuż korytarza, naliczyłam dziesięć cel kiedy za sobą usłyszałam kroki.
-Tej części jeszcze nie prze remontowałem- powiedział Sasza- bynajmniej tej połowy, tu gdzie teraz jest laboratorium wtedy było pozostałą częścią tych cel, była sala przesłuchań i takie tam.
Nic nie odpowiedziałam, to tutaj był torturowany Quick, to wtedy wszystko zaczęło się sypać. No prawie wszystko, wtedy również przestałam wzdychać do Quicka i zakochałam się w Drake'u, Rozi dowiedziała się że jest w ciąży.
-Domyślam się że jest ci ciężko- ciągnął Sasza, na co prychnęłam -Postrzegasz mnie jako wroga.
-A jak mam cię postrzegać?! Nie wspomnę o tym co robił twój ojciec bo to akurat nie twoja wina ale wyrzuciłeś chore dziecko ze szpitala tylko dlatego że to dziecko Quicka, porwałeś Rozi. Tak nie można.
-Ale tobie nic nie zrobiłem. -zauważył, westchnęłam sfrustrowana.
-Ale zrobiłeś moim przyjaciołom.- wytknęłam mu.
-Tylko się broniłem- usprawiedliwił się- twój przyjaciel zarzuca mi coś na co nie miałem wpływu, kiedy mój ojciec go przetrzymywał mnie nawet nie było na terenie tej rezydencji. Pewnie to co powiem nie przemówi na moją korzyść ale nawet się ciesze że pozbył się Ivana. Nie rozumiem tylko jego nienawiści do mnie, chciałem podjąć z nim współpracę...
 Jak ja nienawidziłam z nim rozmawiać. Mówił mądrze i sensownie, nie potrafiłam znaleść kontrargumentów.
-Słyszałeś o tym co spotkało Quicka czy widziałeś?- spytałam.
-Widziałem- przyznał- pełno tu kamer, to tutaj narodził się Czarny Koń, zawsze podziwiałem twojego przyjaciela, jak tylko zobaczyłem go pierwszy raz wiedziałem że obali Ivana, przekazałem kilka wiadomości buntownikom, nie wiedziałem tylko że pózniej będę mieć z nim takie kłopoty.
Przez chwilę nie docierało do mnie co powiedział, myślałam tylko o tym co tu się wydarzyło. Przekazał kilka wiadomości buntownikom? -To ty powiedziałeś buntownikom o Quicku, wspierałeś ich?- dopytałam nic nie rozumiejąc.
-Oczywiście, zawsze wspierałem buntowników, przyjazniłem się z Czarkiem, był synem ich przywódcy, po śmierci ojca przejął dowodzenie. Ivan i jego zabił.
Nie to było nie możliwe, on nie mógł mówić o wnuku profesora i babci. Nie mógł się z nim przyjaznić, on miesza mi w głowie, wybiegłam z tej sali tortur i wróciłam do pokoju.
Nie zeszłam już na kolację.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz