wtorek, 28 listopada 2017

Od Lexi

Jechaliśmy na kolejny bankiet w stanach. Nie bardzo mi się to podobało ale miałam ważniejsze sprawy na głowie a więc ledwo rejestrowałam.
-Przemyślałem to. Pozwolę ci się spotkać z rodziną.- powiedział Sasza wyrywając mnie z rozmyślań.
-na prawdę?- dopytałam.
-Tak, tylko musisz obiecać że ze mną wrócisz.
-Wrócę, obiecuję - zapewniłam od razu.
-Ale jest coś jeszcze.
-Co? -ponagliłam go. Chciałam ich zobaczyć, porozmawiać. Muszę pogadać z Drake'em.
-Będziesz udawała moją dziewczynę.
-Że co?!- dopytałam niepewna czy dobrze usłyszałam.
-Na tym bankiecie będę udzielał wywiadu, telewizja interesuje się kim jesteś a więc im powiesz że moją dziewczyną- wyjaśnił.
-żartujesz sobie.
-Nie, mówię poważnie, taki jest mój warunek.
A jako że dojeżdzaliśmy nie miałam zbyt dużo czasu na przemyślenia.
-kiedy będę się mogła z nimi zobaczyć?- spytałam, naprawdę rozważając tą opcję, muszę z nimi pogadać.
-Za miesiąc mamy bankiet w Anglii, twoi przyjaciele też powinni tam być. Bynajmniej John Yohate jest na liście gości.
A więc bynajmniej pogadam z nim. A on się nie rusza bez Rozi. Żebym tylko pózniej nie żałowała tej decyzji.
-Skąd mam mieć pewność że dotrzymasz słowa?
-Będziesz musiała mi zaufać- stwierdził.
-Prędzej pod pociąg bym skoczyła.
W tym momencie samochód się zatrzymał a mój czas na przemyślenia się skończył.
-A więc?- dopytał Sasza.
-Niech będzie, ale nie radziłabym ci mnie wystawiać bo pożałujesz że się urodziłeś- pogroziłam, choć raczej go tym tylko rozbawiłam. Jak tylko wysiedliśmy otoczył nas wianuszek dziennikarzy i oczywiście padły pytania typu "czy jesteście parą". Mam tylko nadzieję że Drake nie uwierzy w to co teraz powiem, albo najlepiej niech tego nie widzi.
-Tak jesteśmy parą- powiedziałam najbardziej przekonująco jak się dało.
-Jak długo się znacie?- padło kolejne pytanie, oraz masa innych których nie wychwyciłam.
-oj długo- mruknęłam.
-Czy jest pani w ciąży?
Ja tą babę ubije- pomyślałam i zmusiłam się do uśmiechu.
-Czemu pan nie był na bankiecie w Bostonie?- zapytał w tym samym czasie jakiś koleś, powinni dać mu jakiegoś Nobla.
-moja dziewczyna się zle czuła- wyjaśnił Sasza.
-Tak, Sasza był taki kochany i ze mną został- powiedziałam z przesadzoną słodyczą.
-Czy myślicie o ślubie?- zapytała ta głupia baba.
-niestety nie, mamy ważniejsze sprawy na głowie i bardzo mi przykro ale musimy już iść- grzecznie nas wymiksowałam co nie bardzo spodobało się dziennikarzom.
I mało co nie wpadłam na kelnera z szampanem. Chyba zle zrozumiał i od razu zaczął we mnie wmuszać kieliszek.
-nie piję- powiedziałam ucinając ten temat i odeszłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz