Cały ten jacht był niesamowity. I sądziłam że nic innego dziś już mnie nie zdziwi. Nie wierzyłam że jest 3 na liście najbogatszych ludzi świata. Po prostu nie wierze. No i nie spodziewałam się że Quick organizuje tu imprezę na swoje imieniny. Nawet nie wiedziałam że ma imieniny. Szlak ja nawet nie wiedziałam kiedy on ma urodziny. Jestem beznadziejna... On prędzej czy pózniej to zrozumie i się zemną rozwiedzie. A teraz mają przyjechać jego przyjaciele. No tak tym najbogatszym udało się wyjechać z kraju. A biedotę zeżarli zimni. Naturalna selekcja. Stresowałam się, przecież ja jestem zupełnie z innej ligi. No i nie jestem duszą towarzystwa. Nie chodziłam na imprezy a moją jedyną przyjaciółką była Anka i to raczej z musu niż z wyboru. Zawsze trzymałam się jakoś na uboczu. Na imprezach u dziadków bywałam ale raczej jako organizator by wszystkiego dopilnować. Raczej pilnowałam by tacy goście dobrze się bawili ale nie kręciła mnie zabawa razem z nimi. Nie umiem plotkować z dziewczynami, raczej byłam tematem na który się plotkuje. A jak się napije to zaczynam robić głupoty i się ośmieszać. Mój brat jak najbardziej w taką imprezę by się wkręcił ale ja... Pózniej żeby wrażeni było więcej zaprowadził mnie do pokoju który był otwierany na linie papilarne. Pokój jak cała reszta był urządzony luksusowo ale nie bardzo się na nim skupiłam. Bo skupiłam się na sukience którą miałam założyć. Po prostu zaniemówiłam. Takich rzeczy się nie zakłada na takie rzeczy się patrzy. Sukienka była śliczna, z jakiegoś delikatnego materiału w jasno zielonym odcieniu. Serduszkowa góra bez ramiączek była oddzielona od zwiewnego dołu w tali paskiem materiału do którego poprzyszywane były diamenty. Na początku pomyślałam że to tylko kryształki i gdy by tak było wszystko było by w porządku. Ale jak tylko się przyjrzałam okazało się że to jednak diamenty a Quick to potwierdził. On oszalał... Do kompletu oczywiście były szpilki również z diamentowym wzorkiem. Przecież została bym porwana dla samej tej kiecki. A przecież jeszcze były dodatki kolczyki, naszyjnik. Zostałam poinformowana że nasi goście zjawią się o 20 a mieliśmy 19. Musiałam zacząć się szykować. A Quick miał uśpić Damona. Byłam zestresowana samą tą imprezą a teraz doszedł jeszcze stres o to że coś odpadnie i się zgubi albo cokolwiek. Zmyłam poprzedni makijaż i nałożyłam nowy. Podkręciłam włosy upięłam je trochę i ułożyłam na boku. Najchętniej nie wychodził bym wcale z tej łazienki. Byłam na tyle odważna żeby skakać z mostu do rzeki a boję się wyjść do znajomych swojego męża. I jak bym mogła wybierać zdecydowanie jeszcze raz skoczyła bym z mostu. Wyszłam z łazienki. Quick już uśpił Damona.
- A jeżeli coś tej sukience się stanie, coś odpadnie albo... - zaczęłam panikować
- Ślicznie skarbie wyglądasz - powiedział - nic nie odpadnie, po prostu zapomnij że to są diamenty
- No oczywiście łatwo powiedzieć - mruknęłam - to ja mam na sobie całą fortunę. Denerwuje się...
Poradził mi żebym wyobraziła sobie że to zwykła kiecka. I poszliśmy do jego gości którzy już czekali. Weszliśmy do jadalni. Nie wiedziałam że będzie ich tyle. Quick przedstawił mi wszystkich i starałam się zapamiętać imiona ale i tak wypadały mi z głowy. Wszyscy się znali, mieli własne tematy, pełno wspomnień trudno miałam się wbić. Nie pasowałam do tego towarzystwa. Stół był już nakryty. A na nim masa przeróżnych wykwintnych dań. Owoce morza, ośmiornice i co nie tylko a przy talerzach leżało miliony sztućcy. Jak już odważyła bym się coś z tego zjeść to i tak nie wiedziała bym jak się do tego zabrać. Uznałam że nie będę się kompromitować a homara, ośmiornice, krewetki i kawior zostawię gościom. Po paru godzinach i kilku wypitych kieliszkach goście przestali być tacy sztywni. Tylko nie rozumiałam dlaczego Quick jest taki dziwnie zamyślony. Odciągnęłam go na chwilę, musiałam dowiedzieć się o co chodzi.
- John co się dzieje? - dopytałam.
No tak jaka ja jestem głupia. Obawia się że od niego odejdę a ja nie zapewniłam go że tego nie zrobię. Może o to chodzi.
- Jeżeli chodzi o to czego byłam świadkiem... - zaczęłam - okej to było chore, zszokowało mnie w ogóle ostatnio wiele się dzieje że trochę nie nadążam. Ale nie potrafiła bym cię zostawić za bardzo cię kocham. Chociaż czasem mnie przerażasz i ta twoja atomówka również. - pocałowałam go
Quick był tak rozchwytywany że od razu ktoś do nas podszedł. I tyle było z naszej rozmowy. Miałam tylko nadzieje że chodziło o to a nie o coś innego. Pózniej pogadałam z dziewczynami na jakieś luzne tematy. Wypytywały mnie jaką mam dietę i dziwiły się że żadną a część się obraziła że nie chcę powiedzieć. Część z nich była naprawdę spoko i można było z nimi normalnie pogadać. Ale były również gwiazdy które musiały wiedzieć wszystko i być w centrum. W końcu temat zszedł na szkołę. No i zaczęły wypytywać mnie jaką szkołę skończyłam. No oczywiście ich wszystko obeszło. Co ja miałam powiedzieć że nie skończyłam nawet gimnazjum bo jak rozpoczęła się epidemia miałam 14 lat. Udało mi się wymigać od odpowiedzi zmieniając temat który szybko podłapały. A sama dyskretnie się ewakuowałam. Chwilę pózniej podeszła do mnie dziewczyna.
- Co się tak ewakuowałaś - wypaliła - dziewczyny potrafią być upierdliwe. Nie przejmuj się. Właściwie ile masz lat? - dopytała
Kurcze znałam tą dziewczynę i na pewno nie chciałam z nią rozmawiać. Była miła i wcale nie chciałam wiedzieć tego co wiem.
- 18 - odpowiedziałam
- ja 19 - wyjaśniła - jestem Liliana
Wiem ile miała lat wiedziałam o niej wszystko. Tylko teraz od 2 miesięcy nosi nazwisko swojego męża.
- Dzięki dużo trochę tych imion do zapamiętania - powiedziałam
- Gdzie pojechałaś jak wybuchła epidemia - dopytała
- Nigdzie zostałam w Polsce - wyjaśniłam
- W trakcie tej epidemii poznałaś Quicka? - dopytała
- Tak - przytaknęłam
- Musiało być ci ciężko. Mój ojciec był genetykiem wiedział wcześniej że coś nie gra i wysłał nas do stanów. Pojechałam z matką i młodszym bratem...
Mój ojciec też był genetykiem, też wiedział że coś nie gra i szkoda że my nie byliśmy dla niego na tyle ważni żeby nas wysłać do stanów. Chciałam odejść. Nie chciałam z nią gadać bo nie chciałam jej lubić. Przecież to z jej matką ojciec zdradzał moją matkę od lat a ona była moją siostrą. Widziałam ją tylko raz ale rozpoznała bym ją wszędzie. Na szczęście uratował mnie Mariusz z Grześkiem.
- Możemy zając pani chwilkę - powiedział Mariusz
- Wybacz - powiedziałam do dziewczyny.
Z ulgą odeszłam z nimi na bok.
- Dobrze że was widzę - powiedziałam
- Szef trochę zabalował - zauważył Mariusz - i my do pani żeby pani przypilnowała szefa bo jak szef wyda rozkaz my będziemy musieli wykonać.
- Właśnie - przytaknęłam - ja do was w tej samej sprawie. Wy nie będziecie wykonywać żadnych głupich rozkazów mojego wstawionego męża. A ja będę go pilnować ale jak bym nie usłyszała jaki jest rozkaz to zanim wykonacie dajcie mi znać.
Mariusz poszedł ale załamany Grzesiek jeszcze został.
- Rozwaliłem sobie całe małżeństwo - powiedział zamyślony - dlatego pani powinna pilnować szefa by sam nie poszedł do landrynki
- Nie musisz mi tego Grzesiek mówić - powiedziałam - nie puściła bym męża do burdelu
- Ale niech pani uważa bo tam jest księżniczka młodsza siostra tamtej poprzedniej - powiedział - i jeszcze 9 lasek specjalnie dla szefa.
Grzesiek odszedł a ja stałam tam chyba z otwartą twarzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz