Wieczorem szef wybrał się z białą na tą mafijną imprezkę. Ja robiłem mu za ochronę dla dzieciaka. A Grzesiek za pilota w locie czekał. Od początku spekulowaliśmy że to nie jest dobry pomył i najpierw przywalił się jakiś goryl którego zdzieliła w banię spluwą. Szefo się zagotował bo na obiekcie miało nie być broni. Biała się rozkręciła. No jak gówniara ma wpływowego chłopa to tak to się kończy. Czyli poważną burdą. Jak było w tym przypadku. Biła wypiła jednego drinka i zaczęła swoją zabawę. A mój rąbnięty szef na wszystko tylko się gapił i jeszcze się uśmiechał. Pózniej narobiła zamieszania bo wpadła na jakiegoś gościa. Sprowokowała go i szef mu wpierdoli a może i zabił. Jak wróciliśmy to szef obiecał nam tą premię więc i słowa dotrzymał. Zadzwonił coś po marudził przez telefon i na koniec powiedział
- to uciekajcie i bawcie się dobrze.
- Szefie a czasowo
- No macie te trzy dni to się bawcie jak coś to zadzwonię.
- Ho Grzechu - powiedziałam
Grzesiek nie był specjalnie przekonany ale po moich usilnych namowach się zgodził. Ta landrynka to jakiś obłęd był. Barek był na wejściu do dyspozycji gości. Posiadał najróżniejsze trunki. Więc się poczęstowaliśmy. Usiedliśmy na skórzanych kanapach bo nie bardzo wiedzieliśmy jak to załatwiać. Pomieszczenie było ozdobione w zwiewne różowe firanki po podwieszane na suficie, porozrzucane na podłodze perski różowy dywan, zdobił różowe płytki na których co jakiś czas pojawiał się płatek róży. Schemat układał się w cały kwiat. Po kilku minutach podszedł do nas starszy koleś.
- Przepraszam że kazałem panom czekać ale mam okazje zrobić rozliczenie więc się staram. Szef wydał stosowne polecenia tak więc najpierw może oprowadzę panów po pokojach. W każdym są różne gadżety. Zapraszam to się przejdziemy.
- To nie jest konieczne. Chcemy dziewczyny pooglądać.
- Rozumiem wojskowi to rzeczowi są - koleś klasnął w ręce i z różnych stron zaczęły złazić się dziewczyny - możecie panowie wybierać powiedział.
- A mogę dwie - dopytałem - bo jakoś zdecydować się nie mogę
- Oczywiście panowie macie ful opcję. Ty Emili wracaj do siebie. Jesteś już kolejnym prezentem dla szefa. I puki z ciebie nie zrezygnuje lub się tobą nie zainteresuje nie wychodzisz do gości.
Dziewczyna miała znajomą mi urodę. Gościu był rozmowny więc o nią dopytałem
- To arabska księżniczka prezent z Sudanu. Tu ją wrzucili bo zamieszanie podobno było jak jej starsza siostra bezpośrednio trafiła do szefa. Już dziesięć fajnych dziewczyn tak bezczynnie sobie tu siedzi.
- Czyli to młodsza siostra tamtej
- Dokładnie nie wiem ma 19 lat
- Jest ładniejsza od tamtej - stwierdziłem i dodałem -a szef wie?
- On o niczym jeszcze nie wie. Obiecał tu kiedyś zajrzeć więc trzymam te dziewczyny i Emili w jej specjalnie urządzonym pokoju. Żeby go pocieszyła bo żona biedakowi przepadła. A słyszałem że tamta zrobiła niezłe wrażenie
- Tylko on już znalazł żonę i z nią przyjechał - skomentowałem
- To nie szkodzi oni to podobno nie bardzo z łóżkiem słyszałem że ona się nie sprawdza. A szef szaleje
- No pewno tak i jest
Grzesiek wybrał sobie blondyneczkę młodziutka była bo jak się okazało potem miała 17 lat. I zadowolony wziął flachę i powędrował do pokoju. Ja znalazłem murzynkę o której tak marzyłem. Była naprawdę zjawiskowa włosy miała posplatane w cieniutkie warkoczyki i fantazyjnie upięte, ogromne ozy przeszywały mnie na wylot i ta skóra taka czarna że aż granatowa. Natomiast druga dziewczyna była hinduską o czarnych kręconych włosach taka filigranowa laleczka. Miała na sobie mnóstwo kolczyków podobno w każdym istotnym miejscu. Ona była bardzo rozkoszna kusiła, uwodziła na odległość. Włączyła muzyczkę gdy tylko znalezliśmy się w pokoju i zaczęła tańczyć. Wszystkie dziewczyny miały na sobie jak to mówiła biała firanki ale wyglądały zajebiście. Alfons otworzył tą landrynkę i nazłaziło się chyba ludzi bo głośno się zrobiło. Oddawałem się rozkoszom, i uciechom cielesnym gdzieś za ścianą jakaś dziewczyna błagała o litość. He... ktoś się ciekawie zabawia pomyślałem leżąc usatysfakcjonowany na łóżku. Dziewczyny nadal mnie rozpieszczały gdy do pokoju ktoś zapukał. Włożyłem gacie i otworzyłem myślałem że może to Grzesiek chce się przyłączyć. Ale ku mojemu rozczarowaniu to nie był on.
- Proszę niech pan ze mną pójdzie mamy ogromny problem. Ja byłem już u szefa ale nie odważyłem się wejść. Bo tam jakaś orgia się odbywa.
Nic nie rozumiejąc ubrałem się i poszedłem z alfonsem to co ujrzałem wmurowało mnie. Łóżko było całe we krwi na nim naga zmasakrowana dziewczyna. Krew płynęła jej z twarzy i nie tylko obok siedział Grzesiek.
- Co tu się stało - ryknąłem
- Tak ją ruchałem że chyba umarła - wzruszył ramionami
- Nie żyje - potwierdził alfons - a najgorsze to to że szef ją przyjął na prośbę jej matki ona miała tylko siedzieć i dotrzymywać towarzystwa na sali samotnym gościom. Którzy chcieli po prostu pogadać i się po przytulać.
- Coś ty narobił Grzegorz
- Nie wiem no jak się zorientowałem to już nie żyła.
- Ale jak to nie żyła co jej zrobiłeś
- No już ci mówiłem coś mnie opętało.
- Niech pan to powie jakoś szefowi bo on nas pozabija. I ktoś musi powiadomić jej matkę.
- Teraz to już pójdę - powiedziałem - bo szef musi to sam zobaczyć. Niech pan nic nie rusza, nikomu nie mówi i zamknie drzwi na klucz. Ja zabiorę kolegę i porozmawiam z szefem jakoś.
Wyszliśmy
- Stary ja naprawdę nie wiem co się stało - powiedział Grzesiek - a może ona jakaś chora była
- A wrzeszczała żebyś ją zostawił? - dopytałem
- Noe wrzeszczała ale ja myślałem że to taka gra. To i ja wrzeszczałem ja cię kurwo zostawię.
- No słyszałem że ktoś wrzeszczy ale twojego głosu nie poznałem. Brzmiałeś jakoś inaczej. Idz teraz do pokoju i wez się prześpij.
- Myślisz że ja ją naprawdę zabiłem? - dopytał Grzesiek nie dowierzając
- Tak na tym wyrku leży babski trup. Idz już - powiedziałem
Pojechałem windą na górę. Ale faktycznie tam też na górze nie było lepiej. Na piętrze nikogo nie było jak zwykle z reszto. A hałasu co nie miara. Więc se pomyślałem że zaczekam. Ale nie odważyłem się tam wejść. To pomyślałem że znajdę tego gościa. Co białą na tarasie obmacywał i spróbuje jakoś to szefowi powiedzieć. Ale jak już udało mi się wejść do środka. To zdołałem wykrztusić że chcieliśmy pogadać. I poszedłem do Grześka.
- I co powiedziałeś mu? - dopytał
- Nie miałem odwagi sam musisz to zrobić - powiedziałem
- Tylko jak ja mu to powiem - złapał się za głowę Grzesiek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz